Książeczka1.txt

(729 KB) Pobierz
Rozdział 1 – Zdesperowane gospodynie domowe siódmego kręgu piekła 

Drzwi wejściowe Rezydencji otworzyły się, aby ujawnić panią domu – chociaż nazwanie jej panią było elastyczne. 
Owinęła się wokół framugi drzwi, ubrana w cienką zieloną rzecz w rodzaju peniuaru, która mogła prawie uchodzić za odzież. Przeźroczysta satyna i koronka pokazywała jej długie, opalone nogi i silikonową symetrię jej piersi. Przeczesała swoje rozjaśnione i rozprostowane włosy, oblizała usta już błyszczące od grubej warstwy połyskującego błyszczyka i podarowała mu wolny, uwodzicielski uśmiech. 
Luis Rodriguez wzdrygnął się. Madre de Dios, tylko nie to. 
-Panie Rodriguez – wymruczała gardłowo, mrugając ciężkimi od tuszu rzęsami. -Jak dobrze, że pan doszedł. 
Prawie głośno jęknął, ale powstrzymał się, kiedy uświadomił sobie, że wamp przy drzwiach może wziąć to za zachętę. -Pani musi być panią Sullivan. 
Zakład, że biedny pan Sullivan nie ma pojęcia co szykujesz. 
-Rozumiem, że ma pani problem z demonem. 
Pani Sullivan delikatnie zadrżała i wydała nienaturalny, zduszony oddech. 
-To brzmi bardzo seksownie, kiedy tak mówisz. Problem z demonem. Nie mogę się doczekać, kiedy go egzorcyzmujesz. 
Nie był pewny jak udało jej się spowodować, że egzorcyzmujesz zabrzmiało nieprzyzwoicie –potrójny X nieprzyzwoicie – ale udało jej się. Znowu oblizała swoje zbyt lśniące usta, wyraźnie mając nadzieję, że zacznie myśleć o robieniu laski, ale jedyne o czym mógł myśleć, to, że ten połyskujący błyszczyk prawdopodobnie zawierał jakieś toksyczne chemikalia, które odebrały jej zdrowy rozsądek i nie chciał tego gówna gdziekolwiek w swoim pobliżu. 
Potrząsnęła ramionami i jeden pasek jej prawie bielizny zsunął się z ramienia. 
Rodriguez nie spuszczał wzroku z jej oczu, z twarzą pod kontrolą, pozbawioną emocji. Profesjonalista. -Uh-huh. To gdzie ten pani demon? 
Jeśli powie, że w jej sypialni, odejdzie. Karma może zamęczyć jego tyłek później. Nie będzie uwięziony z kolejną zdesperowaną gospodynią domową w jej buduarze. 
-Zawsze ci się tak śpieszy, żeby zabrać się do interesów? – jej głos był nienaturalnie ochrypły, pociągająca wersja głosu z reklamy. On potnie, pokroi, on zerwie twoje ubranie. To narzędzie uwodzące! 
Przejechała ręką po biodrze, powodując, że obcisły materiał jej peniuaru podjechał do góry i ujawnił zbyt dużo uda. 
Ponieważ nie wyglądało na to, że pozwoli mu wykonać jego pracę dopóki nie uzna tego co mu, oh tak subtelnie oferuje, Rodriguez zahaczył kciukiem o pasek i zmienił pozycję na jaką jego mała siostrzyczka zwykle nazywała pozą meksykańskiego gangstera. Poświęcił chwilę na obserwację pejzażu pani Sullivan, przebiegając oczyma od jej szpilek z czubkiem aż do jej rozjaśnionych i wyprostowanych cebulek włosów. 
Kobieta była małym gorącym numerkiem. Nadęta i dziesięć lat od niego starsza, ale certyfikowana „mamuśka, którą chciałbym przelecieć”. Gdyby jej uwodzenie na całej linii nie było tak zaaranżowane jak jej idealne ciało po chirurgii plastycznej – mogłoby mu to nawet schlebiać – pomimo, że nie mogłaby być mniej w jego typie nawet jeśli by próbowała. 
Bogata, materialistka i podrobiona. Perfekcyjna trójka. Nie, dziękuje. 
Ostatnio Rodriguez widywał masę pazernych młodych żon trofeów. Najwyraźniej społeczność demonów zwęszyła ich desperację i otworzyła sezon odwiedzin dla ślicznotek. Za każdym jednym razem, kiedy pokazywał się, żeby pozbyć się ataków demonów, żony czekały na niego z otwartymi ramionami i nogami. 
Na początku uwaga była pochlebiająca. Nie było mowy, żeby kiedykolwiek pieprzył się z czyjąś żoną, ale początkowo ich atrakcja względem niego wydawała się przynajmniej szczera. Czekały aż go poznają zanim decydowały się, że chcą się z nim przespać. 
Teraz jego nowi klienci byli nawilżeni i gotowi zanim nawet zadzwonili do Karmy wyznaczyć wizytę. Zaczynało robić się to wręcz obraźliwe. 
Najwyraźniej trzaskanie meksykańskiego ogrodnika było niemodne. Nowym gorącym dodatkiem wśród chłopców na posyłki w tym sezonie był meksykański egzorcysta. Szczęściarz. 
-Masz demona czy jak? – to było szczerze na pograniczu nieuprzejmości – Karma skopałaby mu tyłek, gdyby usłyszała, że odzywa się w ten sposób do klientów – ale pani Robinson tutaj nie wydawało się zależeć na subtelności. 
Nadąsała się, wydymając wypełnioną kolagenem dolną wargę. Rodriguez zmrużył oczy na odbicie połysku błyszczyka. 
Musiała uświadomić sobie, że nie zagra w ukrywanie enchilady ze swoim własnym latynoskim kochankiem, ponieważ wydała szczere westchnienie i odsunęła się, żeby wpuścić go do domu. 
-Jest u góry – powiedziała normalnym, nie uwodzącym głosem, -w pokoju mojej córki Amber. 
Rodriguez zarzucił na ramię paczkę narzędzi do egzorcyzmów. -Prowadź. 
Drgała swoimi pośladkami ze stali przed jego twarzą przez całą drogę po schodach i przez szeroki korytarz, aż dotarła do drzwi z naklejoną na nich ogromną naklejką ostrzegającą przed trucizną. Zastanawiał się przez chwilę czy w ten sposób oznakowała atak demona, ale wtedy otworzyła drzwi i uświadomił sobie, że naklejka z trucizną była typowym objawem buntu nastolatka. 
Cały dom wydawał się przygotowany na niezapowiedzianą sesję zdjęciową z programu Lepszy Dom i Ogród, poza tym pokojem. Zasłonięte zasłony zakrywały okna i ciężki czarny materiał pokrywał ściany gdzie nie były obklejone plakatami death metalowych zespołów i rysunkami figur z krwią ociekająca z ich kłów. 
Dziewczyna około czternastki siedziała na drewnianym krześle na środku pokoju, przywiązana do niego kolekcją drogich skórzanych pasków. Była chuda i blada z mysimi brązowymi włosami zręcznie splątanymi wokół jej twarzy. Wpatrywała się w nich kiedy weszli. 
Pani Sullivan przesunęła się, aby stanąć w pobliżu córki. Poklepała oparcie krzesła, ostrożnie, żeby nie nawiązać fizycznego kontaktu z owocem swoich lędźwi. 
-Amber myśli, że jest wampirem – powiedziała z grymasem niesmaku. 
Amber przygarbiła się na krześle z klasycznym dla nastolatków lekceważeniem tak, że Rodriguez byłby przekonany, że nie było w tym kompletnie nic nadprzyrodzonego – gdyby nie fakt, że ciało Amber wydzielało groźne czerwone uderzenia energii. 
-Nie ma czegoś takiego jak wampiry – powiedział Rodriguez, przykucając przed obiektem, 
-ale zdecydowanie jest opętana. 
Wyprostował się i pani Sullivan przestawiła się ponownie na tryb uwodzenia. Owinęła ręce wokół jego bicepsa i przycisnęła jego rękę do swoich piersi - tuż przed swoją córką. Lub raczej przed opętaną postacią swojej córki. 
Czarujące. 
-Możesz jej pomóc? – zapytała bez tchu, mrugając rzęsami tak mocno, że ukłuła się w oko. 
-Taak. – Rodriguez wyszarpnął rękę z jej szponów. -Może będziesz oglądać...stamtąd. 
Wskazał na łóżko na drugim końcu pokoju. -Będziesz z dala od, wiesz, hmm, strefy zagrożenia. 
Całkowita bzdura. Mógłby egzorcyzmować małego bezbronnego demona jak tego tutaj, kiedy trzymałaby słodko rękę Amber, ale chciał mieć ją od siebie najdalej jak to możliwe. 
Niestety, nie spodziewał się co pani Sullivan pomyśli, kiedy wskazał jej łóżko. Zachichotała i pognała do łóżka. Następnie rozłożyła się na ciemno fioletowej narzucie – na szczęście poza zasięgiem wzroku jej opętanej córki – i zaczęła przebiegać rękoma po własnym ciele. Oraz jęczeć. 
Rodriguez zerkał na nią przez chwilę, aby upewnić się, że córka była jedyną opętaną. Lecz żadna aureola zepsutej czerwonej energii nie otaczała pani Sullivan. Po prostu taka była. 
Biedna Amber. 
Pewne obiekty opętania opisywały swoje wspomnienia czasu, kiedy ich ciała były zamieszkałe przez demony jakby widziały świat przez czerwoną mgłę, kiedy inni informowali, że ich wspomnienia były całkowicie wymazane. Przez wzgląd na Amber, miał nadzieję, że znajdzie się w tej drugiej grupie. Nie ma jak seksualność matki rzucona w twarz, aby ukształtować młodą dziewczynę, która dopiero wchodzi we własną seksualność. 
Rodriguez ponownie przykucnął, kładąc paczkę na podłogę i wyciągając niezbędne narzędzia. Woda święcona, krucyfiks...w odprawianiu egzorcyzmów chodziło bardziej o skupienie niż wiarę, ale te dwa często szły ze sobą w parze i Rodriguez odkrył, że ikony katolickiego wychowania powodują, że egzorcyzmy przebiegają bardziej gładko. 
Starał się najlepiej jak mógł ignorować gruchanie i jęczenie dochodzące z łóżka i skoncentrować się na posępnej, spoglądającej groźnie nastolatce przed sobą. Powoli rozpoczął monotonne śpiewanie. Znajomy rytm latynoskich słów był prawie fizycznie obecny w pokoju, imadło zacieśniające się wokół demona. Chude ciało na krześle wygięło się w łuk i drgało. 
-A niech cię, egzorcysto! – warknął demon, -obiecano mi przynajmniej tydzień na tym pokładzie a byłem tu tylko kilka godzin. Przez cały czas byłem związany i to nawet nie w zabawny sposób. – Mała Amber przeklinała go groteskowo niskim głosem kiedy demon zmagał się z pułapką. Opór był najlepszym dowodem. Demon nie był wystarczająco potężny, aby podjąć walkę. 
Ze strony łóżka nadeszło westchnienie podziwu – albo orgazmu, trudno było powiedzieć – i Rodriguez poczuł ukłucie żalu dla Amber, która nie miała nic wspólnego z demonem, który opętał jej ciało. Będzie załatwiony w mniej niż godzinę i wyniesie się z tego domu na dobre. Amber Sullivan była skazana na swoją matkę do końca życia. 
Kiedy śpiewanie skoncentrowało jego moc i umożliwiło mu owinięcie jej wokół demona zamieszkującego Amber, Rodriguez zobaczył demona bardziej wyraźnie. Pojawiło się jego imię, uwidocznione jako ognisty czerwony tatuaż wzdłuż czoła Amber, widzialne tylko dla niego. Ordoch. 
Przekleństwa demona zmieniły język – przynajmniej sądził, że bełkot wylewający się z ust Amber był językiem demona – i stały się głośniejsze, dziewczęce struny głosowe darły się i warczały dźwiękami, do jakich ludzkie gardło nie zostało stworzone. Demon był raczej z rodzaju psotnych niż wrogich, ale nie sprawiło to, że słowa wydobywające się z jej ust brzmiały mnie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin