Łukjanienko_Siergiej_-_Warto_umrzeć_za_księżniczkę - Zaręczyny.txt

(22 KB) Pobierz
Cz�?� pierwsza

Zar�czyny

 

- Mo�na si� w tobie zakocha�?

Nie od razu us�ysza�em pytanie. Zaj�ty skomplikowanym procesem wstawania z ziemi, bez opierania si� o rozbite do krwi pie?ci, niemal zapomnia�em o dziewczynce. Co? takiego zdarza si� przy bardzo zawzi�tych b�jkach; ? ch�opaki zd��aj� zapomnie� o przyczynie k��tni.

- Mo�na si� w tobie zakocha�?

Wreszcie uda�o mi si� podnie?�. Najbardziej bola�y r�ce. Nie?le. To znaczy�o, �e wi�kszo?� cios�w zablokowa�em. Gdyby nie prosty w twarz w ostatniej sekundzie, moje zwyci�stwo by�oby absolutne. I bezkrwawe.

- Mo�na si� w tobie zakocha�? ? g�os dziewczynki by� spokojny i uparty. Jakby to nie j�, wyrywaj�c� si� rozpaczliwie i nieumiej�tnie, ci�gn�o przed chwil� na �awk� trzech bysior�w. Jakby nie by�o kr�tkiej, bezlitosnej walki, w kt�rej przekroczy�em niewidoczn� granic� ? zacz��em bi� na ?mier�. Bo oni mogli zabi� mnie.

Zobaczy�em si� jakby z boku. Wysoki, muskularny, w rozerwanej koszuli, z twarz� zalan� krwi�. Mieli kastet, czy co? Ledwo trzymaj�cy si� na nogach superman-amator, a wok� niego trzech pokonanych wrog�w i uratowana dziewczyna. Czy mo�na si� w takim zakocha�?

- Jasne? - odpowiedzia�em mechanicznie p�g�osem, nie zag��biaj�c si� w sens pytania. ? Mo�na?

I popatrzy�em na dziewczynk�.

Rany boskie, czemu si� do niej przyczepili? Taka ma�olata, najwy�ej czterna?cie lat? Ale rzeczywi?cie �adna?

Bardzo �adna.

Mi�kkie kasztanowe w�osy lu?no spada�y na drobne ramiona. Zgrabne nogi, figura niemal idealna, klasyczne kszta�ty greckich rze?b. �adnego, charakterystycznego dla nastolatk�w, zachwiania proporcji. Wielkie, ciemnoniebieskie oczy. Niepok�j na twarzy tylko dodawa� jej uroku. Wi�c jednak si� przestraszy�a? Tylko g�os pozosta� opanowany.

Nie mog�em oderwa� od niej wzroku. Ubrana by�a dziwacznie ? w kr�tkie obcis�e szorty, bluzeczk� z purpurowego, po�yskliwego materia�u, wi?niowe trampki i blador�owe skarpetki. Delikatn� szyj� dwukrotnie owija� z�oty �a�cuszek, tak masywny, �e w pierwszej chwili pomy?la�em, �e to imitacja. Ale potem wiedzia�em ju�, �e to niemo�liwe. Dziewczynka nie mia�a na sobie nic tandetnego. �a�cuszek by� prawdziwy i musia� kosztowa� kup� forsy.

Dziwne wobec tego, �e nie napadli jej wcze?niej.

- Bardzo ci� boli? ? spyta�a cicho.

Pokr�ci�em g�ow�. Pewnie, �e bola�o, ale nie warto by�o o tym my?le�. Ona musi jak najszybciej wr�ci� do domu, a nie w��czy� si� noc� po zapuszczonym miejskim parku, pe�nym upalonych szczeniak�w i pijanych w sztok �uli.

- Zaraz przejdzie ? powiedzia�a twardo, z przekonaniem dziewczynka i wyci�gn�a do mnie r�k�.

Ciep�e, delikatne palce, musn�y moj� twarz. Jakby nie widzia�a lepkiej krwi, zaschni�tej na sk�rze. Albo nie ba�a si� jej dotkn��.

B�l min��.

Poczu�em, �e owiewa mnie ch�odny wiatr. Zacz��em ja?niej my?le�. Cia�o drgn�o, napi��em si�, got�w znowu skoczy� w b�jk�. Got�w umrze� za t� nieznajom� dziewczynk�, zabi� ka�dego, kto chcia�by j� skrzywdzi�.

B�l znik�.

- Bardzo si� ciesz� ? m�wi�a dziewczynka. ? Jeste? �adny, ale to niewa�ne. Jeste? silny, ale i to nie jest najwa�niejsze. Jeste? ?mia�y.

Na sekund� zamilk�a. Jej palce przesuwa�y si� po mojej twarzy, w g��bi sk�ry rodzi� si� lekki ch�odek. Dziwne, przecie� d�o� by�a ciep�a?

- Najwa�niejsze, �e w tobie mo�na si� zakocha�.

Skin��em g�ow�. Teraz ju� ca�kiem ?wiadomie. Chcia�bym, �eby? si� we mnie zakocha�a, dziwna dziewczynko.

Bo ja ju� ci� kocham.

U?miechn�a si�, ogromne niebieskie oczy rozb�ys�y. Dziewczynka zada�a pytanie, znaj�c odpowied?. Jakby wype�nia�a nudny, ale niezb�dny rytua�.

- Tak? - odpowiedzia�em.

- Daj mi r�k�.

Co? ci�kiego i malutkiego spocz�o w mojej d�oni. Palce same zacisn�y si�, kryj�c niespodziewany podarunek.

- No? go, dop�ki si� nie rozmy?lisz. Dop�ki nie zm�czy ci� czekanie. Na mnie ju� pora.

Dziewczynka zrobi�a krok do ty�u. W ciemno?�, w pl�tanin� drzew, w niewiadom�.

- Poczekaj? - pochyli�em si� do niej. ? Odprowadz� ci�?

?miej�ce si� oczy w twarzy m�odej bogini.

- Odprowadz� mnie. To zbyt daleka droga? dla ciebie. Ciesz� si�, �e jeste?my zar�czeni. �egnaj.

Wpad�em w niezrozumia�e ot�pienie. Widzia�em, jak ona odchodzi, i ka�da kom�rka mojego cia�a, ka�dy musku� i nerw rwa�y si� za ni�. Powinienem i?�, odprowadzi� j� do domu?

Nie mog�em si� ruszy�. Tylko patrzy�em. A potem rozchyli�em d�o� ? i zobaczy�em pier?cionek z ��tego, ci�kiego metalu.

 

*

 

Dzisiaj wieczorem by�a impreza na chacie u Krola. Krol, jak si� mo�na domy?li� po przezwisku, ma du�e odstaj�ce uszy, wiecznie czerwone �zawi�ce oczy, i ci�gle jest zaj�ty czym? bezsensownym. Ale jego rodzice, geologowie, wyje�d�aj� w d�ugie podr�e s�u�bowe, zostawiaj�c Krola samego w ca�kiem przyzwoicie urz�dzonym mieszkaniu.

Na imprez� przyszed�em ju� nagrzany. Dziwnie si� czu�em ? przewa�nie albo w og�le nie pij�, albo si� upadlam na maksa. Teraz absolutnie nie mia�em ochoty pi�.

W pokoju Krola by�o ciemno, na szerokim ��ku siedzia�o siedem os�b ogl�daj�c wideo. Kto? g�o?no zawo�a�:

- Ser�, glebnij sobie!

I ciszej, bardziej w�adczym tonem:

- Ej, zr�bcie miejsce dla Ser�a?

Machn��em r�k�, co mia�o by� powitaniem oraz wyja?nieniem, �e nie mam zamiaru siada�.

Oparty o futryn� patrzy�em przez chwil� na ekran - ?Koszmar z ulicy Wi�z�w?. Niezniszczalny Freddy Kruger m��ci� chudego ch�opaka swymi palcami-brzytwami. Krew tryska�a fontannami. Chudzielec z min� skaza�ca, jakby rozumia� bezowocno?� wszelkiego dzia�ania, strzela� do Freddy?ego z dw�ch ogromnych rewolwer�w. Strz�py pasiastej koszuli i kawa�ki przegni�ego mi�sa bryzga�y z Krugera bardzo efektownymi gejzerami.

Odwr�ci�em si� i pocz�apa�em do �azienki. W ?lad za mn� bieg� zachwycony nosowy g�os t�umacza: ?A teraz zajm� si� wami??

W �azience szykowa�a si� do mi�o?ci nieznana mi para. Dziewczyna ju� si� rozebra�a, ch�opak ?ci�ga� spodnie. Popatrzyli na mnie w taki spos�b, �e troch� otrze?wia�em. Zrozumia�em, o co im chodzi�o ? drzwi by�y zamkni�te na do?� pot�ny zamek. Nawet nie zauwa�y�em, jak go wy�ama�em.

- Ja szybko ? wyja?ni�em odkr�caj�c zimn� wod�. ? Musze si� umy�?

Lodowaty strumie� chlusn�� mi na kark, woda pociek�a za ko�nierz. Pokr�ci�em g�ow�, j�kn��em z rozkoszy. Taak?Czego mi jeszcze potrzeba?? Papierosa?

Dziewczyna sta�a spokojnie, zas�aniaj�c si� r�cznikiem. Ch�opak powoli purpurowia�. Kr�c�c g�ow� pod zimn� wod�, k�tem oka obserwowa�em go i pr�bowa�em przewidzie� dalsz� reakcj�. Je?li mnie zna, to poczeka minut�, zamknie drzwi i spokojnie?

Jednak mnie nie zna. Szarpn��em si�, uchylaj�c si� przed ciosem. Ch�opak waln�� kantem d�oni w �eliwn� wann� i zawy�. Nie pozwalaj�c mu och�on��, uderzy�em w rami�. Niezbyt mocno, tylko po to, �eby go odwr�ci�? i kopn��em nog� w brzuch ? tym razem mog�o zabole�. Ch�opak zgi�� si� i usiad� na pod�odze.

- Jak b�dziesz dalej podskakiwa�, uderz� ni�ej ? powiedzia�em pouczaj�co; - i staniesz si� niezdolny do pracy.

Poszuka�em oczami r�cznika, nie znalaz�em. U?miechn��em si� do dziewczyny:

- Chcia�bym si� wytrze�.

Szybko poda�a mi ten, kt�ry trzyma�a przed sob� niczym parawan. Ostro�nie wzi��em w�ochaty r�cznik za rogi, nadal zas�aniaj�c dziewczyn�, wytar�em twarz, skin��em g�ow� i wyszed�em do przedpokoju.

Poszukuj�c papierosa dotar�em do kuchni. Gdybym chcia� tylko wprowadzi� do p�uc nikotyn�, wystarczy�oby g��biej odetchn��. Okno by�o otwarte, ludzi niedu�o ? trzech ch�opak�w i ca�uj�ca si� parka, a mimo to powietrze wykazywa�o zdumiewaj�co ma�� zawarto?� tlenu w dymie tytoniowym.

Usiad�em na parapecie obok Ksi�cia i Dosa, i nie patrz�c wyci�gn��em r�k�. Ksi��� w�o�y� w ni� napocz�t� mi�kk� paczk� z pas�cym si� na tle minaretu wielb��dem.

- Ho, ho?

Wyj��em kr�tkiego camela, a paczk� wsun��em do kieszeni.

- Prezent, pasuje?

Ksi��� skrzywi� si�, ale nie zaprotestowa�. Wyci�gn�� do mnie zapalniczk�, te� markow�, ale tym razem przewiduj�co nie wypuszcza� jej z r�k.

Zaci�gn��em si�, u?miechn��em z przyjemno?ci� i rozlu?niony odchyli�em do ty�u. Prosto w otw�r otwartego okna.

Dziewczyna zapiszcza�a nie przestaj�c si� ca�owa�. Przechyli�em si� przez gzyms, zamar�em, ogl�daj�c z wysoko?ci dziewi�tego pi�tra A�ma-At� w nocy. R�wne, jak pod linijk� ulice, oznakowane ognikami latarni, plamy kolorowych ?wiate� na placach. Samochody, pe�zn�ce po ulicach, niegdy? po?wi�conych Pasteurowi i Gorkiemu, a dzisiaj ludziom, kt�rych nazwiska ci�ko by�o zapami�ta�. Otulony mi�kkim ?wiat�em wysoki hotel, z otoczon� czerwonymi ?wiate�kami ?koron�? na dachu.

Nogami zaczepi�em si� za �eliwne �ebra kaloryfer�w. Dos poklepa� mnie po brzuchu ? wystarczy, nie wyg�upiaj si� ju�?

Wyprostowa�em si�, znowu wracaj�c na parapet. Ksi��� w milczeniu skin�� g�ow� wskazuj�c st�, gdzie w otoczeniu kieliszk�w i pokrojonej na plasterki kie�basy nudzi�a si� opr�niona do po�owy butelka w�dki. Jej dwie puste siostry le�a�y pod sto�em. Pokr�ci�em g�ow� ? nie chc�. Nie wiem, dlaczego, ale nie mia�em ochoty?

W przedpokoju trzasn�y drzwi. Poczu�em, �e trze?wiej�. Niebieskie oczy pod kasztanow� grzywk�, zgrabna figurka, d�insowe spodenki. Dziewczynka by�a pi�kna. I wydawa�a si� do b�lu znajoma.

Patrzy�em, jak Romik z przyjaci�k� podchodz� do nas. A w g��bi duszy? A w duszy rozbrzmiewa� g�os rozs�dku: ?Uspok�j si�. Och�o�, Siergiej. Min�o pi�� lat. Prawie pi�� lat? Mo�na si� zakocha� maj�c siedemna?cie lat, ale g�upio wspomina� dzieci�c� mi�o?�, gdy ma si� dwadzie?cia dwa. Po prostu jest podobna?.

Bardzo podobna.

U?cisn��em Romikowi d�o�. Dlaczego on ma zawsze wilgotne r�ce? Ksi��� bezceremonialnie spyta�:

- Nowa dziewczyna?

Romik spojrza� na swoj� towarzyszk� i wymijaj�co odpowiedzia�:

- Jak widzisz?

- Na razie nie jestem twoj� dziewczyn� ? odezwa�a si� dziewczyna, przygl�daj�c si� nam. ? Nie przedstawisz mnie?

- Poznajcie si�, to Ada. Z biologii? - zacz�� Romik.

- Najpierw przedstawia si� m�czyzn ? powiedzia�a ze wzgard� Ada. Spojrza�a na mnie, jakby ocenia�a manekina na wystawie.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin