HISTORIE PRAWIDZIWE OSÓB BEZDOMNYCH.doc

(35 KB) Pobierz
HISTORIE PRAWIDZIWE OSÓB BEZDOMNYCH

HISTORIE PRAWIDZIWE  OSÓB BEZDOMNYCH

 

Bezdomny MatrixJestem Tomek. Mam 48 lat i cztery dorosłe córki. 30 lat temu z wyróżnieniem zdałem maturę. Poszedłem na studia. Ukończyłem wydział fizyki ze specjalizacją pedagogiczną. Prowadziłem własną

działalność gospodarczą, pracowałem w Banku Gdańskim jako specjalista informatyk. Na fali zwolnień grupowych straciłem zatrudnienie. Od ponad 5 lat pozostaję bezdomny."
"Na imię mi Anna. Mam 42 lata. Ukończyłam politologię, mam absolutorium z kulturoznawstwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Znam angielski, litewski, rosyjski, biernie francuski, trochę niemiecki. Nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków. Przez ponad 10 lat byłam bezdomna..."
"Jestem Rafał. Mam 29 lat. Od 6 lat mieszkam w schronisku dla bezdomnych. Wcześniej spałem na działce i w noclegowniach. Jestem monterem kadłubów okrętowych. Prywatnie? Lubię Szymborską. Zwłaszcza jej wiersz o tym, że "nic dwa razy się nie zdarza". Mam żonę i 11-letniego syna. Nie wierzę w miłość."
Tomasz Otto, Anna Łojewska, Rafał Ranaku, Sławomir Rychliński... Odmienne życiorysy - to samo doświadczenie. Doświadczenie bezdomności. Nie znali się wcześniej. Spotkali się dopiero przy pracy nad spektaklem realizowanym przez Teatr Wybrzeże. Anna Łojewska napisała "Pamiętnik z dekady bezdomności", który stał się podstawą scenariusza. Tomasz, Rafał i Sławek (podopieczni trójmiejskich schronisk) w spektaklu występują. Po trochu grają siebie, po trochu podobnych sobie. W spektaklu o bezdomności grają bezdomnych.
Na casting w Teatrze Wybrzeże stawili się z rozmaitych powodów. Z ciekawości, dla zabawy, dla pieniędzy, które zarobią w ramach gaży aktorskich, wreszcie... aby odkłamać stereotypowy wizerunek osoby bezdomnej. Jaki wizerunek?
Kiedy mówisz komuś że jesteś bezdomny... Nagle ich ręce przygarniają swoje torebki, swoje portfele, swoje zakupy. I zaczynają milczeć i się przyglądać. Jakby nagle nie wiedzieli, jak mają ze mną mówić. Bo o czym właściwie można mówić z bezdomnym? Więc, żeby nie powiedzieć nic głupiego, urywają rozmowę i omijają cię na ulicy, albo uciekają w krzaki. Nie ma się co śmiać: Profesor uniwersytetu uciekał przede mną w krzaki, jak za potrzebą. A raczej potrzebą nierozmawiania ze mną.

Zły scenariusz
Tomasz, Sławek i Rafał o swoim życiu mówią, jakby opowiadali scenariusz filmu gangsterskiego, w którym wszyscy źli i potężni tego świata sprzysięgli się, by doprowadzić ich na społeczne dno. Ci "Źli" to rodzice, którzy zamiast dbać o wykształcenie i wychowanie pociech, urządzali w domu pijackie burdy pracodawca-wyzyskiwacz stosujący mobbing, była żona, co pod pretekstem alimentów oskubie z reszty oszczędności, a wreszcie przemiany gospodarcze, które wycięły w pień gros pracowników budżetowych, czy system rynkowy... w którym jest miejsce jedynie dla przebojowych, przedsiębiorczych, asertywnych, silnych, twardych, zaradnych... Resztę "system" jak gdyby nigdy nic wypluwa poza margines "zdrowego społeczeństwa".
Nie radzi sobie? Może po prostu niezdara? Nie ma na gaz. Nie ma na prąd. Nagle nie ma na czynsz. Jak ona to sobie wyobrażała? Że naprawdę wszyscy "zredukowani" wrócą do pracy? Do jakiej pracy?
Kim jest polski bezdomny? Pechowcem, niezdarą, ofiarą (ślepego) losu, własnych błędów czy też ofiarą gospodarki rynkowej i bezwzględnego systemu? Bezdomność to stan umysłu, rodzaj choroby, czy sytuacja materialna, w której znalazł się człowiek?
Faktem pozostaje, że niezależnie od błędów, które popełnili, wszyscy bohaterowie tej opowieści zostali wrzuceni w polską rzeczywistość po ‘89 roku. - Wystarczyło, że był 89 rok. A w 90-tym już szukałam pracy. Szybko. Bardzo szybko. – mówi jedna z bohaterek "Pamiętnika". - Nikt mi wcześniej nie powiedział, że mam zły zawód. Że znam nie te języki, co trzeba. Że rosyjski jest językiem, którego wcale nie trzeba znać. Szybko się okazało, że nie umiem tego robić. Nieaktualne. Zajęte. Oddzwonimy. Już dziękujemy. Wstydzę się pytać o pracę. Wstydzę się rozmów. Nie umiem być: asertywna, nieskazitelna, profesjonalna w ubiorze, profesjonalna w zachowaniu.
Co z tymi, którzy nie są wystarczająco "profesjonalni"? Nie radzisz sobie? Wypadasz z gry. Tu nie ma miejsca dla błędów, pomyłek, potknięć. A opowieści o złych pracodawcach, wyrodnych rodzicach, mściwych małżonkach, niewdzięcznych dzieciach? Być może w potężnym stopniu są one wynikiem konfabulacji, rodzajem zasłony dymnej, pod którą kryje się zwyczajna ludzka słabość. Słabość ludzi, którzy okazali się niepotrzebni. Ich opowieści jednak z pewnością niepotrzebne nie są. W bezwzględnym świecie nie ma zbędnych historii.

Zapach rozpaczy
Jestem przerażona. Przy jednym stole siedzę z ludźmi, których mija się na ulicy. Teraz nie da się ich minąć. Teraz tacy ludzie budzą mnie rano przed siódmą, żebym pomogła zrobić wspólne śniadanie.
Po pierwszej wizycie w noclegowni, gdzie wystawiany jest "Pamiętnik" byłam wstrząśnięta – relacjonuje Tomira Kowalik, aktorka Teatru Wybrzeże, występująca w spektaklu. – Ci ludzie leżący nieruchomo na łóżkach, pogrążeni w zupełnej apatii. Ta ogromna, ponura sala, z której nigdy się nie da wywietrzyć charakterystycznego zapachu – Ktoś obok łóżka postawił sobie antenę telewizyjną, podłączoną do starego odbiornika, ktoś inny zrobił sobie z koca namiot – dodaje Romuald Wicza-Pokojski, reżyser. Jakby w miejscu, w którym nic do nikogo nie należy, gdzie wszystko jest wspólne albo niczyje, rozpaczliwie próbowali stworzyć sobie namiastkę domu. W tych miejscach ludzie tworzą alternatywny świat, bezdomny matrix, o którym możesz się dowiedzieć dopiero, kiedy wyrzucą cię na bruk.
Im dłużej tu jestem, tym bardziej zwiększa się mój dystans do świata. Nie wiem co się na tym świecie dzieje, ale wiem że coraz bardziej się od niego różnię. Staję się coraz bardziej bezdomna. Apatyczna, nieumiejętna, wyobcowana i osłabiona. (...) Pracuję na rzecz fundacji, fundacji na rzecz kolejnych bezdomnych, którzy przychodzą do Barki, żeby być bezdomnymi. Zaczynam mieć wrażenie, że jestem tu po to, żeby mnie hodować, żeby mnie paść.
line-height:120%;font-family:"Trebuchet MS";letter-spacing:-.1pt'>Te słowa Anny Łojewskiej wywołały burzę. Fragmenty jej "Pamiętnika" opublikowane przez jeden z ogólnopolskich tygodników, zostały odczytane jako bezprecedensowy atak na fundację "Barka", powszechnie znaną z działalności na rzecz bezdomnych.
– Usłyszałam, że jestem niewdzięczna, że kosztowałam ich tyle pracy i dobroci – wspomina autorka. - Że jeszcze nie jestem gotowa, żeby zacząć samodzielnie życie, że sobie bez fundacji nie poradzę i skończę na dworcu. - I z niekrytą ironią dodaje: line-height:120%;font-family:"Trebuchet MS"; color: red'> Mamy zamiar opowiedzieć nie tyle o przyczynach wpadania w bezdomność, ile o trudnościach w wychodzeniu z niej – podkreśla reżyser. - Uważam, że państwo radzi sobie z bezdomnymi, ale nie radzi sobie z samą bezdomnością. Usuwa tych ludzi sprzed naszych oczu, sprząta ich z ulic, oferuje doraźną pomoc: ciepłą zupę, łóżko, koc i dach nad głową w czasie trzaskających mrozów... Ale czy robi cokolwiek, żeby ci ludzie z bezdomności się wyrwali?
Liczby są bezlitosne. Organizacje pozarządowe otrzymują ok. 700 zł. na utrzymanie jednej osoby bezdomnej. To o wiele więcej, niż zasiłek celowy dla pięcioosobowej rodziny. Ośrodki dla bezdomnych dostają dofinansowanie na każdego bezdomnego, którego biorą pod opiekę, podczas kiedy skuteczna pomoc w wyjściu z bezdomności nie jest w żaden sposób premiowana. Sprzymierzeńcem bezdomności jest za to czas. Okres 7 lat uznawany jest za moment graniczny, po przekroczeniu którego statystycznie niewielu bezdomnych wraca do "społecznej normalności". Po przekroczeniu tej granicy szanse na wyjście z bezdomności lecą w dół jak – nie przymierzając – notowania SLD. Każdy z nas jest, bez wątpienia, bliżej osunięcia się w bezdomność, niż bezdomny powrotu do społecznej normalności!
Do wszystkiego można się przecież przyzwyczaić. Zwłaszcza do tego, że nie trzeba być asertywną, przebojową, negocjującą, zajmującą się sobą. Że nie trzeba się rozpychać łokciami. Wręcz odwrotnie. W schronisku przede wszystkim trzeba się dzielić. Sobie brać zawsze gorsze kawałki ciasta, a nadwyżkę zasiłku czy renty oddawać do wspólnego kotła.
"Wspólnota" – słowo klucz. Słowo, które w realiach noclegowni nabiera realnego, niemal namacalnego znaczenia. W gdańskim schronisku, gdzie grany jest spektakl, poczujecie jego zapach (ten, którego nie da się wywietrzyć), poczujecie jego szorstkość (jaką mają koce w noclegowni czy też słowa Anny, Tomka, Sławka czy Rafała).
"Jestem Sławek. Smutny Sławek. Mam 39 lat. Od dziesięciu lat jestem bezdomny. Kiedyś jednak byłem właścicielem dwóch domów. To był wesoły Sławek. Gram w spektaklu. Jestem dziś tutaj, cały dla Was."

*kursywą wyróżniono fragmenty "Pamiętnika z dekady Bezdomności"

Lech Natecki

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin