Historia łowcy 26.rtf

(10 KB) Pobierz

Rozdział 26 (betowały Akari i Lilian)

 

 

 

Kiedy zjedli w spokoju posiłek, Harry wstał, żeby nalać do wysokich kieliszków delikatnego, słodkiego, lekko musującego wina. Wyciągnął dłoń z napojem w kierunku Draco, patrząc na niego wyzywająco, zmuszając do wstania od stołu i podejścia do swojego boku. Malfoy przyjął z jego dłoni kieliszek, delektując się lekkim, owocowym aromatem wina.

 

- Może na deser poczekamy w salonie? – mruknął głębokim, miękkim głosem i nie czekając na odpowiedź ruszył w kierunku drzwi.

 

Blondyn popatrzył na niego zaskoczony, ale już po chwili, wyprzedzony przez śmiejące się bliźniaczki, ruszył za nimi.

 

 

 

_.-*-._

 

 

 

Kiedy wszedł do salonu, od razu rzuciła mu się w oczy zmiana, jaka zaszła w pomieszczeniu. Zamarł w progu, nie potrafiąc otrząsnąć się z szoku,łączącego w sobie zaskoczenie i zachwyt. Tego się w żadnym wypadku nie spodziewał.

 

Na gzymsie kominka, na samym środku, stała oprawiona w prostą, metalową ramkę ich fotografia, jak gdyby stanowiąc zapowiedź tego, że kiedyś zostanie on zapełniony zdjęciami. Ponad nią, na drewnianych podpórkach wisiały cudowne skrzypce i smyczek. Instrument był drobny, o smukłym wyrafinowanym kształcie i nad wyraz zdobnym ornamencie i główce. Pokryty czarnym, lśniącym lakierem,delikatnie podpalany na szmaragdowo od ciemnozielonego ornamentu. Był z całą pewnością przepiękny, jednak to nie on przyciągnął zafascynowany wzrok blondyna.

 

Z boku pomieszczenia stał fortepian. Tak jak skrzypce, nie był to zwyczajny instrument. Zachwycał swoim wyglądem, nie pozwalając oderwać od siebie spojrzenia.

 

Fortepian był stosunkowo duży, o prostych, łagodnych kształtach. W żadnym wypadku nie przypominał stereotypu, jaki łączono z tym instrumentem. Był bielusieńki, o srebrnoszarych wykończeniach, co dawało niesamowity efekt.Klawisze chromatyczne zamiast czarne, również były srebrzyste. Był po prostu przepiękny. Pomiędzy smukłymi nóżkami stojącego obok, idealnie dopasowanego stołeczka, przykrytego śnieżnobiałą poduszką plisowaną srebrną nicią, zdołał dostrzec, że fortepian posiada trzy pedały, co świadczyło o jego doskonałej jakości. Musiało być niezwykle trudno zdobyć coś takiego. Draco z trudem odwrócił głowę, patrząc na stojącego koło okna, z kieliszkiem w dłoni Harry’ego i zachwycone bliźniaczki, podskakujące u jego boku. Mężczyzna uśmiechnął się do niego ciepło.

 

- Powiedziałeś kiedyś, że jeszcze przed wojną grałeś… I pomyślałem, że to będzie dobry pomysł na prezent dla ciebie. W końcu dzisiaj kończysz dwadzieścia sześć lat.

 

Draco zarumienił się, przypominając sobie swoje wcześniejsze przemyślenia.Był naiwny, jeśli liczył na to, że Łowca przegapi taką okazję.

 

Wciąż oszołomiony podszedł do instrumentu, odstawiając po drodze na stolik ledwo napoczęty kieliszek. Z zachwytem przesunął dłonią po gładkim lakierze pokrywy, nie wyczuwając nawet najmniejszej nierówności na krawędziach.Jego palce odruchowo musnęły klawisze, napawając się ich przyjemnym chłodem,nie wydobywając jednak z nich najmniejszego dźwięku.

 

- Jest wspaniały… - szepnął, czując jak wzruszenie zaciska mu gardło.

 

Harry podszedł do niego, kładąc lekko dłoń na jego ramieniu, dotykiem odbierając i wyrażając wszystkie niewypowiedziane między nimi słowa. Drżenie szczupłego ciała mówiło wszystko o wdzięczności , zachwycie i wzruszeniu blondyna, natomiast stanowczy uścisk ciepłej dłoni zapewniał, że brunet doskonale rozumie. Mężczyzna pchnął go lekko, nakłaniając do zajęcia miejsca na stołeczku i lekko przechylając się w przód rozłożył na pulpicie pergaminy starannie zapełnione pięciolinią.

 

- Więc zagraj dla nas…

 

Ciepły oddech ukochanego owiał jego ucho, kiedy mężczyzna szepnął czule, niemal natychmiast cofając się w tył.

 

Draco spojrzał na nuty, niepewny czy po tylu latach będzie jeszcze wstanie je odczytać, czy jego palce odnajdą właściwy rytm. Uśmiechnął się i niemal odetchnął z ulgą widząc znajomy tytuł. „ Over the rainbow” był jednym z ulubionych utworów jego nieżyjącej już babki i pierwszą piosenką, którą umiał grać z pamięci. Przez moment przemknęła mu przez głowę myśl, że Łowca o tym także się dowiedział, ale już po chwili odrzucił ją jako zupełnie absurdalną. Musiał być inny powód, może Potter po prostu również lubił ten utwór. Blondyn rozprostował ramiona i zamykając oczy zaczął grać.

 

Tak jak się spodziewał, jego palce bezbłędnie odnajdywały odpowiednie klawisze, rozpoczynając piękną, spokojną melodię.

 

Zatopiony w płynącym z instrumentu dźwięku i płynności, którą jego dłonie tak doskonale pamiętały, niezależnie od mijających lat, nie zwrócił uwagi na ciche kroki, rozlegające się za jego plecami.

 

Drgnął zaskoczony, kiedy po krótkim wstępie do melodii dołączyły dwa kolejne dźwięki, ale nie przerwał gry. Zamrugał powiekami, czując zbierające się pod nimi łzy i kontynuował grę, wsłuchując się w piękno, które tworzyli razem.

 

W chwili, kiedy melodia grana na fortepianie zaczynała się rozwijać, do jej prostego rytmu dołączyły łagodne dźwięki wygrywane na skrzypcach, płynne i doskonale uzupełniające muzykę. Jednocześnie do utworu włączyły się dwa wysokie, słodkie głosiki, idealnie zharmonizowane, bez najmniejszego trudu wznoszące się w wysokiej tonacji piosenki.

 

Malfoy odwrócił głowę w bok patrząc z uwielbieniem na Rosę i Lily stojące obok siebie przed kominkiem, trzymające się za ręce i swoimi czarującymi głosikami śpiewające wspólnie słowa pełne nadziei i tęsknoty za światem marzeń.Nigdy by nie przypuszczał, że niespełna sześcioletnie dziewczynki mogą być zdolne do takiego wykonania utworu.

 

Jego spojrzenie przeniosło się na stojącego nad dziewczynkami ojca,grającego na skrzypcach, smukłymi palcami obejmującego szczupły gryf instrumentu i z wprawą poruszającego smyczkiem. Ich spojrzenia spotkały się i Draco zrozumiał, że płonący, zielony wzrok jest skupiony tylko na nim.Uśmiechnął się delikatnie i skinął lekko głową, dziękując Łowcy za to wszystko.

 

Harry pozwolił sobie na szczery, szeroki uśmiech, odsłaniający jego mocne, białe zęby i ukłonił się dwornie, nie zaprzestając gry, ani nie odrywając spojrzenia od jego oczu. Draco poczuł, że rumieni się pod tym wzrokiem, więc zamknął oczy, delektując się ostatnimi słowami piosenki.

 

 

 

_.-*-._

 

 

 

Kiedy ostatnie dźwięki umilkły, przez chwilę panowała absolutna cisza. Draco ruszył się z miejsca i zsuwając się na podłogę na kolana otworzył szeroko ramiona do biegnących do niego dziewczynek. Bliźniaczki wtuliły się mocno w jego szyję, wciąż zarumienione od śpiewu.

 

- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin wujku! – pisnęła Lily,całując go w policzek.

 

- Sto lat i dużo szczęścia! – dodała Rosa cmokając go z drugiej strony.

 

Malutkie czarownice wyściskały go z całych sił, niemal dusząc go na miejscu, po czym szybciutko pożegnały, ucałowały jeszcze ojca na dobranoc i uciekły do swojego pokoju. Draco wstał i popatrzył za nimi nieco zdziwiony.Godzina była już odpowiednia, żeby małe dziewczynki poszły spać, ale bliźniaczki zwykle wszczynały wojnę, gdy tylko wspomniano o łóżku.

 

Zrozumiał dopiero gdy poczuł ciepłe, silne ramiona oplatające go zaborczo w pasie i przyciągające do umięśnionego torsu. Przebiegłe małe gadziny zapewne rozumiały jak zwykle zbyt dużo i tym razem pozwoliły im bez problemów cieszyć się wspólnym wieczorem. To nieme przyzwolenie na świętowanie w bardziej dorosły sposób ponownie wywołało rumieniec na jego policzkach.

 

- Widzę, że masz ochotę zakończyć dzisiejszy wieczór w bardzo interesujący sposób – mruknął Harry, patrząc prowokacyjnie w dół, wprost na niewielkie wybrzuszenie w jego spodniach. – Dobrze, że pomyślałem o odpowiednim deserze…

 

Malfoy zdecydowanie nie był w stanie myśleć teraz o deserze. Nie, kiedy gorący język Łowcy sunął delikatnie po jego szyi, zostawiając mokre ślady za uchem.

 

Jęknął niezadowolony, kiedy pieszczota nagle się skończyła, a on został gwałtownie i brutalnie pozbawiony ciepła mężczyzny, który odsunął się, żeby podać mu jego własny, porzucony wcześniej kieliszek.

 

- Usiądźmy do stołu – brunet ukłonił się znów przesadnie, wskazując gestem kanapę. Zaśmiał się cicho, widząc jak Draco krzywi się boleśnie, kiedy napięta erekcja otarła się o materiał jego bokserek. Poruszanie się w takim stanie było wyjątkowo trudne.

 

A Potter nawet jeśli się śmiał, to również poruszał się wolniej niż zwykle, nawet nie próbując zaprzeczyć własnemu podnieceniu, doskonale widocznemu przez jego mocno dopasowane, czarne dżinsy.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin