Interwencja humanitarna.doc

(147 KB) Pobierz
Interwencja humanitarna

Etyczne i prawne dylematy interwencji humanitarnej. Czy autentyczna interwencja humanitarna jest w ogóle możliwa?

 

Krzysztof Wajhajmer

 

1. Wstęp

 

              Interwencja humanitarna z definicji musi być kontrowersyjna. Wynika to z faktu, iż ponurym skutkom wojennym przyświecają szlachetne motywy. Jak pisze Jerzy Zajadło cały problem:

 

[...] obraca się ciągle w zamkniętym kręgu pozornie nie rozwiązywalnego konfliktu pomiędzy formalną legalnością i moralną legitymizacją[1].

 

              W rzeczywistości argumentów za i przeciw interwencją humanitarną jest znacznie więcej, gdyż oprócz moralnej legitymizacji można wyróżnić także moralny zakaz, zaś stanowisko legalistyczne wbrew pozorom nie zawsze musi opowiadać się przeciw tego typu akcjom. W poniższej pracy postaram się przedstawić łącznie osiem stanowisk, z których połowa opowiada się za dopuszczalnością interwencji, połowa zaś przeciw. Jednak Zajadło ma rację w tym względzie, iż wszystkie z nich czy to bezpośrednio, czy pośrednio będą wspierać się bądź to na przesłankach etycznych bądź prawnych. Ostateczna argumentacja     w tej dyskusji zawsze będzie sięgać do tych źródeł, nawet jeśli przyczyną zajęcia danego stanowiska będą kwestie utylitarne, czy też po prostu realistyczny ogląd świata.

Historia instytucji interwencji humanitarnej sięga XIX wieku. Mocarstwa europejskie wysyłały oddziały wojskowe w regiony ogarnięte konfliktem, w celu zabezpieczenia bezpieczeństwa swoich obywateli. Jak zwraca uwagę Roman Kuźniar, motywy te często były pretekstem do ingerowania w politykę państw, do których siły interwencyjne zostały skierowane[2]. A więc już od samego początku, interwencja była przedmiotem kontrowersji.

 

2. Definicja

 

              Problem z interwencją humanitarną pojawia się już na poziomie definicyjnym. Trudno powiedzieć czym interwencja w ogóle jest i czemu służy. Dobrym przykładem kłopotów ze zdefiniowaniem tego zjawiska jest ujęcie zaproponowane przez Simon’a Caney’a.

 

„Interwencja jest dokonanym przez stronę zewnętrzną lub strony zewnętrzne przymuszającym działaniem         w sferze jurysdykcji państwa suwerennego lub, ogólnie rzecz biorąc, niezależnej wspólnoty politycznej, podjęte po części lub wyłącznie w celu ochrony interesów członków tej wspólnoty[3]

 

Termin „przymuszające działanie” jest niejasny. Sam Caney ujmuje go niezwykle szeroko, twierdząc że oprócz środków militarnych, do pojęcia zaliczają się także sankcje, embarga czy nawet monitorowanie wyborów. Takie rozumienie interwencji humanitarnej nie jest jednak zbyt rozpowszechnione. Również pojęcie „interesów członków wspólnoty” jest nieprecyzyjne, ponieważ można je rozumieć bardzo ogólnie (interesem jest nie tylko zapewnienie ochrony podstawowych praw takich jak ochrona życia, praw obywatelskich, ale również ekonomicznych, a nawet ekologicznych lub kulturowych).

Co ciekawe Caney utrzymuje, że do nazwania interwencji humanitarną, wystarczy by jednym z jej celów (a więc nie jedynym!) była ochrona interesów obywateli innego państwa[4].

Na pewno ważne są rozważania Caney’a na temat tego, czy interwencja zawsze przeprowadzana jest bez zgody państwa, w którym interweniujemy. Sam Caney twierdzi, że choć często tak właśnie jest, możliwa jest jednak sytuacja w której państwo prosi o pomoc podmioty zewnętrzne (przykład Salwadoru z lat 90, gdzie rząd i powstańcy wezwali ONZ jako arbitra)[5].

Bardziej ścisła wydaje się definicja D. Murphy’ego

 

„Humanitarna interwencja jest groźbą lub użyciem siły przez państwo, grupę państw, organizację międzynarodową przeciwko innemu państwu głównie w celu ochrony jego obywateli przed masowymi naruszeniami uznanych międzynarodowo praw człowieka[6]”.

 

Definicja ta jest znacznie dokładniejsza od poprzedniej. Jednak pewne wątpliwości może budzić stwierdzenie „groźba”, które rozszerza pojęcie interwencji nie tylko na działania militarne, ale także dyplomatyczne. W niniejszej pracy pragnę zająć się argumentacją             i dylematami, jakie stoją za interwencją w sensie militarnym, która w przeciwieństwie do dyplomacji, jest działaniem znacznie bardziej kontrowersyjnym i trudnym do jednoznacznej oceny moralnej (ponieważ decyzja o jej przeprowadzeniu pociąga za sobą zgodę na pozbawianie życia).

Dla klarowności dalszych rozważań dotyczących interwencji humanitarnej, definiować będą ją za Władysławem Czaplińskim. A więc na potrzeby tej pracy, zakładam, że oznacza ona:

 

[...] użycie siły przez państwo lub grupę państw w celu ochrony obywateli państwa, przeciwko któremu skierowana jest interwencja, przed nieludzkim lub okrutnym traktowaniem (przed masowymi naruszeniami praw człowieka)[7].

 

              Definicja ta zawęża interwencję humanitarną do działań militarnych (tak można rozumieć stwierdzenie „użycie siły”), określa też precyzyjnie cel ich podjęcia.

             

              Poniżej przedstawię cztery stanowiska, według których interwencja humanitarna jest niedopuszczalna, oraz cztery, które uznają ją za uprawnioną.

 

3. Argumenty przeciw interwencji humanitarnej

 

3.1. Stanowisko etyczne

 

Stanowisko etyczne zdecydowanie nieufne wobec instytucji interwencji humanitarnej (to jest wojny wypowiedzianej dla ochrony przed nieludzkim lub okrutnym traktowaniem obywateli jakiegoś państwa przez te państwo), prezentuje pacyfizm. Akcja taka, mimo deklarowanych szczytnych celów, wiąże się z przemocą, ta zaś jest moralnie zła, nawet jeśli miałaby ona odeprzeć czy też zapobiec stosowaniu przemocy przez innych[8]. Skoro tak, nie istnieją wystarczająco dobre powody ani motywacje, by można ją było usprawiedliwić.

Pacyfiści posługują się więc argumentację normatywną. W przedstawionych poniżej stanowiskach (szczególnie 3.2) także znajdują się odwoływania do aksjologii, ale pacyfizm będzie jedynym, który przeciwstawia się interwencji wyłącznie z powodów moralnych[9].

Pacyfizm jest więc „doktryną moralną[10]”, która przestrzega, że interwencja humanitarna będąc w istocie wojną, koniec końców prowadzi do pozbawiania ludzi życia, zaś jak twierdzą pacyfiści:

 

[...] rzecznicy zabijania nie są w stanie przedstawić ani jednego niedającego się odeprzeć argumentu za tym, że zabicie innego człowieka jest dopuszczalne[11].

 

              Idąc tym tropem, interwencja także jest niedopuszczalna.

Pacyfiści niechętni są interwencji humanitarnej, ponieważ w przeciwieństwie do jej zwolenników, dostrzegają „człowieka” nie tylko wśród domniemanych „ofiar”, ale także pośród „katów”. Problem ten Cheyney Ryan nazywa niechęcią do wytwarzania dystansu między sobą a przeciwnikiem[12]. Wroga, z którym nic nas nie łączy łatwiej zabić niż człowieka, który po uważniejszym zastanowieniu, okazuje się niewiele różnić się od nas samych.

              Tak ostro postawiona teza uzmysławia nam, że pacyfisty nie zadowoli nawet „idealna” wojna humanitarna, w której ofiarą nie pada żaden cywil, lecz jedynie żołnierze zbrodniczego reżimu, pacyfiści bowiem domagają się poszanowania każdego życia, tak więc rozróżnienie uzbrojony-bezbronny nie ma dla nich żadnego znaczenia.

              Pacyfiści są sceptyczni wobec interwencji humanitarnej, gdyż ta ich zdaniem, często jest tylko przykrywką i dobrym pretekstem dla agresywnych państw. Michael Walzer twierdzi, że on sam nie zna żadnego przypadku interwencji o motywach czysto humanitarnych[13]. W tej sytuacji pacyfiści wolą pozostać przy jasnym rozróżnieniu, które utrzymuje, że pokój jest zawsze lepszy od wojny.

 

3.2. Stanowisko realistyczne

 

              Z całkowicie innych pobudek niż pacyfiści, przeciw interwencji humanitarnej wypowiadają się realiści. Być może jeszcze przyklasnęliby takiej akcji prowadzonej według definicji Caney’a, która dopuszcza prócz humanitarnych także inne cele (polityczne, ekonomiczne), ale operacji mającej wyłącznie zapobiec masowym naruszeniom praw człowieka w innym kraju, powiedzieliby zdecydowane nie.

              Inaczej niż pacyfista, który kieruje się kryterium moralności, dla realisty najważniejszą kategorią jest interes.

 

Upraszczając, realiści głoszą, że zachowanie państwa na scenie międzynarodowej nie podlega osądowi moralnemu, że interes narodowy usprawiedliwia ignorowanie zasad moralnych mogących krępować politykę zagraniczną, zaś główną „zasadą moralną” jest narodowe przeżycie[14].

 

              Realista nie będzie widział sensu w interwencji humanitarnej, której wynik dla losów jego kraju jest obojętny. W jego odczuciu na arenie międzynarodowej panuje hobbesowski stan natury, w którym nie ma miejsca dla altruistów, tracących środki i energię dla ratowania innych. Pod tą egoistyczną postawę położony jest fundament normatywny. To jak trudnych niekiedy wyborów muszą dokonać przywódcy państw, obrazuje stwierdzenie Maxa Webera o rozpięciu polityków między etyką przekonań a etyką odpowiedzialności[15]. Realiści uważają, że prawdziwi mężowie stanu powinni przede wszystkim troszczyć się                       o bezpieczeństwo i dobrobyt własnych obywateli, zaś wszelkie rozterki moralne, jako przeszkadzające w tym, należy odłożyć na bok. Interwencja humanitarna, oprócz poprawy reputacji państwa interweniującego, nie przynosząca mu żadnych korzyści, może na przykład sprowadzić na jego obywateli niebezpieczeństwo ataku terrorystycznego przedstawicieli grupy, przeciwko której interweniowano. Tak więc przed podjęciem takiej decyzji zawsze należy dokonać bilansu zysków i strat, a ten, w przypadku gdy mówimy o „czystej”, motywowanej jedynie względami humanitarnymi interwencji, dla realistów zawsze będzie ujemny.

 

3.3. Stanowisko legalistyczne

 

              Stanowisko to wyprowadza argumenty przeciw interwencji humanitarnej z koncepcji suwerenności państwa, która to rozumiana jest w sensie wewnętrznym, jako najwyższa władza na własnym obszarze, jak i zewnętrznym, jako niezawisłość od innych podmiotów państwowych. Interwencja humanitarna narusza suwerenność w obu rozumieniach, gdyż podmiot (lub podmioty) z zewnętrz ingeruje (ingerują) w sytuację wewnętrzną danego państwa.

              Michael Walzer przedstawia koncepcję samostanowienia (suwerenności) Johna Stuarta Milla. Ten, poza kilkoma wyjątkami, nie dopuszczał  możliwości interwencji, nawet na rzecz ludu rządzonego w sposób tyrański, ponieważ taki naród – nawet po wyzwoleniu – wciąż pozostawałby zniewolony, gdyż nie potrafił sam odzyskać swojej wolności. Nie można mówić o suwerennym państwie, gdy w jego sprawy (nawet w słusznym celu) ingeruje ktoś     z zewnątrz[16].

              Również współcześnie istnieje stanowisko, zgodnie z którym interwencja humanitarna jest nielegalna.

 

W samo sedno problemu trafia Ch. de Jonge Oudraat, kiedy pisze, że „w centrum debaty o humanitarnej interwencji leży pytanie, czy użycie siły jest zgodne z prawem, w sytuacjach innych niż te, które przewiduje Karta NZ”[17].

 

Według wielu specjalistów od prawa międzynarodowego interwencja ma być sprzeczna z Kartą Narodów Zjednoczonych, zakazującą użycia siły oraz ingerencji                 w wewnętrzne sprawy innych państw[18]. Co prawda artykuł 42 dopuszcza zastosowanie środków militarnych za zgodą Rady Bezpieczeństwa ONZ, ale jest to możliwe tylko w celu:

 

[...] utrzymania albo przywrócenia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa[19].

 

              Dla przeciwników koncepcji interwencji humanitarnej wcale nie jest oczywiste, czy masowe łamanie praw człowieka, które nie wychodzi poza granice danego kraju, nawet jeśli jest to ludobójstwo, zagraża międzynarodowemu bezpieczeństwu. Zresztą nawet gdyby rzeczywiście tak było, powołują się oni na artykuł 2, ustęp 7 Karty NZ, który mówi, że żadne z jej postanowień nie upoważnia do jakiejkolwiek ingerencji zewnętrznej w kwestie należące do wewnętrznych kompetencji państwa[20].

              Zwolennicy tego stanowiska uważają, że interwencja humanitarna zamiast gwarantować ład międzynarodowy, burzy go. W 1999 roku Sekretarz Generalny ONZ Kofi Annan przestrzegał po wojnie w Kosowie:

 

Tych, dla których [...] państwa i grupy państw mogą podjąć akcję zbrojną poza ustalanymi mechanizmami zapewnienia realizacji prawa międzynarodowego, można zapytać: czy w tego typu interwencjach nie czai się niebezpieczeństwo podważenia niedoskonałego, niemniej wytrzymałego systemu bezpieczeństwa [...]                 a stworzenie groźnych precedensów dla przyszłych interwencji, bez wyraźnego kryterium odnośnie tego, kto      i w jakich okolicznościach ma takie precedensy tworzyć[21].

 

              Zwolennicy tego stanowiska będą utrzymywać, że interwencja humanitarna przyczynia się do powstania niebezpiecznych precedensów, które zagrażają ukształtowanemu już systemowi prawa międzynarodowego, gwarantującego pokój i bezpieczeństwo na świecie. Z tego powodu, jest ona większym złem, niż dokonujące się w pojedynczych państwach masowe łamanie praw człowieka.

 

3.4. Stanowisko pragmatyczne

 

To stanowisko sprzeciwia się interwencji humanitarnej nie z powodu tego, że prowadzi do śmierci setek lub tysięcy często niewinnych osób, jest nieopłacalna lub nielegalna, lecz dlatego, iż uważa ją za nieskuteczną. Opiera się ono w dużej mierze na definicji dopuszczalności interwencji humanitarnej. Wielu autorów podkreśla, że jest ona uprawniona o tyle, o ile istnieje prawdopodobieństwo odniesienia przez nią pozytywnego skutku[22].

Przeciwnicy tego typu operacji jako przykład wskazują operacje ONZ, w czasie których siły pokojowe nie tylko nie potrafiły obronić ludności cywilnej, ale często także bezpieczeństwa własnych żołnierzy[23]. Jak pisze Irena Popiuk-Rysińska, charakteryzując ONZ-towskie operacje UNPROFOR (interwencja w byłej Jugosławii w latach 1992-1995)

i UNOSOM II (interwencja w Somalii w latach 1993-1995):

 

[...] stosowanie przez nie siły we wrogim środowisku przyniosło efekty sprzeczne z zakładanymi

i przyczyniło się do porażki. Poniosły one duże straty w ludziach, a także materialne, nie zrealizowały zasadniczego mandatu, włączyły się w konflikt i podważyły wiarę nie tylko w bezstronność organizacji [ONZ – K.W.] , ale też jej zdolność skutecznego reagowania na konflikty wewnętrzne[24].

 

Caney podaje 4 przyczyny, które zdaniem sceptyków misji humanitarnych, prowadzą do ich niepowodzenia. Po pierwsze jest to brak wiedzy na temat państw w których się interweniuje, warunków polityczno-ekonomicznych, przede wszystkim zaś kulturowych. Nieznajomość zwyczajów ludzi, którym chce się pomóc, uniemożliwia skuteczne działanie. Po drugie chodzi o niewłaściwe motywy, którymi kierują się interwenci. Kwestie humanitarne traktują jako wygodną przykrywkę, która umożliwia usprawiedliwienie agresji militarnej. Po trzecie interwencja humanitarna napotyka opór mieszkańców, niechętnych obcym żołnierzom na terytorium swojego kraju, których traktują jak okupantów, nie zaś wyzwolicieli. Brak współpracy ze strony miejscowej ludności bardzo utrudnia, jeśli nie uniemożliwia realizacji celów misji humanitarnej. Po czwarte, Caney powołuje się na tak zwane „względy Millowskie”, to jest twierdzenie, że nawet jeśli interwencja humanitarna przyczyni się do wyzwolenia ciemiężonego narodu, taka wolność nie będzie miała trwałego charakteru, gdyż ludzie, którzy sami jej nie wywalczyli, nie będą potrafili jej ani docenić, ani tym bardziej utrzymać[25].

Zdaniem pragmatyków interwencja humanitarna nie ma sensu, ponieważ praktycznie nigdy nie przynosi trwałych rezultatów, zaś ludzie w obronie których jest przeprowadzana,  traktują ją raczej jak najazd niż wybawienie.

 

4. Argumenty za interwencją humanitarną

 

4.1. Stanowisko etyczne

 

Przedstawicielami tego stanowiska będą obrońcy praw człowieka. Ich zdaniem społeczność międzynarodowa, a także każde państwo z osobna ma moralny obowiązek reagować, gdy w jakimkolwiek zakątku świata ludziom dzieje się krzywda. Przeciwstawiają egoistyczną etykę państwową, prezentowaną przez realistów, etyce kosmopolitycznej, która zamiast partykularnych interesów narodowych, troszczy się o potrzeby wszystkich mieszkańców Ziemi[26].

              Przedstawiciele tego stanowiska odwołują się do przyrodzonej godności ludzkiej właściwej bez wyjątku każdemu człowiekowi. Każda jednostka ma pewną moralną wartość, która musi być chroniona[27]. Jeśli nie robi tego państwo, którego jest ona obywatelem, zobowiązanie to spada na inne kraje. Jest to etycznym obowiązkiem wspólnot, które je tworzą. Państwo bowiem także ma wartość moralną, ale tylko wtedy, jeśli respektuje wartość moralną jednostek i ich interesy. W sytuacji gdy tego nie robi, traci swą suwerenność, może więc stać się uprawnionym obiektem ataku krajów, które wartości tych przestrzegają. Interwencja humanitarna jest więc w takiej sytuacji usprawiedliwiona[28].

              Caney przedstawia dwa „warianty” interwencji humanitarnej, mówiąc o słabszej          i mocniejszej tezie na jej rzecz. Teza mocniejsza zakłada, że podmioty nie tylko mogą, ale wręcz mają obowiązek interweniować w celu ochrony interesów członków danych wspólnot[29]. Założenie to wydaje się dobrze wpisywać w stanowisko etyczne opowiadające się za interwencją humanitarną, gdyż nakłada na członków wspólnoty międzynarodowej moralny obowiązek występowania w obronie praw człowieka.

              Zwolennicy tego podejścia nie interesują się legalistycznymi aspektami interwencji, ponieważ nawet gdy ta byłaby niezgodna z prawem międzynarodowym, usprawiedliwia ją „moralna konieczność”[30].

              Stanowisko to na pierwsze miejsce wysuwa interesy jednostek. Państwo jest wtórne wobec swych obywateli – istnieje o tyle, o ile realizuje ich potrzeby. W sytuacji gdy tego nie robi, albo tym bardziej zagraża im, pozbawia się prawa do istnienia. Otwiera to drogę państwom prawowitym do naprawienia w nim sytuacji. Także zbrojnie.

 

 

4.2. Stanowisko realistyczne

 

              Wydaje się, iż wariant „słabszy” interwencji według Canay’a, a więc taki, który zakłada, że państwa mają prawo przeprowadzić taką akcję[31] (mogą, ale nie muszą) jest fundamentem stanowiska realistycznego zwolenników interwencji. Uważana jest ona za dopuszczalną z podobnych powodów, co przez zwolenników stanowiska etycznego, jednak stawiane jest jej jedno ważne zastrzeżenie – akcja taka nie może sprowadzić niebezpieczeństwa na państwo interweniujące. Walzer zajmując się przypadkiem kontrinterwencji (tj. akcji będącej odpowiedzią na interwencję innego państwa – kontrinterwencja przeprowadzana jest w celu przywrócenia zaburzonej z zewnątrz równowagi sił), rozważanym przez Milla, pisze:

 

Jeżeli nawet kontrinterwencja jest „rzeczą zaszczytną i prawą”, nie jest moralnie obowiązkowa właśnie               z powodu niebezpieczeństw, jakie za sobą pociąga[32].

 

              Wydaje się, że to samo zalecenie można zastosować do interwencji humanitarnej – nie podważając jej słuszności moralnej, zwraca się uwagę, iż nie może być ona przeprowadzana w oderwaniu od kontekstu, zawsze i bez względu na konsekwencje. Takie podejście może usprawiedliwiać państwa, które decydują się na interwencję humanitarną w stosunku do krajów małych i słabych, nie reagując na łamanie praw człowieka przez mocarstwa, gdyż stosowanie takich samych standardów wobec wszystkich, byłoby niezgodne

 

„z dbałością, do jakiej każdy naród jest zobowiązany w sprawie swego bezpieczeństwa”[33].

             

              Walzer cytuje tutaj Milla, który przestrzega przed niebezpieczeństwami, jakie może nieść ze sobą nieroztropne wywołanie konfliktu. Angielski filozof, mówiąc o XIX-wiecznej rzeczywistości wojennej, nie mógł sobie nawet zdawać sprawy z rozmiarów zniszczeń jakie przyniosą zmagania XX-wieczne. Zdaniem historyków we wszystkich kampaniach XIX wieku, łączna liczba ofiar nie przekroczyła 4 milionów. Wojny w następny stuleciu cechowała gwałtowna radykalizacja, połączona z często niekontrolowaną eskalacją konfliktów. Rozwój techniki wojennej, coraz bardziej śmiercionośna broń, łącznie z bronią masowej zagłady, utrudnia, a czasem wręcz uniemożliwia prowadzenie ograniczonych działań zbrojnych. Co więcej, teraz to nie żołnierze, ale cywile stają się ich głównymi ofiarami. II wojna światowa, w której użycie bomb atomowych było tylko „epizodem” przyniosła 55 milionów ofiar, z czego połowę stanowili cywile[34]. W erze broni nuklearnej bilans konfliktu między mocarstwami, z których jedno usiłuje „wymusić” na drugim przestrzeganie praw człowieka, musiałby być nieskończenie tragiczniejszy.

              Zwolennicy realistycznego podejścia dopuszczającego interwencję humanitarną świadomi ograniczeń, jakie narzuca rzeczywistość, starają się działać w takim stopniu,          w jakim jest to możliwe. To, że nie są w stanie wymusić respektowania praw człowieka przez wszystkie państwa nie znaczy, iż nie mogą tego robić w stosunku do choćby niektórych. Takie działania, zdaniem zwolenników tego poglądu, przynoszą pomoc przynajmniej części poszkodowanych i wbrew temu, co sądzą ich krytycy, nie są przykładem hipokryzji lecz roztropności.

 

 

 

4.3. Stanowisko legalistyczne

 

              Zwolennicy tego poglądu utrzymują, że prawo do interwencji wynika z prawa międzynarodowego. Po pierwsze z artykułu 1, ustępu 3 Karty Narodów Zjednoczonych mówiącego, iż jednym z celów ONZ jest doprowadzenie do współdziałania międzynarodowego w aspekcie humanitarnym oraz popieranie i zachęcanie do przestrzegania praw człowieka i podstawowych wolności dla wszystkich[35]. Po drugie uważa się, że interwencja humanitarna jest dozwolona, o ile jest zgodna z artykułem 2, ustępem 4 Karty NZ, tj. nie zagraża integralności terytorialnej państwa oraz jego niepodległości[36]. Część specjalistów od prawa międzynarodowego, nie ma też wątpliwości, że masowe naruszanie praw człowieka jest zagrożeniem dla pokoju międzynarodowego, tym samym Rada Bezpieczeństwa ONZ jest władna w takiej sytuacji do zadecydowania o interwencji[37]. Dobrym przykładem jest tutaj interwencja humanitarna w północnym Iraku w roku 1991, gdzie dochodziło do brutalnego tłumienia kurdyjskiego powstania (między innymi za pomocą broni chemicznej). Doprowadziło to do masowych ucieczek Kurdów do sąsiednich Turcji        i Iranu, co z kolei zaniepokoiło rządy tamtejszych krajów, na których terytorium również zamieszkiwał znaczący odsetek tej mniejszości. Sytuacja ta gwałtownie zaostrzyła relacje między Ankarą i Teheranem a Bagdadem, co stanowiło zagrożenie dla międzynarodowego bezpieczeństwa. Rada Bezpieczeństwa ONZ wydała rezolucję potępiającą działania rządu irackiego, co stało się podstawą do interwencji[38].

Zwolennicy legalistycznego stanowiska zezwalającego na interwencję nie zgadzają się z argumentacją, iż z analizy artykułu 4 Karty NZ, nie wynika wprost możliwość przeprowadzania tego typu akcji. Ich zdaniem Kartę należy interpretować w sposób systemowy, to jest zwracający uwagę na porządek aksjologiczny, będący fundamentem dokumentu, z którego prawo interwencji w obronie praw człowieka, można wywnioskować[39].

              W 1998  Sekretarz Generalny ONZ Kofi Annan przedstawił ideę skodyfikowania zasad przeprowadzenia interwencji humanitarnej. Powstała w tym celu Międzynarodowa Komisji ds. Interwencji i Suwerenności Państwa w 2001 roku przygotowała raport „Odpowiedzialność za ochronę” w którym przedstawiła 4 zasady dające podstawy do przeprowadzenia interwencji: właściwa intencja, ostatnia instancja, proporcjonalność środków, dobre szanse powodzenia. Komisja uznała, iż jedynym organem władnym podjęcia takiej decyzji jest Rada Bezpieczeństwa ONZ. Pomysły przedstawione w raporcie zostały zaakceptowane przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w 2005 roku, mając się stać podstawą reformy Organizacji Narodów Zjednoczonych[40].

              Zwolennicy legalistycznej koncepcji interwencji humanitarnej zgadzając się, iż prawa człowieka stoją wyżej od praw państw do suwerenności, chcą jednocześnie, by przeprowadzenie jej zostało poddana ścisłym wymogom formalnym, zaś jedynym podmiotem władnym do podjęcia takiej decyzji była Organizacja Narodów Zjednoczonych (ściślej: Rada Bezpieczeństwa).

 

4.4. Stanowisko pragmatyczne             

 

              Praktyka życia międzynarodowego doprowadziła do wytworzenia się stanowiska, które popiera interwencję humanitarną ze względów pragmatycznych. Jego przedstawiciele zgadzają się z legalistami, twierdzącymi, iż masowe łamanie praw człowieka zagraża międzynarodowemu pokojowi. To co jest dla nich argumentem rozstrzygającym za ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin