Pingwin_samotnik.doc

(29 KB) Pobierz
Pingwin samotnik

 

Pingwin samotnik.

 

Pingwin obiegł właśnie dookoła swoją pływającą górę lodową po raz 3960. trochę spocony tym biegiem, przejrzał się w płycie lodowej i zadowoleniem oznajmił sam sobie:

- Nie ma wątpliwości. Jestem najpiękniejszym stworzeniem świata.

Poczuł głód i zanurzył się w ciemnobłękitnej wodzie, lekko pomarszczonej od wiatru. Zjadł kilka rybek, potem powrócił na górę lodową. Ziewnął i westchnął. Znów minął jeden dzień. Podobny do wszystkich innych. Nadal ziewał głośno, nie zasłaniając sobie nawet dzioba. Ostatecznie na górze lodowej był sam i robił to, co mu się żywnie podobało.

Mógł wspinać się na najwyższy punkt góry i potem ześlizgiwać się do wody. Ale nie podobała mu się już ta zabawa tak jak dawniej. Położył się i zaczął liczyć chmury. To była jedna z jego rozrywek. Chmury były jedynymi istotami, do których przemawiał. Naturalnie nigdy mu nie odpowiadały.

-  Co za nudne życie prowadzicie- tłumaczył im. Ciągle wędrujecie, to tu, to tam, gdzie was wiatr popchnie. Spójrzcie na mnie. Chociaż taki młody, już jestem panem góry lodowej. Cała należy do mnie. Czy znacie innego pingwina, który miałby górę lodową do swej wyłącznej dyspozycji?

              Chmury płynęły i płynęły nie odpowiadając. Zresztą dla nich pingwin na górze lodowej był tylko czarnym punkcikiem. Pingwin zamknął oczy.

              - jestem najpiękniejszym, najsilniejszym, najodważniejszym pingwinem świata…Ale dlaczego jestem taki smutny?

              Dwie łzy spływały mu po dziobie. Założę się, że potraficie zrozumieć dlaczego. Ale pingwin nie wiedział.

 

Cel w życiu

 

Pewnego dnia, pośród chmur, pingwin dostrzegł czarny punkcik. Powoli, powoli punk robił się coraz większy. A więc zbliżał się. Pingwin wytrzeszczył oczy. Była to mewa i leciała coraz niżej.

Żadna mewa dotąd nie usiadła na lodowej górze i pingwin był bardzo przejęty. Ale zamknął oczy, by nie dać po sobie tego poznać. Nie chciał, by mewa wyobrażała sobie nie wiadomo co.

Mewa usiadła na lodzie a potem ostrożnie zbliżyła się do pingwina. Pingwin uniósł głowę.

- Ach!- wykrzyknęła mewa- Sądziłam, że jesteś martwy! Również wczoraj tu leżałeś.

- Tak. Również i przedwczoraj- pomyślał pingwin- a także dzień wcześniej…- był jednak bardzo zadowolony, że wreszcie ktoś się tu znalazł .

-Dzień dobry!- powiedział w końcu.

- Cześć! Nazywam się Fornala- dodała mewa.- A ty jak się nazywasz?

Pingwin nie wiedział. Nigdy nie potrzebował mieć imienia. Był przecież sam naq górze lodowej.

              - Nie mam imienia- powiedział.

              - Co za bzdura- oburzyła się mewa. – Wszyscy mają imiona. Biorąc pod uwagę okoliczności naszego spotkania, będę cię nazywać Samotnikiem.

              - Uważam, że jest to wspaniałe imię- powiedział pingwin.

Ale imię obudziło jego wewnętrzny smutek.

Mewa zadała mu mnóstwo pytań: co robił, dlaczego żył tu sam, jakie ryby znajdują się w tych okolicach. Pingwin odpowiadał na wszystkie pytania, ale bardzo krótko. Musiał przyznać, że przede wszystkim nudził się.

              - Dlaczego nie przeniesiesz się na stały ląd?- spytała mewa.- To niecałe pół godziny lotu. A tam znajduje się mnóstwo pingwinów.

Inne pingwiny? Samotnik wyprostował głowę. Powinien się tam udać. Pół godziny lotu, a ile czasu wymagałoby dopłynięcie tam ? Ale co to ma za znaczenie ? Jeżeli się zmęczy, może trochę unosić się na powierzchni. Nawet jeżeli podróż miałby trwać całe dni i tygodnie, powinien tam się udać. Musi tam dopłynąć.

              Poprosił, by mewa wskazała mu właściwy kierunek i nie zwlekając rzucił się do wody. Nigdy nie płynął z tak wielką energią. Fornala leciała nad nim, potem go pożegnała.

              - Do widzenia Samotniku! Nie daj się, a dopłyniesz!

              Odleciała potem jak strzała. Pingwin znalazł się sam pośród bezkresnego oceanu. Ale teraz przynajmniej wiedział, dokąd chce dopłynąć. Wreszcie miał cel w życiu.

             

              Nurek

             

- Jest zupełnie wyczerpany- pozwiedzał ktoś.

              - Dotarł tu niedawno- odezwał się inny.

              - Kto wie, skąd przybywa- dodał jakiś głosik.

              - To jest bardzo ładny pingwin- stwierdzono- i ktoś pieszczotliwie dotknął jego dzioba.

              Samotnik był zbyt zmęczony , by poruszyć się. Podróż trwała wiele dni. Napotkał na trzy straszliwe burze. Kiedy wreszcie otworzył oczy, zobaczył najpiękniejszą pingwinkę, jaką mógł sobie wyobrazić.

              - Żyje!- ucieszyły się wszystkie pingwiny.- Przynieśmy mu coś do jedzenia.

              W jednej chwili przed dziobem Samotnika znalazło się wielorybi rybek. Podjadł sobie z apetytem, otoczony nowymi przyjaciółmi. Czuł, że wypełnia go przeogromne szczęście i wielka radość.

              A chcecie wiedzieć, gdzie się teraz znajduje?

              Mieszka na plaży pełnej pingwinów. I nie nazywa się jeż Samotnik, ale Nurek, gdyż okazało się, że wspaniale nurkuje, skacząc ze skał nadbrzeżnych.

 

Tekst z książki B. Ferrero Historie

Zgłoś jeśli naruszono regulamin