Rozdział 23.pdf

(63 KB) Pobierz
656721040 UNPDF
Rozdział 23
Carlos zatrzymał się, gdy usłyszał trzask gałęzi w oddali. –„ Nie jesteśmy sami.”
Caitlyn obracała się, rozglądając. –„ Nic nie widzę. Tygrysy wróciły ?”
„ Sądzę, że tak. Jesteśmy teraz na ich terytorium.”
Rozpoczęli powrót do wioski Akha tuż po wschodzie słońca. Carlos zostawił w jaskini elektroniczne
urządzenie śledzące. Miał nadzieję, że wampiry będą w stanie teleportować się wprost do niego.
Zaoszczędziliby dużo czasu, a myśl wędrówki przez dżunglę w ciemności razem z nimi nie była
pocieszająca.
Razem z Caitlyn przeszli przez strumień na terytorium tygrysów około dziesięć minut temu,
spodziewał się pojawienia kotów. Byli teraz na małej dziesięciometrowej polanie na wzgórzu.
Poranne słońce świeciło na nich, ale w oddali, pośród gęstych drzew i zarośli dostrzegł ciemność.
Łatwe miejsce dla kryjówki tygrysów.
„ Wyglądali jakby naprawdę martwili się o nas.”- Odkręciła butelkę, wypiła łyk wody. –„ Myślę, że są
zmiennymi.”
„ Też się nad tym zastanawiam.”- Pożyczył od niej butelkę. –„ Zwykle mogę poznać
zmiennokształtnych po ich zapachach, ale tygrysy ciągle pozostają pod wiatr.”
Krzewy w oddali zatrzęsły się. Schował butelkę i automatycznie dotknął broni.
„ Nie sądzę aby chcieli zrobić nam krzywdę.”- szepnęła
Dżungla rozdzieliła się, ukazując ogromnego złoto- pasiastego tygrysa. Chuchnął i zamerdał ogonem.
„ Przepraszamy.”- mruknęła Caitlyn. –„ Mówi, że pachniemy jak śmierć i zatruwamy ich terytorium.”
„ Świetnie.”- Carlos spojrzał przez ramię, kiedy drugi ogromny tygrys wyszedł z dżungli za nimi. –
„Przynajmniej nie pachniemy tak dobrze jak jedzenie.”
Caitlyn zatrzymała się, pochyliła głowę. –„ Znają trochę Angielski. Mówią, że nie są ludożercami, i
dobrze zrobiłbyś gdybyś przestał ich obrażać.”
„ Nigdy nie złość tygrysów.”- Carlos zgodził się i odwracał głową w przód i tył by mieć oko na oba
koty.
„ Ten przed nami to Raghu, co oznacza szybki.”- wyjaśniła Caitlyn
Carlos obserwował go zmrużonymi oczami. –„ Nie mam ku temu żadnych wątpliwości.”
„ Rajiv stoi za nami. Jego imię oznacza pasiasty. Chcieliby abyś zdjął rękę z broni.”
Carlos opuścił rękę. –„ Nie lubię być otoczony i przewyższony liczebnie.”
„ Jest nas po tyle samo.”- mruknęła
„ Nie jesteś kotem, Catalina.”
Parsknęła. –„ Ale to ja jestem w stanie się z nimi komunikować. Raghu chce, abyśmy poszli za nim.”
„ Nie zgadzam się.”
Rajiv warknął.
Odwróciła się. –„ Sądzę, że mogą był bardzo przekonujący.”
„ Spytaj ich dlaczego.”- szepnął Carlos. –„ Dlaczego nas chcą ?”
Zawahała się, po czym odpowiedziała. –„ Sądzą, że jesteś zmiennokształtnym. Chcą z tobą
porozmawiać.”
„ Oni też są zmiennokształtnymi ?”
Raghu wydał kolejny chuchający dźwięk, kiedy odwrócił się i udał do dżungli. Rajiv popchnął ich by
ruszyli.
„ Myślę, że dowiemy się później.”- mruknęła Caitlyn
Carlos wziął ją za łokieć i podążyli za Raghu. Kiedy przeszli przez gęstwinę krzaków, trafili na wąską
ścieżkę. Była delikatnie nachylona w dół na około piętnaście stopni.
Carlos szedł za Caitlyn , czuł na swoich plecach Rajiv. Trzymał uszy nadstawione na niego a oczami
obserwował Raghu. Jeśli tygrys zdecydowałyby się zaatakować, lepiej jeśli użyłby broń niż przemienił
się. –„ Myślę, że z powrotem idziemy do doliny gdzie jest strumień.”
Po kolejnych pięciu minutach pojawili się na polanie w dolinie.
Caitlyn sapnęła. –„ Jak pięknie.”
To było imponujące, pomyślał Carlos. Zielone pole rozciągało się przed nimi, usłane dzikimi kwiatami.
Po drugiej stronie doliny strumień kaskadą opadał ponad klifem, tworząc mały wodospad wpadający
do przejrzystego niebieskiego stawu. Inny strumień odchodził od niego wijąc się w dół doliny do
miejsca które wcześniej przekroczyli.
Tygrysy zaprowadziły ich do stawu.
Caitlyn uśmiechnęła się do nich. –„ Piękny. Dziękuję, że nam go pokazaliście.”- Jej uśmiech zgasł,
zesztywniała.
„ Co ?”- spytał Carlos, jego nerwy napięły się.
„ Chcą nas rozebrać.”
„ Rozebrać ?”
Przytaknęła –„ Rozebrać i posłać do wody.”
„ Dlaczego. Lubią mieć czyste jedzenie ?”
Skrzywiła się. –„ Nie mów tak.”- Raghu warknął i posłał Carlosowi zirytowane spojrzenie. –„ Ile razy
mam ci powtarzać ? Nie lubią być nazywani ludożercami.”
„ Widzę.”- Upuścić plecak na ziemię. –„ Z ich zapachu, zgaduję się większą część swojego czasu
spędzają jako mężczyźni.”
Rajiv warknął.
Caitlyn uniosła ręce. –„ Okay. Rozbieramy się.”
„ My ?”- Carlos odwrócił się by oglądać ją.”- W takim przypadku kobiety mają pierwszeństwo.”
Parsknęła po czym spojrzała na tygrysy. Skłonili głowę i odwrócili się.
Carlos roześmiał się. –„ Poprosiłaś ich aby się odwrócili ?”
„ Oczywiście. Przecież są mężczyznami, prawda ?”
„ A kim ja jestem ?”- Wyjął broń którą zabezpieczył, następnie zdjął plecak.
„ Według Raghu jesteś starym facetem, który zbyt wiele razy kłóci się ze swoją kobietą.”
Gwałtownie się wyprostował. –„ Przepraszam, że co ?”
„ On myśli, że jesteś…jak to się nazywa…pantoflarzem ?”
„ Co ?”- Carlos spiorunował wzrokiem olbrzymiego kota, który spokojnie siedział na swoim zadzie
tyłem do nich, merdając ogonem. Miał szaleńczą ochotę, szarpnąć za niego.
Caitlyn uśmiechnęła się i zdjęła plecak. –„ Myślą, że marnujesz czas sprzeczając się ze mną, kiedy
wystarczy żebyś tylko wydawał polecenia.”
Wygiął brew. –„ Zdobyli ważny punkt, ale nie mają bladego pojęcia jak bardzo jesteś uparta ?”
Jej oczy migotały humorem, kiedy siedziała na ziemi i zdejmowała buty turystyczne. –„ Możesz
dyskutować ze mną jak równy z równym. Myślę, że to bardzo słodkie.”
Słodkie ? On był panterołakiem do cholery. Zdjął T-shirt przez głowę i rzucił na trawę. –„ Czy byłem
słodki kiedy przemieniłem się w warczące zwierzę i powaliłem cię na ziemię ?”- Pozbawił się butów i
skarpetek, pozostawiając porozrzucane po łące.
Zsunęła skarpetki, następnie starannie je złożyła i ukryła w butach. –„ Tutaj jest po prostu inna
kultura. Na zachodzie, mężczyźni nauczyli się być bardziej wrażliwi na potrzeby kobiety.”- Położyła
kapelusz na szczycie butów.
Wrażliwi ? Carlos warknął kiedy rozpiął klamrę od paska i szarpnął w dół zamek błyskawiczny. On
zaraz jej pokaże gdzie mężczyzna był najbardziej wrażliwy na kobiece potrzeby. Spodnie wraz z
bielizną upadły na ziemię i kopnął je na bok.
Jej oczy rozszerzyły się.
Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej twardszy się stawał. –„ Sądzę, że odpowiednim terminem
będzie średnio- pobudzony.
Jej oczy zrobiły się jeszcze większe. –„ Średnio ?”- Jej głos przeszedł w pisk.
„ Pośpiesz się z tym rozbieraniem.”- Szedł w kierunku stawu, kiedy powiedział przez ramię. –„ To
rozkaz.”
Caitlyn przygryzła dolną wargę gdy patrzyła na Carlosa. Czy istniał ktoś bardziej wspaniały ? Jego
nagie plecy były silne i opalone. Skórę miał gładką, bez żadnych oznak śmiertelnej rany, którą doznał
zeszłej nocy. Zdecydowany krok sprawiał, że mięśnie jego pośladków napinały i rozluźniały się.
Był po prosu fascynujący. I ogromny. Średnio pobudzony ? Bardziej jak średnio- nadludzki.
Westchnęła z rozczarowaniem, kiedy wszedł na tyle głęboko do stawu, że poziom wody zakrył jego
pośladki. Nie dostrzegła na nich żadnego tatuażu. Tylko się z nią drażnił. Zanurzył się w wodzie,
wyginając plecy by zmoczyć włosy. Kiedy się wyprostował wygładził je rękoma aż do samych ramion.
Odwrócił się ku niej.
Położył ręce na biodrach i przyglądał się jej bursztynowymi oczami. Jego klatka piersiowa była szeroka
i bezwłosa, jednakże wąski szlak włosów rozpoczynał się od jego pępka, niknąc poza zasięgiem jej
wzroku w wodzie.
Wciąż zastanawiała się, czy był na wpół- podniecony. Jej usta otwarły się kiedy zsunął prawą rękę z
bioder wprost do krocza. Czy on pieścił się po wodą ?
„ Czekam, Catalina.”
Jej skóra drżała z oczekiwania. Powoli wstała. Czuła pod stopami miękką i chłodną trawę. Drżącymi
palcami rozpinała oliwkową koszulkę. Jej tętno przyspieszyło. Nigdy wcześniej przed żadnym
mężczyzną się nie rozbierała.
Jego oczy błyszczały, wciąż się w nią wpatrywał.
Jej ramiona pokryła gęsia skórka, kiedy zsunęła z siebie koszulkę. Złożyła ją i położyła na ziemi obok
butów. Rzuciła okiem za siebie aby upewnić się, że tygrysy nie patrzyły po czym spojrzała na Carlosa.
Jeden kącik jego ust uniósł się ku górze kiedy skupiał się na jej czerwonym koronkowym biustonoszu.
Jej sutki odpowiedziały na palące spojrzenie, napierając na przewiewny jedwab. Poczuła ucisk między
nogami. Nigdy nie czuła się tak podniecona, a on nawet jej jeszcze nie dotknął.
Powoli rozpięła klamrę od paska i wyplątała go ze spodni khaki. Jej serce biło szybciej. Wiedziała, że
jeśli weszłaby do wody rzuciłby się na nią. Chciała go. Chciała poczuć jego ręce i usta na swoim ciele.
Odrobinę poruszyła się, zsunęła spodnie z bioder i pozwoliła im opaść.
Uniósł brwi na widok jej wysoko ciętych czerwonych, koronkowych fig.
Wyszła ze spodni, następnie pochyliła się, aby je podnieść. Schludnie je złożyła.
„ Kontynuuj.”- warknął
Jego zniecierpliwienie dało jej satysfakcjonujący sygnał poczucia władzy. Był na jej łasce. To ona
ustalała tępo. Cieszyła się z tego, że każe mu czekać.
„ Czujesz się…niespokojny ?”- Odwróciła się by ukazać mu widok na jej pośladki. Pochyliła się i
położyła złożone spodnie na koszulkę.
Parsknął. –„ Choć do przodu i torturuj mnie, Catalina. Twoja kolej będzie wkrótce.”
Wyprostowała się do niego. –„ Masz zamiar mnie torturować ?”
Uśmiechnął się. –„ Zamierzam sprawić, że będziesz krzyczeć.”
„ Obietnice, obietnice.”- Sięgnęła za plecy, aby rozpiąć biustonosz. Odczepił się lekkim kliknięciem, jej
serce zabiło.
Wzięła głęboki wdech by uspokoić nerwy. Teatralnym gestem, upuściła stanik na ubrania.
Carlos syknął.
Jej odwaga osłabła po nagłym ataku skromności, plecami odwróciła się do niego aby zdjąć resztę
bielizny. Czerwone koronki upadły na ziemię, które trąciła stopą na stos ubrań.
„ Catalina.”- zawołał cicho
Jej serce urosło z miłości i tęsknoty. Spojrzała na błękitne niebo i przysięgła sobie, że bez względu na
to, co się stanie, nigdy nie będzie tego żałować. Będzie pielęgnować ten dzień do końca życia.
Odwróciła się i ruszyła w kierunku stawu. –„ Ach.”- Była chłodniejsza niż myślała. Kiedy woda zakryła
jej biodra, odepchnęła się stopami i popłynęła w kierunku wodospadu.
Nagle zatrzymała się, gdy ręka chwyciła ją za kostkę. –„ Hej !”- Opuściła wolną nogę na dno stawu i
przodem odwróciła się do napastnika. Woda sięgała klatki piersiowej.
Carlos przyciągnął ją do siebie. Owinął jej kostki wokół swoich pleców sprawiając, że okrakiem
siedziała wokół jego pasa. Sapnęła kiedy jej najbardziej wrażliwy punkt był dociśnięty do niego.
Przytrzymał ją jednym ramieniem a drugi owinął wokół szyi.
Ciężko oddychał. Mogła poczuć wzrost i spadek jego brzucha napierającego na jej pachwinę.
„ Catalina, tak długo cię pragnąłem.”
„ Też cię pragnę. Bardziej niż cokolwiek innego.”- Zwalczyła łzy. –„ Kiedy myślałam, że umarłeś…”
„ Cii. Teraz jesteśmy razem.”- Podciągał w górę jej ciało, pocierając jej wrażliwą skórę o swoją.
Jęknęła. Odchyliła głowę kiedy skubał jej szyję. Wbiła swoje pięty w jego plecy, przylegając do niego.
Chwycił ją za pośladki i ścisnął.
Gong zabrzmiał w oddali.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin