Barker Clive - Powrot z piekla.pdf

(500 KB) Pobierz
14951123 UNPDF
C LIVE B ARKER
P OWRÓT Z PIEKŁA
P RZEŁO ś : P AWEŁ K WIATKOWSKI
Dla Mary
Chciałbym porozmawia ć z duchem pradawnej kochanki
Zmarłej nim narodził si ę bóg miło ś ci
John Donn ę „Bóstwo miło ś ci”
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Frank tak bardzo zaj ę ty był rozwi ą zywaniem zagadki, Ŝ e nie usłyszał, kiedy zacz ą ł bi ć
dzwon. Kostka Lemarchanda była skonstruowana przez prawdziwego mistrza. Zagadka
polegała na tym, Ŝ e w Ŝ aden sposób nie mo Ŝ na było dosta ć si ę do ś rodka. Mówiono za ś
Frankowi, Ŝ e w ś rodku kostki s ą cuda. Nie miał poj ę cia, gdzie mog ą by ć punkty nacisku na
którejkolwiek z sze ś ciu czarnych, lakierowanych ś cian kostki. Wiedział tylko, Ŝ e musi je
wcisn ąć , Ŝ eby zwolni ć cz ęść tej trójwymiarowej laubzegi.
Frank widział ju Ŝ podobne zabawki; głównie w Hongkongu. Były to przedmioty w
chi ń skim stylu: metafizyka wtłoczona w kawałek drewna. W tym jednak przypadku Francuz
nadał chi ń skiemu geniuszowi technicznemu nowy wymiar. Był to pokaz perwersyjnej logiki,
całkowicie własnego autorstwa. Je ś li istniał system rozpracowania kostki, nie udało si ę
Frankowi go odkry ć . Dopiero po kilku godzinach wypełnionych próbami i bł ę dami, efekt
przyniosło prawidłowe uło Ŝ enie kciuków, ś rodkowego i małego palca. Ledwie słyszalny
trzask i wreszcie - zwyci ę stwo! Segment kostki wysun ą ł si ę spoza pozostałych cz ęś ci.
Frank dokonał zatem dwóch odkry ć .
Po pierwsze stwierdził, Ŝ e wewn ę trzne powierzchnie s ą doskonale wypolerowane.
Zamazane, skrzywione odbicie twarzy Franka błyszczało na polakierowanej powierzchni.
Drugim odkryciem była nast ę puj ą ca konstatacja: Lemarchand, mistrz w konstruowaniu
pozytywek, tak zbudował kostk ę , Ŝ e otwarcie jej uruchamiało mechanizm muzyczny. Kostka
zacz ę ła wybrzd ę kiwa ć króciutk ą , banaln ą melodyjk ę .
Zach ę cony swoim sukcesem, Frank ze zdwojon ą energi ą pracował nad kostk ą . Szybko
znalazł miejsce, gdzie w wy Ŝ łobienie zachodziła naoliwiona zatyczka. To naprowadziło go na
kolejne zawiłe elementy konstrukcji kostki. Krok po kroku, Frank obracaj ą c nast ę pn ą cz ą stk ę
kostki lub j ą przesuwaj ą c - uruchamiał mechanizm odgrywaj ą cy dalsze cz ęś ci muzycznej
frazy. Kontrapunkt melodii rozwijał si ę , a Ŝ pierwotna linia melodyczna zagubiła si ę gdzie ś w
natłoku ś piewnych ozdobników.
W pewnej chwili dzwony zacz ę ły bi ć : monotonnie i ponuro. Frank jednak ich nie
słyszał, a w ka Ŝ dym razie nie zdawał sobie z tego sprawy. Gdy zabawka była ju Ŝ prawie
całkowicie zdemontowana, lustrzane wn ę trze kostki rozst ą piło si ę , Frank zdał sobie spraw ę ,
Ŝ e Ŝ ą dek podchodzi mu do gardła. Na d ź wi ę k dzwonów.
Na chwil ę oderwał si ę od pracy. Przypuszczał, Ŝ e hałas dochodzi z ulicy, ale rychło
oddalił to przypuszczenie. Zacz ą ł pracowa ć nad graj ą c ą kostk ą krótko przed północ ą . Od tego
czasu min ę ło ju Ŝ kilka godzin. Frank nie postrzegł upływu czasu, ale nie potrafił nie wierzy ć
swojemu zegarkowi. Ale przecie Ŝ w tym mie ś cie nie było ko ś cioła, w którym - bez wzgl ę du
na to, jak bardzo zdesperowani byliby jego wierni - biłyby dzwony o tej porze.
Nie. Odgłos dochodził raczej z daleka. Przenikał przez niewidzialne drzwi. To wła ś nie
do otwarcia tych drzwi posłu Ŝ y ć miała kostka Lemarchanda. Wszystko, co obiecał Kircher
sprzedaj ą c Frankowi kostk ę , było zgodne z prawd ą .
Frank znalazł si ę na progu innego ś wiata - na skraju prowincji niesko ń czenie
oddalonej od pokoju, w którym s ą dził, Ŝ e si ę znajduje.
Niesko ń czenie daleko, ale mimo wszystko - nagle - bardzo blisko.
Ta my ś l sprawiła, Ŝ e oddech Franka przy ś pieszył gwałtownie. Przewidywał ten
moment dokładnie; planował to swoiste „odsłoni ę cie kurtyny” ka Ŝ d ą cz ą stk ą umysłu. Lada
chwila tutaj b ę d ą . Ci, których Kircher nazywał Cenobitami. Teolodzy Obrz ą dku Blizny,
Wezwani oderw ą si ę od swoich eksperymentów nad wy Ŝ szymi stanami rozkoszy. Przyb ę d ą
szczyc ą c si ę swym wiekiem wobec tego ś wiata upadku i bł ę du.
Pracował nieprzerwanie przez cały ubiegły tydzie ń , by przygotowa ć dla nich
odpowiednie miejsce. Gołe podłogi zostały solidnie wyszorowane i obsypane płatkami
kwiatów. Na zachodniej ś cianie przygotował dla nich co ś w rodzaju ołtarza. Aby zjedna ć
sobie ich sympatie, ozdobił go ró Ŝ nymi darami. Kircher zapewniał go, Ŝ e dary te ułatwi ą im
odprawienie nabo Ŝ e ń stw. Były tam ko ś ci, czekoladki, igły... Na lewo od ołtarza stał dzban
wypełniony moczem - efekt siedmiodniowych zbiorów Franka. Mógł by ć potrzebny w razie,
gdyby wymagali jakiego ś spontanicznego gestu samozbezczeszczenia. Po prawej, za rad ą
Kirchera, Frank umie ś cił talerz wypełniony głowami goł ę bic.
Dopatrzył ka Ŝ dej cz ęś ci rytuału inwokacji. ś aden z kardynałów, marz ą cych o
papieskiej tiarze, nie byłby w tym pilniejszy.
Ale teraz, gdy odgłos dzwonu przybrał na sile i całkiem zagłuszył pozytywk ę , Frank
zl ą kł si ę .
- Za pó ź no - wyszeptał do siebie licz ą c, Ŝ e w ten sposób zdławi rosn ą cy strach.
Urz ą dzenie Lemarchanda było jednak rozmontowane; ostatni układ przekr ę cony. Nie było ju Ŝ
czasu, ani na wymówki, ani na Ŝ al. Poza tym, czy Ŝ nie po to ryzykował Ŝ yciem i zdrowiem,
Ŝ eby umo Ŝ liwi ć sobie dokonanie tego odkrycia? Nawet teraz droga do przyjemno ś ci stała
otworem dla garstki ludzi, którzy o tych rozkoszach wiedzieli. Którzy znali tajemnice
przyjemno ś ci, jakie na nowo mogły okre ś li ć granice tego, co dost ę pne jest zmysłom. Poprzez
poznanie tych sekretów Frank chciał wyzwoli ć si ę z otaczaj ą cego go bł ę dnego koła
po Ŝą dania, uwodzenia i zawodu - a wi ę c od tego wszystkiego, od czego nie potrafił si ę
Zgłoś jeśli naruszono regulamin