Ania Dąbrowska.rtf

(5 KB) Pobierz

 

Ania Dąbrowska

Znalazłam pocieszenie w Bogu

 

Odkąd pamiętam moje życie było bardzo związane z kościołem. Wyłączając ostatnie dwa lata, z kościołem katolickim. Jako mała dziewczynka śpiewałam w chórku dziecięcym i czytałam w kościele fragmenty Biblii. Chodziłam często do kościoła i w tym wszystkim starałam się znaleźć coś głębokiego i pięknego. Jednak zawsze zastanawiałam się dlaczego nie jest tak, jak było na początku istnienia kościoła. Wtedy (miałam około 14 lat) przyjechał do domu Andrzej, mój brat, jakiś taki inny i przeprowadził ze mną poważną nocną rozmowę przy kuchennym stole. Mówił o żywym Bogu, o znakach i cudach, o ludziach, których poznał, o kościele, w którym jest. I w jednej chwili moje serce zapłonęło – chciałam tak żyć. Chciałam tego wszystkiego doświadczać, poznawać bliżej i bliżej Boga. Zachwycało mnie zdeterminowanie mojego brata, który w nocy, kiedy wszyscy spali, czytał Biblię. Zaczął się okres buntu, kiedy to wszystkim naokoło pokazywałam, przytaczając odpowiedni fragment Biblii, jak bezsensowne jest to, co robią. Aż w liceum, kiedy mój katecheta zauważył, że szukam, czytam Słowo i kocham Boga, zaproponował mi wyjazd na rekolekcje. I tak stałam się częścią Odnowy w Duchu Świętym. Tamte rekolekcje były rzeczywiście jak nowe życie, wydawało się, że trwałe, ale chyba wiedziałam za mało, a diabeł miał na mnie haczyk.

 

 

Na początku drugiej klasy liceum wybraliśmy się z klasą na „Metro” do Studio Buffo. To było moje marzenie i jadąc tam czułam się podekscytowana, a wszystko było jakby ze snu. Był tam też chłopak, w którym się zakochałam i wtedy właśnie zaczęliśmy być razem. Wydawało mi się, że jeśli w takich okolicznościach „to” się zaczyna, musi być jednyne, właściwe, na całe życie. A dla mnie miłość była bardzo ważna. Sądziłam, że jeśli będę miała u boku ukochaną osobę, to nieważne jakie problemy przyjdą, wszystko się ułoży, bo będziemy razem. Pamiętam naszą pierwszą poważną rozmowę. Powiedziałam: „Ja jestem chrześcijanką i żyję dla Jezusa i może zdarzyć się tak, że nie będziesz rozumiał podejmowanych przeze mnie decyzji.” To zdanie zawsze było głęboko we mnie, ale bardzo szybko zaczęło boleć, bo przestało być prawdą. Nie zdołałam oprzeć się światu, a grzech zawładnął moim życiem. Żyłam próbując wmówić sobie, że jestem szczęśliwa. Wiedziałam, że grzeszę i ta świadomość nie dawała mi spokoju. Ale nie umiałam przestać, bo po drugiej stronie stała „miłość”. Przyjechaliśmy do Gdańska na studia. Tak bardzo czekałam na ten moment. Tam był kościół, tam był mój brat. Ale to, że przyjechałam, nic nie zmieniło. Byłam jeszcze bardziej zfrustrowana i nieszczęśliwa. Rozdarta między tym, czego pragnęłam, a przywiązaniem jakie łączyło mnie i mojego chłopaka. Wiedziałam, że nie powinnismy być razem, ale nie umiałam wyobrazić sobie innego życia. Byłam blisko kościoła, bo mieszkałam z bratem, ale unikałam tego wszystkiego, bo wiedziałam, że postepuję niewłaściwie. Bóg mówił mi o tym, że robię źle, a ja bałam się i płakałam, nie potrafiąc zmienić nic. Między mną a moim chłopakiem zaczęło być jeszcze gorzej, wiedziałam, że dzieje się wiele strasznych rzeczy. Aż w końcu w bezradności stanęłam przed Bogiem i powiedziałam, że ja dłużej nie będę tak żyła i jeśli Jego wolą jest nasze rozstanie, to tak się stanie.

 

 

Burzliwie wszystko zakończyło się w ciągu jednej doby. To, co przeżyłam było czymś strasznym. Płacz, bezsenność, obwinianie się, brak poczucia własnej wartości, przeraźliwy ból i wciąż wracające obrazy wszystkiego złego, co było między nami. Ale jednocześnie, co niesamowite, piękna, czysta i trudna do opisania wolność!

 

 

Znalazłam pocieszenie w Bogu. On zaczął leczyć moje rany, przekonywać mnie o mojej wartości. Wszystko zaczęło się zmieniać. Z każdym dniem mój Pan czyni ze mnie bożą kobietę, której dusza wprawdzie ma jeszcze rany, ale mniej ich z dnia na dzień. Wzrastam, uczę się, kształtuję i zmieniam. Moje życie nabrało niepowtarzalnego sensu. Jestem z moim Bogiem. Nic cudowniejszego nie mogło mnie spotkać. On ma dla mnie piekną przyszłość. I ja już ją widzę oczami wiary. Pan daje marzenia, które są tak głęboko we mnie, że stały się cześcią mojej osoby. I ta niesamowita pewność, że spełni się to, co On obiecał.

17 lipca 2007

 

http://www.zmienionezycie.pl/swiadectwa

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin