Alison Roberts - Doskonały ojciec.pdf

(563 KB) Pobierz
Alison Roberts
Doskonały ojciec
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Emma White ujrzała w lusterku wstecznym zbliżającą się
ciężarówkę, ale nie mogła już nic zrobić, by uniknąć
zderzenia.
Jechała samochodem kempingowym w dół wzgórza, w
kierunku mostu. Wąskiego mostu, na którym obowiązywał
ruch wahadłowy. Widziała stojące przy drodze znaki
ostrzegawcze. Wiedziała, że jeśli samochód z naprzeciwka
wjedzie na most, należy się zatrzymać, by go przepuścić.
Jechała więc z należytą ostrożnością.
Tym bardziej że była w obcym kraju i prowadziła duży
pojazd, który miał o wiele dłuższą drogę hamowania niż mały
hatchback, którym zwykła jeździć w swojej rodzinnej Walii.
Jej ostrożność okazała się w pełni usprawiedliwiona. Z
naprzeciwka jechał szybko samochód, który był już w połowie
drogi przez most. Emma zahamowała, czekając na swoją
kolej. Kiedy ciężarówka uderzyła od tyłu w jej samochód, ten
potoczył się w kierunku jadącego przez most auta. Emma
skręciła gwałtownie kierownicą, próbując zapobiec
czołowemu zderzeniu.
Mickey siedział na przednim siedzeniu obok niej. W takiej
sytuacji każda matka zrobiłaby wszystko, by chronić swoje
dziecko.
Uderzenie z tyłu było jednak nadzwyczaj mocne. Stopa
Emmy zsunęła się z pedału hamulca i nagle zagroziła im
katastrofa o wiele gorsza niż zderzenie czołowe.
Zostali zepchnięci na skraj drogi. Brzegi rzeki wijącej się
w dole były bardzo strome. Emma nie miała możliwości
manewru. Samochód ześliznął się ze skarpy i wpadł do rzeki.
Przez chwilę unosił się na powierzchni. A potem
zatrzymał się i przechylił na bok, wypełniając się lodowatą
wodą.
- Chyba ci odbiło! - wykrzyknął Josh.
- Może się udać - cierpliwie przekonywał Tom Gardiner,
którego nie zaskoczyła reakcja kolegi.
- Nie ma mowy. To zbyt niebezpieczne.
- Jestem przygotowany na podjęcie ryzyka.
- To i tak nic nie da. Oni pewnie nie żyją. Dwaj ratownicy
popatrzyli w dół.
Faktycznie, ryzykowanie życia w takich warunkach
wydawało się bezsensowne. Siedząc w helikopterze
unoszącym się nad rwącą, wezbraną od deszczu rzeką,
widzieli jak na dłoni, co się stało. Kierowca kampera
najwyraźniej przegapił znak informujący, że na moście
obowiązuje ruch wahadłowy, i zsunął się ze skarpy do rzeki.
Dotarcie do niego z lądu było niemożliwe.
Samochód zatrzymało zwalone drzewo, ale w każdej
chwili mógł się przewrócić, a wtedy rzeka uniosłaby go w
kierunku morza. Odległość, którą przebył do tej pory, kazała
wątpić w przetrwanie jego pasażerów, jednak najważniejsze
dla Toma było to, że nie zatonął.
- Powinni mieć wystarczająco dużo powietrza. Mogli
przeżyć.
- Dostać się tam można tylko przez boczne drzwi.
Jeśli mieli zapięte pasy, już po nich. Kierowca musi być
całkowicie pod wodą.
- Nie wiadomo. Nie wiemy, od jak dawna samochód
znajduje się w tej pozycji.
- Świadek twierdzi, że przewrócił się od razu po
wpadnięciu do rzeki.
- Powiedział też, że wydawało mu się, że w środku są
kobieta i dziecko. - Tom zaczynał tracić cierpliwość. Wychylił
się i zmrużył oczy, chroniąc się przed podmuchem lodowatego
powietrza dostającego się za krawędzie osłony hełmofonu. -
Muszę zejść na dół, żeby to sprawdzić.
- A jeśli znajdziesz tam kogoś żywego?
- To go wyciągnę.
- Bzdury gadasz. Jeśli spróbujesz to zrobić, samochód
może się przesunąć i popłynąć. A nie damy rady przytrzymać
go na linie z helikoptera.
- Wiem.
- Na razie nie można też przeciągnąć liny z brzegu.
Strażacy jeszcze nie przyjechali. Musimy poczekać na łodzie i
nurków.
- Do tego czasu może być za późno. - W normalnych
okolicznościach Tom nie ryzykowałby, ale fakt, że w środku
mogła znajdować się kobieta z dzieckiem, zmienia wszystko. -
Przynajmniej się rozejrzę. Jeśli nie zauważę oznak życia,
odpuszczę. Co ty na to, Terry?
Pilot helikoptera od lat pracował w oddziale ratowniczym.
O wiele dłużej niż Josh. Tom nie tylko polegał na jego opinii,
jeśli chodzi o sprawy bezpieczeństwa; wiedział również, że
poprze go zawsze, jeśli w grę będzie wchodzić czyjeś życie. A
zwłaszcza dziecka. Niedawno został dziadkiem.
- Zrób to - powiedział Terry. - Tylko nie przyczep nas do
czegoś na dole. Nie mam ochoty zmoczyć nóg.
Tom również nie miał na to ochoty, ale właśnie to go
czekało. Jego buty zanurzyły się w rzece i wypełniły lodowatą
wodą.
- Ej, powiedziałem minus dwa, nie dziesięć! - poskarżył
się Joshowi do mikrofonu. - Mam mokre nogi!
- Przepraszam. Przykro mi, kolego.
- Podciągnijcie mnie trochę, a potem zobaczymy, jak
blisko możemy dotrzeć. Jeszcze nic nie widzę.
Duży biały samochód miał namalowaną na karoserii tęczę.
Kołysał się na powierzchni wody, ale coś pod spodem - być
może przednia oś - zahaczyło o gruby konar dużego drzewa,
które wcześniej rzeka wyrwała z korzeniami.
- Wygląda dosyć stabilnie - stwierdził Tom. - Chcę
dotrzeć do bocznych drzwi. Może uda mi się zobaczyć, co jest
w środku.
Miał przed sobą szybę po stronie pasażera, nic przez nią
jednak nie było widać. Masywna kłoda przyciskała przednie
drzwi. Nawet gdyby ktoś próbował je otworzyć od środka, nie
udałoby mu się to..
Ryk helikoptera zagłuszał szum wody, kiedy Tom wolno
zbliżał się do boku samochodu. Na policzkach czuł chłodną
mgiełkę niesionej przez wiatr wody. Dotknął stopą boku
samochodu i odbił się od niego lekko. Potrząsnął głową, by
zrzucić krople wody z osłony hełmofonu, po czym pochylił
się, próbując coś dojrzeć przez boczną szybę.
I wtedy ją zobaczył.
Rękę. Przyciśniętą do szyby. Małe palce, które
bezskutecznie próbowały znaleźć coś, czego mogłyby się
chwycić. Paluszki dziecka. Dziecka, które nadal żyło.
- Helikopter! - zawołał Tom. - Jedna z ofiar żyje.
- O cholera!
Tom nie miał pewności, czy to Josh, czy Terry wyraził w
ten sposób swoje zdenerwowanie. Co mają teraz robić?
Gdyby samochód stal nieruchomo i pewnie, mogliby
spróbować wyciągnąć ofiary na linie. Jednak w każdej chwili
mógł się przesunąć i posłużenie się liną było bardzo
niebezpieczne, ponieważ istniało ryzyko, że pociągnie ona
helikopter w dół.
Kiedy w końcu przyjadą strażacy? Zespoły naziemne
wyruszyły w tym samym czasie co helikopter, ale z
oczywistych względów jeszcze nie dotarły na miejsce.
Strażacy mieli liny, które mogłyby unieruchomić samochód.
Przydałaby się też łódź z ratownikami. I policyjni nurkowie,
na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
To wszystko potrwa strasznie długo.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin