Ann Major - Dziecko buszu.pdf

(563 KB) Pobierz
Ann Major - Dziecko buszu
Ann Major
Dziecko buszu
(Widerness Child)
Tłum Witold Nowakowski
Wszystkie postacie w tej ksiąŜce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób
rzeczywistych – Ŝywych czy umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
PROLOG
Słońce zniknęło za postrzępionymi szczytami gór. Pół godziny później ucichł palący wiatr,
który wiał z rozległego australijskiego interioru.
Pilot zmęczonym ruchem potarł zaczerwienione oczy. Od wielu godzin zmagał się z upałem.
Spojrzał przed siebie. Niebo nabrało opalizujących barw, a w dole zaczął się ruch rozmaitych
nocnych zwierząt. Za dnia Ŝadne z miejscowych stworzeń nie opuszczało kryjówki.
Czynił to jedynie biały człowiek.
Samolot leciał nisko, kierując się na północny zachód. Gdy przekroczył granicę zamkniętego
obszaru Jackson Downs, umieszczony na pokładzie licznik Geigera zatykał głośno.
Pilot poczuł, Ŝe krew pulsuje mu w skroniach. Uniósł dłoń i począł obgryzać postrzępione
paznokcie. Samolot jeszcze bardziej zniŜył lot i zatoczył koło nad opustoszałą zagrodą.
Wskazówka licznika powoli wędrowała ku górze. Pilot drŜącymi rękami przerzucił drąŜek
sterowniczy. Jeszcze dwa okrąŜenia. Gdzieś w dole znajdowała się pokaźna ilość uranu.
Pilot wyjrzał przez okienko. Pod brzuchem dwusilnikowej maszyny ciągnęły się tysiące
hektarów rozpalonej, czerwonej równiny. A pod zwalonymi skałami oczekiwał na znalazcę
prawdziwy skarb – uran.
MęŜczyzna nie mógł doczekać się chwili powrotu, gdy będzie mógł powiadomić Noelle
o swym odkryciu. Nareszcie udowodni, Ŝe nie jest juŜ chłopcem. Co prawda, jego własny brat
pozbawił rodzinę własności do tego obszaru, pochopnie podejmując decyzję o sprzedaŜy. Pilot
uśmiechnął się.
JuŜ wkrótce odzyska tę ziemię. Bez względu na przeciwności losu.
Przez chwilę pomyślał o obecnym właścicielu Jackson Downs. Tad Jackson był twardym,
zdecydowanym na wszystko męŜczyzną, budzącym respekt u wielu osób. Aby osiągnąć cel,
naleŜało zniszczyć całą jego rodzinę.
Pilot skierował samolot w górę, gdy nagle dostrzegł przed sobą ostrą, zębatą skałę.
W podnieceniu zapomniał kontrolować wysokość lotu.
Gwałtownie szarpnął drąŜek. Nic. Uran!
Nie wolno mu rozbić się o skały! Nie dzisiaj! Postrzępiona krawędź była coraz bliŜej. śycie
nigdy nie miało w sobie tak wiele słodyczy. Ani tyle okrucieństwa.
Samolot opadał ocięŜale. W ostatniej chwili w głowie pilota zaświtała znajoma myśl. Nie
pierwszy raz znajdował się w podobnej sytuacji. Los jedną ręką dawał mu szczęście, a drugą
niemal natychmiast karcił.
Noelle. BoŜe, Noelle!
Maszyna uderzyła o skałę. Nastąpił wybuch. Uwięzionego w kabinie pilota otoczyły języki
płomieni. Ze zbocza zerwało się stadko ptaków. Z wrzaskiem okrąŜyły miejsce wypadku, po
czym wróciły do gniazd.
Ogień przygasł. Latający lis oraz niewielki kangur zatrzymały się przy niewielkim wodopoju,
otoczonym kwitnącą krzewiną.
Zapadła głęboka cisza. Na czarnym niebie pojawił się wąski sierp księŜyca, słabo
rozjaśniający mrok zimnym światłem.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Hej, czy to nie ten Jankes, który zabił... – Trudno powiedzieć. Ma gęstą brodę.
– Myślę, Ŝe to on. Ten sam! Jackson. Przeklęty morderca.
Podniesione, piskliwe głosy kobiet spowodowały, Ŝe Tad Jackson przyśpieszył kroku. Jednak
juŜ po chwili poczuł, Ŝe narasta w nim gniew.
Obecni odprowadzali wzrokiem złotowłosego olbrzyma, starannie ubranego w dŜinsy
i koszulę koloru khaki – strój, po którym bez wątpienia moŜna było rozpoznać Australijczyka
z samego serca kraju. Długotrwałe działanie piekących promieni słonecznych pozostawiło na nim
ślad w postaci ciemnobrązowej skóry i wyblakłej czupryny. MęŜczyzna trzymał w dłoni skórzany
kapelusz. Stanął nieco w cieniu, czekając na windę.
Rozpoznano go od razu, gdy wszedł do budynku. Tak było zawsze. Nie potrafił uniknąć
kobiecych spojrzeń. Nawet pomimo obfitej brody.
Zmarszczył brwi i lekko wydął zmysłowe usta. Poruszył głową, a jeden ze złotych loków
osunął mu się na czoło. Z silnej, męskiej twarzy emanowała tajemnicza siła i... dzikość, które
były przyczyną wzmoŜonego zainteresowania ze strony kobiet.
Do niedawna Jackson uwaŜał to za prawdziwy dar losu, lecz w ciągu ostatniego roku
przeklinał sam siebie. Dlaczego nie chciano pozostawić go w spokoju? Dlaczego kaŜdy
mieszkaniec Australii pragnął go ukrzyŜować?
Nie wystarczało im, Ŝe przez dwa lata jego rodzina Ŝyła w ciągłym strachu? Nie wystarczało,
Ŝe stracił majątek, Ŝe zastraszono jego współpracowników, Ŝe atakowano pociągi wiozące jego
bydło do punktów skupu? Rok temu opuściła go Ŝona, która nie potrafiła wytrzymać zagroŜenia.
Zabrała ze sobą córkę, Lizzie. Po pewnym czasie wróciła, skradła z domu resztkę pieniędzy
i uciekła ponownie. Tad nadal kochał córkę, choć Ŝonę przestał darzyć uczuciem.
Tymczasem ktoś rozpuścił plotkę, Ŝe obie padły ofiarą morderstwa. Podobno zginęły z ręki
Tada Jacksona. Lecz on był niewinny. Oddałby wiele za wiadomość, gdzie się znajdują.
W spojrzeniach niewiast zgromadzonych w holu groza mieszała się z fascynacją.
Rumieniec zabarwił policzki Tada. Nie czekając dłuŜej na windę, ruszył w stronę schodów.
Gdy mijał grupę kobiet, wykrzywił usta.
Być moŜe nadejdzie dzień, gdy któraś z nich pozna, co znaczy ból niesłusznego oskarŜenia.
Tad obrócił się i z gorzkim uśmiechem uniósł dłoń w geście wyzywającego pozdrowienia.
– Do widzenia paniom – mruknął.
Mówił z australijskim akcentem, lecz zachował się jak Teksańczyk. NajbliŜsza z pań
odsunęła się lekko na widok olśniewająco białych zębów.
– Usłyszał nas! – zaszeptały jej towarzyszki.
Tad nadal się uśmiechał, choć miał wraŜenie, Ŝe ściany budynku chcą go zmiaŜdŜyć. BoŜe,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin