Alison Roberts - Długa noc.pdf

(574 KB) Pobierz
Alison Roberts
Długa noc
ROZDZIAŁ PIERWSZY
To było dość nieprzyjemne.
Felicity Slade poczuła dreszcz na karku i zapomniała o
mierzeniu pulsu. Jej nagły niepokój odbił się w jasnych
oczach starszego pana.
- Coś nie tak, Fliss?
Nie umiała opisać tego nieokreślonego strachu i przez
chwilę po prostu wpatrywała się w pustkę, wciąż będąc pod
wrażeniem niespodziewanej reakcji na potencjalne zagrożenie.
Pacjent pogłaskał ją po ręce.
- Niech się pani nie martwi, moja droga. Przygotowałem
się na złe wieści. To moje serce już od dawna ledwo zipie.
Fliss zawstydziła się. Ależ nieprofesjonalnie się
zachowała! Nie tylko zamyśliła się podczas badania, ale też
nie na żarty przestraszyła swojego ulubionego pacjenta.
- Puls w porządku, Jack. Jest tylko lekko przyspieszony.
Teraz chciałabym porządnie osłuchać plecy. Może się pan
trochę schylić? - Założyła stetoskop. - Przepraszam - dodała. -
Rozproszyło mnie dziwne uczucie, jak gdyby coś było nie tak.
- Bo coś jest nie tak. Inaczej nie wzywałbym pani o tej
porze. Bardzo cisną mnie buty i jak tylko się ruszę, tracę
oddech.
- Proszę wziąć kilka głębokich wdechów, Jack. -
Usłyszała jakieś szmery w płucach. - Proszę dobrze
odkaszlnąć. - Pokręciła smutno głową. - Nie ograniczył pan
palenia?
Jack odchrząknął rozbawiony.
- Jak dobrze pani wie, moja droga, palę od ponad
siedemdziesięciu lat. Próba rzucenia by mnie zabiła.
Fliss zwróciła uwagę na iskierki w jego oczach i lekki
szkocki akcent, którego nigdy się nie pozbył. Przyłożyła
stetoskop do chudych pleców Jacka.
- Teraz osłucham pana jeszcze raz po tym, jak wypluł pan
trochę tego paskudztwa.
Wciąż słyszała szmery, czego można się było spodziewać.
Pasowało to do opuchniętych kostek Jacka i zadyszki przy
wysiłku czy leżeniu.
- Myślę, że infekcja dróg oddechowych może dodatkowo
pogłębiać wadę serca - powiedziała.
- To wszystko przez tę wodę, którą piję, prawda? Nie
powinienem był słuchać tego specjalisty z radia. Osiem
szklanek dziennie, tak powiedział! Trzeba było pić piwo.
Fliss otworzyła szeroko oczy.
- Co wieczór pił pan tylko wodę?
- Do diabla, moja droga, czy pani zwariowała? Piłem
wodę przed wyjściem do pubu.
Fliss owinęła rękaw do pomiaru ciśnienia wokół wciąż
zaskakująco umięśnionego ramienia.
- To nie ma nic wspólnego z piciem wody. Jeśli pana
serce pracuje tak, jak powinno, reszta też działa bez zarzutu.
Po wypiciu ośmiu szklanek wody dziennie trzeba częściej iść
do toalety.
Spojrzała przez szklane drzwi, które zajmowały całą
ścianę w kuchni Jacka. Za oknem rozciągał się widok w stronę
morza i ujścia rzeki, która graniczyła z maleńką nadbrzeżną
osadą na zachodnim wybrzeżu nowozelandzkiej Wyspy
Południowej.
- Ale cicho, prawda?
Mężczyzna siedzący przy stole wybuchnął śmiechem.
- Dopiero teraz pani to zauważyła? Fliss uśmiechnęła się
szeroko.
- Chciałam powiedzieć, że jest ciszej niż zwykle. Jack
obrócił się i razem patrzyli przez szybę.
Skromny budynek, który kiedyś komuś służył za domek
wakacyjny, położony był na wzgórzu. Bernice, sąsiadka
mieszkającą po drugiej stronie drogi, stała w ogrodzie i
podlewała pomidory. Na początku ulicy, tam gdzie Fliss
zawsze skręcała w prawo, aby dojść do domu z dobudowanym
małym gabinetem, dwaj chłopcy jeździli na rowerach.
Oświetlały ich promienie zachodzącego słońca.
Był ciepły wiosenny wieczór, wokół panowała cisza. Jest
po prostu idealnie, pomyślała. Tak jak w miejscu, w którym
wiele razy spędzała wakacje jako dziecko.
Schylając powoli głowę, uciszyła dziwne uczucie ciągłego
niepokoju i wróciła do badania.
- Ciśnienie krwi trochę spadło, ale nie jest źle -
powiedziała po minucie. - Będzie pan brał antybiotyki jeszcze
przez kilka dni, tak żebyśmy mieli pewność, że na dobre
pozbyliśmy się tej infekcji. A ja wezmę dodatkowo próbkę
krwi, żeby sprawdzić inne rzeczy.
Wygląda na to, jak gdyby pogłębiająca się wada serca
wynikała z bezobjawowego ataku serca, lecz Fliss nie chciała
niepokoić Jacka bez powodu.
- Zwiększę też panu dawkę środka moczopędnego. Mam
nadzieję, że to pomoże usunąć ten zbędny płyn. - Wzięła
głęboki oddech i ciągnęła: - Bardzo chciałabym skierować
pana do kardiologa, żeby usłyszeć opinię specjalisty.
Jack prychnął.
- W porządku, dziewczyno. Mówi się, że odrzuciła pani
świetną ofertę na ratownictwie w Christchurch, żeby tu
przyjechać. Bóg raczy wiedzieć dlaczego. Uważam więc, że
mam dostęp do specjalisty tu na miejscu.
- Gdzie pan usłyszał coś takiego?
- Takie rzeczy w tych stronach się rozchodzą.
- Oczywiście.
Szczegółowość plotki wprawiła ją w zakłopotanie. Ton jej
głosu wystarczył, aby Jack łagodnie się uśmiechnął.
- Słyszeliśmy tylko o dobrych rzeczach - rzekł łagodnie. -
Mój znajomy był w szpitalu w Greymouth przez kilka dni, to
wszystko. Powiedział, że mamy szczęście, że trafiła nam się
osoba z takimi kwalifikacjami jak pani. - Jack uśmiechał się z
zadowoleniem. - Dlatego wiem, że nie muszę się stąd ruszać,
żeby mieć opiekę medyczną.
- Jack, nie mogę panu zapewnić najlepszej opieki, jeśli
nie wiem dokładnie, z czym mam do czynienia. Robią tam
badania, które wiele mi powiedzą, takie jak prześwietlenie
klatki piersiowej czy echokardiogram. Nie musi pan jechać aż
do Christchurch. Wystarczy do Greymouth.
Jack potrząsnął zdecydowanie głową.
- Już to pani mówiłem, Fliss. Już to mówiłem innym
lekarzom, którzy przyjeżdżali tu i stąd wyjeżdżali. Nie byłem
po drugiej stronie rzeki, odkąd przeszedłem na emeryturę, i
nie zamierzam tego robić teraz.
Fliss westchnęła.
- Dobrze.
Uśmiechnęła się na myśl o tym, że lokalny pub jest dla
niego jak drugi dom. Stary kamienny budynek obok sklepu
wielobranżowego pani McKay stanowi znacznie lepsze
centrum towarzyskie niż ładny kościół albo sala pamięci na
wprost gabinetu lekarskiego, ale Fliss nie miała nic przeciwko
temu. Podobało jej się, że mieszka na końcu najmniej
ruchliwej ulicy, gdzie może bez pośpiechu rozkoszować się
spokojem w nadziei na rozwikłanie poplątanych spraw we
własnej głowie.
Wyjmując z torby przybory, których potrzebowała do
pobrania krwi, próbowała powstrzymać się od śmiechu.
- Na które ramię dzisiaj kolej? - zapytała. Jack wykrzywił
usta w zamyśleniu.
- Niech pani wybierze - powiedział ostatecznie.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin