Kot na ramieniu.doc

(46 KB) Pobierz


                                             KOT NA RAMIENIU



Czekałem na ten dzień od dawna. Ostatnie tygodnie stały pod znakiem wielkiego kucia, wielu godzin spędzonych nad książkami, zaliczania kolokwiów i egzaminów. Jednym zdaniem, sesja dała mi się ostro we znaki. Nie ukrywam, że zależało mi na zaliczeniu wszystkich egzaminów w pierwszym terminie. Wiedziałem, że jeśli uda mi się przejść przez sesję bez poprawek, to uda mi się też wyjechać na kilka dni na narty. Z trudem skupiłem się na nauce, ale na szczęście udało się zaliczyć wszystko całkiem sprawnie i to z przyzwoitymi rezultatami. Tak czy owak, po miesiącu wkuwania i stresu związanego z sesją, czułem się potwornie wyczerpany i wypalony.
Wreszcie nadszedł pierwszy od dłuższego czasu dzień, kiedy nie musiałem donikąd się spieszyć i robić tysiąca ważnych rzeczy. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy mogłem się porządnie wyspać i zająć wyłącznie przyjemnościami. W perspektywie miałem wymarzony wyjazd w góry. Niby nic wielkiego – kilka dni w Szczyrku, narty, śnieg i wieczorne imprezy, ale dla mnie była to pierwsza od dłuższego czasu okazja, aby wyrwać się z domu i odpocząć od wielkiego miasta. Miałem też cichą nadzieję, że w Szczyrku poznam jakiegoś fajnego chłopaka, z którym spędzę kilka miłych chwil nie tylko na stoku. Zwłaszcza, że wybierałem się w góry sam, towarzystwo jakoś tym razem nie dopisało, a poza tym naprawdę zależało mi na przeżyciu jakiejś fajnej przygody. Może właśnie dlatego nie nalegałem za bardzo, aby ktoś spośród moich przyjaciół jechał ze mną. W końcu oni o niczym nie wiedzą.
Wyjazd następnego dnia, dlatego postanowiłem wykorzystać pierwszy wolny dzień na spakowanie się i inne przygotowania do wyprawy. Miałem spokój, bo rodzice poszli z samego rana do pracy. Wiedziałem, że nikt nie będzie truł mi nad głową, co powinienem wziąć. Wyjąłem z szafy trochę cieplejszych ciuchów, buty i jakąś książkę do poczytania w pociągu. W drodze do łazienki, z której miałem zabrać szampon i kilka innych przydatnych kosmetyków, przypomniałem sobie, że warto by było zabrać ze sobą także coś, co umili mi wieczór, jeśli jednak nie uda się znaleźć odpowiedniego towarzystwa. Wyjąłem z szuflady pisemko ze zdjęciami niezłych modeli i położyłem obok pozostałych rzeczy przygotowanych do spakowania na łóżku. Teraz miałem już wszystko, co trzeba. Poszedłem więc do przedpokoju, by wyjąć z szafy dużą torbę podróżną. Gdy ją wyciągnąłem, zadzwonił dzwonek. „Kto to może być?” – pomyślałem i otworzyłem drzwi. Na korytarzu stał nieznany mi mężczyzna, który od pierwszego spojrzenia robił wrażenie. Wysoki, w ciemnym eleganckim płaszczu, z jakąś skórzaną teczką w ręku. Od razu w oczy rzucił mi się jego kilkudniowy, męski zarost, o jakim ja tylko mogłem pomarzyć. Zresztą właśnie zarost zawsze robił na mnie wrażenie i wpływał na to, czy mężczyzna wydawał mi się atrakcyjny czy nie. Ja zarostu a la macho za nic nie mogłem się doczekać i pewnie stąd taki mój mały fetysz. Przez chwilę patrzyłem na niego zdziwiony, aż w końcu tajemniczy gość przerwał milczenie.\

- Dzień dobry. Czy zastałem panią Urszulę? Jestem z firmy telekomunikacyjnej, byłem umówiony z panią Urszulą, aby przedstawić jej nową ofertę naszej firmy.
- Przykro mi, ale mama jeszcze nie wróciła z pracy.
- Ojej, to szkoda... - w oczach mężczyzny pojawiła się nutka rozczarowania.
- Ale niebawem pewnie wróci! – wypaliłem automatycznie, cały czas wpatrując się w jego podbródek pokryty pięknym ciemnym zarostem - Skoro się z panem umówiła, to z pewnością zaraz przyjedzie. Może wejdzie pan do środka?

Zgodził się bez namysłu. Zdjął płaszcz i wtedy dokładniej mogłem przyjrzeć się jego sylwetce. Co prawda miał na sobie garnitur, ale i tak widać było, że jest całkiem dobrze zbudowany i przystojny. W tym eleganckim stroju wydawał mi się jeszcze bardziej atrakcyjny, pomyślałem, ze mam wielkie szczęście, że dziś przyszedł. Zapytałem go czy napije się kawy. Gdy przytaknął poszedłem do kuchni, a on pojawił się w niej zaraz po mnie. Chciałem zaprosić go do salonu, ale stwierdził, że przy kuchennym stole będzie mu równie wygodnie. Gdy usiadł na krześle, a ja czekałem na gwizd czajnika, mogłem mu się dokładniej przyjrzeć. Na mój gust miał koło trzydziestki, miał krótkie, ciemne i uczesane „na grzecznego chłopca” włosy, bystry wzrok i ten boski zarost. Podobał mi się, ale nie miałem odwagi, aby dać mu jakiś znak. Zawsze byłem w tych sprawach raczej nieśmiały i wolałem, by to ta druga strona przejmowała inicjatywę. Starałem zachowywać się przy nim normalnie, ale czułem, jak mój mały reaguje na gościa. Aby przestać myśleć o nim jako o obiekcie seksualnym, zacząłem wypytywać go o jego pracę. Okazało się, że pracuje w tej firmie od niedawna, a jego zadanie polega na sprzedawaniu nowych usług klientom.

- To może zadzwonię do mamy i spytam, kiedy będzie? – powiedziałem stawiając na stole dwie filiżanki kawy, a zaraz potem wyszedłem do swojego pokoju po telefon. Zdziwiłem się, bo po kilku chwilach gość stanął w drzwiach mojego królestwa. Pomyślałem, że nieźle się rozpanoszył, tak chodzi po mieszkaniu, ale może poprzez jego atrakcyjny wygląd nabrałem do niego zaufania. Właśnie kończyłem rozmowę z mamą.
- Mam dla pana złą wiadomość. – mówiłem tak, choć w głębi duszy wiedziałem, że dla mnie jest ona dobra – Mama musiała dłużej zostać w pracy, mają jakiś problem, będzie najwcześniej za godzinę. Bardzo pana za to przeprasza.
- No trudno. – gość zasmucił się – W takim razie pójdę już i zadzwonię do pani Urszuli wieczorem, umówię się z nią na inny termin.
- Jeśli nie ma pan dziś innych spotkań, to przecież może pan zaczekać.
- Nie chciałbym sprawiać panu kłopotu.
- Przecież to żaden kłopot. Ja nigdzie się nie wybieram, a pan musi jeszcze dopić kawę.
Udało mi się przekonać gościa, aby został. Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, choć wiedziałem, że i tak pewnie skończy się tylko na wspólnej kawie. Nie miałem pojęcia, jak sprawdzić czy jest heterykiem czy nie, choć w myślach widziałem już obraz jak zaczyna mnie obejmować i...
- Wyjeżdża pan gdzieś? – z zamyślenia wyrwał mnie głos mężczyzny, który musiał spostrzec rzeczy leżące na moim łóżku.
- Tak, wybieram się na kilka dni w góry.
- Mmm, sam bym chętnie wyjechał.

„A ja bym cię chętnie ze sobą zabrał?” – pomyślałem, a mój mały znów zaczął mi twardnieć. Gość rozglądał się tak po moim pokoju, pytał o studia i inne głupoty, a ja automatycznie odpowiadałem na te pytania. Jednocześnie nieśmiało zerkałem na jego spodnie. Trudno było mi ocenić jakim sprzętem dysponuje akwizytor, ale miałem wrażenie, że całkiem niezłym. W pewnym momencie facet chyba spostrzegł, że nie patrzę mu w oczy, bo przestał opierać się o drzwi, wszedł do pokoju i usiadł na moim łóżku. Żeby na wszelki wypadek rozładować sytuację, zaproponowałem, że przyniosę mu kawę do pokoju. Po drodze do kuchni kombinowałem, jakby tu delikatnie wysłać mu jakiś sygnał. Bardzo chciałem, aby coś zaczęło się dziać, choć z drugiej strony, trochę się bałem. Gdy z powrotem pojawiłem się w pokoju, oniemiałem. Akwizytor nadal siedział na moim łóżku, ale przeglądał mojego gejowskiego świerszczyka. W tym momencie dotarło do mnie, ze przecież leżał tam wśród rzeczy przygotowanych do spakowania. Poczułem zalewającą mnie falę gorąca. Zrobiłem się pewnie czerwony jak burak.

- Widzę, że czytujesz fajne pisemka. – gość dziwnie się uśmiechnął, co odczytałem jako ironię.
- Nie powinien pan ruszać cudzych rzeczy bez pozwolenia. - uciąłem krótko.
- Przepraszam, ale leżało na wierzchu, trochę mnie zaintrygowało. Też kupuję to pismo, ale ten numer chyba przeoczyłem.
Oniemiałem po raz drugi. Zacząłem zastanawiać się, czy to nie moja wyobraźnia przekształca jego słowa w te, które chciałbym usłyszeć. Jednak po chwili usłyszałem:
- Odstaw te filiżanki i podejdź tu. Pokażę ci, które zdjęcie najbardziej mi się najbardziej podoba.

Od tej chwili zaczęły dziać się w moim pokoju takie rzeczy, że niektórych nadal nie mogę sobie przypomnieć i poukładać w głowie, kiedy i czy w ogóle nastąpiły. To było prawie jak sen. Stanąłem koło łóżka, a mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i posadził na kolanach. Dopiero teraz poczułem zapach jego perfum, które z każdą chwilą pachniały coraz intensywniej. Zupełnie spontanicznie zaczęliśmy się całować. Gładził swoją dłonią moje włosy, szyję i plecy. Ja zacząłem ściągać z niego marynarkę, potem rozpiąłem mu koszulę, a moim oczom ukazała się pięknie owłosiona i umięśniona klata. Nie mogłem się doczekać, kiedy zacznę ją całować i dotykać jego sutków. Po kilku chwilach tych pieszczot, kazał mi wstać. Gdy to zrobiłem, ściągnął ze mnie T-shirt i rozpiął mi spodnie. Mój penis twardniał coraz bardziej, wypełnił sobą całe slipki. On zaczął przez materiał przesuwać po nim językiem, co było niesamowitym przeżyciem. Pała tak mi zesztywniała, że przestała się mieścić w majtkach. Nawet nie wiem kiedy mi je ściągnął i wziął mojego ptaszka do ust. Jego język był mistrzem w sprawianiu przyjemności. Kiedyś uprawiałem już seks oralny, ale nie umywało się to do dzisiejszej przygody. Nie minęły dwie minuty, gdy poczułem, że dochodzę. Nie chciałem jeszcze kończyć, na szczęście mój kochanek to wyczuł. Zostawił mojego kapucyna w spokoju, wstał i ściągnął swoje spodnie. Wiedziałem już, że teraz moja kolej.
Przez chwilę przyglądałem mu się jeszcze, widok przystojnego faceta w samych slipach zawsze bardzo mnie podniecał. Pragnąłem, aby ta chwila trwała wiecznie. Teraz dopiero miałem prawdziwą okazję ocenić jego sprzęt, a był naprawdę spory. Gdy odarłem go z ostatniej tajemnicy, nabrałem pewności, że jego klejnoty są zdecydowanie większe od moich. Jego penis wyglądał prawie jak te z pisemek czy filmów. Duży (z każdą chwilą coraz większy), dość gruby i połyskujący. Powoli przybliżałem się do niego. Poczułem jego prawdziwie męski zapach. Chciałem jeszcze przyjrzeć mu się z bliska, ale jego właściciel chyba był już zniecierpliwiony i sam wepchnął mi go do ust, tak że w pierwszej chwili straciłem oddech. Smak był współmierny do wyglądu – rewelacyjny! Ssałem go, ale jemu było za mało. Zaczął posuwać mnie w buzię. Nie było to najprzyjemniejsze - wbijał mi się w gardło - ale chciałem dać mu satysfakcję, dlatego postanowiłem, że wytrzymam. I rzeczywiście – oral sprawiał mu wielką przyjemność, bo po chwili posuwania, zaczął mruczeć. Te pomruki podniecały mnie chyba bardziej niż jego obecność we mnie. Mruczał coraz głośniej, miałem wrażenie, że słyszy to cała okolica. Nagle doszedł na szczyt i wlał we mnie litry ciepłej spermy. Przełknąłem, nie miałem innego wyjścia.
Rozłączyliśmy się na chwilę. Opadł na moje łóżko i dyszał. W jego lekko przymrużonych oczach rysowała się ekstaza. Usiadłem okrakiem na jego udach i przypatrywałem się jego wspaniałemu ciału. Zauważyłem, że miał mały tatuaż na ramieniu. Rysunek przedstawiał kota. „To pewnie stąd to mruczenie” – pomyślałem i uśmiechnąłem się do niego. Odpoczywał tak przez kilkanaście sekund, po czym znów przyciągnął mnie do siebie i przewrócił na łóżko, tak że położyłem się na ubraniach przygotowanych na mój wyjazd. Zaczął wędrować palcami i językiem po całym moim ciele. Jego pieszczoty znów pobudziły mojego penisa i postawiły go na baczność.
- Wejdź we mnie. – szepnął i ułożył się w pozycji na pieska. Moim oczom ukazał się jego jędrny tyłek. Był tak boski, że bez namysłu rzuciłem się w niego. Najpierw masowałem jego zwieracze palcami, a potem zacząłem przymierzać się do niego członkiem.

- Lubię ostro. Nie przejmuj się, tylko rżnij. – usłyszałem, policzyłem do trzech i wbiłem się w niego.

Zajęczał z bólu, ale po chwili, gdy zacząłem go miarowo posuwać, znowu zaczął mruczeć. To był znak, że najwyraźniej wszystko jest w porządku. Jeździłem w nim tylko kilkanaście sekund. Nie wytrzymałem fali pożądania i trysnąłem w nim jak gejzer. Przyznam, że takiego orgazmu jeszcze nie miałem. Moje doświadczenie w łóżku nie było jakieś ogromne, spałem z kimś zaledwie dwa razy, ale czułem, że to był orgazm, którego nigdy nie zapomnę. Wszystko wirowało, widziałem miliony barw. Tym razem ja padłem na łóżko bez tchu. Próbowałem złapać oddech, a mój kochanek zlizywał resztki spermy z mojej pały. Teraz i ja miałem ochotę mruczeć jak kot.
Głaskałem go po głowie, a on położył policzek na moim podbrzuszu. Czułem, że za chwilę to ja będę musiał dać mu tyłka i zacząłem bać się tego bólu. Domyślałem się, że z takim ogierem to nie przelewki. Nagle usłyszałem jakiś trzask dobiegający z przedpokoju. Zerwałem się jak oparzony.\

- To moja mama!

Obaj zaczęliśmy w pośpiechu szukać swoich ubrań i wkładać je na siebie. Po kilku sekundach w drzwiach mojego pokoju stanęła mama.

- A, tu jesteście! Dzień dobry, bardzo pana przepraszam za to opóźnienie, ale szef zwołał nagle ważne zebranie. A ty, Wojtek, mógłbyś chociaż łóżko porządnie pościelić i te ciuchy z podłogi pozbierać jak goście przychodzą. Zapraszam pana do salonu, już wystarczająco się pan naczekał i napatrzył na ten bałagan. Przejdźmy do sedna sprawy.
- Oczywiście – wychodząc odwrócił się w moim kierunku i uśmiechnął się do mnie. – Czas oczekiwania zupełnie mi się nie dłużył, pani syn doskonale się mną zajął.

Wyszli do dużego pokoju, a ja zacząłem wreszcie pakować torbę. Zbierałem swoje rzeczy z podłogi i nadal nie mogłem uwierzyć, że przeżyłem taką przygodę we własnym domu. Zrobiłem to z obcym, boskim facetem, nie znając nawet jego imienia. Nagle zauważyłem wśród swoich ubrań granatowe slipki, które jeszcze przed kilkoma minutami z niego zdejmowałem. Mój mały znów się poruszył na myśl o tym, że on siedzi tam obok, w pokoju, ubrany w garnitur, pod którym nic nie ma. Widocznie w tym pośpiechu zapomniał ich założyć. Wyszedłem do przedpokoju i włożyłem mu je w kieszeń płaszcza razem z małą karteczką. Napisałem na niej numer mojej komórki. Miałem nadzieję, że zadzwoni.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin