Bezimienni.doc

(367 KB) Pobierz
Niespodziewany odgłos wyrwał ją z niespokojnego snu, na zewnątrz zaczynało świtać

Niespodziewany odgłos wyrwał ją z niespokojnego snu, na zewnątrz zaczynało świtać. Słońce jeszcze nie wzeszło nad horyzont, ale szarości przybierały powoli barwę różu. Drżąc z pochodzącego z jej podświadomości niepokoju, wyciągnęła dłoń w jego stronę. Lecz jej dłoń nie napotkała ciepłego ramienia, zderzyła się z lodowato zimną poduszką. Owinęła się w koc i podeszła coraz bardziej przerażona do okna, w cieniach minionej nocy zobaczyła dwa cienie splecione ze sobą, jeden z nich był bardziej znajomy niż by chciała. To było rozstanie kochanków. Z jej oczu popłynęły łzy, oparła się plecami o najbliższą ścianę, w jej głowie panował zamęt, kłębiły się pytania : dlaczego?, z czyjej winy?, czy on mnie cały czas okłamywał? czy pieszcząc moje ciało myślał o niej?. Zdawało jej się, że czas stanął w miejscu, ciągle miała przed oczami niewyraźny zarys dwóch postaci splecionych w czułym uścisku i napawających się swoimi ustami. Osunęła się na podłogę bez sił. Czuła się jakby ktoś zabrał jej serce i rozum. `Zdrada jest straszniejsza od skrytobójcy ukrytego w cieniu`...to była ostatnia jej myśl, przed osunięciem się w mrok niebytu. On przynajmniej przyjął ją jako najwspanialszą kochankę.

Wracając do domu zaszedł do kwiaciarni, bukiet żółtych róż kupując myślał tylko o niej. W domu nie paliło się ani jedno światło. Strach ścisnął mu serce, coś się musiało stać. Wpadł do domu rzucając wszystko, zaczął wykrzykiwać jej imię. Cisza. Wzbierało w nim przerażenie. przebiegł przez hol wpadając do salonu, do kuchni. Ani śladu. Wbiegł na górę cały czas wołając za nią. Nadal nie usłyszał choćby najcichszego szmeru świadczącego o jej obecności. przewrócił cały dom do góry nogami. Nie było jej. Wchodząc do sypialni nawet nie zapalił światła. Usiadł na łóżku. Twarz przeorana poświatą księżyca sączącą się ze szpary w zasłonach, jego spojrzenie pobiegło w stronę okna. Serce mu stanęło. Podbiegł do niej. Podniósł i pogładził po policzku, była zimna. Niosąc ją do łazienki szeptał do uszka jej imię. Nie zważając na ubranie wszedł pod prysznic, odkręcił gorącą wodę. Poczuł na szyi jej oddech, słaby niknący. Uciszył ją i przytulił do siebie pragnąc przywrócić ją do życia. Pocierał jej zziębnięte ciało, powoli odzyskiwała ciepło. Klęcząc zaczął mocno zawodzić, jego jęki były coraz głośniejsze. Łzy mieszały się z wodą pokrywając płaszcz. Szepcząc jej imię błagał by otworzyła oczy, delikatnie całował jej nadal zimne usta.

Komfort niebytu prawie ją pochłonął, zapadała się w ciemną i zimną otchłań, która koiła ból jej serca. `Dlaczego go nie było przy mnie?`. To pytanie kołatało się w jej myślach bezustannie. W pewnej chwili przestała opadać w otchłań, zdawało jej się, że słyszy nikłe wołanie, że to jego głos woła jej imię. Nagle poczuła ogarniające ją ciepło, nie miała sił otworzyć oczu, jedyne do czego była zdolna to ciche westchnienie, z trudem zdobyła się na głębszy oddech. Odzyskując powoli zmysły poczuła ból, ktoś ją mocno tulił do siebie jakby była największym skarbem. Powoli z cichym jękiem bólu rozchyliła usta wtulając się w niego, poczuła ciepło jego warg na swoich. Powoli otworzyła oczy, nie bardzo wierząc swoim zmysłom pomyślała pierwsze, że to iluzja, że to tylko projekcja jej stęsknionego umysłu, ale czując jego gorące usta cicho wyszeptała jego imię, wtuliła się w niego aby ogrzać swoje ciało, którym prawie zawładnął niebyt. Wyszeptała cicho pytanie `Czemu nie było Cię przy mnie rankiem, czemu byłeś z nią?`, z jej oczu popłynęły łzy.

Raz po raz całował jej już ciepłe usta, spoglądał krwistymi od łez oczami w jej głębokie źrenice, nie mogąc wydusić z siebie słowa wtulił się w nią. Poczuł jak strach odpływa. Znowu czuł ją przy sobie, w środku cieszył się niezmiernie, lecz bał się reakcji. Łkając wyszeptał "Wybacz mi". Spojrzenie w jej oczy sprawiło iż skamieniał. Wpatrywał się w zasmucone oblicze kobiety, za którą oddałby życie. Ujmując jej twarz w dłonie gładził jej policzki nie odróżniając kropel wody od łez. "Nigdy więcej Cię nie zostawię". Nie znając jej reakcji siedział tuląc ją do siebie. Nagle opuściły go wszelkie siły zaczął opadać, osuwał się po szybie, nie wiedział dlaczego co się stało. Czuł tylko zmęczenie złożył głowę na jej kolanach, zdołał jedynie wyszeptać "Kocham Cię". Odleciał do krainy snów gdzie będzie musiał znów ciężko pracować na zaufanie jakim go darzyła. Jedyna w swoim rodzaju więź jaka ich łączyła stała się niesamowicie wiotka, ledwie wyczuwalna. Od nich teraz zależy czy utrzymają się razem, czy znowu będzie jak dawniej?

Czując jego słabość przestraszyła się, nie chciała go krzywdzić, jego zasłabnięcie przeraziło ją. Strach pomógł jej zebrać siły. Poniosła się ociekając wodą, która zaczynała robić się coraz gorętsza i parzyła jej skórę. Ten ból poparzonego ciała również dodawał jej motywacji. Zakręciła wodę i przytuliła go mocno do swego łona. Jego ostatnie słowa wciąż dźwięczały w jej głowie…czyżby się pomyliła? Nie to niemożliwe, widziała ich…jego…razem z tamtą…dlaczego…? Z jej oczu znów popłynęły łzy, tym razem gorące. Niepewnie pocałowała go w policzek szepcząc czułe słowa, które same wyrywały się z jej ust. Pragnęła by się obudził, by przytulił ją do siebie, żeby wyjaśnił czemu go rano nie było i kim była tamta kobieta, której usta tak zachłannie smakował. Ale nie, teraz pragnęła tylko aby się obudził, po jego twarzy widziała, że nie był to zdrowy sen, znów dręczył go koszmar, tak często nie mógł spać i wtulał się w nią w nocy, pragnąc by ciepło jej ciała ukoiło lęk narastający w nim. Szeptała cicho jego imię, poczuła jak się lekko poruszył, ucałowała delikatnie jego powieki. Czuła jak powoli odzyskuje świadomość, wpatrywała się w jego oczy z niemym oczekiwaniem.

Opadając w nicość nie czuł nic prócz przerażenia, staczał się coraz niżej aby za chwilę uderzyć o rzeczywistość. Bał się otworzyć oczy, nie wiedział jak dobrać słowa by zrozumiała. leżał skulony na jej kolanach czekając na choćby znak, przebłysk nadziei. Nagle jakby z daleka dobiegł go szum skrzydeł, w następnej chwili poczuł jak coś złapało go za nadgarstek i pociągnęło zmuszając do wstania. Rozchylając powieki ujrzał jej ociekającą łzami i wodą twarz, lecz gdy wyciągnął rękę żeby dotknąć jej policzka przeleciała przez nią. Zrywając się spojrzał na swe dłonie, były przezroczyste, z przerażeniem stwierdził iż jest strzępem siebie, ledwie eteryczną poświatą. Klęknął nad nią i położył jej dłoń na ramieniu. Z mieszaniną przerażenia i bólu potoczyła wzrokiem po łazience, nie wiedziała co się dzieje, kto ją dotknął, lecz czuła jego dłoń. Tym razem to on poczuł na sobie czyjś dotyk. Jego spojrzenie padło na mężczyznę w bieli. Niczym rażony kamieniem mocniej zacisnął palce na jej ramieniu przez co z głośnym jękiem odsunęła się pod ścianę spychając jego ciało na płytki. Poczuł tępy ból kiedy głowa uderzyła i podłogę. Mężczyzna pochylił się ledwie szepcząc dwa słowa "Już czas". Zaczęło do niego docierać co się dzieje. Podarowując jej cząstkę swego wewnętrznego ciepła przekroczył granicę życia. Czy to możliwe aby tak skończył? Rad iż uratował miłość swego życia serce, które stanęło, płonęło pragnieniem zostania z nią. Walcząc z uściskiem anioła, odepchnął go padając na ścianę. Gotów do walki spostrzegł jej przerażoną twarz spowodowaną dziurą w ścianie. Jego spojrzenie padło na przybysza. Nie widząc by poruszał ustami w jego głowie zadźwięczały słowa "Nie będziesz mógł wrócić", zniknął. Nie wiedząc co robić rozsądnym był powrót do swego ciała. Po chwili otworzył oczy stwierdzając iż leży w łazience mokry. Usiadł. Jego wzrok padł na skuloną w samym rogu postać. Była taka drobna, taka delikatna niczym róża w rozkwicie. Sięgnął do niej chcąc poczuć jej dotyk, jednak była zbyt przerażona żeby się ruszyć. Nie wiedział co robić. Zaczął zbliżać się do niej gdy niewyobrażalny ból przeciął jego ciało. Co zostawił po sobie anioł? Nagle ubranie rozerwane zostało przez ogromne skrzydła zbroczone krwią. Leżał  w kałuży krwi łkając, pragnął by to się skończyło by mężczyzna zabrał co zostawił. Jego zamglony wzrok padł na nią. Spróbował sięgnąć do niej lecz był za daleko, pragnął by było jak dawniej, błagalnie wyszeptał "Nie zostawiaj mnie". Zaczął niezdarnie posuwać się w jej stronę, nie potrafił odczytać z jej oczu co czuje. Widział tylko przerażenie malujące się na twarzy. Będąc zaledwie metr od niej opadł na podłogę, nie czuł nic prócz pustki wypełniającej jego umysł. Nie poruszył ustami lecz zdawało się iż przekazał jej kolejne słowa przeprosin "Wybacz mi proszę". Jego głowa znowu uderzyła o kafelki, mógł tylko patrzeć na nią, to nie wymagało siły, podtrzymywany jej widokiem zastygł.

Wpatrywała się w jego przemianę z przerażeniem. Nie rozumiała tego co działo się wokół niej. Łkała ze strachu. Gdy zaczął się zbliżać do niej ze strachu wcisnęła się jeszcze bardziej w ten zimny kąt, w który uciekła gdy ściana nagle eksplodowała. Nie potrafiła oderwać wzroku od niego, Wciąż wpatrywała się w jego twarz, w twarz, którą tak kochała. Gdy upadł przed nią serce jej prawie zastygło. Nie wiedziała co robić. Jego szept wyzwolił ją spod ogarniającej niemocy. Jego oczy przyciągały ją z magiczną siłą, nie potrafiła nie patrzeć w nie. Powoli wyciągnęła dłoń w jego stronę i delikatnie dotknęła jego twarzy, była ciepła. Nieśmiały uśmiech zagościł na jej twarzy, z jej ust wydobył się cichy szept `Kocham Cię`. Nie za bardzo rozumiała co się wydarzyło, jego skrzydła przerażały ją, ale jednocześnie fascynowały, przysunęła się bliżej do niego i delikatnie uniosła jego głowę kładąc ją sobie ponownie na kolanach. Z jej oczu popłynęły łzy ulgi. Jej serce cieszyło się, że jest przy niej. `Co Ci się stało....?` jej szept był ledwie słyszalny. Nachyliła się nad nim, z jej oczu popłynęły gorące łzy, które spadały na jego twarz, delikatnie musnęła ustami jego policzek. `Proszę pomóż mi zrozumieć`....znów płacz ledwie pozwolił jej wypowiedzieć te słowa.

Zwrócił ku niej wzrok, otarł wierzchem dłoni jej łzy kapiące na jego usta. Nikłym, łamiącym się głosem opowiedział całą prawdę. Chęć stworzenia lepszego życia u jej boku, przeprowadzki na tajemniczą wyspę. Brak pieniędzy nadrabiał kredytami, zapożyczył się u szefowej. Nie mogąc mówić patrzył tylko w jej oczy. Ponownie zaczął lecz tym razem z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Mimo to mówił do niej, widząc zdziwienie na jej twarzy i nie mogąc zrozumieć jak to się stało zamilkł. Wtulił się w mokrą kołdrę na jej kolanach. Po chwili kontynuował cichym szeptem spisując słowa w jej umyśle. Opowiedział o szantażu, o tym jak został zastraszony i o wizycie szefowej pod domem. Dalsza opowieść zawierała fragmenty urywanych rozmów, obrazy, uczucia jakie nim targały. Wreszcie pokazał postać stojącą rano przed domem. Szantaż sprowadził się do namiętnego pocałunku, który miał zniwelować dług, lecz gdy chciał się oderwać przyciągnęła go do siebie. Wiedział, że może zostać przyłapany, instynktownie odepchnął ją od siebie co spotkało się z jeszcze większym natarciem z jej strony. Znowu przylgnęła do niego na co zareagował bardzo gwałtownie uderzając ją w twarz. Jego spojrzenie potoczyło się do okna sypialni gdzie falująca zasłona oznaczała tylko jedno. Wszystko zostało zapisane. Z przerażeniem uciekł sprzed domu, biegnąc nie wiedział gdzie, byle przed siebie.
Otworzył oczy, widząc jej zdziwienie mieszające się z uczuciem którego nie potrafił określić szepnął "Wybacz mi".

Pochyliła się bardziej nad nim przytulając go mocno do siebie. Z jej oczu nadal płynęły łzy. Szepnęła cicho `Czy ja kiedykolwiek chciałam, żebyś poprawiał nasze życie? Czy ja pragnęłam od ciebie czegoś więcej niż miałam, niż mogłeś mi dać?`. Czując jak drży z zimna, delikatnie posadziła go opartego o ścianę. Sama szybko zdjęła swoje przemoczone ubrania, gdyż sama czuła, że robi się jej coraz zimniej. Ubrała się szybko w to co pierwsze wpadło jej w ręce. Była to jego koszula. Otuliła się nią i wróciła do niego. Powoli i ostrożnie zdjęła jego ubranie, musiała porozdzierać trochę jego koszulę, żeby nie urazić skrzydeł. Popatrzyła w jego oczy i delikatnie pocałowała jego siniejące z zimna usta. Owinęła go w przyniesiony koc. Pomogła się mu podnieść i zaprowadziła go do sypialni gdzie ułożyła go delikatnie na łóżku. W jej głowie kłębiło się tyle myśli i pytań, ale wiedziała, że musi z nimi zaczekać aż on poczuje się lepiej. `Co mogę zrobić, żebyś poczuł się lepiej Skarbie…?` wyszeptała cicho te słowa kładąc się obok niego i przytulając go do siebie aby go choć trochę ogrzać. Popatrzył na nią niezbyt obecnym wzrokiem. Westchnęła cicho i delikatnie całując jego twarz zaczęła nucić jakąś melodię.

Wycieńczony pozwolił jej się poprowadzić. "Chciałem żeby było lepiej niż jest, żeby było tak jak sobie to wyobrażaliśmy" . Nie wiedział gdzie idą, chciał być tylko przy niej. Skrzydła obijały się o framugi drzwi sprawiając ból. Spróbował unieść je wyżej lecz niewiele by brakowało a upadłby pociągając ją za sobą. Ta perspektywa sprawiła, że na jego ustach zagościł cień uśmiechu. Poczuł jak kładzie go na łóżku. A więc przywlokła go do sypialni. dziwił się jak takie drobne ciało może pomieścić tyle energii. Zawył z bólu kiedy opadł na skrzydła. Z trudem przewrócił się na brzuch, czując na sobie jej dłonie uspokoił się i oddał w jej ręce. Była tak niesamowicie delikatna, czuła, dlaczego nigdy tego nie zauważył. Wsunęła się pod jedno skrzydło, jej ciepło rozlewało się po jego ciele. Zadrżał czując jej uda dotykające szorstkich piór. Założył jej ręce na szyję i wtulił się w nią. "Nic nie rób, nie zostawiaj mnie, bez Ciebie zginę ". Wtulony w jej nagie ciało otulił ich skrzydłami, z goryczą zaśmiał się czując lekkie łaskotki. "Nie chciałem żeby tak wyszło, miałaś się o tym nie dowiedzieć. Nie jestem człowiekiem. Z moją namiastką człowieczeństwa i anielską klątwą stałem się mieszańcem nigdzie nie pasującym". Chcąc odwzajemnić tak wiele ile dla niego zrobiła oddawał niezdarnie pocałunki zimnymi ustami. Z jego oczu popłynęły łzy, słysząc ich melodię przytulił się do niej mocno łkając. Przytuleni, nie widzący niczego poza sobą osunęli się w ciemność nocy.

Wtuliła się w niego, chociaż skrzydła nie czyniły tego prostym. Czuła jego zmęczenie i bezradność. Gdy otulił ją skrzydłami zaśmiała się cicho, pióra łaskotały jej nagą skórę. Osunęła się w sen. Jednak po chwili zbyt wzburzone myśli obudziły ją. W sumie od początku wiedziała, że on jest inny, nie przystawał do wizerunku `zwyczajnego` mężczyzny. Zawsze wyczuwała w nim pewien smutek i niemożność wpasowania się w otoczenie. Jak tylko mogła łagodziła to odczucie. Wysunęła się powoli z jego ramion i wstała okrywając go szczelniej. Pochyliła się nad nim. Na jego twarzy zagościł pierwszy raz tego wieczoru delikatny uśmiech. Nie mogła się powstrzymać aby nie ucałować lekko jego ust. W odpowiedzi usłyszała ciche westchnienie. Zaśmiała się cicho i delikatnie pogładziła go po twarzy, później jej dłoń zsunęła się na jego skrzydła. Tak naprawdę nie wiedziała co o tym myśleć. Ciężko będzie im żyć jak do tej pory, jeśli on nie będzie potrafił jakoś się pozbyć tych skrzydeł. Podeszła do okna, wschodził księżyc. `Cóż, nie takie rzeczy już widziałam` szepnęła i po chwili roześmiała się sama z siebie. Na dźwięk jej głosu, on poruszył się na łóżku. Odwróciła się i spojrzała na niego. Tak jak zawsze, z uśmiechem i miłością w oczach.

Leciał niewzruszony, wolny, nie czując nic prócz szczęścia. Słońce zdawało się dodawać mu energii, wzlatywał coraz wyżej, lecz zamiast cieplej robiło się zimniej. Już nie grzało go tak jak przed chwilą. Nie wiedząc dlaczego zawisł nad szarpaną lekkim wiatrem chmurą. Zimno sprawiało że poczuł się słaby, zaczął spadać nie mogąc poruszyć skrzydłami. Dlaczego tak się dzieje nie mógł zrozumieć. Uderzając o ziemię gwałtownie się obudził. Patrzyła na niego w sposób którego nie umiał opisać. Jednym spojrzeniem dawała tyle uczucia co słońce ciepła. Podniósł się i zaczął niedołężnie kuśtykać w jej stronę, raz po raz przydeptując sobie skrzydła. Objął ją czule i otulił skrzydłami zrywając przy tym zasłonę. "Pierwszy dzień, nie umiem jeszcze się nimi posługiwać". Patrząc w jej piękne oczy widział odbijający się w nich księżyc, delikatnie gładził jej policzek lekko się uśmiechając. "Zostań ze mną, może być przez nie trudno ale zostań. Bez Ciebie nie będzie tak samo". Wtulił się w jej włosy delektując się ich zapachem. Zanucił ich wspólną melodię i powoli poprowadził ją do tańca. Czuł na sobie jej ciepły oddech, jej dotyk sprawiał mu niesamowitą przyjemność. Obrócił się z nią zrywając do końca zaczepioną o pióra zasłonę. Nie chciał jej wypuścić ze swych objęć, nie odrywając spojrzenia od jej cudnych oczu musnął wargami jej usta. Najpierw delikatnie, potem coraz bardziej się zagłębiając, aż w końcu starał się dać jej przyjemność samym pocałunkiem kiedy jego pazurki zaczęły błądzić po jej plecach. Uśmiechał się patrząc na nią i wodząc językiem po jej podniebieniu, łaskotał czubkami skrzydeł po nogach. Machnięciem ręki włączył muzykę i z powrotem drażnił się z nią w tańcu pieszcząc subtelnie. Nie opierała się co go zdziwiło, zwykle drażniła się z nim, może jego obecna sytuacja sprawiła iż się litowała nad nim. Mało go to interesowało gdyż była przy nim i tylko to się liczyło.

Radość zagościła w jej sercu, znów był wesoły i pragnął jej. Jego pióra łaskotały jej skórę, jednocześnie czuła narastające podniecenie. Odwzajemniła namiętnie pocałunek, czując jak się z nią drażni, czuła nieprzepartą ochotę aby przygryźć jego język. Tańcząc posuwali się powoli po pokoju zbliżając się do łóżka. Niechcący potknęła się o jego skrzydło tracąc równowagę. Roześmiała się zarzucając mu ręce na szyję. `Muszę się przyzwyczaić i na pewno nie mam zamiaru Cię zostawiać. Nigdy nie jest łatwo, więc jakoś sobie poradzimy z tym wszystkim Kochanie`. Zastanawiała się czy wcześniej, znaczy przed jej poznaniem nosił te skrzydła i co sprawiło, że odkąd go znała ich nie miał. Patrząc prosto w jego oczy chwyciła delikatnie ząbkami jego wargę jednocześnie przytulając się do niego mocno. Zsunęła dłonie na jego tors lekko drapiąc skórę. Czując jak wodzi dłońmi po jej plecach odsunęła się od niego próbując na żarty uwolnić się z jego objęć. Roześmiała się słysząc jego pomruk niezadowolenia. Objął ją jeszcze ściślej wpijając się namiętnie w jej usta. Odwzajemniała śmiejąc się i próbując złapać ząbkami jego język. Jej dłonie błądziły po jego skórze, bardziej ją drażniąc niż pieszcząc. Uwielbiała się tak z nim bawić, doprowadzając go do granic wytrzymałości. Muzyka stawała się coraz cichsza i bardziej nastrojowa. Popatrzyła na niego z rozbawieniem i szepnęła mu do ucha `A kim Ty w ogóle jesteś mój Aniele?`. Wysunęła się z jego objęć i stanęła za nim, wsunęła się między skrzydła i przylgnęła do jego pleców. Delikatnie dotknęła jego piór, były trochę szorstkie. Przesunęła palce na jego skórę i delikatnymi pocałunkami zaczęła pieścić jego kark. `Zdradzisz mi swoją tajemnicę Kochanie?`. Jej dłonie przesunęły się na jego brzuch gładząc delikatnie jego skórę.

Opuścił ręce wzdłuż ciała i skrył ją między skrzydłami, najdelikatniejszym puchem pieścił jej uda. Jęknął czując jej usta na sobie, złapał za nadgarstki, lecz po chwili uwolnił je z uścisku chcąc być dalej pieszczonym. Jej czułe pocałunki sprawiały mu więcej przyjemności niż dotąd. Czyżby stał się wrażliwszy na jej dotyk? "Niestety Kochana nie umiem się ich pozbyć. Szybko odrastają. Byłem z Tobą tylko tuż po odcięciu ich, a kilka godzin później byłem z powrotem dziwadłem." Sięgnął ręką za siebie wbijając pazurki w jej skórę. Cicho westchnął gdy poczuł jej ząbki. Jego pragnienie było coraz bardziej widoczne, zaczęło robić mu się gorąco. Jej ręce błądziły coraz niżej, przygryzł sobie wargę z podniecenia, oddał się jej. Nie ważne co zrobi, ufał jej bezgranicznie, wiedział że przy niej jest bezpieczny. Zadziwiała go odwagą, zręczne palce ześlizgiwały się co raz niżej, znaczyła jego biodra pazurkami. Niewzruszenie bawiła się nim nie zważając na to że zaczyna tracić zmysły. Dotyk jej piersi, bioder, ramion był dla niego niczym słodki nektar, życiodajna ambrozja, coś bez czego nie mógł żyć. Zacisnął mocno obie dłonie na jej pośladkach, lecz słysząc jej jęk szybko się opamiętał. "Wybacz, w tej postaci jestem dość silny". Nie minęła chwila a znowu tym razem delikatnie gładził miejsca po paznokciach. Chciał się do niej odwrócić. Mimo że przed chwilą kosztował jej słodkich ust, chciał się od nich nie odrywać. Jednak przyjemność jaką dawała mu jej obecność, pieszczoty, uczucie jakim go darzyła nie pozwalały na to. Stał nieruchomy delektując się jej dotykiem. Jego myśli krążyły wokół niej. Nie sądził, iż jako mieszaniec niebios znajdzie to czego tak pragnął na górze, miłości kobiety, której oddał życie. Nie zważał na to, że bramy raju zamknęły się dla niego bezpowrotnie. Liczyła się tylko ona, chciał aby jej życie było szczęśliwe, pełne ekscytacji nie ważne za jaką cenę. "Już nie będzie jak kiedyś oddałem Ci cząstkę mnie. Nie będziesz się starzeć jak zwykli śmiertelnicy, jak ja będziesz wiecznie młoda i piękna. Taką chcę Cię widzieć". Z trudem odwrócił się do niej zatapiając język w jej ustach, wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Zmięta pościel w jednym momencie wyprostowała się pod jego spojrzeniem. Ułożył ją na niej. "Umiem kilka sztuczek, które wychodzą poza kompetencje anioła", mrugnął do niej. Jego dłonie zatańczyły w powietrzu. Poczuła chłód na ciele, krople wody kapały z jego dłoni. Uniósł delikatnie jej główkę i patrząc jej w mahoniowe oczy wodził językiem po ustach, począł błądzić kostką lodu po jej łydce pnąc się w górę przez udo wrócił do stóp po drugiej nodze. Nie wiedziała jak ale instynktownie patrząc mu w oczy przekazała swoje myśli pociągając do siebie. On z cichym śmiechem wznowił zabawę i kostka powędrowała w górę jej ciała, kropla spłynęła między jej uda wywołując gwałtowne drżenie bioder. Zadowolony z jej reakcji pozwolił kostce się odrobinę roztopić i kolejne strumyczki wody niknęły omywając jej uda. Oderwał się od jej ust musnął językiem jej nosek. "Nie ma żadnej tajemnicy, zostałem wysłany razem z całym batalionem, oczekiwaliśmy na rozkazy lecz nie nadeszły. Po prawie 20 latach pojawiłaś się Ty i oczarowałaś mnie swą urodą. Zapragnąłem Cię bardziej niż powrotu na raju. Ot cała historia. Resztę znasz bardzo dobrze. Nigdy bym Cię nie skrzywdził, mogę nie mieć nic byle byś Ty była przy mnie". Kostka już prawie się roztopiła. "Oj zaraz", wyczarował drugą. Ucałował delikatnie jej usta i przeciągnął powoli kostką po nich. Po chwili wsunął ją sobie do ust i z cichym trzaskiem rozgryzł. Powrócił do namiętnych pocałunków rozsiewając rozkoszny chłód w jej ustach.

Jego pieszczoty rozpalały ją do szaleństwa, nigdy wcześniej tak bardzo nie odczuwała płomienia rozkoszy, który palił ją tak, iż myślała, że spłonie w jego ramionach. Zawstydziła się gdy odczytał jej myśli. Tak bardzo pragnęła jego bliskości, tego by się z nią kochał. Jego siła nie przerażała jej, wręcz przeciwnie sprawiała, że czuła się bardziej bezpieczna, bardziej pożądana. Ból, który sprawił jej wbijając paznokcie w jej skórę, sprawił jej niemałą rozkosz. Jęknęła dość głośno. Jej dłonie błądziły po jego plecach pieszcząc je delikatnie, gładziła jego pióra. Jego słowa o tym, że oddał cząstkę siebie aby ją ratować wzruszyły ją, łzy zalśniły w jej oczach, wpiła się namiętnym pocałunkiem w jego usta. Nagle poczuła chłód na swej skórze, to on zaczął pieścić jej ciało kostkami lodu. Rozpalało ją to jeszcze bardziej. Nigdy by jej nie przyszło do głowy, że lód może parzyć skórę. Jej ciało zaczynało drżeć z narastającej rozkoszy. Zatraciła się w jego chłodnych ustach, jej ciało przekazywało każdą częścią jak bardzo go pragnie. Uniosła lekko biodra jakby go zapraszała. Wplotła dłonie w jego włosy z cichym jękiem. Narastające podniecenie sprawiało, że aż zaczęła odczuwać ból. Nie, to nie był ból spowodowany jego bliskością. Nagła eksplozja cierpienia sprawiła, że odepchnęła go od siebie z siłą o jaką by siebie nigdy nie podejrzewała. Z jej oczu popłynęły łzy, wpatrywała się w jego twarz nie mogąc zrozumieć co się z nią dzieje. Wyciągnęła dłoń w jego stronę kładąc się na boku, kolejny spazm bólu sprawił, że aż krzyknęła. Jej skóra na plecach zdawała się rozrywać, pękać pod naporem czegoś co bardzo chciało się wydostać. Coraz większy ból sprawiał, że nie mogła się już prawie ruszyć, ostatnim wysiłkiem złapała jego dłoń i podczas kolejnego ataku bólu zacisnęła mocno na niej palce. Cierpienie odebrało jej świadomość. Obserwował ją z coraz większym przerażeniem, nie mógł pojąć co się z nią dzieje, gdy straciła przytomność w ostatnim spazmie bólu z jej pleców wystrzeliły śnieżnobiałe skrzydła. Jak na zawołanie pojawił się przy nich mężczyzna w bieli. `Myślałeś, że to wszystko obejdzie się bez jakichkolwiek konsekwencji?`. Mężczyzna podszedł powoli do łóżka i nachylił się nad nim lekko dotykając jej skóry.

Patrząc na nią przytulał do siebie jej drobne ciało ociekające krwią i oblepione piórami. Miał chęć zabić anioła. W momencie kiedy tamten dotknął jej nagiego ramienia, złamał mu rękę. Anioł kucnął w bezpiecznej odległości "Kiedy się nauczysz, nas nie można zranić". Ułożył ją delikatnie na łóżku całując ze łzami w oczach. Drżała, kiedy zabierał ręce wydała z siebie jęk przez który pękło jego serce. Rzucił się na anioła okładając go pięściami, targał go po sypialni za złote włosy. Zdyszany padł na kolana, anioł niewzruszony stanął nad nim i z zadowoloną miną złapał go za skrzydło wyrywając je ze stawu. Z jego gardła wyrwał się przerażający krzyk mieszany z odgłosem łamania kości na coraz mniejsze fragmenty. Leżał na podłodze ze stężałą twarzą, z przegryzionej wargi sączyła się krew, jedno ze skrzydeł przypominało stos piór pozlepianych mieszaniną mięśni i szpiku. Wściekłość jednak nie zelżała dodając mu sił. Udało mu się wstać. Był wolniejszy od anioła lecz posiadał coś czego nawet wysłannik niebios nie posiadał, wolną wolę, pragnienie ochrony ukochanej kobiety za wszelką cenę. Po długiej wymianie ciosów sypialnia nie przypominała już pokoju, w którym spoczywali tak bliscy sobie a tak dalecy w tej chwili. Zdyszany uniósł się na nogi ściskając skrzydło anioła. "Różnica między nami polega na tym że ja bez nich przeżyję ty nie". Ze strachem w oczach leżący mężczyzna wyszeptał "Nie ośmielisz się, On ci tego nie daruje". Chęć zemsty za to co jej zrobili wygrała. Szarpnął z całej siły za skrzydło. Najpierw poczuł jak kość wychodzi ze stawu, potem już tylko patrzył jak krew rozlewa się po podłodze. Skrzydło spłonęło mu w dłoniach. Nie zważając na wrzaski anioła tak też postąpił z drugim, zostawiając dwa krwawiące kikuty sterczące z pleców płonącego już truchła posłańca. Oberwał resztki tego co zostało z jego skrzydła i podszedł zdyszany do łóżka, uniósł ją do siebie i czule przytulił. "Nie wiem co powiedzieć. Nie chciałem tego dla Ciebie. Wystarczyło że ja jestem potworem". Tulił ją całując jej drżące usta. Zaczął kiwać się w przód i w tył zawodząc cicho. Blask księżyca oświetlił jej bladą twarz, nie wiedział co dostrzegł patrząc w jej oczy. Z bólem spoglądał na nią, czekał aż się odezwie, aż go uderzy za to co przez niego przeszła. Chciał aby powróciła kobieta, którą tak kochał. Niestety ona już nie będzie taka jak kiedyś.

Patrzyła w jego twarz z lękiem zmieszanym z bólem. Odzyskując przytomność rozejrzała się po pokoju, nie przypominał już ich sypialni, miejsca, które z taką pieczołowitością urządzali dla swojego komfortu i wygody, miejsca, które było świadkiem ich uniesień i powiernikiem szeptów o miłości wzajemnej. Gdy ujrzała dopalające się szczątki anioła wzdrygnęła się wtulając się w niego. Popatrzyła w jego twarz przeoraną bólem. W jego oczach dostrzegła coś, co ją przeraziło. Widział jej zmianę i widziała w nim to, że nie spodobało mu się to. `Czy nie jestem już wystarczająco dobra dla Ciebie…?`, wyszeptała łamiącym się głosem i z jej oczu popłynęły łzy. Nie potrafiła się podnieść o własnych siłach, ciężar skrzydeł nie pozwalał jej utrzymać równowagi poza jego ramionami, ale z ogromnym wysiłkiem usiadła obok niego drżąc z zimna i z bólu. `Muszę się oczyścić….i w coś ubrać`, powiedziała cicho. `Nie możemy tu zostać, znajdą nas…no chyba, że nie chcesz, abym poszła z Tobą…`. Jej głos niebezpiecznie zadrżał. Spróbowała wstać, co skończyło by się upadkiem gdyby jej nie podtrzymał. Zaśmiała się gorzko. `Muszę się przyzwyczaić do nich, no chyba, że znasz jakąś metodę pozbycia się ich`. Jej udawana pewność siebie nagle zniknęła, płacząc wtuliła się w niego. Nie wiedziała w jaki sposób jej się to udało, ale otuliła ich oboje swoimi skrzydłami, sprawiło jej to ból, ale po chwili on ustąpił. Powoli uczyła się jak utrzymać się prosto z tym nowym ciężarem na plecach. `Pomożesz mi się doprowadzić do porządku?`, szepnęła cicho prosto w jego szyję. Nie mogła się powstrzymać i musnęła ją ustami. Nadal go kochała, ale nie potrafiła stwierdzić, czy jego uczucia są nadal takie same, przecież stała się potworem, nienormalną istotą, której sama nie potrafiła zrozumieć. Zastygła w oczekiwaniu na jego reakcję.

"Nie wiem co robić." Szepnął do siebie. "Byłaś szczęśliwa, radości końca nie było. Przeze mnie stałaś się taka jak ja. Wybacz mi. Potraktowałem Cię bardzo okrutnie, nie chciałem żebyś odeszła do nich. Bardzo chciałem Cię zatrzymać przy sobie." Wtulił się w nią mocząc ją łzami. Minęło kilka długich chwil, które zdawały się wiecznością. Powoli jęcząc z bólu wstał. "Daj mi sekundkę Kochana". Wsunął sobie kawałek drzwi między skrzydło a ramię. Stanowczym ruchem złamał drugie skrzydło, które z cichym plaskiem opadło na podłogę momentalnie zamieniając się w popiół. Po paru głębszych wdechach wyprostował się i podszedł do niej. "Chodź coś zaraz poradzimy." Bez wysiłku wziął ją na ręce i zaniósł do łazienki. Ziejąca dziura w ścianie ukazywała szczątki szafy w sypialni. Uklęknął pod prysznicem, ciepłą wodą zaczął obmywać jej drżące ciało z krwi. "Minie trochę czasu aż nauczysz się latać", zażartował co wywołało u niej nikły uśmiech. Przytulił ją do siebie gładząc jej ramiona. "Nie dasz sobie rady sama. Zostanę przy Tobie, lecz nie dlatego, że jesteś w tej samej sytuacji. Zostaję bo nadal Cię kocham". Zamknął oczy i przekazał jej wizje niebios. "Tam kiedyś żyłem. Wielka szkoda że nie mogę Nas tam zabrać. On nie pozwoliłby na to, po tym co Nas spotkało." Wstał opierając ją o ścianę. Stanął przed lustrem i kawałkiem szkła obciął sterczące z pleców strzępy skóry i mięśni. Widząc jej przerażone spojrzenie uśmiechnął się do niej na ile pozwalała mu przegryziona warga. "Odrosną. Zawsze odrastają". Uniósł ją i zaniósł na łóżko, wytarł omijając skrzydła. Podszedł do szafy i zaczął pakować ich ubrania w kufer. "Mam domek w górach, tam będzie bezpiecznie. Pamiętasz jak bardzo chciałaś zamieszkać na najwyższym szczycie?". Położył jej ręce na ramionach i delikatnie przeciągnął palcami po jej skrzydłach. Zaczął powoli ją ubierać, naciągnął spodnie, założył koszulę. "To może zaboleć, moje są wyrobione i składają się bez problemu, Twoje... będzie bolało, wybacz mi". Począł najdelikatniej jak mógł składać jej skrzydła. Wyrywała się lecz był nieugięty. Gdy skończył mocno ją przytulił do siebie przepraszając co chwila. Narzucił na siebie płaszcz, otulił ją szczelnie swoją starą peleryną. "Będzie Ci w niej ciepło". Ucałował jej skroń i wziął na ręce. Bojąc się zostawić jej samej wypchnął nogą kufer przez okno roztrzaskując drzwi i barierkę. "Wszystko będzie dobrze", schodził po schodach zapewniając ją. Przed samochodem postawił na nogi przytrzymując jej słabe jeszcze ciało. Objął ją czując jej oddech na szyi, nie zastanawiając się długo pocałował ją tak jak kiedyś. Głęboki namiętny pocałunek trwał i trwał. Nie chciał się odrywać od jej ust. Mocniej przycisnął do siebie, powoli wsunął język do jej ust. Lekko uśmiechnął się czując jak przygryza go. Dochodziła do siebie, cieszył się z tego niezmiernie. Nie zaprzestając otworzył drzwi i usadził ją na przednim siedzeniu, zapiął pasem, ujmując jej twarz w dłonie odsunął się na zakończenie wodząc językiem po jej ustach. Szepnął cicho "Kocham Cię". Wydarł z wysokich tui kufer, wrzucił go na tylne siedzenie i usiadł za kierownicą. Odpalając samochód ścisnął jej dłoń posyłając słaby uśmiech.

Popatrzyła z nikłym uśmiechem w jego oczy. W sumie nie obchodziło ją dlaczego przy niej został, czy kierowała nim miłość czy litość do nędznego stworzenia jakim się stała. Najważniejsze, że był przy niej i chciał jej pomóc. Wciąż czuła smak i ciepło jego ust jakie zostawił na jej wargach w namiętnym pocałunku. Szepnęła cicho `Ja też Cię kocham ponad życie`. Starała ułożyć się jak najwygodniej na siedzeniu, ale skrzydła sprawiały jej nie mały ból. Nie dość, że były ściśnięte pod ubraniem to teraz jeszcze opierała się o nie. Próbując znaleźć wygodną pozycję obejrzała się za siebie. Zobaczyła ich dom…nie to już nie był ich dom. Nie mogli już tu wrócić. Nagle zapragnęła by to miejsce przestało istnieć, by nikt inny tam więcej nie wszedł. Wpatrując się w pusty budynek zapragnęła go zniszczyć. Z jej oczu popłynęły łzy. Otarła je i zobaczyła, że budynek stanął w płomieniach. Odwróciła się do niego i popatrzyła na niego na wpół pytająco a na wpół z przerażeniem. Uśmiechnął się tylko uspokajająco do niej i delikatnie pogładził jej policzek. Przytuliła się do jego dłoni i nieśmiały uśmiech zagościł na jej twarzy. Zaczynało świtać, wschodzące słońce świeciło jej prosto w oczy oślepiając ją ale jednocześnie ogrzewając jej skórę. Poczuła ogromne zmęczenie, nie tylko fizyczne ale i psychiczne, jej wytrzymałość została wystawiona na wielką próbę. Nawet nie wiedziała kiedy usnęła. Nie wiedziała ile spała, pamiętała jednak najpiękniejszy sen jaki kiedykolwiek jej się przyśnił. W jej śnie było tak jak w wizjach niebios jakie jej przekazał, albo nawet lepiej, bo w tym śnie była razem z nim. Gdy nagle zahamował otworzyła z ociąganiem oczy i popatrzyła pytająco na niego. Słońce było już wysoko na niebie, a ona poczuła, że jest cała zdrętwiała i że skrzydła choć zgniecione przestały ją tak bardzo boleć. Ziewnęła zakrywając usta ręką i się cicho zaśmiała. To było takie zwyczajne, a przecież tyle się wydarzyło zeszłej nocy…życie toczyło się dalej. Rozejrzała się po okolicy w jaką przyjechali. Zobaczyła oszałamiający widok, majestatyczne góry skąpane w blasku słońca i doliny jakby ukryte pod chmurami. Nie żartował mówiąc, że jego domek znajduje się na szczycie góry. Z trudem otworzyła drzwi i powoli odpięła pas. Popatrzyła na niego, ale on tylko uśmiechał się zachęcająco, więc niewiele myśląc spróbowała wysiąść o własnych siłach. Nie było to proste ale stanęła obok samochodu, po chwili on podszedł do niej i przytulił ja mocno do siebie. Uśmiechnęła się do niego i delikatnie musnęła ustami jego policzek. `Dziękuję, że mnie tu zabrałeś..`, objęła go mocniej, odetchnęła świeżym powietrzem i niespodziewanie jej skrzydła uwolniły się. Białe pióra zalśniły w słońcu, kolejna koszula była zniszczona. Nie wiedząc co ją tak bawi w tej sytuacji wybuchła śmiechem prawie go wywracając. `Jak widzisz ani ja ani moje nowo nabyte skrzydła nie znosimy tłamszenia i ukrywania`. Stając na palcach pocałowała go namiętnie.

Oddał się jej pocałunkowi ściślej ją obejmując. Z lekkim uśmiechem wplótł dłoń w jej włosy drugą gładząc jej skrzydło. "Tak na marginesie, nie umiesz jeszcze przede mną zamknąć umysłu więc wiele Twoich myśli dociera do mnie. Chcę Cię zapewnić że nie zabrałem Cię z litości. Zabrałem Cię bo nie mogłem pozwolić by Cię znaleźli, chciałem żebyś była przy mnie, bo jesteś moim światłem w ciemności." Z teatralną miną przyłożył dłoń do czoła "Teraz towarzyszysz zbiegowi ściganemu przez zastępy niebios". Odszedł dwa kroki od niej i rozebrał się z płaszcza. Zamknął oczy skupiając się nad bielą skrzydeł. Momentalnie wystrzeliły z jego pleców, równie ogromne jak wcześniej. "Nie umiesz jeszcze latać więc podlecimy na moich", mrugnął do niej. "Mogę jedynie przyspieszyć ich wzrost". Podszedł do niej i powoli wziął ją na ręce. "Na miejscu złożę je jak trzeba". Skoczył w powietrze i jednym machnięciem skrzydeł wzbili się w chmury. Lecieli coraz wyżej. Czuł jak drżała z zimna, przytulił ją do siebie całując w czółko. W końcu wzleciał nad sam szczyt stając pewnie na nogach. Zdziwiona rozejrzała się po śniegu pod jej stopami. "Ou wybacz zapomniałem". Płynnym ruchem rozciął swoje przed ramię. Wyciekającą krwią zaczął kreślić skomplikowane symbole na kamieniu. Zlizał resztkę krwi z rany, która natych...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin