Kuriata Jarosław - Upadek złotej róży.pdf

(194 KB) Pobierz
(Microsoft Word - Upadek Z\263otej R\363\277y)
Jarosław Kuriata
Upadek Złotej Ró•y
Adept
„Która droga jest słuszna, my Ļ l ħ , gdy stoj ħ na chaotycznych rozstajach nienawi Ļ ci...
Jak wieloma drogami w ħ drowa ę mog ħ w Ļ ród ciemno Ļ ci i przekle ı stw, a Ň si ħ zi Ļ ci
Przeznaczenie, które ma si ħ zi Ļ ci ę ...
Jest wiele takich dróg, mój synu, na ka Ň dej spotkasz Demony, które przetrwały...
W chwili zw Ģ tpienia i rozpaczy bacz uwa Ň nie, by Twojej duszy nigdy nie dostały...
Posi Ģ d Ņ te ziemie, te skarby, te sny, one s Ģ Twoje, wieczne uwielbione...
W otchłaniach chaosu Ň ycia dla nich nie ma, niech, wi ħ c b ħ d Ģ przez Ciebie Ļ wiaty odkrywane...”
Prolog
Kim byłem...?kim jestem...?kim b ħ d ħ ...?
Tal Rascha, młody, dobrze zapowiadajĢcy siħ mag, a takŇe człowiek wykazujĢcy wielki talent
do władania mieczem. Jego dokładne pochodzenie nie jest znane. Matka umarła przy porodzie, a o
ojcu nikt nie jest w stanie cokolwiek powiedzieę. Tal Rascha został odnaleziony przez kapłana boga
Lathandera, dziecko miało przy sobie jednĢ tylko rzecz, kartkħ z wypisanym imieniem. Kapłan
wiedzĢc, Ňe nie zostało mu juŇ wiele dni oddał chłopca zaprzyjaŅnionemu magowi – MQB z Zakonu
Obroıców Kamieni Dusz, zrzeszajĢcego ludzi o najwiħkszej sile ducha, umysłu jak i ciała.
Wielcy Mistrzowie Zakonu Skrzetuski i Eraser przygarnħli dziecko wyczuwajĢc w nim wielkĢ
moc. Chłopak szybko przyswajał wiedzħ i wyrósł na dobrego człowieka. Z nieznoĻnego urwisa stał siħ
powaŇnym młodzieıcem o wielkich ambicjach. Wysoki o ciemnych blond włosach, zielonych oczach.
Tal dorastał w towarzystwie Vilgefortza, chłopaka o nieco odmiennym charakterze, był jak wesołe
dziecko, nie znajĢcy jeszcze tajemnic Ňycia. Nie był równieŇ tak skryty jak Tal Rascha, jego długie
ciemne włosy doskonale pasowały do błħkitnych oczu.
Forteca Zakonu mieĻciła siħ w górach Rilerserd, zbudowana z czarnego kamienia, którego
wytrzymałoĻę na wszelkie zniszczenia jest przeogromna. Pradawne oblħŇenie nie wyrzĢdziło
najmniejszych szkód murom twierdzy.
I
Wielki dzieı
„Zwyci ħ stwo osi Ģ ga si ħ tak samo
dzi ħ ki sile umysłu i woli
jak dzi ħ ki sile i stali”
Nastał dzieı dwudziestych urodzin Tala, co oznaczało wejĻcie w wiek dorosły, ale dzieı ten
teŇ oznaczał czas Próby, misji, jaka jest powierzana Zakonnikom wkraczajĢcym w ten wiek.
-Wstawaj Tal! - z podnieceniem w głosie zawołał, Vilgefortz 0 chyba nie chcemy przegapię naszego
wielkiego dnia, dziĻ obaj wchodzimy na nowĢ drogħ wiodĢcĢ ku wiecznej chwale!
-Ach przyjacielu, czekałem na ten dzieı od tylu lat, a teraz nie chce mi siħ wychodzię z ciepłego łóŇka
– mówiĢc to przewrócił siħ na bok i zamknĢł oczy.
-A wiħc tak!- Vilgefortz zaczĢł powoli wypowiadaę magicznĢ inkantacjħ i jego przyjaciel wystrzelił z
łóŇka na podłogħ jak pocisk z katapulty.
- Ech, a próbowałeĻ mnie przekonaę, Ňe telekineza jest bezuŇyteczna – mówiĢc to Vilg podał rħkħ
swemu przyjacielowi leŇĢcemu na podłodze i chyba nie do koıca pojmujĢcemu, co mu siħ tak
naprawdħ przytrafiło.
Pokój, który dzielił z Vilgefortzem był niewielki, na przeciwległych kraıcach pokoju stały dwa
łóŇka oraz proste szafy. Na Ļrodku pokoju znajdował siħ okrĢgły dywan z herbem Zakonu – złota róŇa
na czarnym tle. DuŇe jedyne okno spoglĢdało na przepiħkne szczyty Rilerserd. Od gór przez dolinħ
spływała spokojna rzeka Riverin, w powietrzu czuę było poczĢtek wiosny.
- W południe mamy siħ zgłosię przed Radħ odnoĻnie przygotowaı do wyprawy.
- To juŇ za... godzinħ! - krzyknĢł Tal – czemu nie obudziłeĻ mnie wczeĻniej?!
- Spokojnie to cała godzina, zdĢŇymy, Ļniadanie juŇ uszykowane.
- JesteĻ wspaniały, dziħkujħ ci Vilg, obiecujħ, Ňe pierwsze Ļniadanie po wyruszeniu w drogħ przyŇĢdzħ
ja.
Po poĻpiesznym Ļniadaniu i przygotowaniu siħ Tal Rascha oraz Vilgefortz udali siħ do Sali
Narad połoŇonej na ostatnim piħtrze ĺrodkowej wieŇy. Forteca ta liczy sobie ponad piħęset lat, choę
Zakon działa dopiero od trzydziestu dwóch lat. Podobno niegdyĻ mieĻciła siħ tu siedziba mrocznego
zapomnianego juŇ boga.
Weszli do wielkiej sali, na Ļrodku znajdował siħ duŇy okrĢgły stół, Ļciany przyozdobione były
gobelinami oraz płaskorzeŅbami dawnych bohaterów i scenami przedstawiajĢcymi wydarzenia z
zamierzchłych dni, blask płonĢcych Ļwiec rzucał blask na twarze dwóch mħŇczyzn, o kruczo czarnych
włosach siedzĢcych na wprost drzwi. Byli ubrani w bogato zdobione szaty z wyhaftowanymi
symbolami złotej róŇy na czarnym tle. Byli to Wielcy Mistrzowie Zakonu Obroıców Kamieni Dusz. -
Eraser oraz Skrzetuski. Powołali oni to zgromadzenie by ochraniaę trzy klejnoty – uĻwiħcone
Kamienie Dusz, w których pozostawały w uwiħzieniu dusze trzech potħŇnych demonów: Mefista –
Pana NienawiĻci, Baala – Pana Zniszczenia oraz Diablo – Pana Grozy. Trójca została pokonana
podczas wielkiej wojny sprzed stu laty przez Zakon Horadrimów. Zakon rozpadł siħ zaraz po wojnie na
skutek wewnħtrznych waĻni a trzy Kamienie przechowywane były przez Jareda Caina. UmierajĢc
powierzył on je swym młodym wychowankom, Skrzetuskiemu i Eraserowi.
Teraz siedzieli oni w tej ciemnej sali, ich rysy nie były juŇ młode, ale nadal byli dumni, wielcy, w
rħkach mieszkała siła a w głowie mĢdroĻę. Oprócz Mistrzów przy stole siedziało trzech członków
Wielkiej Rady: MQB, delaRobal i Unforgiven. Na widok wchodzĢcych cała piĢtka powstała. Pierwszy
odezwał siħ Skrzetuski.
- Witajcie przyjaciele, w tym jakŇe waŇnym dla was dniu. Staniecie siħ pełnomocnymi członkami
naszej wspólnoty oraz przydzielone wam zostanie pierwsze zadanie.
Głos zabrał Eraser:
- Wiem jak długo czekaliĻcie na tħ chwile. Mogħ wam powiedzieę, Ňe wasze Ňycie zmieni siħ, czy na
lepsze, czy na gorsze, to juŇ bħdzie zaleŇało od was.
- WyroĻliĻcie moje dzieci – odezwał siħ MQB – ja juŇ nie zdołam was wiħcej nauczyę, nastał czas
abyĻcie sami wkroczyli na ĻcieŇkħ wiodĢcĢ ku mĢdroĻci.
- UsiĢdŅmy – zaproponował Eraser – za tydzieı od tej pory wyruszycie do siedziby naszych przyjaciół
z klanu Warriors of Apocalypse. PrzekaŇecie Mistrzowi Nodiemu wiadomoĻę od nas. Taka sama wieĻę
zostanie przekazana klanowi Knights of Destiny, ale to juŇ nie jest czħĻciĢ waszego zadania. Mamy
zamiar zawiĢzaę Uniħ pomiħdzy naszymi klanami. Co prawda mamy sojusz, ale dziħki takiemu
połĢczeniu staniemy siħ jeszcze potħŇniejsi i Ňadne zło nie unicestwi naszych staraı.
Droga do siedziby WOA wiedzie przez góry Rilerserd, a nastħpnie przez moczary Ettiru. PodróŇ nie
bħdzie trwała długo, zajmie wam najwyŇej piħę dni.
- Tydzieı czasu na przygotowania! - krzyknĢł Vilgefortz – tydzieı do naszej pierwszej wyprawy! Czy to
nie wspaniałe Tal?
- Owszem! ĺwiat naleŇy do nas!
- Co za duch przygody – podsumował Unforgiven – miło mi to słyszeę, ale pamiħtajcie, to nie bħdzie
wycieczka dla relaksu. Proszħ was o ostroŇnoĻę. Dobrze wykorzystajcie ten tydzieı. SĢdzħ, Ňe to juŇ
wszystko, co mieliĻmy wam w tej chwili do powiedzenia, czy macie moŇe pytania?
- Nie.
- Ja równieŇ.
- Jutro rano ktoĻ z Rady przybħdzie pomóc wam w przygotowaniach i zaznajomi was z trasĢ, jakĢ
macie przebyę i w razie, czego odpowie na wasze pytania – mówiĢc to, Skrzetuski powstał i dziħkujĢc
wszystkim za przybycie opuĻcił salħ i tak teŇ uczynili pozostali.
II
Przygotowania
„Prawdziwa siła wojownika
Le Ň y nie w jego ciele, lecz w jego duchu.”
Po powrocie do pokoju Tal Rascha i Vilgefortz zaczħli siħ zastanawiaę nad tym, co usłyszeli.
- Jak sĢdzisz Tal, czy ta podróŇ moŇe okazaę siħ niebezpieczna? Ostatnio słyszałem pogłoski na
temat tego, Ňe ludy Wschodu zbierajĢ armie, jak przypuszczam właĻnie, dlatego ma powstaę Unia.
- Póki, co to nie nasze zmartwienie, ale moŇesz mieę racjħ, z chħciĢ wziĢłbym udział w jakiejĻ bitwie,
a nie uganiaę siħ po górach, by zanieĻę jakiĻ głupi list.
- SkĢd moŇesz wiedzieę, co jest w nim dokładnie napisane? Wiesz, Ňe Rada nie powiedziała nam
wszystkiego, co wie, co najlepsze i najwaŇniejsze zostawiła dla siebie. Vilgefortz ledwo skoıczył
mówię, gdy do pokoju wszedł MQB.
- Nic siħ przed wami nie ukryje, wybaczcie, Ňe podsłuchałem waszĢ rozmowħ. Tak to prawda, Ňe do
głównej twierdzy Wschodu ĻciĢgajĢ najznakomitsi ich wodzowie, ale ich planów jeszcze nie znamy.
Mówiħ wam to, dlatego, bo mam przeczucie, Ňe i tak byĻcie siħ tego dowiedzieli od Nodiego, który jest
bardziej na bieŇĢco, jeŇeli chodzi o tĢ sprawħ. Powiadasz Tal, Ňe z chħciĢ wziĢłbyĻ udział w, bitwie,
ale pamiħtaj, Ňe zawsze przynosi ona tylko cierpienie, zapamiħtaj to sobie. KiedyĻ pewnie to
zrozumiesz.
- MoŇe masz racjħ mistrzu – odparł Tal – ale czy to nie w bitwie zyskuje siħ wiecznĢ sławħ i chwałħ?
- Rzeczy te moŇna zdobyę nie tylko w walce, pamiħtaj, Ňe martwemu na nic nie przyda siħ sława. W
Ňyciu jest wiele okazji na zdobycie chwały, jeŇeli ci juŇ tak na niej zaleŇy. ZnajdŅ swojĢ ĻcieŇkħ.
Prawie zapomniałem, po co tu w ogóle przyszedłem. Mistrz Skrzetuski właĻnie poinformował mnie, Ňe
macie wyruszyę nie jak pierwotnie zakładaliĻmy za tydzieı, lecz za dwa dni.
- Co!?
- WłaĻnie przybył posłaniec od Nodiego, z stĢd ta decyzja. Nie wiem, jakie sprawy skłoniły WOA do
takiego poĻpiechu, ale musi to byę coĻ waŇnego.
- MoŇe dowiedział siħ czegoĻ nowego odnoĻnie poczynaı naszych wrogów? Ale skoro tak by było to,
dlaczego nie poinformował nas o tym przez swego posłaıca? Kim on jest?
- Croocodyl, jeden z wojowników WOA, twierdzi, Ňe ostatnio Nodi był bardzo niespokojny i doĻę
dziwnie siħ zachowywał, ale jeŇeli faktycznie dowiedział siħ czegoĻ niepokojĢcego, jego zachowanie
moŇna by tym wyjaĻnię.
- Zgadzam siħ z tobĢ MQB – wtrĢcił siħ Vilg – zresztĢ cokolwiek siħ stało i tak musimy tam wyruszyę i
zapewne wszystkiego dowiemy siħ na miejscu.
- Jutro wieczorem odbħdzie siħ ostatnia narada, w czasie, której wszystko zostanie zapewne
wyjaĻnione, a nastħpnego ranka wyruszycie w drogħ. To tyle, co miałem wam do przekazania,
wybaczcie, ale wzywajĢ mnie obowiĢzki. Bywajcie! - drzwi zamknħły siħ za wychodzĢcym MQB.
- Plany siħ trochħ zmieniły – rzekł Tal – chyba powinniĻmy zaczĢę siħ szykowaę, a i tak chciałem siħ
po przechadzaę po dolinie.
- Jeszcze siħ nachodzisz, o to siħ nie martw – ze Ļmiechem stwierdził Vilgefortz.
Dwojgu przyjaciołom dzieı upłynĢł na szykowaniu, ich zdaniem potrzebnych rzeczy na drogħ.
Nastħpnego dnia oboje siedzieli w milczeniu, dopiero teraz doszło do nich, Ňe nie bħdzie letnia
wycieczka. Nie wiedzieli, co ich spotka w czasie wykonywania zadania.
Wieczorem odbyła siħ ostania narada, ponownie w Sali Narad przy okrĢgłym stole zasiedli
oprócz Tala i Vilga Wielcy Mistrzowie Zakonu Eraser i Skrzetuski; Wielka Rada: MQB, Unforgiven oraz
delaRobal, ich wyrazy twarzy zdradzały niepokój i pewien smutek.
- Witajcie – przemówił Eraser – nie bħdħ powtarzał wam tego, czego dowiedzieliĻcie siħ od jednego z
nas, spojrzał na MQB, my równieŇ niepokoimy siħ tym, co siħ stało, czy moŇe siħ staę, dlatego
musicie jak najszybciej wyruszyę, jutro z nadejĻciem Ļwitu. Zapasy na drogħ zostanĢ wam wrħczone
jutro rano. Co do trasy, jakĢ musicie przebyę to najprostsza droga wiedzie przez Dolinħ Riverin,
nastħpnie przesmykiem w górach dojdziecie do bagien Ettiru, ale pamiħtajcie, Ňe musicie trzymaę siħ
GoĻciıca, bo kaŇda inna droga moŇe siħ okazaę zdradziecka. Po przejĻciu, przez Ettir waszym oczom
ukaŇe siħ masywny szczyt, a na nim warownia – siedziba WOA.
- Gdy byłem dzieckiem – przerwał Tal – byłem juŇ w ich siedzibie, zapamiħtałem, Ňe był to
niesamowity widok, jedna z sal w całoĻci zrobiona ze srebra i złota! Nie mogħ siħ doczekaę, gdy znów
jĢ zobaczħ.
- Oby jak najszybciej tak siħ stało – przytaknĢł Unforgiven – jeŇeli sprawy nie bħdĢ naglię moŇecie
jakiĻ czas zabawię siħ u Nodiego, ale jeŇeli wydarzy siħ coĻ waŇnego to nalegam abyĻcie jak
najszybciej wrócili do domu.
- Zrobimy jak prosisz – odpowiedział Vilgefortz.
- Jutro rano bħdzie czekała na wam pewna miła niespodzianka, ale nie mam zamiaru wam niczego
zdradzaę, wszystkiego dowiecie siħ w swoim czasie. SĢdzħ, Ňe teraz powinniĻcie odpoczĢę,
przypuszczam, Ňe nastħpnym razem porzĢdnie siħ wyĻpicie dopiero, gdy dotrzecie do celu swej
podróŇy. Do zobaczenia jutro z samego rana! ņyczħ wam spokojnej nocy. - Skrzetuski zakoıczył
rozmowħ i wszyscy opuĻcili salħ. Tal Rascha i Vilgefortz udali siħ do swej komnaty.
III
OdejĻcie przyjaciela
„Łatwo jest zst Ģ pi ę do piekieł, dniem i noc Ģ wrota ciemnej Ļ mierci stoj Ģ otworem;
lecz wróci ę z powrotem, po swoich krokach wyj Ļę na powietrze – oto jest zadanie”
Tal Raschy tej nocy Ļnił siħ dziwny sen, znajdował siħ na szczycie wielkiej wieŇy, jej wysokoĻę
była tak znaczna, Ňe nie sposób było by dostrzec ziemiħ, pod sobĢ, wszystko w dole skryte było we
mgle. Wokół niego na okrĢgło uderzały błyskawice, lecz nie było słychaę towarzyszĢcych im
grzmotów. Lał rzħsisty deszcz. Młodzieniec dostrzegł, Ňe na drugiej, równie wielkiej wieŇy znajduje siħ
Zgłoś jeśli naruszono regulamin