Zielinski Tadeusz - Swiat antyczny 04 - Cesarstwo Rzymskiez.doc

(2568 KB) Pobierz
Uwaga

   Uwaga!

   Z wersji elektronicznej książki „Cesarstwo Rzymskie” usunięto ilustracje, mapę i indeksy osób oraz nazw geograficznych i etnicznych. Strony w spisie treści odpowiadają stronom książki.

   Z cyklu

   ŚWIAT ANTYCZNY

  TADEUSZ ZIELIŃSKI

CESARSTWO RZYMSKIE

   Przygotował do wydania Grzegorz Żurek

   PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY

    Opracował,

    posłowiem, przypisami, indeksem

    oraz ilustracjami opatrzył

    Grzegorz Żurek

    Okładkę i strony tytułowe

    opracowała Teresa Kawińska

    © Copyright by

    Państwowy Instytut Wydawniczy Warszawa 1995

   ISBN 83-06-02417—6

   Spis treści

   MESJASZ

   1. ZEMSTA ZA CEZARA              9

   2. ANTONIUSZ I KLEOPATRA              28

   3. SYBILLA              51

   4. CESARZ AUGUST              65

   5. KRÓL HEROD WIELKI              90

   6. TAJEMNICA GALILEJSKA              98

   OBŁĘD CEZARÓW

   7. TYBERIUSZ              111

   Tablica genealogiczna: DOM JULIJSKO-KLAUDYJSKI              120

   8. KALIGULA              130

   9. KLAUDIUSZ              135

   10. APOSTOŁOWIE              144

   11. NERON              151

   POWRÓT DO ZDROWIA

   12. ROZKŁAD PAŃSTWA              173

   13. ZBURZENIE JEROZOLIMY              182

   14. WESPAZJAN              188

   15. TYTUS              195

   16. POMPEJA              197

   17. DOMICJAN              207

   18. KOLOSEUM              216

   EPOKA CHWAŁY

   19. NERWA              229

   20. TRAJAN              232

   21. HADRIAN              244

   22. MIASTO RZYM              255

   23. ANTONIN POBOŻNY (PIUS)              270

   24. MAREK AURELIUSZ              272

   25. ZANIK LEGENDY ANTONINOWSKIEJ              279

   26. KULTURA EPOKI CHWAŁY              284

   SCHYŁEK

   27. GWARDIA I ARMIA              297

   28. DYNASTIA SEWERÓW              303

   29. WOJSKO RZYMSKIE              312

   30. WIELKI ZAMĘT              320

   31. DYNASTIA WALERIUSZÓW              330

   POD ZNAKIEM KRZYŻA

   32. KOŚCIÓŁ CHRZEŚCIJAŃSKI              343

   33. KONSTANTYN WIELKI              348

   34. JULIAN ODSTĘPCA (APOSTATA)              355

   35. ATRIUM MORTIS              366

   36. TEODOZJUSZ WIELKI              372

   37. KULTURA CHRZEŚCIJAŃSKIEGO RZYMU              380

   38. RZĄDY KOBIECE              390

   KONIEC CESARSTWA ZACHODNIEGO

   39. MAMSAOGNA              407

   POSŁOWIE WYDAWCY              430

   CESARZE RZYMSCY              447

   Cesarze zachodniorzymscy              450

   Cesarze wschodniorzymscy (bizantyńscy)              450

  

   „Cezar wszedł do Kurii i zajął miejsce na swym krześle kurulnym; drugiego konsula „Cezar wszedł do Kurii i zajął miejsce na swym krześle kurulnym; drugiego konsula, Antoniusza, jeden ze spiskowców zatrzymał za drzwiami Kurii. Do nóg siedzącego Cezara rzucił się, podług umowy, Cymber, rzekomo błagając o łaskę dla swego brata; inni spiskowcy otoczyli dyktatora, udając, że niby chcą poprzeć prośbę Cymbra. Cezar, rozgniewany, powstał z krzesła i ruchem ręki wskazał, aby się oddalili. Wtedy Cymber chwycił go za togę, która opadła mu z ramion i odsłoniła pierś pod jedną już tylko tuniką. Był to znak umówiony; wówczas wszyscy wydobyli ukryte pod togami puginały. Kaska pierwszy zatopił ostrze w plecach Cezara, za jego przykładem posypały się ciosy innych spiskowców. Cezar z krzykiem cofnął się ku posągowi Pompejusza, założyciela kurii, jakby szukał ochrony u swego nieprzyjaciela. I oto ujrzał przed sobą Brutusa z podniesionym puginałem. - I ty z nimi, mój Brutusie?... Były to jego ostatnie słowa."

   Tak kończy się Rzeczpospolita rzymska, trzeci — po Starożytności bajecznej i Grecji niepodległej—człon cyklu Świat antyczny Tadeusza Zielińskiego.

MESJASZ

1. ZEMSTA ZA CEZARA

   Zginął ten, który ześrodkował w swojej osobie całą potęgę państwa rzymskiego zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz olbrzymiego imperium; ten, którego Sybilla wyznaczyła na zwycięzcę odwiecznego wroga partyjskiego, obiecując Rzymowi jako nagrodę za zwycięstwo zbawienie i wieczne panowanie, jemu zaś samemu — wieniec królewski. Ale — co będzie teraz? Która z przeciwnych sobie idei zatryumfuje: idea powrotu do starej republiki czy też idea cezariańska, co przecież nie umarła razem z tym, który był jej naocznym wcieleniem, lecz mogła żyć dalej w osobie jego spadkobiercy, obecnego i nieobecnego?

   Fakt, że historia już dała odpowiedź na to pytanie i że ta odpowiedź jest nam znana, nie powinien robić nas niesprawiedliwymi wobec tych, którzy o tej odpowiedzi jeszcze nie wiedzieli, dla których przyszłość w swej zagadkowości była jeszcze pełna ponętnych, aczkolwiek zwodniczych nadziei. Przecież ta stara, sławna republika, republika Scypionów, Metellusów, Katonów, żyła jeszcze tak niedawno, jeszcze w roku 50?, przed rozpętaniem drugiej wojny domowej, przedtem nim „tyran" zadał jej owe trzy śmiertelne ciosy na polach Farsalos, Tapsus i Mundy; przecież ją dobrze jeszcze znali ówcześni magistraci, senatorowie oraz cały ten naród rzymski, populus Romanus Quirites; gdyby do nich wszystkich zawołać: „Odzyskaliście całą pełnię swej dawnej władzy; ten, co wam ją zabrał, już nie żyje!" - czyby ten głos miał przebrzmieć bez skutku?

   A jednak tak się stało. Grobowa cisza zapanowała w senacie po krwawym czynie spiskowców; senatorowie jeden po drugim opuścili swe krzesła i rozeszli się każdy do swego domu. Było to groźnym znakiem; osamotnieni, musieli spiskowcy dbać na razie o własne bezpieczeństwo. Tuż niedaleko, w Teatrze Pompejusza, odbywały się tego dnia (idy marcowe były świętem Anny Perenny, dawnej bogini Nowego Roku1 igrzyska gladiatorskie; oczywiście zostały one przerwane pod wrażeniem wieści o zabójstwie dyktatora i gladiatorzy, wyzwoleni od grożącej im śmierci, łatwo dali się zwerbować przez spiskowców.

    10

   Pod eskortą tej raczej hańbiącej niż honorowej straży przybocznej udali się spiskowcy na Kapitol, niby to dla złożenia bogom ofiary dziękczynnej za dokonanie swego zamiaru, w rzeczy samej jednak, żeby mieć - jak to tylekroć się zdarzało i w przeszłości, i potem - ostoję dla swych dalszych czynów. Tak żałośnie skończył się dla nich dzień wyroczny2 marcowych id.

   Nastąpiła noc; skorzystajmy z niej, żeby się rozejrzeć w ówczesnym Rzymie i obliczyć szansę obu walczących obozów, republikańskiego i cezariańskiego.

   Zacznijmy od magistratury. Kolegą zabitego Cezara w konsulacie był jego młodszy (o osiemnaście lat) przyjaciel Marek Antoniusz; teraz, po jego śmierci, on właśnie był według republikańskich tradycyj niezaprzeczalną głową państwa. Ale czy jedyną? Na czas swej zamierzonej wyprawy partyjskiej Cezar wyznaczył był jako swego zastępcę czy też następcę w konsulacie dwudziestopięcioletniego Publiusza Korneliusza Dolabellę, byłego zięcia Cycerona; prawa jego były z punktu widzenia tradycji republikańskiej raczej wątpliwe, wskutek czego z początku schlebiał on republikanom i dopiero po uzyskaniu od nich aprobaty przyłączył się do partii cezariańskiej. O niego mało kto się troszczył. Pretorami, śród ośmiu, byli obaj zabójcy Cezara, Brutus i Kasjusz, poza tym jednak i Gajusz Antoniusz, brat konsula; drugi jego brat, Lucjusz, był trybunem ludowym, jednym z dziesięciu. Jak widać stąd, skład i nastrój magistratury były dalekie od jednolitości.

   Z byłych magistratów należy wymienić dwóch zabójców Cezara, Decymusa Brutusa, gentylisa?, ale nie krewnego Marka Brutusa, pretora roku 49, i Gajusza Treboniusza, który przed rokiem był konsulem. Tym dwóm były na rok następny wyznaczone prowincje — Brutusowi Galia Cisalpińska??, Treboniuszowi Azja (tzn. przednia część Azji Mniejszej). Ale ważniejszą od nich osobistością i na razie, po Marku Antoniuszu, drugą w państwie był konsul roku 46 Marek Emiliusz Lepidus, wyznaczony przez Cezara namiestnik przedniej Galii Transalpińskiej. Jako taki bowiem otrzymał on od dyktatora polecenie zwerbowania w Rzymie nowej legii dla swej prowincji. Ta legia została przezeń zakwaterowana na wyspie tybrzańskiej; w taki to sposób Lepidus był jedynym człowiekiem w Rzymie, który posiadał własne wojsko — niewielkie co prawda, ale zupełnie wystarczające do trzymania w karbach bezbronnego miasta. Pod tym względem przewyższał on wszystkich, nawet głowę państwa, Marka Antoniusza.

   Tak, zapewne; ten ostatni natomiast przewyższał go talentem i umiejętnością korzystania z sytuacji. Tego samego dnia marcowych id, podczas gdy spiskowcy obradowali na Kapitolu pod ochroną swych gladiatorów, a Lepidus chronił się śród swoich żołnierzy od urojonych puginałów morderców Cezara — Antoniusz ze swą zwykłą śmiałością udał się do świątyni bogini Ops na Forum,

    11

   gdzie wówczas znajdował się skarb państwowy, wynoszący koło ćwierci miliarda na nasze pieniądze3. Nie dość tego: poszedł także do Kalpurnii, wdowy po zabitym dyktatorze, i namówił ją, aby wydała mu, jako najlepszemu przyjacielowi męża, te cztery tysiące talentów, które stanowiły jego własność prywatną, dziesięć milionów złotych z górą, i co było nie mniej ważne - notatnik dyktatora, zawierający jego nie ogłoszone jeszcze dekrety, słynne na najbliższe czasy acta Caesaris. To był dla niego plon namacalny tego pamiętnego dnia.

   Nazajutrz spiskowcy postanowili zwrócić się do ludu. Z niewielką eskortą — co świadczyło w każdym razie o ich nie byle jakim "męstwie osobistym -Brutus i Kasjusz zstąpili z Kapitolu do leżącego u jego stóp Forum; to uświęcone tradycją republikańską miejsce miało teraz rozstrzygnąć, czy Rzym ma nadal pozostać republiką, czy też zmienić ten ustrój historyczny na jakiś inny. Ale Brutus, któremu się należał pierwszy głos, nie był mówcą; znamy przecież jego ideały krasomówcze z polemiki z Cyceronem - nie były one takie, żeby wzbudzić zapał słuchaczy rzymskich. Cóż z tego, że mówił im o narodzinach republiki, że wywołał z grobu cień swego rzekomego przodka, Lucjusza Brutusa, który przez wygnanie z Rzymu Tarkwiniuszów zapewnił wolność temu miastu: to były widma przeszłości. A teraźniejszość — to było ciało zabitego bohatera, przeniesione przez wierne sługi do jego domu i czekające na pogrzeb; to był ten jego przyjaciel, Lepidus, który czując się bezpiecznym śród swoich żołnierzy, teraz zabrał głos i pierwszy wydał hasło mające pogrążyć świat rzymski w nowej otchłani krwi — hasło: „Zemsta za Cezara!"

   To była druga z kolei przegrana spiskowców: po senacie — lud. Mogli się poczuć szczęśliwi, że dano im możność powrotu do Kapitolu, co w każdym razie świadczy o karności obywateli i ich szacunku dla obu pretorów. Wypadło wejść w układy z posiadaczami realnej siły, Antoniuszem i Lepidusem. Posiedzenie senatu? Owszem, odbędzie się dnia następnego, 17 marca, w samo święto Liberaliów, w świątyni Ziemi (Tellus) na Polu Marsowym; ale — bez spiskowców. To znaczyło — oddać senat pod władzę cezarowców, których przedstawiciel Lepidus zajął ze swymi żołnierzami prowadzące do świątyni ulice, nie troszcząc się wcale o to, że było to niezgodne z tradycją republikańską. I tak by się stało zapewne, gdyby nie obecność na posiedzeniu jednego senatora — Cycerona.

   Ten mąż opatrznościowy, „ojciec ojczyzny" od czasów swego zwycięstwa nad Katyliną4, wówczas się już był wycofał z życia politycznego. Przygnębiła go ostatecznie śmierć jego ukochanej córki w roku 45; z drugiej zaś strony nie znajdował dla siebie miejsca w rządzonej przez Cezara rzeczypospolitej. Oddał się więc całkowicie studiom filozoficznym, których plon najobfitszy i najbardziej cenny dla potomnych należy właśnie do epoki dyktatury Cezara. Na posiedzenia senatu nie przychodził prawie nigdy; toteż nie było go i na tym feralnym, które stało się świadkiem zabójstwa dyktatora. Spiskowcy nie wtajemniczyli go w swoje zamiary, dobrze wiedząc, że jego zgody nie otrzymają; po uskutecznionym jednak zamachu głośno,

    12

   z podniesionymi do góry puginałami, wezwali jego imię, dając do zrozumienia, że w jego ręce ofiarują tę przelaną za wolność ojczyzny krew.

   I oto Cyceron przyszedł. Sama jego obecność dodała otuchy senatorom, pomimo że w ich gronie było niemało takich, którzy właśnie Cezarowi zawdzięczali godność senatorską. Otwarł posiedzenie naturalnie konsul Antoniusz; z kwaśną miną zobaczył obok siebie na krześle kurulnym Dolabellę, ale protestować nie wypadało: był on przecież wyznaczony przez Cezara. W ciągu dyskusji okazało się, że większość senatorów stoi po stronie spiskowców i wcale nie jest od tego, żeby się z nimi solidaryzować i objąć w imieniu republiki spadek po zabitym. Równało się to unieważnieniu wszystkich zarządzeń Cezara, a to groziło nieobliczalnymi następstwami: do tych zarządzeń — żeby ograniczyć się do jednego punktu — należało i to, że weterani wojen Cezara mieli otrzymać działki ziemi w najżyźniejszej części Italii, w okręgu kapuańskim. Sprawa nie była jeszcze należycie rozstrzygnięta, ale weterani, czując, że zanosi się na kwestionowanie ich praw, już teraz w bardzo pokaźnej liczbie przybyli do Rzymu i byli gotowi w razie potrzeby siłą wymusić ich poszanowanie. Była to obok poborowych Lepidusa już druga potęga realna - druga i daleko niebezpieczniejsza. Należało się z tym liczyć.

   I tu właśnie Cyceron znalazł jedyne zbawienne wyjście. Jego wniosek zawierał w sobie dwa punkty. Pierwszym było zagwarantowanie bezkarności sprawcom zamachu: Cyceron użył tu, po raz pierwszy w Rzymie, greckiego wyrazu amnestia, co znaczy właściwie „puszczenie w niepamięć"; drugim zaś — potwierdzenie zarządzeń Cezara. Ten wniosek kompromisowy uzyskał większość i Cyceron mógł się później chlubić, że to on „w świątyni Ziemi położył podwaliny pokoju społecznego".

   A jednak ta uchwała, konieczna wobec istniejących warunków, zawierała w sobie sprzeczność. Cezar albo był tyranem, albo nie. Jeżeli nie, spiskowcy popełnili morderstwo polityczne, zabijając najwyższego dostojnika państwa, i nie wolno było darzyć ich amnestią; jeżeli zaś był, to senat, uznając go za tyrana, przez to samo unieważniał wszystkie jego rozporządzenia. Ale ta sprzeczność była skutkiem kompromisowego charakteru uchwały i z nią się należało pogodzić; gorszy, bo grożący konsekwencjami praktycznymi, był inny szczegół. Senat ryczałtem potwierdził rozporządzenia dyktatora, nie wyznaczając im terminu; a to były właśnie te acta Caesaris, zawarte w notatniku, który teraz znajdował się w ręku Antoniusza. I oto, jedno za drugim, zaczęły wypływać z tego notatnika niby to rozporządzenia nieboszczyka, dotyczące spraw państwowych albo też poszczególnych osób; między innymi mianowania nowych senatorów, których drwiąco nazywano „pozagrobowymi", orcini.5 Za późno zauważył senat, że nie domyślił się owego 17 marca, iż należy ograniczyć ważność „aktów Cezara" terminem id marcowych: zapragnął poprawić to przeoczenie, wyznaczając komitet dozorczy dla kontrolowania autentyczności tych aktów; odpowiedzią Antoniusza na tę ubliżającą jego godności uchwałę senatu było prawo,

    13

   przeprowadzone przezeń bez trudu na opanowanym przez weteranów zgromadzeniu ludowym, według którego to prawa zwrócenie się do komitetu dozorczego było uzależnione od dobrej woli samego Antoniusza -i wszystko poszło po dawnemu.

   Zresztą to oryginalne rozstrzygnięcie sporu o acta Caesaris miało miejsce dopiero w czerwcu i przedtem nastąpiły zdarzenia, których pominąć nie możemy.

   Pierwszym był pogrzeb dyktatora 20 marca. Miał on się odbyć na Polu Marsowym; ale według zwyczaju rzymskiego musiała go poprzedzić mowa na cześć zmarłego, wygłoszona na Forum przez jego najbliższego przyjaciela. Oczywiście ta rola mówcy przypadła Antoniuszowi; czytając w naszych źródłach o skutkach tej mowy, żałujemy jak najmocniej, że jej nie posiadamy... A zresztą, czy zupełnie nie posiadamy? Tego też powiedzieć nie można: odtworzył ją bowiem intuicją geniuszu Szekspir w swojej tragedii Juliusz Cezar. Antoniusz przeczytał ludowi testament zmarłego, według którego każdy obywatel miał otrzymać około 150 złotych (na nasze pieniądze) i duży prywatny park zatybrzański Cezara miał być oddany do użytku publicznego. Nie zaniechał też i innych środków, działających na wyobraźnię i nastrój słuchaczy: kazał rozłożyć na trybunie zbroczony krwią płaszcz zamordowanego, a leżąca obok podobizna woskowa pokazywała wszystkim te „dwadzieścia trzy rany", od których poległ.

   Cel został osiągnięty w całej pełni. A więc spiskowcy zamordowali dobroczyńcę ludu! Toteż wściekłość tego ludu zwróciła się teraz przeciw nim. Co prawda Brutus i Kasjusz mogli siłą zbrojną obronić swe domy; ale dom innego spiskowca, Bellienusa, spłonął od pożaru, wznieconego przez podpalaczy, a poeta Helwiusz Cynna, którego tłum wziął za jego imiennika — i nawet nie krewnego — spiskowca Korneliusza Cynnę, został rozszarpany. Z tego nastroju gawiedzi zapragnął skorzystać pewien samozwaniec, który jeszcze za życia dyktatora podawał się za syna Mariusza Młodszego i wnuka pogromcy Jugurty i Cymbrów6 i uzyskał taką wziętość, że dyktator był zmuszony wydalić go z Rzymu; teraz powrócił i postanowił żerować na popularności swego byłego prześladowcy, rzucając - już po raz drugi - w tłum hasło: „Zemsta za Cezara!" Ale Antoniusz, któremu ten nieproszony sojusznik czy też współzawodnik wcale nie był na rękę, łatwo dał sobie z nim radę: pewny przychylności ludu, kazał pseudo-Mariusza odprowadzić do więzienia i tam zadusić.

   Po dniu pogrzebu Cezara spiskowcy musieli zrozumieć, że stracili ostatecznie grunt pod nogami w Rzymie: weterani w coraz większej liczbie napełniali Forum, zamach, który się 20 marca nie udał, mógł być powtórzony lada dzień z większym sukcesem. Brutus i Kasjusz porzucili Rzym i udali się do niedalekiego majątku Brutusa; na razie byli tam bezpieczni, ale co mieli robić dalej? Nie stracił głowy natomiast Decymus Brutus: był przecież z woli Cezara namiestnikiem Galii Cisalpińskiej - a acta Caesaris były według życzenia samego Antoniusza potwierdzone przez senat na posiedzeniu 17 marca. Udał się więc do swojej prowincji i objął tam przywództwo nad legiami. Było to dla Antoniusza bardzo dotkliwym ciosem:

    14

   Galia Cisalpińska była najbliższą Italii prowincją, jej legie ciążyły nad nią niby chmura gradowa. Stąd przed pięciu laty Cezar zaczął swój zwycięski pochód, który oddał Rzym w jego ręce; co będzie, jeżeli za jego przykładem i Brutus zechce przejść przez Rubikon? — Na razie nie miał jeszcze do tego powodu; ale kto mógł wiedzieć, co przyniosą najbliższe dni?

   Przyniosły one Antoniuszowi nową niespodziankę, równie przykrą: powrót do Italii młodego Gajusza Oktawiusza.

   Urodził się ten zaiste wyroczny młodzieniec 23 września w roku konsulatu Cycerona, który stał się w taki sposób, według rzymskich pojęć, „jego konsulem"; miał więc teraz lat niespełna dziewiętnaście. Toteż nazywano go powszechnie — stosownie do usposobienia pieszczotliwie czy pogardliwie -„chłopcem", puer. Był synem siostrzenicy Cezara, Acji (Atia lub Attia); ojca stracił jeszcze za czasów dziecięcych, po czym jego matka poślubiła senatora Lucjusza Marcjusza Filipa, który na rok 56 był obrany konsulem; ten poważny mąż stanu, po Cyceronie chyba najwybitniejszy śród senatorów, został w taki sposób ojczymem młodego Oktawiusza. Cezar, który własnych synów nie miał, pokochał tego swego prawie wnuka i miał zamiar go zabrać ze sobą na wyprawę przeciw Fartom; tymczasem posłał go do Apollonii w Macedonii, gdzie było rozkwaterowane jego sześć przeznaczonych do tej wyprawy legij, żeby w tym kulturalnym mieście obok ćwiczeń wojskowych oddawał się nadal studiom retorycznym i filozoficznym. Tak więc patron olimpijski tego miasta Apollo już teraz stał się bogiem opiekuńczym Oktawiusza; co zaś do studiów filozoficznych, to jego mistrzem był stoik z Aleksandrii Ariusz, który i nadal pozostał jego doradcą w sprawach etycznych - gdyż o te jedynie mu chodziło, nie zaś o obranie pewnej i wyraźnej drogi w labiryncie dogmatyki filozoficznej Greków.

   W marcu roku 44, kiedy nastąpiła wiosna, legie macedońskie oczekiwały swego wodza; zamiast niego jednak otrzymały wiadomość o jego zabójstwie. Teraz dalszy pobyt Oktawiusza w Apollonii był już bezcelowy. Postanowił więc powrócić do Italii; i oto po wylądowaniu w Kalabrii niedaleko od Brundyzjum - nie w samym Brundyzjum, to byłoby niebezpieczne dla krewnego zabitego dyktatora — otrzymuje nową wiadomość: mianowicie, że ten dyktator w swym testamencie adoptował go i naznaczył spadkobiercą w trzech ćwierciach swego olbrzymiego bogactwa. Czy ma przyjąć ten zaszczyt, czy też zeń zrezygnować? Ojczym, którego przede wszystkim odwiedził w jego willi pod Neapolem, stanowczo mu odradzał przyjęcie puścizny tak wielkiego, ale też i groźnego imienia. Młodzieniec poszedł do „swego konsula" Cycerona, który pragnąc uniknąć udziału w dalszych zamieszkach, teraz też się tam znajdował: jego zdanie było takie samo. Dla obu był on po dawnemu Oktawiuszem; wolał jednak zaufać raczej swej jasnej gwieździe niż radom opiekunów. Podążył do Rzymu i zjawił się tam niespodzianie jako Gajusz Cezar — Młodszy.

   Nawiasem mówiąc: według prawideł onomastyki rzymskiej powinien był nazywać się Gaius Iulius Caesar Octavianus; sam on jednak nigdy tego ostatniego przydomku nie używał.

    15

   My też go używać nie będziemy, nazywając naszego bohatera wprost „Cezarem" i dodając czasami, dla uniknięcia dwuznaczności, przymiotnik „Młodszy".

   Kiedy więc Cezar powrócił do Rzymu, Antoniusza tam nie było — sprawy weteranów zawołały go do Kampanii. Pretorem miejskim był wówczas w zastępstwie nieobecnego Marka Brutusa brat konsula Gajusz Antoniusz; do niego więc zgłosił się Cezar z oświadczeniem, że przyjmuje spadek po dyktatorze, i trzeci brat, trybun ludowy Lucjusz Antoniusz, na zwołanym przez siebie wiecu przedstawił go ludowi właśnie jako Cezara. Oto jednak, w początku maja, konsul Antoniusz powrócił i musiał przyjąć syna swego dobroczyńcy w swoim wspaniałym pałacu - byłym pałacu Pompejusza, który on w swoim czasie z zezwolenia dyktatora zagarnął. Spotkanie było niezwykle chłodne. Przecież adopcja Oktawiusza należała do owych acta Caesaris, które mógł kwestionować kto chciał, tylko nie Antoniusz; ale w takim razie powinien był Antoniusz oddać Cezarowi, jako prawowitemu spadkobiercy, przynajmniej te cztery tysiące talentów, które w ów krwawy dzień był zabrał struchlałej Kalpurnii — a do tego nie miał naturalnie najmniejszej ochoty. Zbył więc na razie petenta odpowiedzią, że jego adopcja przez dyktatora nie ma jeszcze siły prawnej, ponieważ nie została potwierdzona przez kurie...

   Tu należy wiedzieć, że podział obywateli na trzydzieści kuryj — podział arcystary, datujący się jeszcze od czasów królewskich — już od dawna stracił wszelkie znaczenie polityczne, tak że znaczna część obywateli nawet nie wiedziała, do której kurii należy. Zachowano go jednak z właściwym dla Rzymu konserwatyzmem ze względów religijnych, ale było to czystą formalnością; na comitia curiata posyłano jako przedstawicieli „narodu" trzydziestu liktorów -po naszemu: woźnych — i ci naturalnie przyjmowali każdy przedkładany im przez władzę wniosek, dając mu przez to siłę legis curiatae?. Było to więc w danym wypadku pospolitą szykaną prawniczą; ale Cezar musiał się jej poddać.

   - No, to przeprowadźcie moją adopcję przez kurie.

   - Owszem, bardzo chętnie.

   Następuje dzień zebrania kuryj; trzydziestu szanownych liktorów jest na miejscu, sekretarz czyta wniosek o adopcję — raptem obecny trybun ludowy zgłasza „intercesję"7 Naturalnie była to nowa szykana ze strony Antoniusza; w taki sposób młody Cezar został pozbawiony spadku po dyktatorze, zachował tylko jego imię.

   Ale to imię posiadało siłę magiczną i Antoniusz miał się rychło o tym przekonać. Tymczasem nowy właściciel tego świetnego imienia nie stracił otuchy: będąc sam przez się bardzo bogatym, oświadczył, że z własnych środków wypłaci wszystkie zapisy, o których była mowa w testamencie dyktatora,

    16

   i nawet obiecał wyprawić własnym kosztem ślubowane niegdyś przez dyktatora z powodu jego zwycięstw igrzyska na cześć Wenery Rodzicielki, patronki rodu Juliuszów. Igrzyska te odbyły się od 20 do 30 lipca, który to miesiąc wówczas już nazywał się Iullus8; i oto, kiedy nastąpił wieczór, a lud wciąż jeszcze siedział na swoich miejscach, zdarzył się cud...

   Cud? Według nas raczej — przypadek; ale Rzymianie sądzili inaczej. Należy bowiem wiedzieć, że według etruskiej „teorii wieków", odmiennej od sybillińskiej, „kiedy się skończy dany obieg wielkiego roku, czyli wieku, wówczas ukazuje się znak cudowny z ziemi czy z nieba, dający od razu do poznania znawcom tych rzeczy, że powstali ludzie inni co do życia i obyczajów i również mniej lub też więcej oddani w opiekę bogom". Otóż taki znak z nieba ukazał się teraz podczas tych igrzysk Cezarowych: na horyzoncie pogodnego nieba zabłysła nieoczekiwanie gwiazda, gwiazda ogoniasta - kometa. Popłoch ogarnął widzów; pierwszym wrażeniem było, że świat się kończy, że „noc to już wieczna zapada", jak to wyraził o wiele lat później pomny tych groźnych czasów Wergiliusz w swym poemacie o ziemiaństwie9 (1468). Zdanie innych było też nie bardzo pocieszające: — Dwukrotnie — mówili — widział Rzym tę gwiazdę -gwiazdę-miecz; po raz pierwszy po jej ukazaniu się wybuchła wojna domowa Mariusza i Sulli, po raz drugi - Pompejusza i Cezara. Za każdym razem musieliśmy okupić ten znak strumieniami krwi rzymskiej.

   To były jednak domysły laików; oto natomiast zjawił się znawca teorii etruskiej, haruspeks10 Wulkacjusz. Ten na wiecu, zwołanym zapewne przez jednego z trybunów, wręcz oświadczył, że ta kometa oznacza koniec wieku dziewiątego i początek dziesiątego? — i, według legendy o nim, dodał jeszcze, że ponieważ wbrew woli bogów zdradził ich tajemnicę, niezwłocznie ma umrzeć. Jakoż jeszcze nie skończywszy swego przemówienia, na tym samym wiecu padł trupem. Nie jesteśmy obowiązani temu wierzyć; świadczy jednak i ta legenda o tym, jakie znaczenie lud przypisywał wróżbie Wulkacjusza.

   Tak więc po raz pierwszy w tym okresie słowa „początek nowego wieku" zostały rzucone w tłum. A skoro nowy wiek, to i odkupienie narodu, i święto odkupienia, i zawarcie nowego przymierza z bogami, z tym Jowiszem Najlepszym Największym, który patrzył na swój naród tu właśnie, na Forum, z wyżyn świątyni kapitolińskiej. Nadzieje te będą kiełkowały i nadal, wymagając spełnienia, i to spełnienie nastąpi — ale dopiero później, po nowym przelewie krwi rzymskiej na lądach i morzach olbrzymiego imperium.

   Teraz było jeszcze za wcześnie i pan igrzysk, obdarzony pomimo swego wieku młodocianego zdumiewającym poczuciem rzeczywistości, skorzystał w inny sposób z uznanego przez lud cudu. W starożytności grecko-rzymskiej wierzono w tzw. katasteryzmy, to znaczy w przemianę duszy człowieka w gwiazdę. A ponieważ igrzyska były wydane na cześć zmarłego dyktatora i pramacierzy jego rodu,

    17

   bogini Wenus11, więc nietrudno było uwierzyć, że to właśnie jego dusza objawiła się ludowi w nowej gwieździe. Dał wyraz tej wierze, też znacznie później, inny sławny poeta rzymski, który teraz właśnie miał się urodzić, Owidiusz: przemiana duszy Cezara w gwiazdę jest to u niego ostatnia z „przemian", które dały tytuł jego najsławniejszemu poematowi (XV 853):

   ...i oto pośrodku senatu

   Wenus stanęła, lecz tak, że jej nikt nie zobaczył, i swego

   Duszę Cezara ze zwłok wydobyła; nie znosząc, by w eter

   Rozwiał ją wiatr, w swym łonie do gwiazd ją przeniosła niebieskich.

   Niesie — i czuje, że w światło i w żar się obraca ognisty.

   Więc wypuściła ją; ta ponad drogi wzlatuje księżyca

   I niby smugę świetlaną swój warkocz ciągnąc za sobą,

   Staje się gwiazdą śród gwiazd.

   Pragnąc dać naoczny wyraz tej wierze, młody Cezar na posągu swego przybranego ojca w nowej świątyni Wenery Rodzicielki, przez siebie zbudowanej, kazał umieścić gwiazdę nad jego czołem. To była odtąd gwiazda Cezarowa, Iulium sidus, jak ją nazywa Horacy.12 Prawdziwa zaś świeciła jeszcze przez parę dni na sklepieniu niebieskim i potem znikła z oczu mieszkańców ziemi. Powróciła, jak przypuszczają astronomowie według swych wyliczeń, dopiero w roku 1680.

   Wypadło teraz wrócić do spraw ziemskich. Antoniusz wciąż jeszcze lekceważył tego „chłopca", który zapragnął być jego współzawodnikiem; natomiast napawała go wciąż rosnącą troską owa chmura, wisząca nad Italią w postaci Decymusa Brutusa z jego legiami w Galii Cisalpińskiej. Chciał na początku drogą niby legalną, jako konsul, zmusić Brutusa do oddania mu tej prowincji; ponieważ to mu się jednak nie udało — senat ze swej strony polecił Brutusowi za wszelką cenę zachować prowincję — zaczął myśleć o sile zbrojnej. Tak więc, zgodnie z przepowiednią owych wróżbitów na igrzyskach Cezara, widmo nowej wojny domowej — trzeciej z kolei — stanęło przed zmęczonym i struchlałym Rzymem. Brutus, którego wojsko, nie bardzo znaczne, nie mogło stawić czoła oczekiwanej sile konsula, zamknął się z nim w obwarowanym mieście swej prowincji, starożytnej Mutynie (teraz Modena); dlatego też ten pierwszy etap trzeciej wojny domowej nazywamy, wojną mutyńską.

   Ale jakie siły posiadał Antoniusz? Na razie mógł on liczyć tylko na osiedlonych w Kampanii weteranów byłego dyktatora; było ich dosyć, żeby terroryzować wiece i zgromadzenia ludowe w bezbronnym Rzymie, ale za mało do wyprawy wojennej. W Macedonii jednak wciąż jeszcze stały owe legie, przeznaczone przez dyktatora dla wyprawy partyjskiej; było ich sześć, jedną trzeba było zostawić w tej prowincji, ale pięciu pozostałym Antoniusz rozkazał przez Dyrrachium i Brundyzjum powrócić do Italii. Był to smutny dla tych legij rozkaz: zamiast bajecznej wyprawy pod zwycięskimi orłami wielkiego Cezara do Partii z jej bogactwami - wojna z własnymi braćmi w kraju rodzinnym.

    18

   Ale tak wielka była karność wojska rzymskiego, że pomimo wszystko usłuchano rozkazu konsula: stopniowo wojsko macedońskie rozpoczęło swój powrót do Italii, aby się połączyć z weteranami w Kampanii.

   Młody Cezar zrozumiał, że tu chodzi nie tylko o Decymusa Brutusa i republikanów, lecz także o niego samego: po tylu znakach niechęci ze strony Antoniusza nie mógł się spodziewać łask w razie jego zwycięstwa. Rozpoczął więc także i ze swojej strony zabiegi śród weteranów, którzy przecie byli jeszcze niedawno żołnierzami jego „ojca" - i Antoniusz z przerażeniem zauważył, że szeregi oddanych mu wojowników w Kampanii powoli topnieją. Byłoby to jeszcze pół biedy; oto jednak spośród sprowadzonych z Macedonii legij jedna, i przy tym wyborowa, nazywana z tego powodu Marsową (Mania), również go opuszcza i uznaje jako wodza Cezara. Nie zdołał jeszcze przeboleć tego ciosu, gdy się dowiedział, że za przykładem tej legii Marsowej poszła jeszcze jedna, legia IV. Teraz siły obu przeciwników były już prawie równe; ale co będzie dalej? Nie czekając na dalszy skutek danego przykładu, rozkazał pozostałym mu wiernym trzem legiom śpieszyć wzdłuż wschodniego wybrzeża Italii do Galii Cisalpińskiej. I znowu przejście przez Rubikon, ale w odwrotnym kierunku, stało się hasłem wojny domowej.13

   Czym jednak mamy tłumaczyć te nieoczekiwane sukcesy młodego Cezara? Czy użytymi przez niego środkami pieniężnymi? Chodziły i takie pogłoski -że przez swoich emisariuszy uprawiał on bardzo niewybredną propagandę śród żołnierzy, starając się przekupstwem odciągnąć ich od Antoniusza. Należy jednak wątpić, czy jego majątku, już nadwerężonego przez wypłatę zapisów i igrzyska, starczyłoby na współzawodnictwo z Antoniuszem, posiadaczem olbrzymiego skarbu państwowego i spadku po zmarłym dyktatorze. Z drugiej zaś strony legie macedońskie to były przecież te same, z którymi zawarł on znajomość w Apollonii; można sobie wyobrazić, z jaką lubością siwi centurionowie patrzyli na pięknego w rozkwicie młodości wychowanka swego wojska, który w dodatku nosił imię ulubionego wodza. Zdaje się, że te zalety wystarczają dla wytłumaczenia stanowiska legii Marsowej i IV.

   I jak to bywa zazwyczaj, z rozłamu w partii cezarowskiej mógł skorzystać - i skorzystał - trzeci; a tym trzecim był senat i w ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin