07 - Clive Cussler - Operacja HF.pdf

(1578 KB) Pobierz
10 - Cussler Clive - Operacja HF.rtf
CLIVE CUSSLER
OPERACJA “HF”
Preludium
“SAN MARINO”
1
25 LIPCA 1966 ROKU
OCEAN SPOKOJNY
Dziewczyna osłoniła piwne oczy przed sło ń cem i patrzyła na wielkiego petrela szybuj ą cego nad tylnym bomem przeładunkowym statku.
Par ę minut podziwiała pełen wdzi ę ku lot ptaka, a potem znudzona usiadła, odsłaniaj ą c czerwone pr ę gi, wyci ś ni ę te listewkami staro ś wieckiego
fotela wypoczynkowego na jej opalonych plecach.
Rozejrzała si ę , wypatruj ą c członków załogi. Nie dostrzegła nikogo i pospiesznie poprawiła piersi w staniku bikini.
Czuła, jak w przesyconym wilgoci ą powietrzu jej ciało staje si ę spocone i gor ą ce. Przesun ę ła dłoni ą po płaskim brzuchu i poczuła
wyst ę puj ą ce przez skór ę krople potu. Znowu poło Ŝ yła si ę w fotelu, rozlu ź niona i spokojna. Rytmiczne dudnienie maszyn starego statku i ci ęŜ ki
Ŝ ar sło ń ca skłaniały j ą do snu.
Strach, który j ą dr ę czył od chwili wej ś cia na pokład, znikn ą ł. Ju Ŝ nie le Ŝ ała bezsennie, wsłuchuj ą c si ę w łomotanie serca, nie wpatrywała si ę
w twarze członków załogi z obaw ą , Ŝ e dostrze Ŝ e jakie ś podejrzliwe spojrzenie. Znikn ę ły tak Ŝ e obawy, Ŝ e kapitan ponurym głosem poinformuje
j ą , i Ŝ została aresztowana. Powoli przestawała my ś le ć o swoim przest ę pstwie i zaczynała zastanawia ć si ę nad przyszło ś ci ą . Przekonała si ę z ulg ą ,
Ŝ e poczucie winy słabnie.
K ą tem oka dostrzegła biał ą kurtk ę azjatyckiego stewarda, który pojawił si ę w zej ś ciówce. Zbli Ŝ ał si ę l ę kliwie, z oczyma wbitymi w deski
pokładu, jakby kr ę pował go widok jej prawie nagiego ciała.
- Przepraszam, panno Wallace - powiedział. - Kapitan Masters przesyła wyrazy szacunku i pyta, czy zechce pani zje ść dzi ś wieczorem obiad
z nim i jego oficerami. Oczywi ś cie je Ŝ eli czuje si ę pani lepiej.
Estella Wallace pomy ś lała, Ŝ e jej intensywna opalenizna na pewno ukryje gwałtowny rumieniec. Chciała unikn ąć rozmów z oficerami statku
i od chwili kiedy weszła na pokład w San symulowała złe samopoczucie i wszystkie posiłki jadła w swojej kabinie. Teraz uznała jednak, Ŝ e nie
mo Ŝ e bez ko ń ca unika ć kontaktów z lud ź mi. Nadeszła pora, by zacz ąć próbowa ć Ŝ y ć zgodnie ze swymi kłamstwami.
- Prosz ę powiedzie ć kapitanowi Mastersowi, Ŝ e czuj ę si ę o wiele lepiej. Z przyjemno ś ci ą skorzystam z zaproszenia.
- Bardzo si ę z tego ucieszy - odparł steward. Jego szeroki u ś miech odsłonił szczelin ę mi ę dzy z ę bami. - Dopilnuj ę , Ŝ eby kucharz przygotował
co ś specjalnego.
Ukłonił si ę w sposób, który wydał si ę Estelli zbyt uni Ŝ ony, nawet jak na Azjat ę .
Przekonana o słuszno ś ci podj ę tej decyzji, patrzyła bezmy ś lnie na wysok ą nadbudówk ę ś ródokr ę cia “San Marino”. Niebieskie niebo było
niesamowicie niebieskie nad czarnym dymem, którego kł ę by wydobywały si ę z pojedynczego komina, kontrastuj ą c ostro z biał ą farb ą łuszcz ą c ą
si ę na ś ciankach.
- To dobry statek - oznajmił z dum ą kapitan, prowadz ą c Estell ę do mesy. Chc ą c podnie ść dziewczyn ę na duchu, opowiedział jego histori ę ,
podał dane techniczne, zupełnie jakby Estella była przera Ŝ on ą turystk ą na pierwszej wycieczce łódk ą po przełomie rzeki.
“San Marino” był wybudowany w 1943 roku jako standardowy statek typu Liberty i przewoził materiały wojskowe przez Atlantyk do
Anglii. Udało mu si ę wykona ć szesna ś cie rejsów tam i z powrotem. Tylko jeden raz, kiedy odł ą czył si ę od konwoju, został trafiony torped ą , ale
nie miał ochoty zaton ąć i o własnych siłach dotarł do Liverpoolu.
Po wojnie w ę drował po oceanach ś wiata pod panamsk ą bander ą jako jeden z trzydziestu statków nale Ŝą cych do Manx Steamship Company
w Nowym Jorku. Miał długo ść czterystu czterdziestu jeden stóp, zadarty dziób oraz półokr ą ą ruf ę i przecinał fale Pacyfiku z pr ę dko ś ci ą
jedenastu w ę złów. Po kilku latach zarabiania na armatora najprawdopodobniej sko ń czy w stoczni złomowej.
Jego stalowe poszycie plamiła rdza. Wygl ą dał obskurnie jak dziwka z Bovery, ale w oczach Estelli Wallace był czysty i pi ę kny.
Przeszło ść ju Ŝ zacierała si ę w jej pami ę ci. Z ka Ŝ dym obrotem wysłu Ŝ onych maszyn przepa ść oddzielaj ą ca monotonne Ŝ ycie Estelli od
wyt ę sknionych marze ń powi ę kszała si ę coraz bardziej.
Pomysł przeistoczenia si ę Arty Casilighio w Estell ę Wallace powstał w chwili, gdy podczas wieczornego szczytu w Los Angeles znalazła
paszport na to nazwisko, wci ś ni ę ty pod siedzenie autobusu na Wilshire Boulevard. Wła ś ciwie nie zdaj ą c sobie sprawy, dlaczego to robi, wsun ę ła
go do torebki i wzi ę ła do domu.
Nie oddała dokumentu kierowcy autobusu ani nie wysłała go wła ś cicielce. Przez wiele godzin ogl ą dała strony ostemplowane zagranicznymi
piecz ę ciami. Intrygowała j ą twarz na fotografii. Mimo bardziej eleganckiego makija Ŝ u była zaskakuj ą co podobna do jej własnej. Obie były mniej
wi ę cej w tym samym wieku - ró Ŝ nica wynosiła zaledwie osiem miesi ę cy. Kolor oczu zgadzał si ę całkowicie i gdyby nie mała ró Ŝ nica w
uczesaniu i odcieniu włosów, mogłyby uchodzi ć za siostry.
Musi spróbowa ć upodobni ć si ę do Estelli Wallace, swojego alter ego, które mogło uciec do egzotycznych miejsc na ś wiecie, niedost ę pnych
dla cichej, myszowatej Arty Casilighio.
Pewnego wieczoru po zamkni ę ciu banku, w którym pracowała, zorientowała si ę , Ŝ e patrzy wła ś nie na stosy ś wie Ŝ o wydrukowanych
banknotów dostarczonych po południu z Banku Rezerw Federalnych, mieszcz ą cego si ę w ś ródmie ś ciu Los Angeles. W ci ą gu czterech lat pracy
tak przyzwyczaiła si ę do du Ŝ ych sum pieni ę dzy, Ŝ e uwa Ŝ ała si ę za uodpornion ą na ten widok - stan ducha, który wszyscy kasjerzy osi ą gali
pr ę dzej czy pó ź niej. Ale tym razem w trudny do wytłumaczenia sposób stosy zielonych papierków zafascynowały j ą . Pod ś wiadomie zacz ę ła
sobie wyobra Ŝ a ć , Ŝ e nale Ŝą do niej.
Wróciła do domu na weekend i zamkn ę ła si ę w mieszkaniu, aby umocni ć si ę w swoim postanowieniu i zaplanowa ć przest ę pstwo, które miała
zamiar popełni ć . Ć wiczyła ka Ŝ dy gest, ka Ŝ dy ruch. Przez cał ą noc z niedzieli na poniedziałek le Ŝ ała sk ą pana w zimnym pocie. Nie mogła zasn ąć ,
ale zdecydowana była przeprowadzi ć spraw ę do ko ń ca.
W transporcie pieni ę dzy przywo Ŝ onych co poniedziałek pancernym samochodem znajdowało si ę od sze ś ciuset do o ś miuset tysi ę cy dolarów.
W banku liczono je powtórnie i przechowywano do momentu ponownego rozprowadzenia do oddziałów rozproszonych po całym Los Angeles.
Postanowiła, Ŝ e zrealizuje plan w poniedziałek wieczorem, kiedy b ę dzie oddawa ć szuflad ę z pieni ę dzmi do skarbca.
Rankiem wzi ę ła prysznic i zrobiła makija Ŝ , a pó ź niej nało Ŝ yła par ę rajstop. Od połowy łydki do samej góry owin ę ła nogi dwustronn ą ta ś m ą
klej ą c ą , pozostawiaj ą c zewn ę trzn ą warstw ę ochronn ą . Te do ść dziwne elementy odzie Ŝ y zostały zakryte dług ą spódnic ą si ę gaj ą c ą a Ŝ do kostek.
Nast ę pnie wzi ę ła dokładnie przyci ę te paczki papieru i wsun ę ła je do du Ŝ ej, przypominaj ą cej sakw ę torby. Na zewn ę trznych stronach miały
umieszczone nowiutkie banknoty pi ę ciodolarowe i oklejone były prawdziwymi niebiesko-białymi banderolami Banku Rezerw Federalnych.
Postronny obserwator uznałby je za autentyczne.
Stan ę ła przed du Ŝ ym lustrem i powtarzała raz za razem: “Arta Casilighio ju Ŝ nie istnieje. Jeste ś obecnie Estell ą Wallace”. Autosugestia
zacz ę ła działa ć . Poczuła, jak jej mi ęś nie rozlu ź niaj ą si ę , oddech staje si ę wolniejszy i bardziej płytki. Nabrała gł ę boko powietrza, wyprostowała
si ę i poszła do pracy.
Tak bardzo chciała sprawia ć zupełnie zwyczajne wra Ŝ enie, Ŝ e niechc ą cy przyszła do banku o dziesi ęć minut za wcze ś nie. Mogło to zdziwi ć
tych, którzy dobrze j ą znali, ale był poniedziałek rano i nikt tego nie zauwa Ŝ ył. Kiedy usiadła za swym kontuarem kasowym, miała wra Ŝ enie, Ŝ e
ka Ŝ da minuta ci ą gnie si ę godzin ę , a ka Ŝ da godzina wieczno ść . Czuła si ę dziwnie obca w tym tak dobrze jej znanym otoczeniu, lecz szybko
tłumiła ka Ŝ d ą my ś l o porzuceniu zuchwałego planu.
2
Kiedy wreszcie nadeszła szósta i jeden z zast ę pców wiceprezesa zamkn ą ł i zabezpieczył masywne drzwi frontowe, szybko podliczyła
zawarto ść swojej kasetki i dyskretnie wymkn ę ła si ę do damskiej toalety. Tam, zamkni ę ta w kabince, szybko odkleiła zewn ę trzn ą warstw ę ta ś my,
wrzuciła j ą do sedesu i spu ś ciła wod ę . Potem wyj ę ła spreparowane paczki, umocowała je do ta ś my i kilkakrotnie tupn ę ła nogami, aby upewni ć
si ę , Ŝ e Ŝ adna nie odklei si ę w czasie chodzenia.
Uznała, Ŝ e wszystko jest gotowe, i wróciła na sal ę . Tam marudziła do chwili, kiedy pozostali kasjerzy umie ś cili swoje szuflady z pieni ę dzmi
w skarbcu i wyszli. Potrzebowała jedynie dwóch minut samotno ś ci w tym wielkim stalowym pomieszczeniu. Kiedy została sama, szybko
podwin ę ła spódnic ę i precyzyjnymi ruchami wymieniła fałszywe pakiety na prawdziwe, po czym wyszła ze skarbca i u ś miechn ę ła si ę na
po Ŝ egnanie do zast ę pcy wiceprezesa, który skin ą ł jej głow ą , otwieraj ą c boczne drzwi. Nie mogła uwierzy ć , Ŝ e naprawd ę si ę udało.
W par ę sekund po wej ś ciu do mieszkania zrzuciła spódnic ę , odczepiła od nóg paczki pieni ę dzy i przeliczyła je. Okazało si ę , Ŝ e jest to 51 000
dolarów.
Nie, to niewystarczaj ą ca suma.
Poczuła straszliwe rozczarowanie. Potrzebowała przynajmniej dwa razy tyle, Ŝ eby uciec z kraju i zapewni ć sobie minimalny komfort, zanim
dzi ę ki korzystnym lokatom b ę dzie mogła pomno Ŝ y ć wi ę ksz ą cz ęść łupu.
Łatwo ść , z jak ą udało jej si ę przeprowadzi ć cał ą operacj ę , wywoływała zawrót głowy. Zastanawiała si ę , czy o ś mieli si ę wykona ć jeszcze
jeden wypad do skarbca. Pieni ą dze Banku Rezerw Federalnych były ju Ŝ przeliczone i zostan ą rozprowadzone do oddziałów banku dopiero w
ś rod ę . Jutro b ę dzie wtorek. Wci ąŜ mogła wykona ć jeszcze jeden ruch, zanim kradzie Ŝ zostanie odkryta.
Czemu nie?
My ś l o dwukrotnym okradzeniu tego samego banku w ci ą gu dwu dni podniecała j ą . By ć mo Ŝ e Arcie Casilighio brakowałoby ikry, ale Estelli
Wallace wcale nie trzeba było pop ę dza ć .
Tego samego wieczoru kupiła wielk ą staro ś wieck ą walizk ę w sklepie z u Ŝ ywanymi przedmiotami i dorobiła do niej fałszywe dno.
Zapakowała tam pieni ą dze oraz ubrania i pojechała taksówk ą do Mi ę dzynarodowego Portu Lotniczego w Los Angeles. Umie ś ciła walizk ę w
skrytce baga Ŝ owej i kupiła bilet na odlatuj ą cy wieczorem samolot do San Francisco. Owin ę ła nie wykorzystany bilet na nocny lot w gazet ę i
wrzuciła do kosza na ś mieci. Kiedy nie miała ju Ŝ nic wi ę cej do zrobienia, wróciła do domu i zasn ę ła kamiennym snem.
Druga kradzie Ŝ odbyła si ę równie gładko jak i pierwsza. Trzy godziny po ostatecznym po Ŝ egnaniu si ę z Beverley-Wilshire Bank ponownie
liczyła pieni ą dze w hotelu w San Francisco. Ogólna suma wyniosła 128 000 dolarów. Bior ą c pod uwag ę inflacj ę , nie był to oszałamiaj ą cy
rezultat, ale na jej potrzeby wystarczało a Ŝ nadto.
Nast ę pny krok był stosunkowo prosty. Znalazła w gazetach rozkład rejsów i wybrała statek handlowy “San Marino”, który o szóstej
trzydzie ś ci nast ę pnego ranka miał wyruszy ć do Auckland w Nowej Zelandii.
Godzin ę przed odpłyni ę ciem weszła po schodni na statek. Kapitan twierdził wprawdzie, Ŝ e niezbyt cz ę sto bierze pasa Ŝ erów, ale wreszcie
zgodził si ę wzi ąć j ą na pokład - za uzgodnion ą sum ę , która, jak podejrzewała Estella, trafiła w cało ś ci do jego portfela, nie za ś do kasy kompanii
Ŝ eglugowej.
Estella przeszła przez próg mesy oficerskiej i zatrzymała si ę na chwil ę niepewnie. Powitały j ą pełne uznania spojrzenia sze ś ciu m ęŜ czyzn
siedz ą cych w kabinie.
Jej miedziane włosy opadały na ramiona i pi ę knie harmonizowały z opalenizn ą . Miała na sobie dług ą , w ą sk ą bawełnian ą sukni ę , która
przylegała do ciała w odpowiednich miejscach. Biała ko ś ciana bransoleta była jedynym dodatkiem. Oficerom, którzy wstali na jej powitanie, ta
prosta elegancja wydawała si ę czym ś niezwykłym i wspaniałym.
Kapitan Irvin Masters, wysoki m ęŜ czyzna o siwiej ą cych skroniach, podszedł do niej i uj ą ł pod rami ę .
- Panno Wallace - oznajmił z ciepłym u ś miechem. - Jak Ŝ e si ę ciesz ę , Ŝ e ju Ŝ si ę pani dobrze czuje.
- S ą dz ę , Ŝ e najgorsze min ę ło - stwierdziła.
- Musz ę przyzna ć , Ŝ e zaczynałem si ę martwi ć . Nie opuszczała pani przez całe pi ęć dni kabiny... Nie mamy na pokładzie lekarza i gdyby
trzeba było udzieli ć pani pomocy medycznej, mieliby ś my kłopoty.
- Dzi ę kuj ę - powiedziała łagodnie.
Spojrzał na ni ą ze zdziwieniem.
- Za co?
- Za pa ń sk ą trosk ę . - Delikatnie u ś cisn ę ła jego rami ę . - Od bardzo dawna nikt si ę o mnie tak nie troszczył.
Skin ą ł głow ą i mrugn ą ł.
- Po to wła ś nie s ą kapitanowie statku. - Potem odwrócił si ę w stron ę pozostałych oficerów. - Panowie, chciałbym przedstawi ć wam pann ę
Estell ę Wallace, która b ę dzie zaszczyca ć nas swoj ą obecno ś ci ą do chwili, gdy przycumujemy w Auckland.
Oficerowie zacz ę li si ę przedstawia ć . Rozbawiło j ą to, Ŝ e wi ę kszo ść tych m ęŜ czyzn była ponumerowana. Pierwszy oficer, drugi... nawet
czwarty. Wszyscy ostro Ŝ nie ś ciskali jej dło ń , jakby była wykonana z delikatnej porcelany - wszyscy poza mechanikiem, niskim barczystym
m ęŜ czyzn ą o twardej słowia ń skiej wymowie. Skłonił si ę przed ni ą sztywno i ucałował jej dło ń .
Pierwszy oficer skin ą ł na stewarda, który stał za małym barkiem z mahoniu.
- Panno Wallace, na co ma pani ochot ę ?
- Czy mo Ŝ na by prosi ć o daiquiri? Mam ochot ę na co ś słodkiego.
- Oczywi ś cie - odparł pierwszy oficer. - “San Marino” nie jest mo Ŝ e luksusowym liniowcem pasa Ŝ erskim, ale mamy najlepszy bar
koktajlowy na tej szeroko ś ci geograficznej.
- B ą d ź uczciwy - upomniał go wesoło kapitan. - Zapomniałe ś doda ć , Ŝ e jeste ś my najprawdopodobniej jedynym statkiem na tej szeroko ś ci.
- To drobny szczegół. - Pierwszy oficer wzruszył ramionami. - Lee, jeden z twoich słynnych daiquiri dla młodej damy.
Estella patrzyła z zainteresowaniem, jak steward zr ę cznie wyciska limon ę i wlewa wszystkie składniki. Ka Ŝ dy jego ruch był pełen gracji.
Pienisty napój smakował wspaniale i musiała przezwyci ęŜ y ć ochot ę wypicia go duszkiem.
- Lee - powiedziała - jest pan cudowny.
- Rzeczywi ś cie - stwierdził Masters. - Mieli ś my szcz ęś cie anga Ŝ uj ą c go.
Estella wypiła kolejny łyk swojego drinka.
- Zauwa Ŝ yłam, Ŝ e w ś ród załogi jest sporo Azjatów.
- Zast ę pstwo - wyja ś nił Masters. - Dziesi ę ciu członków załogi zwiało ze statku, kiedy zacumowali ś my w San Francisco. Na szcz ęś cie Lee i
jego dziewi ę ciu korea ń skich współziomków przyszli z morskiej giełdy zatrudnienia, zanim odpłyn ę li ś my.
- Według mnie wszystko to jest cholernie dziwne - mrukn ą ł drugi oficer.
Masters wzruszył ramionami.
- Członkowie załogi uciekali w portach ze statków od czasów, kiedy kromanio ń czyk zbudował pierwsz ą tratw ę . Nie ma w tym nic dziwnego.
Drugi oficer pokr ę cił z pow ą tpiewaniem głow ą .
3
- Mo Ŝ e jeden albo dwóch, ale nie dziesi ę ciu! “San Marino” jest dobrym statkiem, a nasz kapitan to porz ą dny facet. Nie było powodu do
takiego masowego exodusu.
- Ró Ŝ nie bywa na morzu - westchn ą ł Masters. - Korea ń czycy s ą czy ś ci i pracowici. Nie zamieniłbym ich na połow ę naszego ładunku.
- To niezła cena - mrukn ą ł mechanik.
- Czy byłoby niestosowne - zainteresowała si ę Estella - gdybym zapytała, jaki ładunek przewozimy?
- Ale Ŝ nie - ochoczo wyja ś nił bardzo młody czwarty oficer. -W San Francisco nasze ładownie zapełniono...
- Sztabami tytanu - wtr ą cił kapitan.
- O warto ś ci o ś miu milionów dolarów - dodał pierwszy, spogl ą daj ą c surowo na czwartego.
- Prosz ę jeszcze jednego drinka - powiedziała Estella, podaj ą c pust ą szklank ę stewardowi. Odwróciła si ę w stron ą Mastersa. - Słyszałam o
tytanie, ale nie mam poj ę cia, do czego jest u Ŝ ywany.
- Oczyszczony w czasie specjalnych procesów chemicznych, staje si ę mocniejszy i l Ŝ ejszy od stali, dzi ę ki czemu jest bardzo poszukiwany
przez konstruktorów odrzutowych silników lotniczych. Jest równie Ŝ powszechnie wykorzystywany przy produkcji farb, plastyków czy
sztucznego jedwabiu. Podejrzewam, Ŝ e jego ś lady znajdzie pani nawet w swoich kosmetykach.
Kucharz, anemicznie wygl ą daj ą cy Azjata w ś nie Ŝ nobiałym fartuchu wychylił si ę z bocznych drzwi i skin ą ł głow ą Lee, który w odpowiedzi
stukn ą ł mieszadełkiem w szklank ę .
- Obiad gotów - oznajmił, wyra ź nie oddzielaj ą c słowa, i u ś miechn ą ł si ę , odsłaniaj ą c szczelin ę mi ę dzy przednimi z ę bami.
Posiłek był wspaniały i Estella obiecała sobie, Ŝ e nigdy go nie zapomni. Towarzystwo sze ś ciu elegancko umundurowanych i odgaduj ą cych
jej Ŝ yczenia m ęŜ czyzn było czym ś , co całkowicie zaspokajało jej kobiec ą pró Ŝ no ść .
Po deserze kapitan Masters przeprosił zebranych i poszedł na mostek. Oficerowie po kolei udali si ę do swoich zaj ęć i Estella odbyła
wycieczk ę po pokładzie w towarzystwie pierwszego mechanika. Zabawiał j ą opowie ś ciami o morskich przes ą dach i dziwacznych potworach
ę bin oraz ploteczkami o załodze, które niezwykle j ą roz ś mieszały.
Wreszcie dotarli do jej drzwi i tam z galanteri ą znowu ucałował jej dło ń . Gdy zaproponował jej wspólne zjedzenie ś niadania nast ę pnego
dnia, zgodziła si ę .
Weszła do male ń kiej kabiny, zamkn ę ła drzwi i wł ą czyła górne ś wiatła. Potem dokładnie zaci ą gn ę ła zasłony jedynego iluminatora, wydobyła
spod koi walizk ę i otworzyła j ą .
Górna przegródka zawierała kosmetyki i zmi ę t ą niedbale bielizn ę . Wyj ę ła j ą . Pod spodem znajdowały si ę zło Ŝ one starannie bluzki i
spódnice. Wyj ę ła je równie Ŝ i odło Ŝ yła na bok. B ę dzie musiała usun ąć zagniecenia, wystawiaj ą c odzie Ŝ na działanie pary w kabinie
prysznicowej. Wsun ę ła delikatnie pilnik do paznokci pod kraw ę d ź fałszywego dna i uniosła je do góry. Potem usiadła z westchnieniem ulgi.
Pieni ą dze były na miejscu - paczki wci ąŜ miały na sobie banderole Banku Rezerw Federalnych. Prawie nic z nich nie wydała.
Wstała i zdj ę ła sukni ę przez głow ę , a potem rzuciła si ę na koj ę zakładaj ą c r ę ce za głow ę .
Zamkn ę ła oczy i próbowała wyobrazi ć sobie zdziwienie na twarzach jej przeło Ŝ onych, kiedy zorientowali si ę , Ŝ e pieni ą dze i niezawodna
mała Arta Casilighio znikn ę ły jednocze ś nie. Wyprowadziła ich wszystkich w pole!
Czuła dziwne, niemal seksualne podniecenie na my ś l o tym, Ŝ e FBI umie ś ci j ą na li ś cie najbardziej poszukiwanych przest ę pców. Detektywi
b ę d ą przesłuchiwa ć znajomych i s ą siadów, szuka ć jej we wszystkich dawnych miejscach zamieszkania, sprawdz ą banki - czy nie dokonano w
którym ś z nich wpłaty składaj ą cej si ę z banknotów o kolejnej numeracji - ale nic im to nie da. Arta, czyli Estella, nie była tam, gdzie si ę
spodziewali.
Otworzyła oczy i spojrzała na dobrze ju Ŝ znane ś ciany kabiny. Odniosła dziwne wra Ŝ enie, Ŝ e całe pomieszczenie jakby si ę od niej odsuwało.
Poszczególne przedmioty stawały si ę nieostre i nagle znowu wyra ź ne, jak w niestarannie zmontowanym filmie. Czuła, Ŝ e powinna i ść do toalety,
ale ciało odmówiło posłusze ń stwa. Ka Ŝ dy mi ę sie ń sprawiał wra Ŝ enie zamro Ŝ onego. Nagle drzwi si ę otwarły i do kabiny wszedł steward Lee w
towarzystwie jeszcze jednego azjatyckiego członka załogi.
Tym razem ju Ŝ si ę nie u ś miechał.
To przecie Ŝ niemo Ŝ liwe, przekonywała sam ą siebie. Steward nie mógł bezczelnie wdziera ć si ę do kabiny, kiedy ona le Ŝ y nago na koi. To
musi by ć jaki ś zwariowany sen wywołany obfitym jedzeniem i alkoholem, koszmar zrodzony z niestrawno ś ci.
Czuła si ę zupełnie oddzielona od swego ciała. Miała wra Ŝ enie, Ŝ e obserwuje cał ą t ę scen ę z k ą ta kabiny. Lee ostro Ŝ nie przeniósł j ą przez
drzwi, korytarz i wniósł na pokład.
Stało tam kilku korea ń skich marynarzy. Ich okr ą głe twarze sk ą pane były w jaskrawym ś wietle lamp przeładunkowych. Podnosili wielkie
pakunki i przerzucali je przez reling. Nagle jeden z pakunków spojrzał na Art ę . Dostrzegła szar ą jak popiół twarz czwartego oficera. Jego oczy
były szeroko rozwarte z przera Ŝ enia i niedowierzania. A potem znikn ą ł za burt ą .
Lee pochylił si ę nad ni ą i robił co ś przy jej nogach. Nic nie czuła, jedynie letargiczne odr ę twienie. Odniosła wra Ŝ enie, Ŝ e przywi ą zuje do jej
kostek kawał zardzewiałego ła ń cucha.
Dlaczego to robi? - pomy ś lała z roztargnieniem. Obserwowała oboj ę tnie, jak unosz ą j ą w powietrze. Potem puszczono j ą i poleciała w
ciemno ść .
Co ś ze straszn ą sił ą uderzyło w jej ciało, odbieraj ą c oddech. Zamkn ę ła si ę wokół niej zimna, dławi ą ca otchła ń . Nieubłagany ci ęŜ ar ś ci ą gał j ą
w dół, ci ś nienie zgniatało ciało, zaciskaj ą c wn ę trzno ś ci w gigantycznym imadle.
B ę benki uszu p ę kły i w tej samej chwili przeszywaj ą cy ból z przera Ŝ aj ą c ą jasno ś ci ą u ś wiadomił jej, Ŝ e to nie sen. Usta otworzyły si ę do
histerycznego krzyku.
Ale nie rozległ si ę Ŝ aden d ź wi ę k. Narastaj ą ce ci ś nienie wody wkrótce zgniotło jej klatk ę piersiow ą i martwe ciało opadło w rozwarte obj ę cia
morskiej gł ę bi.
4
Zgłoś jeśli naruszono regulamin