William Blake
Wiersze i poematy
Wybór i opracowanie
Krzysztof Puławski
Przekłady
Tomasz Basiuk
Jolanta Kozak
Józef Waczków
W poemacie Jeruzalem znajdziemy słowa, które mogłyby stać się mottem do całej twórczości Williama Blake’a: „Muszę stworzyć własny system, lub dać się zniewolić systemem innego”. Niewielu jest twórców, którzy tak konsekwentnie wcielaliby w życie podobne założenia. Nie chodzi tu oczywiście o posiadanie tych lub innych poglądów, lecz o tę wyjątkową całość, jaką w przypadku Blake’a tworzą poezja, twórczość plastyczna i życie poety.
Biografia Blake’a nie obfitowała w wielkie wydarzenia. Egzystował on poza głównymi prądami swojej epoki. Jeśli nawet popierał rewolucję amerykańską i, początkowo, francuską, to w sposób na tyle umiarkowany, że nie ucierpiał z tego powodu. Catherine Boucher okazała się być oddaną i wierną żoną. Kolejne dni wypełniała mu przede wszystkim praca. Jednak Blake od wczesnego dzieciństwa miewał wizje: spotykał Boga, widywał anioły, rozmawiał z prorokami. Co więcej, starał się oddać te przeżycia w formie artystycznej. Z czasem stawały się one coraz ciekawsze, ponieważ poeta podejmował aktywny dialog z „tamtym światem”. Z tego zderzenia powstała nowa jakość, niespotykana u innych mistyków. Niniejszy wybór obejmuje wiersze z okresu dojrzałej twórczości poety. Z proroczych poematów, we fragmentach prezentujemy poemat Milton. Inne poematy, to znaczy Vala, albo cztery Zoa i Jeruzalem wciąż czekają na polskich tłumaczy. Znajdujące się na końcu Wierszy i poematów objaśnienia mają służyć czytelnikowi, który po raz pierwszy zetknął się z myślą Blake’a. Dlatego pojawiają się w nich pewne uproszczenia i racjonalizacje. Czytelnik powinien je traktować wyłącznie jako rodzaj przewodnika, który ułatwi mu poruszanie się w gęstwinie blake’owskich symboli i idei. To, co można znaleźć w samych utworach, przekracza często skromne ramy objaśnień. Tom Wiersze i poematy zawiera w dużej części przekłady nowe, lub takie, które do tej pory nie ukazały się w formie książkowej. W zbiorze znajduje się też jeden przekład Pana Józefa Waczkówa, któremu chciałbym serdecznie podziękować za zgodę na jego publikację.
Piping down the valleys wild,
Piping songs of pleasant glee,
On a cloud I saw a child,
And he laughing said to me:
„Pipe a song about a Lamb!”
So I piped with merry chear.
„Piper, Pipe that song again;”
So I piped: he wept to hear.
„Drop thy Pipe, thy happy Pipe;
„Sing thy songs of happy chear:”
So I sung the same again,
While he wept with joy to hear.
„Piper, sit thee down and write
„In a book, that all may read.”
So he vanish’d from my sight,
And I pluck’d a hollow reed,
And I made rural pen,
And I stain’d the water clear,
And I wrote my happy songs
Every child may joy to hear.
Gdy w dolinie grałem piosnki,
By weselej życie biegło,
Wtedy dziecko z małej chmurki
Wychylając się, tak rzekło:
„Zagraj piosnkę o Baranku!”
— Uczyniłem to z rozkoszą
Chłopczyk prosił: „Zagraj jeszcze…”
— Grałem, a on słuchał płacząc.
„Teraz zostaw swą fujarkę
I wyśpiewaj wszystko w pieśni”
— Zatem pięknie zaśpiewałem,
By zapłakać mógł z radości.
„Grajku, teraz pieśni spisz,
By radości odrobinę
Każdy w księgach znaleźć mógł”
— Więc zerwałem pustą trzcinę
I zrobiłem proste pióro,
Zabarwiłem czystą wodę,
Zapisałem pieśni szczęścia
Aby cieszyć serca młode
przełożył Krzysztof Puławski
My mother bore me in the southern wild,
And I am black, but O! my soul is white;
White as an angel is the English child,
But I am black, as if bereav’d of light.
My mother thought me underneath a tree,
And sitting down before the heat of day,
She took me on her lap and kissed me,
And pointing to the east, began to say:
„Look on the rising sun: there God does live,
And gives his light, and gives his heat away;
And flowers and trees and beasts and men receive
Comfort in morning, joy in the noonday.
„And we are put on earth a little space,
„That we may learn to bear the beams of love;
„And these black bodies and this sunburnt face
„Is but a cloud, and like a shady grove.
„For then our souls have learn’d the heat to bear,
„The cloud will vanish; we shell hear his voice,
„Saying: ‘Come out from the grove, my love & care,
„‘And round my golden tent like lambs rejoice.’”
Thus did my mother say, and kissed me;
And thus I say to little English boy:
When I from black and he from white cloud free,
And round the tent of God like lambs we joy,
I’ll shade him from the heat, till he can bear
To lean in joy upon our father’s knee;
And then I’ll stand and stroke his silver hair,
And be like him, and he will then love me.
Urodziła mnie matka w południowej dziczy;
Czarny jestem, lecz duszę — o! duszę mam białą!
Białe jak aniołeczek jest dziecko Anglika,
Ja — czarny, jakby światło o mnie zapomniało.
Nauczała mnie matka pod cienistym drzewem,
Zanim słońce żarliwie sięgnęło zenitu;
Brała mnie na kolana, tuliła do siebie
I na wschód pokazując, tak mówiła: „Synku,
Popatrz, tam wschodzi słońce! tam też Pan Bóg mieszka,
Blask i ciepło on hojnie rozdziela po równi;
Stamtąd kwiaty i drzewa, ludzie i zwierzęta
Czerpią pociechę rankiem, radość o południu.
Dane nam krotkę chwilę spędzić tu, na ziemi,
Byśmy się nauczyli znosić żar miłości;
A ta twarz, z której woda nie obmyje czerni
Jest jak obłok, jak dobry chłód leśnych ciemności.
Przyjdzie chwila, gdy dusza z żarem się oswoi,
Obłok pierzchnie, a On nas do siebie zawoła:
„Opuśćcie gaj cienisty, o jagnięta moje,
Oto mój złoty szałas: igrajcie dokoła!”
Tak mówiła mi matka, kiedy byłem mały;
Tak i ja teraz mówię chłopczykowi z Anglii;
Gdy mnie odleci czarny obłok, jego — biały
I przy Boskim szałasie wraz będziemy tańczyć,
Osłonię go od żaru, póki sam nie zechce
Na Ojcowskie kolana wspiąć się bez obawy,
A potem jego loki srebrzyste popieszczę
I on już zawsze będzie chciał się ze mną bawić.
przełożyła Jolanta Kozak
Merry, Merry Sparrow!
Under leaves so green
A happy blossom
Sees your swift as arrow
Seek your cradle narrow
Near my Bosom.
Pretty, pretty Robin!
Hears you sobbing, sobbing,
Pretty, Pretty Robin,
Wróblątko Zuchwałe
W zielonej gęstwinie,
Kwiecie przy strumieniu
Bierze cię za strzałę
Znajdź gniazdeczko stałe
Na moim ramieniu.
Rudziku Malutki
Słyszy twoje smutki
Gdy kwilisz cichutki
Little lamb, who made thee?
Dost thou know who made thee?
Gave thee life, & bid thee feed
By the stream & o’er the mead;
Gave thee clothing of delight,
Softest clothing, wooly, bright;
Gave thee such a tender voice,
Making all the vales rejoice?
Little lamb, I’ll tell thee,
Little lamb, I’U tell thee:
He is called by the name,
For he calls himself a Lamb.
He is meek & he is mild;
he become a little child,
I a child, & thou a lamb,
We are called by his name.
Little Lamb, God bless thee!
Powiedz, powiedz, mój Baranku,
Kto cię stworzył, mój Baranku?
Któż to życiem cię obdarzył,
Najsmaczniejsze wskazał trawy,
Dał ci stroik śliczny taki,
Biały stroik, i puchaty,
Głosik wdzięczny, od którego
Smętne się rozchmurza niebo?
Pan ten nosi imię twoje,
Bo Barankiem też się zowie.
Jest łagodny i nieśmiały,
Był na ziemi dzieckiem małym:
I jagnięciu i dziecinie
Pozostawił swoje imię.
Błogosławion bądź, Baranku.
przełożyła Jolanta Koniak
„Father! Father! where are you going?
„O do not walk so fast.
„Speak, father, speak to your little boy,
„Or else I shall be lost.”
...
bolek1718