Dzierzba gąsiorek w masce.doc

(1296 KB) Pobierz

Gąsiorek, gagatek w czarnej masce

Adam Wajrak
2011-07-31, ostatnia aktualizacja 2011-07-29 14:30


 

 

 

 

Nie udało mi się odnaleźć innych ofiar tego rzeźnika, ale wszystko wskazuje na to, że to on obrabował piegżę

Twardych dowodów nie mam, bo na gorącym uczynku go nie capnąłem. Ale gdy składam wszystkie zdarzenia i fakty, moje podejrzenia kierują się na tego gagatka w czarnej masce.

Tak cieszyłem się z piegży!

Piegża to mały ptaszek. Tak na oko ze dwa razy mniejszy od wróbla, szary i niepozorny. Jeszcze nigdy nie widziałem, jak wyglądają młode takiego maleństwa, jak szybko rosną i opuszczają gniazdo.

I nagle pod koniec kwietnia właśnie taki mały szary ptaszek zainteresował się krzakiem trzmieliny rosnącym koło naszego domu. Z początku tylko wlatywał w gęstwinę małych drobnych listków i szybko z niej wylatywał, ale potem zaczął przynosić źdźbła traw.

Kiedy po paru dniach zajrzałem w koronę krzaka, zobaczyłem wyplecione gniazdko. Było wielkości dziecięcej pięści i nie miało żadnej specjalnej wyściółki. Taki wypleciony z suchych traw koszyk i nic więcej.

Pojawienie się pierwszego jajka było wielkim świętem. O kolejnych informowałem regularnie na Facebooku. W sumie pani piegża złożyła ich aż pięć. Wtedy ptaki rozpoczęły wysiadywanie. Chyba częściej siedziała samica, a samiec przynosił jej jedzenie. Choć pewien nie jestem, bo obydwa ptaszki wyglądały tak samo, ale w świecie ptaków przynoszeniem jedzenia zajmują się samce, a wysiadywaniem, przynajmniej na początku, samice.

Bardzo się zmartwiłem, gdy pewnego razu, kosząc trawę, zbyt blisko podjechałem kosiarką i piegża wyprysnęła z gniazdka. Bardzo się ucieszyłem, gdy po kilkudziesięciu minutach wróciła, a gdy zauważyłem, że coraz rzadziej opuszcza gniazdo, byłem przeszczęśliwy. Co jakiś czas zaglądałem przez prześwit w listkach, co tam u piegży słychać. Jak widziałem głowę albo ogonek wystający z gniazdka, wiedziałem, że piegża jest w domu, a jak jej nie było, bo poleciała się posilić, zerkałem do krzaczka, by popatrzeć z dumą na gniazdko i znajdujące się w nim jajka. Wszystko układało się świetnie i już nie mogłem się doczekać, aż zobaczę małe, które wyklują się z jajek nie większych od paznokcia, gdy stała się tragedia.

Otóż pewnego dnia, widząc, że piegży nie ma w domu, zajrzałem do gniazdka i zamurowało mnie... Jajek nie było. Znikły! Wyparowały!

Bez śladu i żadnych podejrzanych

W przyrodzie nie ma cudów. Za tym czynem stał konkretny zwierzak. Ale jaki? Maleńką piegżę do opuszczenia niewyklutego potomstwa mógł zmusić każdy.

Taka mysz leśna, która znakomicie się wspina i nie gardzi ani jajkami, ani pisklętami niewielkich ptaków, mogła tak przestraszyć piegżę, że ta opuściła gniazdko. Problem polegał na tym, że myszy, owszem, było pełno jesienią, głód i zimno wypędziły je z lasu do ludzkich siedzib, ale wiosną wróciły do lasu. Zresztą mysz nie wyniosłaby wszystkich jajek, część zjadłaby na miejscu. Zostałyby skorupki. Tymczasem w gniazdku nie było śladów po uczcie.

Nie było też znaku, że obrabował je jakiś duży zwierz, np. kuna lub kot, dla których pięć jajek piegży to jedno mlaśnięcie. Kuna czy kot są tak duże, że musiałyby rozwalić gniazdko. A ono pozostało nietknięte. Ktoś, kto wybierał jajka, był delikatny. Kot i kuna odpadały.

Może sójka? Owszem, są one częstymi gośćmi zimą w naszej wsi, ale wiosną i latem siedzą w lesie i w pobliżu ludzkich siedzib raczej się w puszczy nie pojawiają. Wron u nas też nie ma. Zresztą jestem przekonany, że choć sójka delikatniejsza jest niż kuna czy kot, to gniazdko i tak by zniszczyła.

Śledztwo utknęło w martwym punkcie. Nic nie przychodziło mi do głowy. Tymczasem najbardziej podejrzany siedział sobie na drucie i łapał owady. Zapomniałem o nim, bo on nie wygląda zupełnie na tego, kim jest. Zapomniałem, że zniknięcie jajek poprzedziło jedno dziwne wydarzenie.

Nasze gąsiorki

Od lat w naszym ogrodzie albo w jego pobliżu mieszka sobie para gąsiorków. Przylatują w drugiej połowie maja, a na swoje zimowiska w tropikalnej części Afryki odlatują we wrześniu. Gąsiorek jest więc wśród tych kilku ptaków, które kojarzą mi się z latem.

Pan gąsiorek ma szarą głowę, rdzawy - wręcz rudy - grzbiet i jasny brzuch oraz pierś. Z tym swoim długim ogonkiem przypomina bardziej pliszkę niż drapieżnika.

Samica, która jest nieco większa od samca, nie jest tak efektownie ubrana. Raczej ma barwy maskujące. Nic dziwnego, to ona wysiaduje i lepiej, żeby na gnieździe nie było jej widać. Zresztą młode wyglądają dokładnie jak ona.

Polska nazwa tych ptaków bierze się od głosu, jaki czasami wydają samce, przypominającego gęganie. Ale nazwa łacińska to... Lanius collurio. Pierwszy człon po łacinie oznacza kogoś, kto rozszarpuje, albo rzeźnika, drugi człon, z greki - ptaka drapieżnego. Gąsiorek więc to drapieżny rzeźnik. Może gąsiorki, choć nie wyglądają, to zasługują na taką nazwę?

Przerażające spiżarnie

Po przylocie do Teremisek obydwa gąsiorki wyszukują miejsce na gniazdo, a samiec, przynajmniej ten nasz, karmi samicę. Oczywiście pani gąsiorkowa mogłaby sobie sama coś upolować, ale lepiej, żeby za owadami uganiał się samiec. To taki test, jakim będzie ojcem i czy będzie w ogóle w stanie wykarmić rodzinę. Zapewne samica tak sprawdza także jakość terytorium.

Nie wiem, czy co roku przylatuje do nas ta sama para, ale jest to możliwe. Jak piszą w monografii "Gąsiorek" Stanisław Kuźniak i Piotr Tryjanowski, około 30 proc. samców i 20 proc. samic wraca do tych samych miejsc pod warunkiem, że jest to dobre środowisko pełne pokarmu, którym są głównie owady, oraz czatowni.

Czatowniami mogą być krzewy, płoty albo druty. Gąsiorek często atakuje z zasadzki, ale też może chwytać ofiary w locie. Zresztą nie tylko owady.

Przypomniało mi się, że pewnego lata nasz gąsiorek porwał przynajmniej dwa młode muchołówki szarej, które właśnie opuściły gniazdo. Gdy potrzeba, to gąsiorek zabije małego ptaszka, jaszczurkę, gryzonia. Jest drapieżnikiem jak wszystkie dzierzby, do których się zalicza.

Poluje na duże ofiary, ale nie tak często jak jego większy kuzyn srokosz. Ale podobnie jak on, jak nie zje, to nabija na kolce.

Takie spiżarnie z ponadziewanymi ofiarami robią przerażające wrażenie. Wyglądają, jakby jakiś zły i złośliwy człowiek nadziewał na przykład chrząszcze na kolce dla zabawy. Gąsiorki robią to z różnych powodów. Dla magazynowania pokarmu, ale tak samiec pokazuje samicy, jakim jest dobrym łowcą. Poza tym kolce pomagają w dzieleniu ofiary, bo zawsze jest to dodatkowe narzędzie poza dziobem i łapkami.

Dziwne jest jednak to, że choć widziałem takie spiżarnie w wielu miejscach, to w moim ogrodzie i okolicy nie udało mi się takiej znaleźć. Może dlatego, że nie ma w okolicy odpowiedniego krzaka z dobrymi kolcami.

Podejrzany nr 1

I tak o niezakończonym śledztwie w sprawie zniknięcia jajek piegży zapomniałem. Przypomniało mi się, gdy zobaczyłem, że nasze gąsiorki dochowały się młodych - udało mi się wypatrzyć dwoje i jak latają razem po wszelakich krzakach.

Wypatrzyć, a raczej usłyszeć, jest je dość łatwo, bo drą się strasznie i co chwila podlatuje do nich samiec. Poluje, a ja mu się przyglądam, bo obserwowanie polującego gąsiorka to przyjemność.

I wtedy zobaczyłem, jak gąsiorek chyba przez przypadek pojawił się w miejscu, gdzie młodymi opiekował się zaganiacz. To taki mały zielonkawy ptaszek, trochę tylko większy od piegży. Gdy gąsiorek znalazł się kilka metrów od zaganiaczy, te oszalały. Podniosły krzyk, a jeden dziwnie zaczął się kręcić.

I wtedy właśnie przypomniało mi się, jak wiosną, gdy piegża wysiadywała jajka, pewnego dnia na płocie tuż koło jej gniazdka usiadł gąsiorek. Mała piegża dostała szału. Wiła się i skakała, machała skrzydełkami tak, jakby była chora i przetrącona.

- Czy gąsiorek mógł wyjeść jej jajka? - zapytałem doktora Przemysława Chylareckiego z Muzeum i Instytutu Zoologii PAN.

- No pewnie, że tak - odpowiedział Przemek. Tego dziwnego zachowania piegży nie wiązałem z gąsiorkiem, a dziś się domyślam, że po prostu biedaczka chciała zrobić wszystko, żeby odwrócić uwagę rzeźnika, żeby przestał patrzyć w stronę gniazdka. I niestety dla piegży wygląda na to, że jej się to nie udało.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin