Miłosny dotyk rocka - Burszta Wojciech, Kuligowski Waldemar.pdf

(217 KB) Pobierz
KP4_str67-76.qxd
Syreny, rockmani i zmysły
Wojciech Józef Burszta
Waldemar Kuligowski
MIŁOSNY DOTYK ROCKA*
zweryfikować (o co później będzie już znacznie trudniej): słowo mousike etymologicznie ozna-
cza rzecz „należącą do sfery Muz”. Początkowo był to przymiotnik nazywający pewną umie-
jętność, którą można wyszkolić. W epoce helleńskiej przez mousike rozumiano procedurę kształcenia młodzieży w za-
kresie poezji i muzyki. I ta konotacja związana z nauczaniem była pierwsza – skojarzenie z dźwiękiem i śpiewem
jest znacznie późniejsze (za: Andersen 2001: 104).
Za pośrednictwem owej mousike społeczeństwo niepiśmienne przekazywało swoje wartości ; śpiew i akompania-
ment miały zatem wyraźny rys wychowawczy, pedagogiczny. Na uwagę zasługuje w tym kontekście zna-
na z kart Odysei pieśń Syren, której słowa wyrażały to, co dla antycznych Greków stanowiło największą
pokusę: obietnicę pozyskania tajemnej wiedzy. Mit o Odyseuszu, który – by nie ulec pokusie – nakazał
przywiązać się do drzewca masztu, a uszy swoich marynarzy pozatykał woskiem, dobrze ilustruje ambi-
walencję zawartą w mousike .
Motyw Syreny znany był żeglarzom z całego świata. Spotykali je mężczyźni z Norwegii, Nowej Gwi-
nei, Meksyku, ich opis pozostawił słynny żeglarz Henry Hudson, a sama postać pół-kobiety pół-ryby
– rysowana na mapach, tatuowana na ramionach, wyobrażana na dziobach statków – stała się
uosobieniem zdradliwej zmysłowości (Ackeman 1997: 270 – 275). Greckie Syreny, służące bo-
skiej Afrodycie i doprowadzające swym śpiewem do zguby 1 , to jednak z pewnością jeden z naj-
ważniejszych toposów, który przyczynił się do powstania mitu fatalnego zauroczenia. Nam wskazu-
je natomiast na ów paradoksalny, ale jednocześnie bardzo bliski, niemal osmotyczny związek między
muzyką i namiętnością.
Dla badacza kultury jest to o tyle zajmujące, że wraz z wygaśnięciem antyku, muzykę na długo przestano
kojarzyć z grą erotyczną. Owszem, wiadomo, że wyśpiewywane strofy Pieśni nad Pieśniami reglamentowa-
O
syren-
kach
innych niº
warszaw-
ska...
* Fragment przygotowywanej do druku książki Sequel , będącej kontynuacją rozważań z Dlaczego kościotrup
nie wstaje. Ponowoczesne pejzaże kultury (1999).
1 „Cudownymi śpiewaczkami są one i w opowieściach o Argonautach, i w Odysei , ciągle jednak groźnymi.
Strach spojrzeć, ile wokół nich leży szkieletów, niektóre zupełnie już białe, inne powoli wyłaniające się z ciał,
które gniją. To szkielety żeglarzy, którzy posłyszeli zniewalająco piękny śpiew, a przybiwszy do wyspy słu-
chali go tylko i słuchali bez końca, i umierali nie wiedząc, że umierają” (Kubiak 1998: 494).
R ozpocznijmy nasze rozważania ostrożnie, od ujęć oficjalnych, słownikowych, dających się
15163755.004.png
68
no jedynie dla uszu mężczyzn dojrzałych, mających więcej niż trzydzieści lat, bogata literatura dotyczy
także erotycznej aury towarzyszącej miłosnym pieśniom średniowiecznych trubadurów, ale tego rodzaju
przykłady odnoszą się do semantyki słów, a nie do muzyki samej. Ta bowiem bardzo długo rozpa-
trywana była z perspektywy ekscentrycznej twórczości natchnionych artystów, którym (jak wie-
rzono) nie w głowie było komponowanie muzycznego tła dla erotycznych gierek odgrywanych
przez maluczkich.
Erotyzm, czyli tabu doskonałe
Przyjrzyjmy się teraz erotyzmowi, a więc tej sferze egzystencji, którą chcielibyśmy omówić ze
względu na jej związki z muzyką. W tym wypadku nawet sięgnięcie do definicji niewiele pomaga: „Ero-
tyzm jest tematem najbardziej tajemniczym, najbardziej ogólnym i najdalej odsuwanym” (Bataille 1999:
265), stwierdzał nader jednoznacznie Georges Bataille w 1957 roku; „Na tematy związane z erotyzmem
trudno jest mówić i pisać – wtórował francuskiemu badaczowi w ćwierć wieku później Kazimierz Imieliń-
ski – są one kontrowersyjne, budzą wiele wątpliwości, zastrzeżeń i sprzeciwów, co wynika z samej isto-
ty zagadnienia” (Imieliński 1973: 7). O owej istocie nie dowiadujemy się wprawdzie od Imielińskiego ni-
czego dokładniejszego, odnosimy jednak wrażenie, że jest ona wysoce niejasna i przynależy do tej grupy
dyskursów społecznych, które żyją raczej podskórnie niż jawnie, częściej zamieszkują kulturowe przed-
mieścia niż wspólną agorę.
Encyklopedia Popularna PWN zawierza cytowanym powyżej opiniom. Hasła „erotyzm” próżno
w niej szukać, cała ta sfera ludzkiego życia egzystuje pośród wielu tysięcy haseł jedynie jako „cho-
robliwe wzmożenie pobudliwości płciowej”, czyli „erotyczny obłęd” (1996: 213). Czy powinno więc
dziwić, że erotyczna asemantyczność muzyki zdaje się być faktem bezspornym. Oto przywołany już
Imieliński, hierarchizując bodźce pobudzające erotycznie, w pierwszym rzędzie wymienił bodźce
wzrokowe, tłumacząc, iż „większość osób, zwłaszcza mężczyzn, przejawia pewnego rodzaju fetyszyzm wzrokowy”
(Imieliński 1973: 145). Druga lokata przypadła w udziale bodźcom dotykowym i temu, czemu badacz
nadał miano „klimatu uczuciowego”. Dopiero po nich wyróżnione zostały bodźce słuchowe (wspól-
nie zresztą z węchowymi i smakowymi). Bardzo charakterystyczne i znamienne jest wszakże to, co
Imieliński zaliczał do tego wymiaru erotyki: „szelest ściąganych pończoch, odpinanych guzików,
brzmienie głosu ukochanej kobiety [...] kompozycje muzyczne – melodie, kojarzące się najczęściej
z osobą ukochaną oraz z przeżytymi wspólnie z nią uniesieniami” (tamże: 150).
Sprawa zresztą wydaje się jasna: zachodni erotyzm to erotyzm z pozycji tego, który patrzy i który dotyka. Nie
bez przyczyny feministyczne badaczki mówią o tyranii męskiego oka i kobiecie jako przedmiocie „do
oglądania” (Williams 1990). Potwierdza te opinie Octavio Paz: „Erotyczny kontakt zaczyna się od wido-
ku pożądanego ciała” (Paz 1996: 215). A gdzie w tym wszystkim ucho? Otóż akustyczne środowisko
współczesnego erotyzmu wyznaczane jest przede wszystkim przez całą gamę westchnień i jęków (cze-
go karykaturalny obraz oferują filmy pornograficzne), przez dźwięki zrzucanych ubrań czy poskrzypywa-
nia mebli.
Erotyzm pozostaje zatem tematem marginalizowanym: z jednej strony dalece niejasnym, z drugiej
dla poważnego badacza niewygodnym. Jeśli na dodatek skojarzymy ten temat z muzyką – równie ulot-
Jak
i kogo
w ¥rednio-
wieczu Bib-
liå nie
gorszo-
no...
15163755.005.png
MiÆosny dotyk rocka
69
ną i rozkrystalizowaną – to okaże się, że tak zakreślone pole zainteresowań może okazać się beznadziej-
nym bezdrożem. Na szczęście żaden raz ustanowiony paradygmat myślenia o rzeczywistości nie posia-
da przywileju wszechobowiązywalności. Rodząca się w pierwszych dekadach XX wieku socjologia
muzyki odwróciła zastane perspektywy: muzykę przestano oto postrzegać jako rezultat indywi-
dualnego i osobnego procesu twórczego, dostrzegając w niej wytwór kultury – zmienny w cza-
sie i przestrzeni, pełniący różne funkcje i do rozmaitych wykorzystywany celów. Badacze skupili swo-
ją uwagę, między innymi na społecznych funkcjach muzyki – czego przedłużeniem są nasze dociekania
nad mariażem linii melodycznych i linii bioder – zajęli się także analizami doznawania muzyki, „powsta-
wania, zanikania i różnicowania się upodobań muzycznych, społecznego znaczenia przeżycia estetycz-
nego” (Śledziński 1968: 955). Zapytajmy zatem, idąc tym tropem, czy doznawanie muzyki może być do-
znaniem erotycznym, czy jedno doznanie może potęgować lub wyzwalać to drugie? Wreszcie, czy
częściami składowymi przeżycia estetycznego mogą być w tym samym stopniu muzyka, co i erotyka?
Gdyby pozostać przy opiniach i autorach cytowanych wcześniej, odpowiedzi na te pytania byłyby bądź
przeczące, bądź przynajmniej kontrowersyjne i mało wiarygodne. Jednak przynajmniej od połowy lat 60. an-
tropolog może pochylić się nad nią, jak nad każdym innym zjawiskiem kulturowym. I tak Sahsa Weitman, au-
tor pracy zatytułowanej znacząco O elementarnych formach życia erotycznego (1998) dokonał swego czasu
systematycznego opisu współczesnych zachowań erotycznych, które postanowił nazwać „socjoerotyką”. Jest
to, jego zdaniem, oddzielna, wyróżniająca się sfera egzystencji, która nie tylko obejmuje znacznie więcej niż akt
kopulacji, ale jest ponadto złożoną konstrukcją kulturową, narzucającą kochankom ścisły reżim ról i zachowań.
Socjoerotyka nie ma charakteru naturalnego ani spontanicznego, lecz przypomina raczej „światy życia” Husserla, „realności” Ber-
gera i Luckmana, „gry językowe” Wittgensteina, „ramy” Goffmana czy też „systemy kulturowe” Geertza (tamże: 98).
Sam-
cem byì..
Och
Karol!
Co ma eros do mousike?
Erotyczna rzeczywistość to starannie wybrane interwały czasowe (wieczór, noc, weekend, wakacje),
to rozważnie dobrana przestrzeń (dom, sypialnia, hotel, samotna plaża, tylne siedzenie samochodu), roz-
luźniające używki (alkohol, niektóre narkotyki, wspólnie wypalany po kolejnych „finałach” papieros), a tak-
że odpowiednia sceneria (spuszczone zasłony, stłumione światło, ogień w kominku, seksowna bielizna),
której szczególnym elementem jest muzyka. Jednak Weitman (a i chyba nikt po nim) nie przeprowadził
szczegółowych badań na temat preferencji w doborze muzyki wypełniającej erotyczną rzeczywistość.
Idąc jednak za intuicjami przywoływanego autora, musi ona spełniać kilka cech: to jedność, wza-
jemność oraz ekskluzywność. Muzyka towarzysząca erotyce winna spajać kochanków, odpowia-
dać ich – różnym być może – gustom; musi wyróżniać ją walor wyjątkowości. Nie jest to dokładny
portret rzeczy poszukiwanej, spróbujmy jednak odnaleźć ją na podstawie tych kilku poszlak.
Może będzie to Elvis Presley, którego początkowo pokazywano w telewizji jedynie do pasa, by nie
gorszyć widzów obsceniczną kinezyką jego bioder („Elvis-pelvis”)? Może Rolling Stones i Mick Jagger
wykrzykujący „I can’t get now satisfaction”? Może duet Serge’a Gainsbourga i Jane Birkin w piosence
„Je t’aime – moi non plus”? 2 . Dla niektórych to coś z działu muzyki relaksacyjnej, gdzie ponoć znaleźć
Czym
jest
erotyka?
2 Istnieje jeszcze druga, ostrzejsza wersja tego erotycznego hymnu, w której partnerką Gainsbourga jest Bri-
gitte Bardot; niełatwo jest zdobyć to nagranie.
15163755.006.png 15163755.007.png
 
70
można specjalne muzyczne „afrodyzjaki”, dla innych jeszcze muzyka z kręgu world beat , gdzie egzoty-
ka miejsc i brzmień ma się przekładać na takąż formę spełnień...
Gra ekstaz z dewiacjami
Spróbujmy w ten sposób spojrzeć na muzykę popularną, która potencjalnie mogłaby stanowić bodziec ero-
tyczny. Dla Theodora Adorna muzyka popularna była niczym więcej niż „somatycznym stymulatorem” (Adorno
1994: 234); Leo Lowenthal mówi o różnicy „pomiędzy złudną gratyfikacją a przeżyciem autentycznym” (Lowen-
thal 1957: 51). Najcięższe działa wytacza przeciw niej Allan Bloom: muzyka rockowa jest „fenomenem rynsztoka”, a ofe-
rowane przez nią przyjemności przekreślają istnienie prawdziwego uczucia. Rock odwołuje się bowiem do zmysłowości i pożądania
seksualnego, a przez to jednoznacznie kojarzy się z natychmiastową, dewiacyjną przyjemnością seksualną. „Muzyka rocko-
wa doprowadza do przedwczesnej ekstazy – grzmi Bloom – jak gdyby młodzież była już gotowa do prze-
żywania ostatecznej czy pełnej rozkoszy” (Schusterman 1998: 226–235). Z wywodu Blooma wynika, że
dorośli, niejako ex definitione nie mogą być sympatykami rocka! Wtóruje mu Milan Kundera: rock to ekstaza, ale
przecież „ekstaza jest chwilą wyrwaną z czasu, krótką chwilą bez pamięci, chwilą otoczoną zapomnieniem” (Kundera 1996: 211).
Innymi słowy, ulotność rockowej kompozycji i specyficzny sposób jej odbioru powodują, że nie ma tutaj mowy
o jakiejkolwiek trwalszej wartości. Erotyzm skoligacony z rockiem ma być plugawy, niski, zwierzęcy nieomal . Żaden z wymie-
nionych wyżej stronników kultury wysokiej (w tym muzycznej) nie ważyłby się na pokalanie swej erotyki tępą ka-
kofonią muzyki rockowej.
Zapis doświadczeń kulturowych
W zupełnie innej stylistyce, wyrażającej również odmienną perspektywę teoretyczną, niechętny
stosunek wymienionych wyżej osób do rocka i jego związku z biologią można wyjaśnić w sposób na-
stępujący: jeśli przyjąć, że muzyka wywodzi się z rytuału, można wnioskować 3 , że tzw. modus ludowy
jej tworzenia i odbioru spoczywał na tradycji i ludzkiej biologicznej pamięci. Modus ten koncentrował
się na zmyśle słuchu i mógł istnieć jedynie w dwóch formach – jako dźwięk i jako pamięć dźwięko-
wa. W modusie ludowym praktyka muzyczna jest za każdym razem atrybutem ekspresji całej wspólnoty i wy-
razem zbiorowo podzielanej estetyki. Nie istnieje skończona, ostateczna wersja utworu muzycznego, tak samo,
jak nie istnieje rozdział na kompozytora i wykonawcę. Dopiero wraz ze zróżnicowaniem w obrębie gru-
py społecznej, powstaniem specjalizacji i podziałem pracy pojawia się rozróżnienie między tańcem,
teatrem, poezją i muzyką. Jak pisze jednak Chris Cutler: „Coraz powszechniej uważano je za różne for-
my ekspresji, często wyodrębniały się z nich wyspecjalizowane rodzaje sztuki ucieleśnione w rozma-
itych grupach i jednostkach. A jednak gromadzenie umiejętności kulturowych niekoniecznie implikuje
jakikolwiek rozłam w jedności organizmu społeczeństwa czy alienację jego części [...] Aczkolwiek
3 Prezentujemy tutaj maksymalnie uproszczoną interpretację rozwoju muzyki opartej na trzech formach pamięci
– biologicznej, pisanej i elektronicznej. Brak miejsca nie pozwala na rozwinięcie wielu wątków, co pozostawiamy
sobie na inną, odrębną okazję, i co niniejszym zapowiadamy (zobacz także: W.J. Burszta, M. Rychlewski 2003).
Dlaczego
niektórzy
nie kochajå
muzyki
rockowej?
Muzyka
jako
do¥wiad-
czenie
zbiorowe
15163755.001.png
MiÆosny dotyk rocka
71
– jako specjaliści – muzycy muszą rozwijać wrodzone cechy swoich instrumentów oraz mediów kre-
acji i reprodukcji muzyki”, to jednak „będą tak czynić jedynie do takiego stopnia, do jakiego wzboga-
ca to język ekspresji całej wspólnoty – pod żelazną ręką konserwatywnej tradycji” (Cutler 1999: 31).
Z modusu ludowego w muzyce zachodniej wyłaniał się stopniowo całkowicie nowy tryb produko-
wania muzyki, który był zaprzeczeniem mnogości form ludowych, i który negował je pod względem klu-
czowych atrybutów. Wprawdzie notacja muzyczna, bo ona stała się zasadniczym atrybutem owej inno-
wacji, znana była już muzyce średniowiecznej, ale dopiero w ramach społeczeństw industrialnych,
nowoczesnych wyzyskano w pełni jej generatywny, rewolucyjny potencjał. Nowe medium utrwalania
dźwięków, notacja, odwołuje się do pamięci pisanej. Jest to pamięć niezmienna, jak pismo alfabe-
tyczne: zewnętrzna w stosunku do użytkownika. Partytura jest wersją ostateczną, tworem skoń-
czonym, który można interpretować, ale zawsze w ramach tego, co już dane. Notacja – co oczywi-
ste – zachęca do specjalistycznego podziału zadań między kompozytora i wykonawców. Co jednak dla
nas istotniejsze w kontekście niniejszych rozważań: notacja „to zasadniczo medium OKA, a nie UCHA. Podlega za-
tem prawom rządzącym wizualnymi systemami przedstawiania. Melodia i podział czasu na równe części jest przykładowo
horyzontalny; harmonia jest wertykalna. Zapis nutowy jest medium fugi, obliczeń matematycznych, znacznego
rozwinięcia harmonicznego polifonii i kontrapunktu, melodii granej w inwersji lub wstecz, abstrakcyjnego
i osobistego organizowania potężnie brzmiących głosów orkiestrowych, jest medium industrializacji mu-
zyki” (Cutler 1999).
Nagrywanie – to trzecia forma pamięci. Zapamiętuje ono faktyczne wykonania, a nie ich schemat
czy mechanizmy wykonawcze. Nagrywanie daje możliwość zapamiętania i późniejszego odtworzenia każdego dźwięku,
jaki da się wydobyć. Od momentu, kiedy dokonano pierwszego nagrania „rzeczywiste wykonania utworów
(z jednej strony) i wszelkie możliwe do wydobycia dźwięki (z drugiej) stały się właściwą materią twór-
czości muzycznej. Notacja nie mogła tego dokonać” (Cutler 1999). Nagrywanie ponownie koncentruje
życie muzyczne wokół zmysłu słuchu, podobnie jak to miało miejsce w ramach modusu ludowego; od-
wołuje się więc do pamięci dźwiękowej. Jak się wydaje, ten właśnie fakt oraz to, że dźwięki można re-
produkować i odtwarzać bezustannie, dzięki czemu wdzierają się one w każdy zakamarek przestrzeni
współczesnego życia, jest powodem obaw Blooma i Kundery (a wcześniej Adorna), że muzyka popularna
działa na człowieka regresywnie . Czy jednak rzeczywiście tak jest?
Oko
w miejscu
ucha
Rockowa rewolucja umysłowa
Bardzo podoba nam się – jako antropologom kultury – stanowisko Richarda Schustermana, któ-
re on sam określił mianem melioryzmu 4 . Wskazując na wiele trafnych spostrzeżeń odnoszących się
do sztuki popularnej, poczynionych przez krytykę elitarystyczną, jak choćby w duchu tradycji szkoły
frankfurckiej, Schusterman zauważa, że istnieją jednak godne człowieka, estetycznie ważne formy ak-
tywności, różne od zmagań intelektualnych. Muzyka rockowa jest przykładem – a jakże! – bardziej somatycz-
nych form wysiłku, oporu i satysfakcji (Schusterman 1998: 233) . Wprawdzie muzyka rockowa coraz częściej,
4 Melioryzm zakłada, że sztuka popularna powinna być doskonalona i może być doskonalona, jako że ma realne
zalety estetyczne oraz może służyć szlachetnym celom społecznym, np. edukacyjnym.
15163755.002.png 15163755.003.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin