Reiki a chrześcijaństwo o. A. Posacki.doc

(146 KB) Pobierz

Reiki a chrześcijaństwo o. dr Aleksander Posacki SJ

Definicja

Propagatorzy twierdzą, że "Reiki jest Bezwarunkową Miłością Świata. Jeśli jesteś wierzący, wiesz, że świat stworzył Bóg, a więc jest ona Bezwarunkową Miłością Boga" (B.CH., 16) [1]. Mówi się tu wyraźnie o Bogu. Jest to więc religia? Przeciwstawną definicję podaje Hawayo Takata: "Reiki oznacza uniwersalną energię życiową. Nie jest to religia" (M.G., 31). Ale przecież jednocześnie mówi się, że "Reiki jest nieskończoną, jest nieograniczoną energią płynącą do każdej żywej istoty" (H, 101). Czy można jednak mówić o nieskończoności energii poza kontekstem religijnym? Poza tym w Reiki nieustannie mówi się o błogosławieństwach, wyświęcaniu (M.G., 30), inicjacji, tajemnych świętych symbolach. Wynikałoby z tego, że Reiki jest pewnego rodzaju religią naturalną lub nadreligią a jej adepci posiadają światopogląd zorientowany religijnie. Mimo wszystko jednak stosunek do świętości, której należałoby się podporządkować w sposób radykalny (świętości traktowanej poważnie), w Reiki nie występuje. Pomijam problem, że tak zwana świętość naturalna może się różnić diametralnie od świętości w pojmowaniu chrześcijańskim (por. orgiastyczne kulty "świętości" natury). Reiki nie jest więc religią, ale czymś, co ją jedynie przypomina i zarazem jest jej przeciwstawne. Wracając do określenia Reiki jako "Bezwarunkowej Miłości Świata" warto zauważyć zawartą w nim niekonsekwencję, bowiem żadna prawdziwa miłość nie może być całkowicie bezwarunkowa. Warunkiem miłości jest obustronny wolny wybór, a następnie wierność: kontynuacja tego wyboru. Niewierność udaremnia miłość, prowokuje coś, co nazywamy Bożą karą, Bożym gniewem czy Bożym sądem, które są drugą stroną właściwie pojętej miłości, jej głębi i powagi. Bezwarunkowa miłość Boga w chrześcijaństwie paradoksalnie stawia pewne warunki: jest to miłość Ojca, która pragnie moralnej świętości człowieka. Z kolei w Reiki orientacja egzystencjalna, opcja religijna, postawa moralna: wszystkie te warunki osobowe i subiektywne, wymagające od człowieka nierzadko nakładu maksimum sił dla dochowania im wierności (co jest widoczne również w etyce humanistycznej) są tutaj nieobecne. Nie mogą mieć miejsca ze względu na ukrywający się w tle całościowy światopogląd relatywistycznego panteizmu, który ujawnia się m.in. w jej oderwaniu od "uświęcenia" właściwego dla religii. Antropocentryzm panteistyczny połączony z zasadniczym akcentem na praktykę leczenia (co widać już w prainicjacji samego założyciela, dr. Usui), klasyfikuje Reiki jako system magiczny, a właściwie magiczno-spirytystyczny.

Pochodzenie (historia)

Zwolennicy Reiki twierdzą, że jest ona wieczna, tak jak wieczna jest mądrość. Dopiero jednak w połowie XIX wieku, za sprawą niejakiego dr. Mikao Usui, została owa mądrość ponownie odkryta. Tak twierdzi legenda o systemie Reiki dr. Usui, która była najczęściej przekazywana ustnie. Był on rzekomo duchownym chrześcijańskim, choć nie wiadomo jakiego wyznania. Zainteresowany tajemnicą cudów czynionych przez Jezusa i Buddę, rozpoczął poszukiwania. Nie znalazł odpowiedzi w tekstach chrześcijańskich, więc poszukiwał jej w klasztorach buddyjskich w Japonii. Wreszcie natrafił na księgi pisane w starożytnym języku. Jedna z nich zawierała nieznane i zapomniane słowa, symbole oraz znaki, jakimi rzekomo posługiwał się Budda, a które zostały spisane przez jakiegoś jego ucznia. Były tam też szczegółowe opisy metod leczenia: formuły, znaki i opisy pozycji rąk. Ta wiedza nie dała mu jednak jeszcze mocy uzdrawiania. Szukał więc nadal, ale tym razem w samym sobie. W tym celu podjął trwające 21 dni praktyki medytacyjne oraz post. Położył także na jednej ze świętych gór 21 kamieni. Po jakimś czasie przeżył doświadczenie inicjacji: dostrzegł spływający z nieba świetlisty promień, który go poraził swoją mocą. Spłynęły na niego też świetliste znaki, które jakby odkrył po raz wtóry, wcześniej zobaczył je w świętych księgach. Gdy wyszedł z transu (sic!) i schodził z góry, skaleczył się w duży palec u nogi. Jednak chwycił się za zranione miejsce a ból i krwawienie ustąpiły. Okazało się, że otrzymał moc. Opisana tutaj inicjacja ma wyraźnie charakter okultystyczny. Inicjująca siła jest bowiem po pierwsze nieznana (occultus), a po drugie bezosobowa. Sposobem doświadczenia tej siły jest mediumistyczny trans (gdzie człowiek jest kanałem nieznanej i bezosobowej siły). Trans ten jest przeciwieństwem religijnej ekstazy (gdzie człowiek rozmawia twarzą w twarz z osobowym Bogiem, a nie z bezosobową siłą). Mediumizm polega na tym, iż przechodząc poprzez zamierzoną duchową pasywność do tzw. zmienionego stanu świadomości, człowiek przekazuje kontrolę jakiejś mocy nieznanego pochodzenia, którą - optymistycznie - nazywa się siłą kosmiczną. Bardzo często jednak (a może zwykle) bywa to kontakt ze światem spirytystycznym. Wystarczy porównać przytoczony powyżej opis z inicjacją czy konwersją św. Pawła, który rozpoznał osobę Boga a nawet Jego imię. Pogańska inicjacja powtarzana jest na kursie Reiki jako pewna matryca dla inicjowania następców. Kolejne inicjacje charakteryzuje ta sama bezosobowość, łatwizna i - być może - te same skutki. Inicjacja, wtajemniczenie, mistrz - to terminy typowe dla pogańskich misteriów, których obfitość przejęły także rytuały masońskie. Zasada jest identyczna (bezosobowość), struktura podobna (łatwość, zewnętrzność). Wszystko to jest typowe dla magii, gdzie bezosobowa wszechmoc rytuału jest decydująca, pod warunkiem, że sam rytuał będzie wykonany precyzyjnie i poprawnie, choćby nawet bardzo zewnętrznie.

S. Bugaj pisze o dr. Usui: "Usilnie próbował odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda. Niestety na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedzi wprost. Po głębokim zastanowieniu dr Usui postanowił sięgnąć do tradycji buddyjskich" (S.B., 10). W jednym z klasztorów buddyjskich znalazł księgę, która zawierała "zapomniane znaki, słowa oraz symbole, którymi posługiwał się Budda" (S.B., 11). Czynienie cudów w Reiki jest więc ściśle związane z domniemanym systemem Buddy, który został zinterpretowany magicznie. Powstaje pytanie, czy owa księga istnieje rzeczywiście, czy można to w jakiś sposób sprawdzić oraz jak się ona ma do nauki Buddy. Same źródła są tu problematyczne i nieznane [2].

Szukanie cudów, a zwłaszcza szukanie metody ich czynienia, nie jest chrześcijańskie i może być niebezpieczną pokusą. Cud musi mieć uzasadnienie teologiczne, a nawet konkretny teologiczny sens. Bóg nie mnoży cudów bez potrzeby (zasada teologiczna) i służą one niemal wyłącznie zbawieniu. Uzdrowienie jest tylko potwierdzeniem, skutkiem zbawienia.

W interpretacji Reiki cud ma naturalistyczne tłumaczenie, przestaje być zawieszeniem praw natury, a staje się sztuką (techniką) stosowania ukrytych praw natury. "Cuda" Reiki służą uzdrowieniu, które jest pojmowane jako zbawienie. I już w tym stwierdzeniu widać, iż pojęcie uzdrowienia w Reiki koliduje z chrześcijańskim uzdrowieniem, gdzie nie tylko człowiek nie leczy się sam, ale z pokorą zwraca się do Boga w modlitwie o łaskę zdrowia. To Bóg go leczy. Bóg, który w zasadniczy sposób różni się od swego stworzenia i nieskończenie je przerasta. Twierdzi się, że dr Usui odkrył "klucz do uzdrowień, których dokonywali Budda i Jezus" (M.G., 22). Budda, jak widzimy, jest tu na pierwszym miejscu, co nie jest takie niewłaściwe, gdyż rzeczywiście w tym systemie myślenia tak naprawdę Jezus ma niewiele do powiedzenia. Arbitralne zestawianie Jezusa z Buddą w kontekście Reiki jest straszliwym nieporozumieniem, a mimo to na porządku dziennym u propagatorów Reiki.

Budda i Jezus różnili się radykalnie, tak jak mądrość filozofów greckich różni się od mądrości krzyża, co wykazał o. Józef Bocheński w swojej pracy "Podręcznik mądrości tego świata". Ciekawe, że sam Hans Küng ("Credo") podkreśla zasadnicze różnice między Jezusem a Buddą.

Zresztą wspomnienie twórcy buddyzmu w kontekście Reiki jest również nieuzasadnione. Jak wiadomo, w mistycznej tradycji orientalnej wszystkie spektakularne zjawiska czy nadzwyczajne siły (siddhi) traktowane są jako zagrożenie dla duchowej drogi prowadzącej do ostatecznego wyzwolenia. Tak jest również w chrześcijaństwie. Pamiętamy o kuszeniu samego Jezusa, któremu Szatan proponuje magiczną drogę na skróty, aby w ten sposób, przy pomocy spektakularnych cudów, zrealizować drogę magicznego mesjanizmu. Tymczasem Jezus doskonale wie, że prawdziwą drogą do zbawienia (czyli właściwie pojętego ostatecznego wyzwolenia) jest droga krzyża. Krzyż i wszystko, co się z nim wiąże i kojarzy, jest całkowicie niepojęte w systemie Reiki i nieprzystawalne w żaden sposób do jej założeń. Jezus czyni cuda: głównie uzdrowienia i uwolnienia od opętań. Jedne i drugie czynione są w kontekście zbawienia, którego ukoronowaniem będzie krzyż. Czy w Reiki mówi się o uwalnianiu z opętań? Czy mówi się, że choroba jest związana z grzechem? Nie. Ale już samo niemówienie o tych prawdach z jednoczesną próbą uzdrowień sprawia, iż nie jest to system neutralny.

Niezależność rytuału opartego na tajemniczych znakach wydaje się kuszeniem Boga czyli prowokowaniem Go do działania przy pomocy pewnych znaków, co jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Szukanie "magicznego klucza", aby zawładnąć tym, co boskie (czy nawet samemu być bogiem), jest również typowe dla ezoterycznej kabały i jej manipulacji świętymi imionami przetransponowanymi na liczby. W Reiki stwierdzamy synkretyzm, magiczne stosowanie znaków, które tak naprawdę bardziej niż buddyjskie, są okultystyczne.

Okultyzm Reiki wprawdzie powołuje się na genezę pism buddyjskich (także sutry), jednak jako całość nie posiada ani powagi i głębi teoretycznej wizji buddyjskiej, ani też powagi i głębi praktycznej strony buddyzmu, jego strony etycznej i ascetycznej. Istnieje tylko kilka (pięć) ogólnikowych haseł, przypominających wprawdzie ducha buddyjskiego współczucia, ale na tyle ogólnych, że można w nich zawrzeć tylko nieco altruistycznej empatii. Podobnie asceza, nawet samego dr. Usui, a zwłaszcza jego następców, wydaje się szczątkowa i problematyczna.

Nawet jeśli kiedyś tego rodzaju praktyka związana była z surową i poważną ascezą mnichów, to dzisiaj wystarczy by przypadkowy klient z ulicy uiścił pewną opłatę a dosyć szybko, bez wielkich korekt we własnej postawie otrzymuje okultystyczną inicjację. Jeśli pod tak nędznymi warunkami inicjacja jest efektywna i skuteczna (przede wszystkim w mocne przeżycia, co o niczym nie świadczy), to cała sprawa wydaje się podejrzana.

Okultystyczny synkretyzm Reiki przejawia się w tym, że chętnie współpracuje ona z innymi metodami czy duchowościami. "W celu uzyskania harmonii można łączyć Reiki z dowolną techniką. Osobiście stosowałam Reiki wraz z dźwiękiem, kolorem, minerałami, homeopatią (...), akupresurą (...), technikami doskonalenia umysłu, bioenergoterapią oraz psychotroniką" (Hall, 126). Ortodoksyjny buddyzm byłby w tym względzie bardziej wymagający.

O panteistycznym źródle Reiki przekonuje stwierdzenie, że "Przy udzielaniu Reiki jesteśmy właściwie czymś więcej niż jednym "kanałem", ponieważ my jesteśmy "reiki", my jesteśmy "uniwersalną energią życiową", to "Bóg w nas " działa tak potężnie. To nie nasze ego, tylko "jestem-który-jestem", jaźń Boska w nas, przez które nastąpić może wyleczenie.

Wskutek przeniesienia Reiki pobudzone zostają siły samouzdrawiające, bo każdy człowiek leczy się tylko sam" (M.G., 20). Tu jeszcze mocniej zarysowuje się sprzeczność Reiki z chrześcijaństwem, dla którego określenie "Jestem, który Jestem" to imię Boga, odnoszące się tylko do Niego i nie mające nic wspólnego z żadną "Boską jaźnią" w nas, w którą w chrześcijaństwie się nie wierzy, w przeciwieństwie do antychrześcijańskiej gnozy zwalczanej od wieków przez Ojców Kościoła. W Reiki spotykamy okultystyczne spekulacje o niesłychanej sile naszych myśli: "Wszystkie nasze myśli zbierają się i skupiają w subtelnym ciele ziemi i przenikają jej pole energetyczne" (H, 89). Mamy więc specyficzny język, specyficzne prezałożenia i własne antropologiczne koncepcje. Czy w związku z tym określanie Reiki jako "naturalnego (i neutralnego) systemu uzdrawiania" jest uzasadnione?

Neutralność Reiki?

Aby stwierdzić neutralność światopoglądową Reiki należałoby:

1. udowodnić naukowo działanie Reiki

2. udowodnić, że owo działanie jest niezależne od religijnych (inicjacyjnych) założeń systemu.

Tymczasem, nie można udowodnić naukowo działania Reiki, gdyż Reiki nie posługuje się ani naukowymi, ani spekulatywnymi, racjonalnymi dowodami, które można by zweryfikować. Reiki jest albo zbiorem nie udowodnionych założeń (w najlepszym razie pół-magią, pół-nauką), albo wiarą (bardziej bliską - jak powiedzieliśmy na początku - magii niż religii).

Autorytet rozumu w Reiki jest mało ważny. "Kiedy ludzie nie przestawali w nieskończoność zadawać pytań z intelektualnego punktu widzenia odnośnie Reiki, Hawayo Takata, jedna z wielkich mistrzów Reiki z rodu Usui, kończyła dyskusję słowami: 'Po prostu stosujcie Reiki! Stosujcie Reiki! Stosujcie Reiki!' Wiedziała, że doświadczenie przepływu uniwersalnej energii życiowej ostatecznie doprowadzi ludzi do ucieleśnionego zrozumienia mocy tej starożytnej praktyki leczniczej" (B.CH., 39). Mamy więc praktycyzm, który doprowadzać ma do jakiejś poznawczej oczywistości.

Co jednak możemy poznać czy stwierdzić? W świetle czego mamy zweryfikować owoce Reiki? "Przy niemal całkowitym braku danych dowodzących jej skuteczności, stworzeniu szerszego kontekstu, dzięki któremu umysł będzie mógł pojąć koncepcję Reiki, dopomóc może teoria i filozofia. Jednak najlepszym sposobem doświadczenia, że Reiki działa, jest doświadczenie jej na sobie" (B.CH., 26).

Co może jednak potwierdzić działanie na sobie, jeśli brak jest danych co do skuteczności i jeśli teorie nie dadzą się zweryfikować racjonalnie? "Efektywność Reiki oczywiście nie zależy od uznania jej przez jakąkolwiek naukę. Czymże stałby się nasz wszechświat, gdyby jego egzystencja uzależniona była od stale zmieniających się opinii naukowych?" (B.S., 106). Pozostaje więc wiara lub upieranie się przy apriorycznych założeniach.

Niekiedy propagatorzy Reiki odwołują się do subiektywnych wrażeń uczestników terapii. Te mogą być różne: jedni doznają euforii, a nawet uzdrowienia, inni niczego nie doświadczają, a jeszcze inni doświadczają bardzo złych rzeczy, co zresztą zwykle się przemilcza. A "jednak bez względu na natychmiastowe wrażenie, Reiki zawsze działa na odbiorcę, nawet jeśli jej efekty nie są natychmiast zauważalne" (B.CH., 26).

Z drugiej strony w różnych pracach spotyka się rozdział pod tytułem "Co robić, gdy terapia nie daje rezultatów?" Wtedy pada najczęściej wyjaśnienie, które zawsze stara się obronić wszechmoc i wszechwiedzę Reiki. Jest to obrona apriorycznej teorii Reiki przed negatywnymi faktami stosowania tejże. "Jedną z najczęstszych przyczyn, dlaczego Reiki pozornie "zawodzi" jest to, że pewnie znowu oczekiwałeś określonych efektów, a uniwersalna prawidłowość, jaką kieruje się Reiki, ma zupełnie inny cel. Twoje oczekiwanie nie zostało wprawdzie spełnione, ale w pacjencie mogło się dokonać wiele zmian, co niekoniecznie musi się tak wyraźnie manifestować. Nie każdy potrafi otwarcie mówić o swoim życiu duchowym, a przecież nieraz właśnie w tym zakresie zaczynają się ważne przemiany. Często sam odbiorca nie ma jasnego wyobrażenia, co się w nim dokonało, i nieraz skutki terapii można ocenić dopiero po wielu tygodniach czy nawet miesiącach" (B.S., 122).

To wyciszanie efektów negatywnych, połączone ze ślepą wiarą w sukces terapii (dlatego właśnie były wyciszane) na bazie pewnych niesprawdzalnych aksjomatów teoretycznych, widać było również u A. Kaszpirowskiego.

Podstawą teoretyczną systemu Kaszpirowskiego była teoria homeostazy czy też samoregulacji, obecna także w systemie Reiki. Przeprowadzono obiektywne badania nad oddziaływaniem Kaszpirowskiego oraz jego optymistycznej teorii. Badania przeprowadzone w Rosji wykazały, że po seansach telewizyjnych Kaszpirowskiego czterokrotnie wzrasta śmiertelność, nie mówiąc już o licznych zaburzeniach psychofizycznych i psychicznych, co można było stwierdzić statystycznie na podstawie interwencji medycznych. Po tych badaniach program zdjęto z telewizji rosyjskiej i wtedy właśnie pojawił się w Polsce i Bułgarii, a wideokasety nadal były rozpowszechniane przez niepoprawnych optymistów, których nie interesowały obiektywne dane. Okrzyczany uzdrowiciel okazał się Żniwiarzem Śmierci i dopiero wtedy przypomniano sobie, że jest on człowiekiem nie ochrzczonym i że nie doświadczył chrześcijańskiej inicjacji.

Tak więc, reasumując, Reiki cierpi na brak obiektywnych dowodów. Jest to jakby zespół mitów lub zespół ogólników bez pokrycia. Cechuje go brak ostrości, precyzji, liczne sprzeczności, irracjonalizm i synkretyzm, co widać szczególnie w antropologii sugerowanej w Reiki.

Reiki nie jest neutralna nie tylko dlatego, że nie ma podstaw naukowych, ale także dlatego, że nie działa poza kontekstem inicjacji o charakterze okultystycznym. Propagatorzy Reiki twierdzą jednak, że "do praktykowania Reiki nie jest wymagana żadna specjalna wiara. Z powodzeniem mogą ją stosować ludzie o rozmaitych orientacjach religijnych i filozoficznych" (Hall, 14). Twierdzą także, że "Reiki jest bezwyznaniowa i nie koliduje z żadnymi praktykami religijnymi czy medytacyjnymi ani z żadnym uświęceniem; wzbogaca jednak i wzmaga uniwersalność" (M.G., 20).

Tymczasem: Reiki jest "wiarą", a właściwie okultystycznym wierzeniem. Uzdrawianie przez dotyk stanowi realizację doktryny, a sam gest dotykania bazuje na korzystaniu z sił nieznanego pochodzenia (okultyzm), otwarcie na które dokonuje się poprzez inicjację. Dotyk (nałożenie rąk) ma w wielu tradycjach (np. w satanizmie pokoleniowym) sens inicjacyjny.

Sens choroby

Według Reiki: "Choroba to skutek nierównowagi. Przyczyny choroby można się zazwyczaj doszukać na poziomach: emocjonalnym, psychicznym i duchowym" (Hall, s. 17).

Taka definicja byłaby do przyjęcia, gdyby nie brak w systemie Reiki pojęcia grzechu. "Nierównowaga" w Reiki dotyczy tylko i wyłącznie energii, braku "równowagi energetycznej". Tymczasem właściwa "nierównowaga" to przede wszystkim grzech i najczęściej dopiero on powoduje ewentualnie "energetyczną nierównowagę". Z chrześcijańskiego punktu widzenia choroba ma zawsze (bezpośrednie lub pośrednie) odniesienie do tajemnicy zła i grzechu. Nie można więc tej rzeczywistości nie brać pod uwagę, gdyż w przeciwnym razie w samym punkcie wyjścia otrzymamy istotną deformację.

Nie można zaczynać od skutków czy też od tego, co jest w antropologii chrześcijańskiej jedynie jakimś uwarstwieniem zewnętrznym, drugorzędnym, nie najgłębszym. Dusza duchowa i etyczna relacja do Boga jest znacznie ważniejsza niż wszystko, co dzieje się w ciele. Taka jest antropologia chrześcijańska, w której czynnik duchowy jest pierwszorzędny i posiada dwie niezbywalne cechy:

1. Dusza jest duchowa, a nie energetyczna (czyli materialna), a więc nie można nią manipulować i wszelkie techniki nie mają tutaj żadnego sensu. Reikowcy zaś nie uwzględniają tych rozróżnień i twierdzą, że "nasze ciała są płynnymi układami energetycznymi, które bezustannie zmieniają się i odnawiają" (B.CH., 59). Czynnik duchowy w człowieku ma charakter obrazu Bożego, ale nie jest sam w sobie Boski, lecz jest jedynie "miejscem" zamieszkania Boga, który przychodzi dobrowolnie do duszy szukającej uświęcenia.

2. Duszę - jej zbawienie i stąd płynące jej zdrowie - określa się w relacji osobowej wobec Boga Stwórcy, który jest Osobowy i Transcendentny, czyli przekraczający świat natury, który stworzył, w tym świat jakichkolwiek energii. Występująca w Reiki antropologia okultystyczna, gdzie ciągle mówi się o bliżej nie określonej równowadze "emocji, psychiki i ducha" (por. Hall, 17), lub też równowadze "ciała, umysłu i ducha", lub też - już łagodniej - o "regeneracji naszej sfery fizycznej, psychicznej i duchowej" (por. S.B., 14) - to wszystko pięknie brzmiące ogólniki, które w takim warstwowym ujęciu niewiele mają wspólnego z wizją chrześcijańską. Nie o taką harmonię chodzi i nie należy rozpoczynać od mechanistycznego i zewnętrznego ujednolicania sztucznie rozróżnionych sfer w człowieku.

W tym trójstopniowym podziale mamy ślad okultystycznego "systemu potrójnego świata" ("systemu trójdzielnego"), gdzie pomiędzy światem fizycznym i duchowym istnieje świat pośredni (materialno-duchowy), którym można manipulować wpływając na niego poprzez pewne techniki. Tymczasem antropologia chrześcijańska uczy, iż człowiek składa się z dwóch zasad bytowych (a nie trzech), materii i formy, ciała fizycznego i duszy duchowej (Sobór w Vienne, 1311-1312 r.).

Wizja choroby - jak i zdrowia - w Reiki jest wizją naturalistyczną, gdzie to nie zbawienie od grzechu prowadzi do zdrowia, ale zdrowie - pojęte jako harmonia różnych, bliżej nieokreślonych warstw - jest zbawieniem. Leczenie ciała, choćby psychofizycznego, bez odniesienia do duszy, której "zdrowie" (zbawienie) mierzy się jakby relacją wobec osobowego Boga (a więc także stosunkiem do grzechu) - może być bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza leczenie, które jest przede wszystkim jakąś "metodą leczenia". Ani zdrowie, ani tym bardziej usunięcie tylko samego bólu (czyli objawu) nie może być absolutnym celem działania [3]. Trzeba pytać Boga o sens własnego bólu, cierpienia czy samej choroby. Choroba jest znakiem, który należy odczytać w relacji do osobowego Boga. Uleczenie jedynie ciała może być większym złem niż sama choroba. Tym, który leczy, jest jedynie Bóg osobowy, który nie zawsze pragnie dla nas zdrowia, a przynajmniej nie od razu. To do Niego należy decyzja. Z tego punktu widzenia szukanie metody uzdrawiania jest formą kuszenia Pana Boga, czyli jakąś metodą przymuszania Go do działania.

Teologiczna wizja zdrowia i choroby jest związana z grzechem oraz ze zbawczą interwencją Boga osobowego, którego nie można do niczego przymuszać. Stąd też powoływanie się przez s. Mariuszę Bugaj na tradycję biblijną oraz na uzdrowienia Jezusa, nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia. Porównanie jest całkowicie błędne, a nawet bluźniercze. Zwłaszcza że w Reiki ciągle mówi się o samoleczeniu (samo-Reiki), które - w kontekście założeń światopoglądu Reiki - jest także formą samozbawienia. Szczególnie, że mówi się cały czas o tym, "w jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda" i o tym, że "Niestety, na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedzi wprost" (S.B., 10). Oczywiście zbytecznym jest dowodzić w tym miejscu, że chrześcijańskie nauki teologiczne nie mogą dawać odpowiedzi na pytanie dotyczące "metody uzdrawiania", bo źle jest ono postawione (metoda ta jest nieważna z punktu widzenia chrześcijaństwa, bo nie ona jest jego istotą).

Chrześcijańska "inicjacja" to przede wszystkim odpuszczenie grzechów i odnowienie relacji z Bogiem, to nawrócenie. Tylko wtedy możliwa jest "terapia" ciała. Stąd pytanie o metodę uzdrawiania nie ma żadnego sensu. W Reiki występuje coś odwrotnego: to terapia staje się inicjacją. Dlatego tak ważna jest metodyka i jej zachłanne poszukiwanie. Inicjacja natomiast ma zawsze jakieś odniesienie do tak czy inaczej pojętego zbawienia. Ma znaczenie soteriologiczne. Czy można mówić o Reiki jako o antyinicjacji w sensie chrześcijańskim?

Inicjacja

Wprowadzeniem do opisu inicjacji Reiki niech będą rozważania o antropologii i mediumizmie.

Reiki często posługuje się pojęciem "czakra". Słowo to pochodzi z sanskrytu i oznacza koło. Czakry to centra energetyczne w subtelnym ciele człowieka. Większość szkół filozoficznych i ezoterycznych rozróżnia 7 czakr głównych i 4 poboczne. Jak widzimy, mamy do czynienia z antropologią okultystyczną lub ezoteryczną, która jest filarem systemu Reiki, zasymilowanym prawdopodobnie później na zasadzie synkretystycznego aliansu. Bardzo często chodzi o "wyrównywanie czakr energią Reiki" (B.S., 82), lub też "harmonizowanie czakr metodą Reiki" (M.G., 114). Czasem używa się też do pomocy pewnych kaset służących "samouzdrawianiu i miłości samego siebie z pozytywnymi afirmacjami" (M.G., 115).

Czytamy: "Czakra czoła, zwana też czakrą Trzeciego Oka, leży pośrodku czoła nieco powyżej brwi. Tu znajduje się centrum pozazmysłowego postrzegania, jak jasnowidzenie, jasnosłyszenie i telepatia" (B.S., 86). W tym opisie mamy wyraźne wskazanie na zdolności paranormalne, które aktywizują się przy tzw. otwarciu czakramów. Jak stwierdza J. Verlinde, "otwarcie określonego czakramu sprawia, że stajemy się medium odpowiadającym danemu poziomowi energii" [4].

Otwarcie czakramów jest "równoznaczne z posiadaniem wielu władz okultystycznych" [5]. Na Wschodzie ostrzega się przed używaniem tego rodzaju władz. Dlaczego? Otóż "nasza pycha szybko wzrasta i zatrzymujemy się wówczas w rozwoju duchowym. Dla mistrzów duchowych używanie tych władz jest wielką pułapką i zdradą prawdziwej drogi duchowej" [6].

Dla chrześcijańskiego życia duchowego praktyki te są również niebezpieczne. Bóg zakazuje wchodzenia w uprzedmiotawiające praktyki pseudomistyczne, które poniżają godność człowieka, a także, będąc niebezpieczne z samej swej natury, mogą doprowadzić do jego zniszczenia.

Osobowy Bóg kontaktuje się z człowiekiem na zasadzie swojej nieprzewidywalnej woli i wyboru, zwykle pod pewnymi warunkami i w pewnym celu. Traktuje On człowieka poważnie i rozmawia z nim twarzą w twarz. Wszelki mediumizm (bycie medium) jest przeciwieństwem chrześcijańskiej ekstazy, która ze swej natury jest zjawiskiem rzadkim. W przeciwieństwie do niej mediumizm jest stosunkowo często spotykany - wystarczy tylko nieroztropny brak czujności, by się z nim zetknąć. Jako sprzeczny z tradycją chrześcijańską, mediumizm jest zakazany (KKK 2116).

Na końcu jednej z książek dotyczących Reiki podaje się gotowy zestaw pozycji dłoni. Mamy jednak uporczywie powtarzane tajemnicze wyrażenie: "Jest to gotowy zestaw pozycji, są one jednak dowolne. Aby pokazane tu pozycje Reiki były skuteczne, należy najpierw przejść inicjację Reiki" (B.CH., 131.141). Cóż takiego jest w tej tajemniczej inicjacji, że banalne, "dowolne" pozycje rąk mają dokonywać takich niesamowitych cudów! Moc inicjacji potwierdzają także inne prace.

"Aby otrzymać Reiki nie potrzeba mieć żadnych wiadomości wstępnych" (M.G., 36). Ten brak przygotowania ze strony potencjalnych adeptów i łatwość, z jaką mogą otrzymać inicjację, nie tylko nie wydają się im zwykle podejrzane, ale często jeszcze bardziej podsycają w nich mit o niesamowitej i jakby natychmiastowej skuteczności inicjacji Reiki. "Inicjacja przeprowadzona przez tradycyjnie wyszkolonego mistrza Reiki jest kluczem, który otwiera przed nami łatwy i stały dostęp do uniwersalnej energii życiowej" (B.CH., 52). Oto przykład "magicznego klucza" otwierającego drogę ku boskości, o którym marzyli zarówno kabaliści, jak i poszukiwacze świętego Graala.

Istnieją w Reiki cztery stopnie inicjacji. Czasem mówi się o dwóch stopniach oraz następującym po nich wyszkoleniu i wtajemniczeniu przez mistrza Reiki, w których program ćwiczeń może być zindywidualizowany (M.G., 36-39). W każdym razie 3. i 4. stopień inicjacji dotyczy mistrza Reiki. Tajemna inicjacja, bycie Mistrzem czy też Wielkim Mistrzem na stałe, w znaczeniu okultystycznym nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem, a nawet są zupełnie obce duchowi chrześcijańskiemu [7]. Co naprawdę dzieje się w czasie inicjacji? Jak ona działa? "Otrzymaliśmy od Phyllis Lei Furumoto błogosławieństwo i upoważnienie, ażeby przeprowadzać to szkolenie i związane z tym wtajemniczanie na mistrzów" (M.G., 39).

Czy działa tu błogosławieństwo i upoważnienie? Czy też umiejętność polegająca na znajomości magicznych znaków w połączeniu z praktyką? Okultystyczny charakter inicjacji ginie w mroku domysłów, braku precyzji i niekoherencji. Przy nieudolnych próbach wyjaśnienia mechanizmu inicjacji zwykle niewiele się wyjaśnia, ale w zamian za to podkreśla się pozytywne przeżycia i pozytywne skutki. Unika się natomiast mówienia o ewentualnym niebezpieczeństwie tak rozumianej inicjacji. Reiki w tych egzaltowanych opisach to "miłość w działaniu", "prostota", "odczuwanie Boga w samym sobie", "niezmierna sił"", "Bóg w przepływie", "miłość płynąca od Boga", "najczystsza energia w najprostszej formie", "zachwyt wewnętrzny", "ulga", "super!", "moc niebiańska" itp. (M.G., 198). Mamy tu przykład "teologii emocjonalnej".

Jednak mimo podkreślania prostoty i pozytywnych doświadczeń przeżycia inicjacji, nie dają się często ukryć opisy dziwne i niepokojące. "Przy pierwszym wtajemniczeniu iskra przeskoczyła z Horsta [autor książki] na moje dłonie", lub też inna uwaga: "Było to czwarte wtajemniczenie. Całe ciało moje przenikało dające się wyczuć dygotanie" (M.G., 194).

Istnieją jednak próby wyjaśnienia tej skądinąd niewyjaśnialnej (a jedynie przeżywanej) inicjacji: "W czasie kursu Reiki 4 kolejne inicjacje podnoszą pole energetyczne uczniów do wyższego poziomu wibracji, w pełni uaktywniających możliwości uzdrawiania" (B.CH., 52-53). Ale czytamy również o innym warunku, który wygląda bardziej na rytualny (religijny) niż energetyczny (naturalny): "Mistrz Reiki poświęca każdemu z uczniów krótką chwilę, w czasie której przeprowadza świętą ceremonię opartą na dokładnym wzorze odkrytym przez dr. Usui w starożytnych tekstach sanskryckich" (B.CH., 53).

Nawet jeśli mówi się tu o "świętej ceremonii", jest to specyficzne pojęcie "świętości". Świętość w Reiki sprowadza się jedynie do używania od czasu do czasu określenia "świętość", które w tym magicznym systemie nie wiadomo co znaczy, a nawet gdyby coś znaczyło, nie miałoby w nim miejsca, gdyż magia pochłania każdą świętość.

Stąd też nie ma sensu używanie na początku magicznych seansów Reiki krótkich religijnych modlitw, zwłaszcza modlitw chrześcijańskich, gdyż może to być profanacją. Modlitwa początkowa oraz pobożna intencja nie jest w stanie zniwelować i rozgrzeszyć magicznej struktury działania.

Chodzi więc tu bardziej o rytuał magiczno-spirytystyczny, otwierający na pomoc (także energetyczną) demonów, w celu realizacji planu antychrześcijańskich Mocy. Jest to sytuacja analogiczna, jak w przypadku TM (Medytacji Transcendentalnej), gdzie źródłem siły i warunkiem wszelkich nadzwyczajnych późniejszych oddziaływań jest wstępny akt idolatrii oraz zaproszenie duchów do pomocy. J. Verlinde słusznie powołuje się na pewne doświadczenia, z których wynika, iż nie można praktykować skutecznie tzw. magnetyzmu bez kontaktowania się z duchami [8].

Energetyczna interpretacja rytuału inicjacji (ukrywająca jej okultystyczno-spirytystyczny charakter) brzmi następująco: "Rytuał ten dostraja, równoważy i porządkuje system energetyczny ucznia, dając mu moc do stania się nośnikiem, przez który płynie uniwersalna energia życiowa" (B.CH., 53). Inicjacja ta jest więc dostrajaniem pól energetycznych, aby odbierać częstotliwość Reiki - jakby na sposób dostrajania radia do konkretnej stacji (por. B.CH., 53). Widzimy, że chodzi tutaj o rodzaj mediumizmu, pasywnego nastawienia poprzedzonego pasywnym otwarciem na nieznane siły. "Inicjacje dają uczniowi moc przewodzenia siły życiowej" (B.CH., 54). Siła życiowa jest bezosobowa, a mediumistyczne przewodzenie - mechaniczne. Dostrajanie się, by odbierać - jest to język mediumizmu, język bezosobowy, technokratyczny.

Niektóre osoby praktykujące Reiki porównują swoje ręce do elektrod. Szczyt technokratycznego (magicznego) myślenia wyraża i zarazem demaskuje naiwne określenie niejakiej B. Brennan, równie naiwnie cytowane na potwierdzenie teorii: "Może pewnego dnia zdobędziemy umiejętność budowania maszyny, która będzie umiała podłączyć się pod pole uniwersalnej energii, i dzięki której będziemy mieć tyle energii, ile potrzebujemy, bez ryzyka wyrządzenia sobie krzywdy" (B.CH., 60). I dalej komentarz: "Ta umiejętność to Reiki. Ów dzień to właśnie dzisiaj" (B.CH., 60). A więc mamy maszynę do uzdrawiania pobudzaną przez mechaniczną mądrość energii. Trzeba się tylko podłączyć. Cóż to za banał z chrześcijańskiego punktu widzenia!

Następny punkt to obrażanie rozumu, które jednak pozostaje w zgodzie z orientalnym irracjonalizmem, który niewiele ceni poznanie racjonalne dane od Boga i znamionujące godność człowieka, a także to, co odróżnia go od świata zwierzęcego czy roślinnego. Inicjacja Reiki jest doświadczeniem, którego "intelekt nie jest w stanie w pełni wyjaśnić" (B.CH., 53). "Pewien lekarz w końcu stwierdził: "Nie ma potrzeby wiedzieć. Nie wiemy, jak działają niektóre lekarstwa, a jednak regularnie je przepisujemy z powodu rezultatów, jakie przynoszą". To samo można powiedzieć o Reiki" (B.CH., 53-54). Trzeba powiedzieć, że jest to zły przykład, gdyż lekarstwa, aby mogły być stosowane, muszą spełniać pewne warunki prawdopodobieństwa, zarówno szkodliwości, jak i skuteczności, które powinny być w miarę ściśle określone. O Reiki nie wiemy nic, a nawet nie możemy nic wiedzieć, gdyż założenia tego systemu nie są empiryczne. Zakładamy tylko mądrość energii, co jest zaledwie założeniem, którego indukcyjna praktyka empiryczna w żaden sposób nie potwierdza. Podaje się jedynie pojedyncze przykłady, które mówią o przeżyciach pozytywnych, wycisza się zwykle negatywne.

Czasami jednak inicjacji towarzyszą przeżycia intensywne i dramatyczne. "Wielu ludzi dostrzega żywe barwy i wizje; inni zaś widzą bóstwa lub twarze bliskich osób" (B.CH., 55). Przemilcza się tu całkowicie negatywne doświadczenia tak rozumianej inicjacji (takie jak nawiedzenia demoniczne), które zresztą mogą przyjść nieco później. Osoby poszkodowane odczuwają obecność złych mocy, słyszą głosy, widzą twarze, czują dotyki na swoim ciele.

P. Horan napisała doktorat o swym pobycie u "magicznego chirurga" w Meksyku, u którego zgłębiała wiedzę tajemną. Potem pogłębiała swą wiedzę u wielu brazylijskich uzdrowicieli duchowych. W końcu doszła do Reiki. Za swe zadanie życiowe "uważa sensowne wtajemniczanie w siłę Reiki możliwie dużej ilości ludzi i takie nauczanie ich stosowania tej siły, by ludzkie ciało mogło się otworzyć na subtelne wibracje i na transcendentującą w nich świadomość" (sic!) (H, Wstęp na okładce). To, czego pragnie P. Horan, może być lucyferyczną inicjacją, przed którą także na całym świecie ostrzega matka Basilea Schlink. Osobiście nazywam ją antyinicjacją, gdyż Szatan (Antychryst) jakby imituje niektóre elementy formalne po to, by nasycić je własną, duchową treścią fałszywego, lucyferycznego światła, w sprzężeniu z bełkotem pseudonaukowym czy pseudotechnologicznym, co w dzisiejszych czasach może zwieść wielu. Tego rodzaju wizję spotykamy w proroczym tekście najwybitniejszego filozofa rosyjskiego, W. Sołowiowa, którego słynna praca "Trzy rozmowy o Antychryście" skłoniła także wielu teologów do dyskusji na powyższy temat, szczególnie w naszych czasach. U Sołowiowa Antychryst "łączy w sobie zdolność operowania najnowszymi wnioskami i technicznymi zastosowaniami zachodniej nauki ze znajomością i umiejętnością posługiwania się tym wszystkim, co jest rzeczywiście godne uwagi i znaczące w tradycyjnej mistyce Wschodu. Rezultaty takiego połączenia są zadziwiające. Apoloniusz [Antychryst] dochodzi m.in. do półnaukowej, półmagicznej sztuki przyciągania i kierowania według swojej woli elektryczności atmosferycznej i wśród ludzi mówi się, że sprowadza on ogień z nieba (por. Ap 13, 13)." [9]

O lucyferycznej inicjacji pozytywnie i bez ogródek mówią zwolennicy New Age, jak np. D. Spangler. "Chrystus to ta sama nazwa co Lucyfer (...) Ten Wielki Inicjujący, (...) Lucyfer działa w każdym z nas, by doprowadzić nas do pełni; gdy oto wkraczamy w nowy wiek, (...) każdy w jakiś sposób dochodzi w końcu do punktu, który zwę lucyferyczną inicjacją (...) Wielu staje wobec niej dziś i stanie w przyszłości; to jest właśnie wprowadzenie w Nowy Wiek" [10]. O lucyferycznej inicjacji bardzo dużo i przekonywująco mówił również R. Steiner, dla którego wszystkie inicjacje przedchrześcijańskie były inspirowane przez Lucyfera. Zdaniem Steinera, inicjacja lucyferyczna prowadzi do "roztopienia człowieka" w Bogu, to jest do pochłonięcia go przez Węża-Lucyfera. Dążenie takie charakteryzuje większość religii azjatyckich. Przejawia się w nim jednostronnie spirytualistyczne pragnienie ucieczki od ziemi, charakterystyczne dla Lucyfera.

Możliwe i realne ingerencje demoniczne określa się w ideologii Reiki niekiedy w spirytystycznym czy teozoficznym żargonie jako nawiedzenie przez duchy elementarne. Wyznawca Reiki pisze: "Obok ukrytych uczuć, także negatywne myśli mogą spiętrzyć energię. Negatywne myśli usamodzielniają się i zaczynają żyć własnym życiem, gdy wezmą człowieka we władanie. Jak rzepy czepiają się ciała całymi gromadami. Teozofia określa te usamodzielniające się myśli "duchami elementarnymi"" (H, 89). I zapewnia nas: "Możliwe, że nagle zaczniecie dostrzegać nawet "duchy elementarne" i będziecie się obawiać, że "zbzikowaliście", gdyż nie potraficie sobie wytłumaczyć takich zjawisk przy pomocy dostępnego w naszej kulturze obrazu świata (H., 90).

W. Sołowiow, w dziele "Trzy rozmowy o Antychryście" daje przykład lucyferycznej inicjacji czy też antyinicjacji. U Sołowiowa inicjowany Antychryst słyszy głos w kontekście sytuacji, która jest jakby odwróconym aktem chrztu Chrystusa w Jordanie. Wcześniej jednak doświadcza on jakby energetycznego wstrząsu, zostaje "jakby rażony prądem elektrycznym".

Promieniująca fosforycznym zamglonym światłem postać, której dwoje oczu nieznośnym ostrym blaskiem przenika jego duszę, przemawia do niego dziwnym i bezdusznym głosem: "Synu mój umiłowany, w tobie całe moje upodobanie. Czemuś nie wybrał mnie? Dlaczego czciłeś tamtego, nędznego i jego ojca? Jam bóg i ojciec twój, a tamten ukrzyżowany nędzarz, jest obcy mnie i tobie. Nie mam innego syna prócz ciebie. Tyś jedyny, jednorodzony, równy mnie. Miłuję cię i niczego od ciebie nie żądam. I tak jesteś piękny, wielki, potężny. Czyń swoje dzieło w imię twoje, nie moje. Nie żywię ku tobie zazdrości. Miłuję cię. Niczego od ciebie nie potrzebuję. Tamten, którego uważałeś za boga, żądał od swego syna posłuszeństwa i to posłuszeństwa bez granic - aż do śmierci krzyżowej - a kiedy był on na krzyżu, nie przyszedł mu z pomocą. Ja niczego od ciebie nie żądam, a pomogę ci, dla twojej własnej wolności i wyższości, i gwoli mojej czystej bezinteresownej ku tobie miłości - pomogę ci. Przyjmij ducha mojego. Jak dawniej duch mój płodził cię w pięknie, tak teraz płodzi cię w mocy".

Przy tych słowach tajemniczej postaci usta nadczłowieka mimo woli rozchyliły się, dwoje przenikliwych oczu przybliżyło się tuż do jego twarzy i poczuł, jak ostry, lodowaty strumień wszedł weń i napełnił całe jego jestestwo. Jednocześnie poczuł w sobie niezwykłą moc, rześkość, lekkość i zapał. W tejże chwili jaśniejące oblicze i dwoje oczu nagle znikło, coś uniosło nadczłowieka ponad ziemią i zaraz opuściło go w jego ogrodzie, u drzwi domu.

Następnego dnia nie tylko osoby odwiedzające wielkiego człowieka, ale nawet jego słudzy byli zdumieni jego osobliwym, natchnionym jakimś wyglądem. Jeszcze bardziej by się wszakże zdumieli, gdyby mogli widzieć, z jaką nadnaturalną szybkością i łatwością pisał on, zamknąwszy się w swoim gabinecie, swe znakomite dzieło pt. "Otwarta droga do powszechnego pokoju i pomyślności " [11].

W analogiczny sposób opisuje się przedziwne skutki inicjacji Reiki - skutki jakby nieproporcjonalnie przerastające nieznane zresztą przyczyny. Wielu inicjowanych odczuwa "miłość do wszystkich wokół siebie i czują się zjednoczeni z życiem" (B.CH., 56). Optymizm zdaje się nie mieć granic. "Negatywne myśli i dawne uwarunkowane zachowania nie są w stanie uchować się w nowym środowisku energetycznym stworzonym przez inicjację. Są usunięte z systemu i robią miejsce dla wzmożonej intuicji i twórczości wyrażanych na wszystkich poziomach" (B.CH., 56-57). Jest to jednak zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Zwodniczy Anioł światłości: czy ktoś w Reiki w ogóle zadaje sobie pytanie o taką możliwość? Oczywiście ta totalna przemiana etyczno-religijna tłumaczona jest naturalistycznie, co tym bardziej brzmi nieprawdopodobnie: "Inicjacja dostraja ciała subtelne do wyższych poziomów wibracyjnych, silniej łącząc je z siłą życiową" (B.CH., 56). Znajdujemy też wyjaśnienie dla naiwnych: "Inicjacje podnoszą wibracje naszych ciał energetycznych, co staje się przyczyną podniesienia witalności oraz odrzucenia starych, sztywnych układów" (B.CH., 56). Cud energii wszechwiedzącej i wszechmogącej powoduje, że jakikolwiek "trudny emocjonalny układ po prostu znika" (B.CH., 57).

Takie doświadczenia, jak powaga grzechu, tragiczna sytuacja, trudna odpowiedzialność, wymagające obowiązki, współudział w zbawczym krzyżu Chrystusa, cierpienie ekspiacyjne, skrucha i smutek z powodu grzechów i inne, najwyższej wagi, doświadczenia chrześcijańskie, decydujące o zbawieniu wiecznym, przy tej powierzchowności myślenia będą nazwane banalnie "trudnym emocjonalnym układem", który po naciśnięciu pewnych guziczków magicznej interwencji we wszechwiedzącej, aczkolwiek bezosobowej, Kosmicznej Maszynie - "po prostu znika". Z chrześcijańskiego punktu widzenia wygląda to na swoistą zdradę, a w każdym razie na antyinicjacyjne odwrócenie wartości, które może zagrażać zbawieniu wiecznemu. Mieszanie porządku osobowo-etycznego (duchowego) z nieosobowo-energetycznym (materialnym) wykazuje także inna definicja, która stwierdza, że "inicjacje podwyższają częstotliwość wibracji ciała i zapoczątkowują niezbędne 21 dni wewnętrznego oczyszczenia i uszlachetniania, gdyż wyższa częstotliwość energii automatycznie przełamuje negatywne struktury i blokady, które teraz muszą zostać wydalone" (H, 61). Negatywne struktury i blokady nie muszą w tym pojęciu oznaczać grzechu, tak jak owo wewnętrzne oczyszczanie i uszlachetnianie również nie oznacza oczyszczenia z grzechu. Manipulacja semantyczna może dokonać bardzo niebezpiecznych przeinaczeń w sferze duchowej, gdyż samo niemówienie o grzechu może być grzechem. Zwłaszcza jeśli tego rodzaju przemilczenia ukrywają zmiany wartości, w których pewne grzechy stają się cnotami, i na odwrót. Np. samoubóstwienie staje się punktem wyjścia, zamiast być uznanym za największy grzech i potencjalne źródło wszystkich możliwych nieszczęść (także tych, które przybierają łudzącą postać sukcesu). Oto dowód: "wraz z początkiem inicjacji stawiacie decydujący krok: uznajecie, iż sami jesteście mistrzami własnego losu" (H, 65). Wszystko zaczyna być jasne.

Co powoduje skuteczność mechanizmu inicjacji? Jest to "wewnętrzna inteligencja ciała", które "wie dokładnie co potrzebne jest dla zdrowia danej osoby. Wewnętrzna mądrość ukryta w każdym człowieku stwarza w czasie inicjacji dokładnie takie przeżycie, jakie jest potrzeb...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin