Miecz obosieczny.docx

(38 KB) Pobierz

 

Miecz obosieczny

 

 

 

Tytuł orginału: STAR WARS: Two Edged Sword
Autor: Karen Traviss
Tłumaczenie: Aleksander „Urthona” Jarosz

Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów


 

Czego potrafisz nauczyć klona w ciągu kilku miesięcy, co człowiekowi zajmuje całe życie?

Imperator Palpatine do Lorda Dartha Vadera




IMPERIALNE CENTRUM TRENINGOWE, YINCHORR, ŚRODKOWE RUBIEŻE

Jak na martwego, Sa Cuis doskonale radził sobie z mieczem świetlnym. Lord Vader włączył miecz i dwa czerwone ostrza zwarły się ze sobą.
Cuis – jego klon – okrążył Vadera, trzymając się na dystans. Lord Sithów nie miał zamiaru zabijać swojego niedoszłego mordercy ponownie. Ludzie z Arkanian Microtechnologies spędzili ponad rok tworząc klona Mrocznego Jedi, i byłoby marnotrawstwem zniszczenie jego i jego pięciu braci tylko po to, by udowodnić swą wyższość.
Poza tym, byli ludźmi. Vader starał się nie zapominać o tym. Jeśliby oczekiwał bezmyślnego posłuszeństwa, do Imperialnej Armii wybrałby droidy.
Zdawał sobie sprawę z obecności dwóch ludzi, którzy obserwowali jego zmagania z tarasu ponad podłogą centrum: byli to jego mistrz, Imperator Palparine i jeden z jego własnych pomocników, porucznik Erv Lekauf. Część jego umysłu zarejestrowała niechęć z jaką Lekauf przebywał tak blisko Palpatine’a bez „ochrony” jaką dawała obecność Vadera.
- Wystarczy – powiedział Vader i wyłączył miecz. Klon Cuisa również opuścił ostrze, ale nie wyłączył go. Patrzył uważnie aż ten się wycofa i pozwoli klonom kontynuować ćwiczenia z instruktorem. Vader był zadowolony. Klony miały tę samą szybkość i refleks jak nieszczęsna Ręka Imperatora. Miał nadzieję, że również jego lojalność była ich cechą.
Zastanawiam się czy Imperator wiedział, że Cuis nie wyjawi, że był jego Ręką. Ciekaw jestem czy mój mistrz ceni taką lojalność czy tylko jej oczekuje.
Vader udał się na taras, gdzie obserwował klony ćwiczące z mieczami świetlnymi. Pchnięcie i riposta, odskok i unik. Czerwone ostrza lśniły. W podobnym do jaskini pomieszczeniu słychać było szum mieczy świetlnych i szczęk zbroi, co dawało niezwykłe i dziwne wrażenie. Ich instruktorem była kolejna Ręka – zabójca o imieniu Sheyvan, który lubił zarówno wibroostrza jak i tradycyjny miecz świetlny.
Vader przeszedł w dół sali, uważnie obserwując walczące pary. Rękom Palpatine’a zawsze wydawało się, że tylko on lub ona są jedynymi zabójcami w jego służbie i czuli się kiepsko, kiedy dowiadywali się, że to nieprawda. Shevyan wyglądał jakby był w tej większości. Spojrzenie, jakie od czasu do czasu rzucał Imperatorowi było bardziej oskarżycielskie niż adorujące.
- Mężczyźni muszą wierzyć, że są unikalni – powiedział szeptem Palpatne. Zawsze zniżał głos kiedy chciał by ludzie uważnie go słuchali. – Tak samo jak kobiety. Wszystkim nam wydaje się, że jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. To bardzo dobry motywator.
Czasem Vader podejrzewał, że jego mistrz potrafi odczytać więcej niż tylko jego emocje.
- Dzięki tobie poczułem, że mogę w pojedynkę pomóc ci pokonać Radę Jedi, mistrzu.
- I tak się stało, czyż nie?
Vader tylko raz – i to wyłącznie przez chwilę – zastanawiał się jak mogłoby się potoczyć jego życie gdyby na jego drodze nie stanął Palpatine i gdyby nie przekonał Vadera, że jest on jedynym członkiem Rady Jedi, któremu może zaufać. Tak, to była prawda. Ale jeśliby się oparł, Padme i tak by umarła. Przynajmniej teraz miał władzę i mógł przekształcać galaktykę jak należało – tak, by wszystko w niej było uporządkowane. Używał tej władzy. Codziennie.
- Ludzie nie tylko chcą być wyjątkowi – powiedział Vader. – Chcą również wiedzieć czy gdzieś istnieje ktoś komu mogą zaufać.
Żółte oczy Palpatine’a nie zdradziły żadnej reakcji, tak samo jak nie poruszyła go niechęć Sheyvana. Rozczarowanie ludzi w jego otoczeniu nie wpływało na niego, dopóki nie zechcieli zrezygnować ze służby, a wówczas zostawali odrzucani.
Mnie nie odrzucisz, mistrzu. - Pewnego dnia uformuję legion Mrocznych Jedi – powiedział Palpatine, jakby nagle wpadł na znakomity pomysł. – Mają wielki potencjał. Ten Cuis byłby zaszczycony widząc, czym się stał.
Wydawało się, że nigdy nie znał Cuisa. Vader nigdy nie powiedział mistrzowi, że wie, iż to on wysłał zabójcę za nim. Nie zdradził cię, mój mistrzu. Nawet kiedy chciałem darować mu życie. Tego właśnie chcę w moich żołnierzach. Lojalności.
Vader nie traktował zamachu na swoje życie osobiście. To była część jego treningu. Ścieżka prowadząca do mistrzostwa w sztukach Sithów musiała być ciężka, bo potęga, którą dawały nie były dla słabych i leniwych. Vader to rozumiał. Wiedział, że któregoś dnia prześcignie swojego mistrza. Palpatine także to wiedział, i wydawał się nie przejmować.
Lekauf – lojalny, inteligentny, bez szczególnych mocy za wyjątkiem zdolności do ciężkiej pracy – wykazywał oznaki zniecierpliwienia. On również miał swoje klony, ale w przeciwieństwie do Cuisa, mógł je widzieć na własne oczy i nawet je trenował. Czyniły postępy we wszystkim oprócz walki bezpośredniej.
- Nadal wydajesz się zmartwiony – powiedział Vader.
- Nie, sir.
Lekauf spędził sześć miesięcy na tym niegościnnym i nieurodzajnym kawałku skały, trenując swoje klony. Jeśliby zdały końcowy egzamin, mógłby powrócić na Coruscant. Vader wiedział, jakie są obawy porucznika.
- Nie widziałeś swojej żony i dzieci przez sześć miesięcy i boisz się, że jeśli klony nie będą odpowiednio wyszkolone będziesz tu musiał spędzić następne pół roku.
Lekauf przełknął ślinę i pokiwał głową. – Tak, sir, tego się obawiam.
Jego odwaga i uczciwość były cechami, które pozwoliły mu stać się dobrym dawcą materiału dla klonów i instruktorem. Wspomnienia Vadera o kimś drogim mu wróciły – chociaż chciał je pogrzebać w swojej świadomości.
Ufałem ci, Padme. Teraz jednak lepiej znoszę zdradę.
- Wkrótce zobaczysz swoją rodzinę – powiedział Vader.
Lekauf spojrzał na drzwi sali gimnastycznej/ Był dobrze zbudowany, miał około 30 lat, szczerą twarz i jasnobrązowe włosy.
- Zawsze boję się pana rozczarować. Jednak widząc Mrocznych Jedi w akcji, zastanawiam się czy zwykły człowiek może im dorównać.
- Szturmowcy nie będą nigdy musieli stawiać czoła Jedi. Tylko Rebeliantom.
Lekauf odetchnął głęboko i wstrzymał oddech kiedy sześć klonów weszło do środka. Vader wyczuł jego emocje, chociaż mężczyzna starał się je ukrywać. Wyglądali tak, jak mógłby wyglądać Lekauf kilka lat wcześniej. Na twarzach mieli wypisany ten sam optymizm. I, jak Vader miał nadzieję, będą tak samo dobrymi żołnierzami.
Klony Lekaufa, podobnie jak Cuisa noszące te same zbroje, ustawiły się przed tarasem w rzędzie i zasalutowały. Ich trening przebiegał szybko aby stali się efektywnymi żołnierzami mogącymi funkcjonować w każdej armii, ale Vader chciał, żeby byli jeszcze lepsi. Chciał, żeby przedstawiali taką samą wartość jak klony Kaminoan.
- Nie używajcie mieczy świetlnych – głos Vadera rozbrzmiał echem po sali. – Używajcie lasek z durastali. To są ćwiczenia i nie chcę, żebyście odnieśli poważne obrażenia. Palpatine wolno odwrócił się i spojrzał na niego. Vader zatknął kciuki za pas i oczekiwał na wyzwanie.
- Jak możesz przetestować ich, jeśli dajesz im fory? – Głos Palpatine’a był spokojny i łagodny, jak zawsze kiedy wpadał na jakiś pomysł. – Nie idziesz na za duże ustępstwa?
- Nie, mój panie. To tworzy bardziej realistyczne warunki dla testu – Vader nie ustąpił. – Muszą walczyć z Rebeliantami, którzy nie potrafią używać Mocy, ale są zwyczajnymi ludźmi.
Palpatine nie odezwał się przez krótką chwilę, co stanowiło oznakę jego dezaprobaty. – W porządku – powiedział w końcu.
Vader ruchem ręki przywołał Sheyvana, by zajął miejsce na tarasie obok nich i zrobił miejsce na podłodze sali, by klony mogły walczyć. Dobrały się w pary – jeden Lekauf przeciw jednemu Cuisowi.
- Zaczynajcie – rzekł Palpatine.
Lekauf ponownie przełknął ślinę.
Klony zaczęły się okrążać, trzymając laski w obu dłoniach. W końcu metal uderzył o metal, kiedy jeden próbował zmusić drugiego do odwrotu. Jeden z klonów Lekaufa, ten, który miał napis NELE na tabliczce na piersi, zatoczył laską łuk, powalając przeciwnika. Ten podniósł się natychmiast i rzucił oponenta niemal przez całą salę, używając pchnięcia Mocą. „Lekauf” uderzył w ścianę aż zadzwoniła jego zbroja, a po chwili wstał, potrząsając głową, by przywrócić jasność myślenia.
Pozostała piątka klonów Cuisa odłożyła laski i wytrąciła broń z dłoni przeciwników jednym gestem. Wszystkie klony Lekaufa upadły na ziemię, przyszpilone niewidzialną ręką.
To był jasny i czytelny pokaz. Lekauf westchnął z rezygnacją, oczekując na swój los. Ręce założył do tyłu, jego oczy patrzyły prosto przed siebie.
- Nie spodziewam się, by jakiś człowiek pokonał Jedi bez odpowiedniej broni – powiedział Palpatine.
Vader nie wiedział, czy to było stwierdzenie porażki czy jedynie stwierdzenie faktu. Spojrzał na Lekaufa.
- To prawda, mój panie – powiedział, zwracając się do Imperatora, ale patrząc na swojego pomocnika. – Może powinniśmy spróbować jeszcze raz, tym razem nie pozwalając, by używali Mocy.
- Nie, już wystarczająco widziałem – Palpatine naciągnął kaptur mocniej na głowę. – Potrenuję klony Cuisa nieco bardziej. Klony Lekaufa mogą się przydać do innych zadań.
Powinniśmy po prostu sklonować całą armię na wzór Cuisa. Wiemy, co potrafią. Ale zwykły żołnierz jest produktem ciągłego treningu. Muszą widzieć akcję zbrojną.
- Sugeruję, żebyśmy wcielili ich do aktywnej służby i przekonali się, jak sobie poradzą – rzekł Vader.
Palpatine znów przez chwilę nic nie mówił.
- Dobrze. Ale i tak zamów większą partię klonów Cuisa z Arkanian Micro. Jestem pod wrażeniem, jak wiele z jego umiejętności władania Mocą mają owe klony.
Klony Lekaufa pozbierały się i czekały w pozycji spocznij, z rękami założonymi za plecami.
- Czy to znaczy, że wracamy do Centrum Imperialnego? – zapytał Lekauf, z trudem ukrywając desperację.
- Tak, poruczniku. – Vader wysunął się naprzód, a Lekauf próbował za nim nadążyć. Sześć jego klonów nałożyło hełmy, wzięło broń i ruszyło za nimi, podobnie postąpiły klony Cuisa. Na czele szedł Sheyvan, z posępnym wyrazem twarzy.
- Przepraszam za naszą porażkę, sir – powiedział Lekauf.
Vader zwrócił uwagę na słowo naszą.
- Nie będę uważał tego za porażkę, dopóki nie zobaczę, jak walczycie ze zwykłymi ludźmi.
- To bardzo szlachetne z pańskiej strony.
Nie, to nie było szlachetne: to było sprawiedliwe. Walka z klonami Cuisa była tylko próbą, ciekawostką, i nie oznaczała wcale, że klony Lekaufa były źle wyszkolone. Vader obserwował, jak wspinają się na rampę jego promu klasy Lambda i stwierdził, iż mimo tego, że wszyscy mieli hełmy, potrafił odróżnić klony Lekaufa od Cuisa po sylwetkach i zsynchronizowanym sposobie poruszania się. Klony Cuisa wyglądały bardziej na atletów niż żołnierzy – i czego nie sposób było nie zauważyć – nie poruszały się jak jedna maszyna.
- Wyprostujcie się – powiedział Lekauf, instynktownie wyczuwając co Vader myślał o ich precyzji. – Jesteście teraz w 501. Legionie.


KABINA OFICERA DOWODZĄCEGO, PROM ST 221, NA TRASIE DO CENTRUM IMPERIALNEGO

- Myślę, że powinienem mieć batalion klonów Cuisa pod swoją osobistą komendą – powiedział Imperator, odchylając się w krześle Vadera, kiedy pojazd wskoczył w nadprzestrzeń.
Vader zignorował naruszenie swojej prywatnej przestrzeni i po prostu zarejestrował fakt, że jego mistrz zechciał zawracać sobie tym głowę. To był kolejny z ciągłych testów, stałego odpychania i przyciągania, co miało zmotywować Vadera do pragnienia dominacji i wyciągnąć z niego pokłady gniewu, by był zdolny to zrobić. Tysiące małych gróźb nakarmi Ciemną Stronę drzemiącą w nim, ale czasami wyglądało to bardziej na sport niż edukację.
Nie potrzebuję, byś ciągle mnie ‘ostrzył’, mistrzu. Nie zapomniałem, co mnie napędza. I kiedyś cię zabiję, ale będzie to w dniu, który sam wybiorę, nie wtedy kiedy sprowokujesz mnie o jeden raz za dużo.
- Nie będą służyć w piechocie, mistrzu?
Ton Palpatine’a stał się nieco ostrzejszy.
- Wiem, jak dowodzić armią, Lordzie Vader.
- Miałem na myśli tylko to, że klony Cuisa są tak samo efektywne jak Ręce, więc mogłyby nadawać się do zadań specjalnych.
Imperator przyjął szklankę wody z rąk Lekaufa, który nie uważał czynności służącego za coś poniżającego.
- Tak, będą wytrenowani do wielu zadań.
Vader starał się omijać temat, który zdawał się wisieć między nimi od czasu próby zabójstwa.
- Cuis był lojalny względem swego pana, do samego końca. Nie wyjawił mi jego imienia.
- To godne pochwały. Mam nadzieję, że klony również będą miały tą cechę.
- Mogą mieć to w genach, ale może również należy ich do tego zachęcić.
A potem zniszczyć. Vader pomyślał o człowieku, którym niegdyś był – teraz nie wspomnienia nie bolały, była tylko ostra i gniewna determinacja – i o tych, których kochał, a którzy go zdradzili. Wciąż żywe było rozczarowanie, kiedy odkrył, że Palpatine wysłał Cuisa, i że ufać może mu jedynie, iż mistrz nadal będzie źródłem nieustannego zagrożenia. Wiedza jak bardzo samotny był, mogła uczynić go silniejszym, ale go nie pocieszała. Podejrzewał dlaczego chce mieć przy sobie więcej ludzi takich jak Lekauf: nie dlatego, że lojalni żołnierze byli dobrymi żołnierzami, ale dlatego, że pocieszało to część niego, tą, która była Anakinem, i która była wyciszona. Lekauf był jedynym pewnikiem: człowiekiem, który lubił wiedzieć na czym stoi, który chciał celować we wszystkim i mieć jasno wytyczony cel w zamian za swoje oddanie.
Ty mnie nie rozczarujesz. Tak wielu ludzi mnie już rozczarowało.
- Poruczniku – zwrócił się do Lekaufa Palpatine, nie patrząc na Vadera, ale tam, gdzie Lekauf oczekiwał poleceń, stojąc cierpliwie w ciszy. – Dlaczego jest pan lojalny wobec Lorda Vadera?
Lekauf, normalnie nie czujący się pewnie w obecności Palpatine’a, nieco się odprężył. Vader wyczuł to. Wątpliwości i inne uczucia rzadko pojawiały się na jego twarzy, ale posiadał je. Vader zawsze potrafił je wyczuć, a czasem polegał na nich by zrozumieć, co dzieje się w Armii Imperium.
- Za pozwoleniem, sir – Lekauf spojrzał na Vadera. – Jestem wobec niego lojalny dlatego, że mój pan nigdy nie prosi ludzi o to, czego sam by nie zrobił.
- To bardzo chwalebne – powiedział Palpatine.
Jest uczciwy – pomyślał Vader. – Mógł powiedzieć, że ceni Imperium ponad wszystko i że ja jestem narzędziem Imperium. Ale dał żołnierską odpowiedź.
Imperator wrócił do swojej szklanki wody, a Lekauf nadal stał bez ruchu. Vader przyzwyczaił się do tego i czasem kazał mężczyźnie siadać, kiedy widział, że porucznik tego potrzebuje.
- Idź, powiedz swojej żonie, Lekauf, kiedy wracasz – rzekł Vader.
W Mocy zabłysło przez moment jasne światło radości, kiedy jego słowa dotarły do Lekaufa.
- Dziękuję, sir. Dziękuję.
Porucznik zasalutował i wyszedł przez drzwi w kokpicie. Mistrz i uczeń siedzieli w ciszy, dopóki nie mieli pewności, że zniknął na dobre.
- Ciągle zaskakujesz mnie swoją zdolnością do.... współczucia – powiedział Palpatine, starając się, by to słowo zabrzmiało jak obraza.
- Motywacji – odparł Vader, pozwalając sobie na korektę słów mistrza. – Nie należy odmawiać Lekaufowi drobnych przyjemności. Używając władzy dla samej władzy nic się nie osiągnie. Wiedzą, kiedy należy pójść na ustępstwa, można osiągnąć wiele.
- Zdolność do namówienia ludzi by byli gotowi cię zadowolić, to ważna umiejętność – powiedział Palpatine. – A ty zaczynasz ją opanowywać. To fascynujące prawda? To pragnienie bycia zaakceptowanym.
Tak, on to uwielbiał. To był jego ulubiony sport. To było coś więcej niż ćwiczenie politycznych umiejętności. Lubił widzieć ludzi, mniej znaczących od siebie, w swojej niewoli.
Nie będę więcej powodem do twojego zadowolenia, mistrzu. Vader pomyślał, że chciałby być zwyczajnym człowiekiem, polegającym na sile i dążącym do jasno wytyczonego celu. Twoja chęć do gierek pewnego dnia stanie się przyczyną twojego upadku – teraz wiem, gdzie leży twoja słabość. Użyję jej, kiedy nadejdzie odpowiedni czas.
Vader usiadł na krześle naprzeciw - zwykle był to fotel pierwszego oficera – i zajął się przeglądaniem raportów z baz Imperium w Zewnętrznych Rubieżach.
To miał być zwykły, krótki lot, bez niespodziewanych wydarzeń. I był, aż do momentu, kiedy coś załaskotało go w gardle i spojrzał w dół, instynktownie sięgając do miecza świetlnego. Czerwone światła zapaliły się na przegrodzie, a sygnał alarmowy ogłuszył go.
Palpatine, cały czas spokojny, położył ostrożnie szklankę na stoliku i sięgnął po komunikator do kokpitu, po czym nawiązał połączenie.
- Co się dzieje? – zapytał.
Na drugim końcu nikt się nie odezwał. Słychać było jedynie trzaski wyładowań. Vader przeszukiwał statek używając wszystkich zmysłów wzmocnionych przez Moc, aż wreszcie wiedział co się stało. Mroczni Jedi się zbuntowali, próbując ukryć swoje zamysły przed nim, ale wszystkim, co potrzebował wiedzieć było to, że nie planowali być lojalni wobec niego.
Prawdopodobnie już po niego szli.
Klony Cuisa dokańczały misję, której nie wykonał dawca ich materiału.

Vader ruszył w dół przejścia do kokpitu z wyciągniętym mieczem. Czerwone światła alarmów odbijały się od jego zbroi. Usłyszał strzały z blasterów.
- Co się dzieje, ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin