Warzone... Ważone? Wal ...żone? (sąsiada) - opowiadania ni to, z owo świata pomrocznych kronik pana władka.
1. Tam gdzie nasrane - Anioły nie Ważą się Stąpać
2. Nemezis
3. Wjebany w Kanał
4. The face of faceless entity
5. Krwawy Kanion
6. Żelazna Dziewica
7. ...no bo Heinz Roesler się zesrał...
8. Ostatnia bitwa
9. Prosty plan (jak cholera)
10. Furia Nefaryty
11. A więc chcesz wstąpić do głupoty pastewnej czy okopcowej?
12. Ostatni dzień służby
13. Dyck
14. 32 Beton głupoty okopcowej
15. Vae yicitis
16. Operacja "Wielka Chała"
17. Ostrze (nie)sprawiedliwości
18. Trudna lekcja
19 Eksperyment
20 Wojna bez końca
Przełożył Jeremi Paca Pierdzieliński Kraków 2012.
Tam gdzie nasrane - Anioły nie Ważą się Stąpać
I fale Mrocznej Harmonii wyszły ze Stalowej Tablicy niczym macki z czarnego stawu, niczym fale dźwięku z uderzeń gongu. Okropny głos przegadoł... "Popatrz w twarz Złu i zadrżyj!".
Łącząc siły cztery Megakorporacje zniszczyły wszelką konkurencję. Jednak odwieczna klątwa niezgody i tym razem nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Tyle było zasobów do zagarnięcia, tyle terenu do zajęcia, jednak dla kierownictw korporacji dzielić się znaczyło przegrać. Powoli każda z nich zaczynała działać tylko we własnym interesie, coraz bardziej odcinając się od innych. Każda z korporacji uznała jedną z świeżo zasiedlonych planet za swój teren, mimo tego, że inni nie pozwolili im w pełni urzeczywistnić swoich planów desperacko walcząc o swoje kolonie.
Na Merkurym pozycja Mishimy była najsilniejsza. Aby przystosować planetę do zamieszkania wykuto wielkie podziemne jaskinie, zdolne dać nowy dom i schronienie milionom, które tu przetransportowano. Wielkie miasta, kompleksy górnicze i gęste dżungle powstały w tych ukrytych głęboko pod ziemią tworach ludzkiej ręki, mających za zadanie chronić przed ogniem promieni słonecznych i lodowatym zimnem długich merKurwiańskich nocy.
Wenus jest największym zasiedlonym światem, jest też domem dla największej liczby kolonistów ze wszystkich korporacji, jednak dominującą pozycję ma Bauhaus. Kiedyś piekło siarkowych deszczy i dusznego gorąca, teraz planeta pokryta jest gęstą dżunglą i głębokimi oceanami. Heimburg, miasto Bauhausu, jest niewiarygodnym świadectwem tego, czego ludzkość może dokonać w
przeciągu pięćdziesięciu lat. Zycie na Wenus różni się znacznie od życia na innych zamieszkanych planetach w Układzie Słonecznym. Tylko tutaj Słońce wschodzi na zachodzie i zachodzi na wschodzie. Inaczej niż gdziekolwiek indziej dni na Wenus są dłuższe od lat. Jeden wenusjański dzień trwa 243 dni ziemskie. Stworzenie roślin i zwierząt mogących prztrwać noc trwającą 121 i pół doby jest jednym z największych osiągnięć inżynierów genetycznych Mishimy i Bauhausu. Nic dziwnego, ze to właśnie tutaj można spotkać najdziwniejsze rośliny i zwierzęta.
Capitol pierwszy rozpoczął kolonizację Księżyca Ziemii i zbudował na nim Lunę, najwspanialsze miasto wszechczasów. Pozycja tej korporacji jest również bardzo silna na Marsie, którego czerwone pustynie zostały przkształcone w żyzne gleby i w którego niegdyś pustych kanionach płyną zimne rzeki.
MROCZNA HARMONIA Charakterystyczny zapach strachu był wyczuwalny w każdym zakątku stacji orbitalnej, gdy kontrolowane przez komputer systemy uzdatniania powietrza zaczęły wydmuchiwać trujące gary zamiast je pchłaniać. Dwóch członków załogi było martwych, zabitych w serii gwałtownych awarii elektrycznych. Stacja pracowała na zasilaniu awaryjnym, a systemy komunikacyjne nie działały. Dowódca stacji Breonan walcząc z coraz silniejszymi zawrotami głowy i mdłościami zobaczył jak jeden z techników próbuje, przechodząc obok komory powietrznej, dostać się do głównego panelu sterowniczego. Jedoo naciśnięcie przycisku wystarczyłoby aby wyłączyć komputer, który zdawał się z nieziemską determinacją dążyć do zniszczenia stacji. Technikowi, walczącemu z bezwładnością swojego ciała, w końcu udało się dosięgnąć dc panelu, gdy nagle komora się otworzyła. Huragan pędzącego powietrza wessał go gwałtownie z powrotem, z głuchym odgłosem uderzając jego ciałem o półotawrtą przegBródź. Wrzask zmieszał się z odgłosem łamanych kości gdy został wessany do komory, Nagle wszystko ucichło gdy komora się zamknęła, przecinając ciało pechowca od prawego ramienia do lewego biodra. Trudny do zidentyfikowania kawał ludzkiego ciała zaczął powoli dryfować po pomieszczeniu, krew formowała się w karmazynowa kule. Brennan zaczął się gwałtownie trząść, wiedział że jest w mocy demona i nie miał już nadziei.
Zawsze gotowa do eksloracji nowych światów korporacja Imperial mniej od innych interesowała się wewnętrznymi planetami układu. Ich wpływy sięgnęły dalej, założyli bazy na asteroidzie Wiktoria i na największym księżycu Jowisza, Ganimedesie.
Nowy Złoty wiek nastał dla ludzkości, która zachwycała się
swoją mocą. Stworzyli największe, najbardziej zaawansowane technologicznie społeczeństwo, wydawało im się, ze są niepokonani. Budowali załogowe statki kosmiczne zdolne dotrzeć do najdalszych zakątków Układu Słonecznego. Potężne komputery stworzyły kody DNA odporne na wszelkie choroby. Te same komputery zarządzały każdym aspektem życia korporacji, od nawigacji statków do wyszukiwania surowców. Zaawansowane SI (sztuczne inteligencje) przewidywały napięcia i protesty populacji i doradzały śBródki zapobiegawcze. To one były odpowiedzialne za strategię korporacji, to one przeprowadzały trudne negocjacje. Komputer -sztuczny mózg stał się niezastąpiony.
Lecz nic nie może trwać wiecznie. Upadek jest zawsze bolesny...
W roku 2200 pionierska część korporacji Imperial, Imperialni Konkwistadorzy, wylądowali na Plutonie. Od razu rozpoczęli powierzone im zadanie przystosowywania planety do zamieszkania przez człowieka. Pierwszą rzeczą do zrobienia było umieszczenie głęboko pod ziemią stabilizatorów grawitacji. Olbrzymie nad-przewodnikowe urządzenia wwierciły się w gruz i zniknęły pod powierzchnią, aby ustabilizować pole grawitacyjne planety, tak, aby przyciąganie było równe ziemskiemu, co pozwoliłoby na rozpoczęcie prac nad stworzeniem atmosfery. Jednak czternasty, ostatni regulator będąc jedynie kilometr pod ziemią natrafił na coś, co nie miało prawa istnieć, coś, co oparło się diamentowej głowicy wiertniczej, coś całkowicie nienaturalnego, nie mającego nic wspólnego z człowiekiem. Konkwistadorzy skontaktowali się z bazą na Wiktorii po rozkazy, co czynić. Dzień później otrzymali dwie odpowiedzi. Pierwsza była standardową dyrektywą SI:
"Przerwijcie działalność. Zapiszcie dokładną lokację artefaktu i skończcie misję."
Druga odpowiedz była oficjalnym rozkazem od dyrektorów:
"Poprzedni rozkaz odwołany! Zbadajcie artefakt i wydobądżcie go o ile okaże się to możliwe."
Po kilku dniach artefakt został w końcu wydobyty. Okazało się, że jest to wielka metalowa tablica błyszcząca niczym ciemna stal, na której zostały wyryte dziwne linie. Skromne instrumenty badawcze pokazały, że jest to nieznany stop i że tablica jest całkowicie obojętna chemicznie, co jest teoretycznie niemożliwe. Sądząc, że nic mu nie grozi, jeden z Konkwistadorów dotknął ręką jej powierzchni, chcąc zbadać dziwne linie na jej powierzchni. Gdy dotknął tablicy nagle upadł na kolana z oczami wytrzeszczonymi w niewymownej grozie. Jego wrzask został przerwany gdy część jego twarzy została wyrwana w potoku krwi. Jego towarzysze rzucili się, aby mu pomóc. Przez cały czas krwawiący język poruszał się w uszkodzonych szczękach, próbując coś przekazać światu.
Podczas prób uratowania jego życia Konkwistadorzy zapisali jego żałosne słowa. Sprzęt labolatoryjny zaczął spadać dookoła nich. Z trudem udało im się wysłać wołanie o pomoc do bazy na Wiktorii, zawierając w nim ostatnie słowa Konkwistadora. Ich dalszy los nie jest znany.
Wołanie o pomoc zostało usłyszane w centrum kontroli na Wiktorii. Oni również mieli problemy ze sprzętem, jakby spowodowane gwałtowną burzą słoneczną, mimo tego, że żadnej wcześniej nie zauważono. Zanim stracili zasilanie udało im się odczytać, co powiedzał umierający Konkwistador, co powtarzał w kółko, dopóki życie nie wyciekło z jego pokaleczonej czaszki, jego mowa była słaba, lecz zrozumiała, powiedział "Pocałowała mnie...".
"Pocałowała mnie... "Pocałowała mnie!"
Mroczna Harmonia
Dopiero po wielu latach związek między Stalową Tablicą na Plutonie i zepsuciem się systemów elektronicznych został ostatecznie potwierdzony. Cała ludzkość wiedziała, że ich komputery, ich SI zamilkły pełne złej woli. Bóg opuścił swój lud. Nie zdarzyło się to nagie, lecz falami niczym uderzenia mściwego serca lub fale mrocznego przypływu.
Każda z korporacji obciążała winą pozostałe, ale miesiące upływały i wszyscy w końcu musieli przyznać, ze za tym kryje się coś zdecydowanie bardziej mrocznego i przerażającego niż wirus hackera. Sporadyczne wcześniej awarie stały się codziennością, ludzie zaczęli umierać. Tracono kontrolę nad stacjami orbitalnymi, dawki żywności okazywały się błędne, źBródła energii przestawały działać. Setki tysięcy umarło z zimna i głodu, w wypadkach w transporcie i w fabrykach, gdy komputery zwróciły się przeciwko swoim stwórcom. Systemy finansowe upadły,
zapiski i archiwa zniknęły z elektronicznych baz danych. Ludzie się buntowali i korporacje wycofały swoich ambasadorów, aby zaprowadzić spokój siłą. Panika ogarnęła cywilizację, która tak bardzo polegała na myślących maszynach, gdy uświadomiono sobie, że podano rękę Diabłu.
Jednak duch ludzkości świeci najjaśniej na tle mroku niepomyślności. Od budowania Piramid w Egipcie do zmieniania niegościnnych światów, wartości definiujące człowieka pozostały takie same: niezmierna pomysłowość i uparta walka o przetrwanie,
Krach i zdrada wszystkich "myślących maszyn" znane będą później jako Upadek. Gdy podpory cywilizacji zaczęły się walić dookoła, ludzie z niesamowitą pomysłowością próbowali ratować, co się da. Proste urządzenia elektryczne działały, lecz zaawansowana elektronika stała się bezużyteczna.
Można było bezpiecznie poprowadzić prąd przez kabel, lecz zadanie maszynie myślącej pytania tak lub nie na nowo
powodowało rozsiewanie ziaren chaosu. Naukowcy ochrzcili to zjawisko Mroczną Harmonią - niepojętym wzorcem, spaczoną logiką entropii.
Cywylizacja cofnęła się o trzysta lat do tyłu, jednak pośród nocnej ciszy upadku jedna gałąź nauki zrobiła wielki krok naprzód, nauka, która badała granice rzeczywistości. Wraz ze wzrostem potęgi Mrocznej Harmonii w Układzie Słonecznym pojawiły się wielkie pola energetyczne. Pulsujące fale elektromagnetyczne rezonowały w sposób, który nie miał żadnego racjonalnego wytłumaczenia. Zło Mrocznej Harmonii utworzyło wielkie dziury w rzeczywistości, a człowiek przez przypadek odkrył, jak nawigować w nieprzewidywalnych falach czasoprzestrzeni.
Pierwsi byli Harrisonowie - mały inżynieryjny klan Imperialu. Eksperymentowali nad nowymi mechanizmami umożliwiającymi dokowanie staków kosmicznych na stacjach orbitalnych. Urządzenie było całkowicie mechaniczne, jego konstrukcja była niesamowicie zawiła i poplątana. Jego zadaniem było mierzenie prędkości, położenia i pędu statku. Informacje były przekazywane przez skomplikowany system zaworów parowych do silników manewrowych, które ustalały właściwy kurs. W porównaniu z poprzednimi, sterowanymi elktronicznie, systemami nawiga-cyjnynmi technologia ta była bardzo zacofana, lecz wszystko było tak dopracowane, że dokowanie w przestrzeni kosmicznej ponownie stało się realne.
Dwudziestego czwartego Marca 2202 miało miejsce historyczne wydarzenie. Jeden ze statków Harrisonów zniknął będąc na orbicie Ganimedesa. Po kilku godzinach Mishima i Bauhaus poinformowały o wychwyceniu sygnału ratunkowego od statku na orbicie Wenus. Statkiem tym okazał się ten sam statek, który zniknął z orbity Ganimedesa. W jakiś sposób w ciągu kilku godzin udało mu się przebyć drogę normalnie pokonywaną w ciągu kilku miesięcy. Pierwsza podróż przez wiry czasoprzestrzeni miała miejsce, gdy cała technologia stoczyła się w przepaść. Nowa forma transportu przewyższała wszystko, co było znana przed Upadkiem.
Chcącpoznać przyczyny dziwnego zdarzenia Imperial domagał się od Bauhausu zwrócenia statku, jednak ten poinformował, że załoga utraciła nad nim kontrolę i statek spalił się w gęstej atmosferze Wenus. Mishima i Capitol potwierdziły tą wersję wydarzeń. Skłamały. Imperial był zmuszony zbudować drugi statek zanim mogli spróbować powtórzyć eksperyment
W ten sposób proste urządzenia elektryczne, mikromecha-niczne przyrządy napędzane benzyną i proste liczące mechanizmy powoli zastępowały elektroniczne systemy komputerowe i sztuczną inteligencję. Obsesją ludzkości stało się zapanowanie nad technologią pozwalającą kontrolować przejścia przez wiry czasoprzestrzeni.
Przez następne dwadzieścia lat około trzydzieści tysięcy ludzi zginęło, oszalało lub po prostu zniknęło, gdy naukowcy poszukiwali odpowiedzi na dręczące ich pytania. Powoli zaczynali rozumieć, że rezonans wewnątrz pewnych mechanizmów tworzył specyficzne pola elektromagnetyczne, które wciągały urządzenie do wirów przestrzeni i czasu. Wiry pojawiały się i znikały dookoła planet, lecz statek mógł tygodniami dryfować nie natrafiając na żaden z nich. Jednak niektórzy posiadali jakiś szósty zmysł, dzięki któremu doskonale wiedzieli, gdzie i kiedy taki wir się pojawi. Nie znano na to naukowego wytłumaczenia, ale tacy ludzie stali się bardzo poszukiwani przez wszystkie korporacje.
W ten sposób powstawały nowe statki. Z tyłu miały tradycyjny napęd rakietowy, a z przodu znajdował się nowy mechanizm, znany później jako Napęd Harrisona.
Imperial nigdy nie wybaczył pozostałym korporacjom tego, że ukradły jego pierwszy statek. Wprawdzie wszystkie z nich spiskowały razem, aby oszukać Imperial, lecz rywalizacja między nimi szybko je poróżniła. Stosunki pogorszały się coraz bardziej, gdy podróże przez wiry stawały się bezpieczniejsze i mniej ryzykowne. Podróże między światami, które kiedyś liczono w miesiącach i latach, teraz trwały godziny i dni. Paranoiczna trwoga przed niespodziewanym atakiem zaczęła dawać się we znaki. Starch i nienawiść, ukrywane od czasów odkrycia Stalowej Tablicy i Upadku, zaczęły przynosić owoce. Na Wenus napięcie doprowadziło do aktów mordu i przemocy.
Korporacje zaczęły mobilizować wielkie armie, tworzone przez ostatnie dwie dekady. Czas, aby ktoś zapłacił za cierpienia ludzi i upadek ich wspaniałej cywilizacji. Masy ogarnęło szaleństwo, każdy z poza własnej korporacji stawał się śmiertelnym wrogiem. Napędy Harrisona montowano w wielkie okręty wojenne, na następne pięćdziesiąt lat ludzkość pogrążyła się w Pierwszej Wojnie Korporacyjnej.
Studenci psychologii odnajdowali w tym echo wojen naro- dowych na Ziemii, przywódcy korporacji wykorzystywali to, aby wzmocnić swoją pozycję, przywódcy duchowni znaleźli w tym okazję pozyskania nowych wiernych. Tylko jeden człowiek znał prawdę, tylko jeden człowiek był całkowicie świadom potęgi Mrocznej Harmonii. Jego imię brzmiało Nathaniel Pedofil.
NAPĘD HARRISONA Steven Harrison doskonale zdawał sobie sprawż z tego, że wszystkie poprzednie próby powtórzenia 'Efektu Harrisona' skończyły się zdechnięciuą, śmiałków. Jednak był pewien, że jego inowacje maja. zasadnicze znaczenie. Tylko oo to rozumiał. Sukces oie mógł być zagwarantowany przez dnskonałość, cel mógł być osiągnięty jedynie dzięki specyficznemu dysonansowi. Patrząc na skaczące wskazówki i wirojące mosiężne pokrętła, wsłuchiwał się w dźwięki pary przeciskającej się przez skomplikowaną sieć zaworów i rur. Jeden z członków załogi chciał wyregulować zawory, ale został powstrzymany gestem ręki. Słyszał coś, czuł to cuś, rezonans chaotycznej muzyki. Tłoki pracowały powoli, dźwignie poruszały się tam i z porotem, czuć było wysiłek pracującej maszyny. Słyszał olej przepływający wąskimi rurami, wciskający się między miedziane osie i stalowe łożyska, drugiej maszyny...
C.D.N.
Nemezis
Na horyzoncie pojawił się niewielki obłok pyłu, z każdą chwilą powiększał się i rósł. Po kilkunastu minutach podzielił się i na pustyni poruszały się trzy kule piasku. Pędziły z wręcz niewyobrażalną prędkością.
Na początku słychać było lekkie dudnienie, ziarenka piasku zaczęły się szybciej osypywać z wydm, łoskot narastał. Jedynie słońce było niewzruszone, przelewało swój żar na to spustoszone miejsce. Na moment zostało zasłonięte i z kuli pisku wystrzelił pojazd przeskakując ponad 2 metrową szczeliną.
Na ekranie przesuwały się rzędy zer i jedynek, ktoś kto nie znał tego języka widział jedynie sznur cyfr, ale komputer pożerał je z zachłannością i przesyłał dalej.
Prędkość: 87,23 km/h, godzina 9:48:18, temperatura 37,6 C, wilgotność 14%, wiatr: południowo-zachodni 7km/h, lokalizacja celu: brak, pozostały czas do osiągnięcia punktu kontrolnego: 34,53 sekundy....
Pojazdy pędziły przed siebie nie zwalniając pokonując wydmy i szczeliny.
Sierżant Wanda Polmos S.A. obserwowała na monitorze pulsujące trzy punkty. Obok każdego z nich wyświetlany był dodatkowo raport oraz obraz z kamery. Nagle najdalej wysunięty punkt zgasł, pozostałe znieruchomiały by po chwili ruszyć w jego kierunku.
- Pokaż ostatnie 3 minuty z kamery alfa! - głos Wandy był stanowczy. Na ekranie monitora ukazało się kolejne okno a w nim obraz pustyni, w lewym górnym rogu zegar odliczał 3 minuty.
Monotonny i jednostajny brunatny krajobraz przesuwał się przed kamerą, obraz drgał i podskakiwał. Widok nie wskazywał nic szczególnego piasek i kamienie a gdy licznik wskazywał 0 poprostu zgasł. Jednakże coś musiało się stać, komputer nie wysyłał raportu oraz awaryjny nadajnik nie przesłał sygnału.
Palce Wandy przeskakiwały lekko po monitorze. Jeden z punktów wysunął się na przód drugi podążał za nim klucząc. Gdy pojazd oznaczony kodem Gamma zbliżał się do wyznaczonego miejsca obraz kamery zaczął zanikać, pomimo to komputer nie rejestrował żadnych usterek. Po chwili kolejny punkt znikł z mapy.
Straciliśmy drugiego TA krzyknęła Wanda do komunikotora.
Nie posyłaj trzeciego za nimi, przełącz go na tryb oczekiwania. Zabrzmiała odpowiedz.
Oddział Szajserów wbiegł na wydmę i przyczaił się na jej krawędzi. Widok był imponujący a zarazem spokojny i doskonały. Rozciągało się przed nimi morze piasku, z żółto-brązowymi falami. Jedyną skazą w tym doskonałym widoku był trójkątny kształt. Sierżant wyciągnęła nadajnik i wprowadziła ośmiocyfrowy kod. Kształt ożył, wieżyczka lekko drgnęła i zaczęła się obracać. Sierżant wprowadziła do nadajnika koordynaty i pojazd ruszył powoli. Szajserzy obserwowali go jak znika by po chwili wynurzyć się na kolejnej wydmie.
Dobra ruszamy - zakomenderowała Wanda. Tylko nie spuścić mi go z oczu!! I uważać na burze, meteo przewiduje kilkanaście trąb piaskowych w tym sektorze! Oddział ruszył biegiem poruszając się po śladach pierwszego żołnierza.
Byli jakieś 150 metrów od pojazdu gdy TA wjechał w chmurę pyłu. Wanda z niepokojem sprawdziła odczyty. BRAK. Wszystkie kamery wysiadły, kolejny pojazd został stracony. Nie było słychać żadnego wybuchu, skanery nie wykryły żadnego ruchu. A jednak coś się tam czaiło, coś co zniszczyło trzy pojazdy. Wanda wysłała raport do bazy i skierowała swój oddział w stronę chmury.
Godzina 19:38 departament łamania kodów i zabezpieczeń Capitolu. Fragment przechwyconej i złamanej wiadomości Cybertronic’u z godzin przedpołudniowych.
.......Wandy Polmos S.A.natychmiast wycofać się z zajmowanego sektora, powtarzam wycofać się z zajmowanego sektora, pozostawić czujki i wracać do punktu...
Godzina 20:18 fragment meldunku kapistrana Edgara "Zejdź ze mnie" dowódcy 4 skrzydła archaniołów. Zauważyłem coś dziwnego, tak jakby pobojowisko. Nie mogę zidentyfikować stron. Schodzę na pułap 50 łokci.....
Obóz treningowy Imperialu godzina 20:28. Gdzie jest Hudson i jego drużyna???!!! Posłałem go tylko po zaopatrzenie a jego nie ma już 9 godzin!!! Jak nawalili się wiskaczem to go Bródzona matka chrzęstna nie pozna!! Niech no się tylko zjawi. Zarządzam na juto dodatkowe ćwiczenia dla całej kompani. Szeregowy Klupś nawet nie mrugnął gdy odpryski śliny lądowały na jego policzku, lepiej nie wkurzać sierżanta....
Godzina 20:30 główne wydanie wiadomości TV Heimburg. Z ostatniej chwili Lord Kosimazaki zaginął. Samolot, którym leciał ambasador znikł z radarów wieży kontrolnej po godzinie lotu. Poszukiwania trwają. Eksperci przewidują, iż mógł zawiesić się jeden z silników samolotu, nie wyklucza się również udziału elektryków.....
Godzina 23:47 Z powodu niewydolności stolca, zamarł siedząc na kiblu, słynny egipski kulturysta i iluzjonista, Hieronim Pasierb Pastuszka Maria Zawsze Dziewica i Allah współczują tej tragedii lecz niestety nic nie mogą na to poradzić, bo to przekracza ich kompetencje zawodowe. Prasa uważa, że to kolejny reklamowy chwyt tego światowej (międzygalaktycznej) sławy iluzjonisty. Choć spekuluje się, że zawarł pakt z Mroczną Harmonią. Podbijane są zakłady. Szanse są 1:1
Po obejrzeniu wiadomości w TV. Salladyn był wściekły, czyżby znowu Alakhaj pokrzyżował jego plany? Jak śmiał mieszać się tu na Marsie?? I to w tak perfidny sposób zabijając najwierniejszego sługę Oghtona. (Oghton - pseudonim artystyczny pod którym występował Hieronim Pasierb Pastuszka Jan Maria). Czyżbym wpadł w niełaskę najmroczniejszego Pana?? Zimne dreszcze przeszły przez ciało nefaryty. Nie, to niemożliwe, - pewnie to sprawka tego przeklętego Łajdactwa!
Godzina 23:55 ..gdzie on jest???.....ile na nich można czekać?!.......melduję że oddział zaginął...... jak to???.....ostatnia wiadomość pochodzi z....
Nikt tego się nie spodziewał ...powoli nadchodziła zagłada.
Nadchodziło piekło
Wjebany w Kanał. Czyli nocny wypad ...mi stąd.
Wieżowce niknęły w oparach letniej nocy. Co jakiś czas błyskawica rozświetlała niebo
nadając budynkom upiorny wygląd. Wiatr rozwiewał śmieci w mrocznych zaułkach.
Dwaj mistycy, niczym najodważniejsi z legendarnych wojowników wkroczyli w cuchnacy cień zalegający w kanałach Heimburga. Odgłos ich spokojnych kroków zanikał wśród nocnej ciszy szumu płynącego ścieku. Ciemność nie przeszkadzała im gdyż przewodnikiem była ich własna moc. To ona też odpowiadała za sytuacje w której się znaleźli. Nadnaturalne zdolności pozwoliły wyczuć elektryków, zaś młodzienczy brak rozsądku i chęć przeżycia przygody sprowadziły ich do tego mrocznego raju dla wyrzutków.
Nieskończenie długie korytarze i zawiłe chodniki kierowały ich powoli do celu. Ciągnące się minuty były dowodem wielu przebytych w ciszy kilometrów. Gdy był on już niedaleko mrok rozświetliły wystrzały pistoletów, kule przecinały powietrze od czasu do czasu rykoszetując od ścian, lecz wszystkie były nie groźne dla Mścisynów. Niczym niosący dobre słowo pasterze kwękają bydlęta klękają - cuda cuda łodprawiają albowiem słuszne to i sprawiedliwe no i wzięli i podeszli oni do swych wrogów powoli z miłością i żalem w oczach, po czym sukcesywnie zaczęli wypruwać z nich wnętrzności. Parali się swoimi punisherami równie biegle jak sztuką, która teraz ich chroniła. Taa... sztuka, wymaga poświęceń. Zakończone dzieło nigdy nie zostanie odkryte - ono tak jak i szczegóły jego tworzenia pochłonęła przeklęta ciemność nieustannie zalegająca w tym odludnym miejscu. Mistycy podążyli dalej, powolnym równym tempem.
Chód ten zakończył się u drzwi które wbrew rozsądkowi przekroczyli. Za nimi rozpoczęła się kolejna bitwa. Szybka szarża ratowała braci od masy pocisków wystrzeliwanych z karabinów szturmowych W Dupę Księciuniej milicji obywatelskiej. Posiadająca ujście moc niosła ze sobą niezliczone eksplozje, niszczące zdobione ściany i marmurowe podłogi, a także wszystko to co na nich się znajdowało. Po zrujnowanym pomieszczeniu walać się zaczęły liczne wytatuowane zwłoki ludzi których od każdego innego człowieka różnił tylko mały czerwony stępel urzędu skarbowego na czole.
- Brawo Synkowie moi, pastuszkowie mili! O-le! A jak mu mało komu udało. Ojojoj! Żesz. Wam się zrujnować część mojej posiadłości udało. Czy mógłbym poznać Wasze imiona? Zasługujecie by je wyryto tu na ścianach, będących waszymi przyszłymi płytami nagrobnymi !
- Srau von Skurwiel - wypowiedział z zaciśniętymi zębami Zakapiór
- Cóż widzę że nie muszę się osobiście przedstawiać, Wy z resztą też. Pamiętacie przecież dobBródusznego obywatela wspaniałej korporacji wspomagającego oficjelską uczelnię nie tylko pełną sakwą, ale i swą zaszczytną obecnością. Ha ! Teraz i wy nie pozostaliście dłużni i wpadliście w odwiedziny. Miło mi, szkoda tylko że muszą się one tak szybko skończyć. Giń Marianie iks! Niech żyje wkładka domaciczna pana Władka i pampersy z Niu Dżersy. Hail! Asta maniana! Viśta vio!
W tym samym momencie z za pleców spaczonego marszałka wybiegać zaczęły dziesiątki nekromutantów. Zakapiór okazując trzeźwość umysłu wystrzelił do lidera, który trafiony w głowę padł trupem tam gdzie stał - pomimo, że wszędzie miał mnóstwo miejsca! Zaraz po tym wojownicy rozdzielili się i rozbiegli się w dwóch kierunkach i zniknęli za różnymi znajdującymi w hali widowiskowej drzwiami.
Ścigany Marian iks osłaniał się przeróżnymi zaklęciami, aż do momentu gdy znalazł doborowe miejsce dla przeciwstawienia swych mocy hordzie. Był to cienki i długi korytarz, prowadzący do zakluczonych wrót. Po chwili na jednym z jego końców zobaczył rozradowane, zmutowane twarze eksludzi. Zmierzali oni w jego kierunku nieświadomi krótkości czasu który im pozostał do spędzenia na tym świecie. Świetliste kule umożliwiły im ponowną zdechnąć, tym razem bez bolesną. Mścisyn przyjrzał się pobojowisku, po czym z pomocą swej siły fizycznej dostał się do zamkniętej sali. Była ona naprawdę wielka, jej sufit zdobiły liczne witraże, okna na ścianach zaś były już nie oszklone. Musiała to być jakaś dawno zapomniana część tej ogromnej budowli. Podziw szybko przekuśtykał w odrętwienie gdy w powietrzu zawisł dziwny zapach, a pogodna atmosfera lokacji jakby gdzieś przepadła. Ktoś znalazł się za plecami sędziwego sługi Światłości. Obrócił się on i przeraził odkryciem. Marian iks gapił się na nie, nie mogąc uwierzyć w to co widzi, chwiejnie cofał się w kierunku drugich wielkich drewnianych, świadczących o bogactwie właściciela drzwi. Przed nim stało monstrum ciemno czerwonego koloru, wielkości naprawdę pokaźnej szafy. Poruszając się to wydawało dziwne odgłosy, które niosły się po całej komnacie wraz z tupotem towarzyszącym uderzeniom nóg potwora o podłoże. On istniał naprawdę, a jego oblicze wyrażało złość i nienawiść, jaką można tylko wyczuć w pobliżu przeklętych cytadel. Mścisyn nawet nie myślał o walce, nie zawierzył też sztuce, gdyż w tym wypadku jego moc była zbyt słaba. Szybko obrócił się i pędem ruszył w stronę wyjścia. Słysząc za sobą coś na kształt śmiechu z całych sił pociągnął za ciężką żeliwną klamkę. To co przyszło mu po chwili oglądać załamało go - przed sobą ujrzał marszałka Srau von Skurwiela. Jego dziwny pancerz na odległość śmierdział nekrobioniką, rażąca zaś rana głowy była niemym dowodem mrocznych tajemnic jej właściciela. Sytuacja była beznadziejna, razyda i jego pan blokowali wszelkie drogi ucieczki, - to był już koniec. Po prostu The end...
- A więc znów się spotykamy drogi Marianie iks? Czemuż to uciekłeś tak szybko z miejsca ostatniego naszego spotkania?
A! Właśnie, zapomniałem! Masz pozdrowienia od swojego przyjaciela, - tego z którym przybyłeś do mojego pałacu, - widziałem go przed chwilą w piekle. Przypuszczam, że byśmy się tam razem świetnie bawili, lecz ja stamtąd przed chwilą wróciłem - po CIEBIE!
Po korytarzach majątku Srau von Skurwielów niosło się dziwne echo przypominające jakby tupot wielu dziecięcych nóżek - to dziwny czerwony mutant krocząc z niespotykaną gracją ciągnął czyjeś zwłoki do lochów. Mroczna i tajemnicza atmosfera znów wypełniła wszystkie pomieszczenia, tylko czerwone plamy na starych sękotych wrotach stanowiły teraz jakby zapis na jednej ze ścian którejś z pośród nocnej ciszy katedr - niesmażony kłamstwem, będący dowodem zejść z przeszłości...
The face of faceless entity
Z pewnym niepokojem kuśtykałem przez pomieszczenia kwatery głównej Cybertonic’u. Pogłoski iż megakorporacja jest częścią Legionu ciasności wydają się realne gdy przekracza się otaczającą budynek ciemną fosę. Przy wejściu do budynku spotkałem ochronę składającą się z Szajserów. Jeden z nich zapytał uprzejmie "Nazwisko i cel wizyty?" "Co ja tu robię?" spytałem sam siebie widząc połyskujące części pół-ludzi pół-maszyn. "H-hensley", wyjąknąłem. "Jestem dziennikarzem gazety "Lunar Voice" mam umówione spotkanie z panem ..." zacząłem grzebać w moich papierach w poszukiwaniu wizytówki. Przez kilkadziesiąt sekund Szajserzy patrzyli na mnie cierpliwie w oczekiwaniu. Zachowywałem się jak kompletny głupek. W końcu znalazłem wizytówkę "Tipton" "Tipton – facet od PR". Szajser wpuścił mnie do budynku kiedy moje spotkanie zostało potwierdzone. Przechodząc przez drzwi zauważyłem wykrywacze metalu i śBródków chemicznych. Cybertronic nie mógł sobie pozwolić na wpuszczenie uzbrojonej osoby do budynku centrali.
Pani z okularami LED przywitała mnie w holu. "Witamy w Cybertronicu panie Hensley. Pani Tipton będzie za moment". "Pani? Ups. Mam nadzieje że nie słyszała mojej rozmowy ze strażnikami. Ludzie z Cybertronicu mają długą pamięć". Kiwnąłem głową i usiadłem, podziwiając wystrój wnętrza holu. Fontanny i kilkadziesiąt rosnących roślin zasłaniały szkło i stal budynku tworzyły pewnego rodzaju ogBród, jednakże pomimo tego atmosfera nadal była zimna i niepokojąca. Po upływie kilku minut zauważyłem kobietę przepływającą przez srebrne ściany. W pierwszym momencie myślałem ze zobaczyłem ducha, dopiero po chwili zauważyłem, ze jedzie sprytnie zamaskowaną windą a ściany to holograficzne obrazy. Pani Tipton ubrana była w prosty biały garnitur, który akcentował jej wzrost a blond włosy upięte były w wymyślny kok. Chromowane okulary HUD zakrywały jej oczy. W porównaniu z otoczeniem, p. Tipton wyglądała najbardziej ludzko.
"Zweryfikowałam twoje listy uwierzytelniające" powiedziała gdy wchodziliśmy do windy przez holograficzną ścianę. "Bardzo podobała mi się seria twoich reportaży o Imperalu". Uśmiechnęła się z aprobatą nawiązując do mojego sześciomiesięcznego pobytu wśród nocnej ciszy żołnierzy Imperialu – którzy uważali iż, władze Cybertronicu powiązane są z Legionem ciasności. Domyślam się, iż Tipton została zawiadomiona wcześniej iż następnie odwiedzę Cybertronic. "Dzięki" odpowiedziałem.
"Sierżant Ciapciokpizdaćświński odpowie na twoje pytania na temat bezpieczeństwa, gdy skończysz odpowiem ci na pytania dotyczące administracji i zarządzania". Kiwnąłem głową i udaliśmy się do sali konferencyjnej. W sali znajdował się szklany stół oraz osiem krzeseł. Na jednym siedział ogromny cyborg – kolejny Szajser, na pancerzu zauważyłem dystynkcje sierżanta. Wyglądało to trochę śmiesznie ogromne ciało Szajsera w tak niewielkim pomieszczeniu, to tak jak byśmy spotkali Nefarytę w ulubionym barze przy piwie.
Usiadłem naprzeciwko zdenerwowanego żołnierza. Tipton usiadła na samym końcu stołu. Nie chciała zostawić mnie samego z sierżantem. Zgaduję iż została by w trudnych pytaniach wyręczać Szajsera i odpowiadać za niego.
"Dobry wieczór, sierżancie Ciapciokpizdaćświński" zacząłem niezgrabnie konwersację. "Jestem Shane Hensley z Lunar Voice". "Czytałem twoje akta". Jego głos był burkliwy. W tonie głosu wyczułem lekkie drżenie, co uświadomiło mi iż Szajser jest tak samo zdenerwowany jak ja. Najprawdopodobniej nasza "opiekunka" była przyczyną tego zdenerwowania.
Zdecydowałem się nie naciskać na początek "Oooo, Nie wiedziałem że mam" odpowiedziałem z uśmiechem. "Tak jak większość". Nie byłem pewny czy chodziło mu o to że większość ludzi nie wie że ma czy że większość ludzi nie ma swoich akt. Nie chciałem na razie zaprzątać sobie tym głowy więc zacząłem standardowo. "Sierżancie jak trafił pan do Cybertronicu?" Ciapciokpizdaćświński spojrzał w stronę p. Tipton być może dla aprobaty. Nawet jeżeli mu ją dała nie zauważyłem tego. "Kilka lat temu pracowałem dla Bauhausu, mój oddział stacjonował w bazie Tranquillity. Ci co przeżyli dostali Medale horroru, reszta leży w workach sześć stóp pod powierzchnia księżyca. "I wtedy Cybertronic zaproponował ci pracę?" Spytałem. Jak wiadomo Cybertronic jest znany z tego iż zatrudnia najlepszych pracowników innych korporacji. "Można tak powiedzieć". Znowu spojrzał w stronę Tipton, lecz ona nie wykonała najmniejszego ruchu. "Ci którzy przeżyli nie wyglądali zbyt dobrze, rozumiesz o czym mówię??. Bauhaus nie ma pożytku z ciężko rannych żołnierzy, więc Cybertronic złożył im ofertę nie do odrzucenia. Nie mieliśmy domów, Bródzin oczywiście mogliśmy zostać w szpitalu i żyć z renty albo wrócić do służby jako cyborgi". Sierżant wskazał na swoja mechaniczną połowę. Dopiero w tym momencie uświadomiłem sobie, iż jest on bardziej maszyną niż człowiekiem. Szajserzy, których spotkałem przy wejściu działali jakby byli kontrolowani przez maszynę, działali chłodno i beznamiętnie. Jednakże sierżant Ciapciokpizdaćświński nie różnił się od żołnierzy Imperialu z którymi przeprowadziłem wywiad miesiąc wcześniej. Dokuśtykałem do wniosku iż Szajserzy mogą wybrać, która część w danej sytuacji przejmuje kontrole: człowiek albo maszyna. By to udowodnić, spytałem. "Czytałem opinie iż żołnierze Cybertronicu są przewidywalni na polu walki związane jest to z procedurami i wewnętrznym oprogramowaniem. Dla mnie zachowujesz się jak człowiek ale..." zawiesiłem głos "czy mógłbyś mi to wyjaśnić sierżancie?". Ciapciokpizdaćświński skrzywił się. "To głownie dotyczy Kirasjerów. To oni są maszynami do zabijania. Przewidywalni? Być może, ale ta przewidywalność jest zwykle śmiertelna dla nekrosów. Jego odpowiedz była jak reklamówki. "Więc ty i inni Szajserzy jesteście syntezą skuteczności kirasjerów z kreatywnością i zdolnościami adaptacyjnymi człowieka?" Pani Tipton zakaszlała, być może był to sygnał dla Ciapciokpizdaćświńskiego by nie posuwał się za daleko. "Jest to zastrzeżona informacja. Jednakże wszystko co mogę powiedzieć to że Charlie jest szybszy ode mnie, ale on nie rozpozna zasadzki Legionu". Ciapciokpizdaćświński przejechał kciukiem po metalowej części twarzy. Przez chwilę rozmyślałem nad tym co mi powiedział. Swoją mechaniczną połowę nazwał "Charlie". To pozwoliło mi zweryfikować moje domysły. Szajserzy polegają na szybkości i skuteczności SI – którego oddzielne istnienie potwierdził Ciapciokpizdaćświński – jednakże weryfikowaniem i podejmowaniem decyzji zajmuje się ludzka część. Miałem już wystarczająco dużo ...
hubertwinnicki