ręka boga.doc

(194 KB) Pobierz

Był zimny wieczór Święta Duchów Roku Pańskiego 1996.

Severus Snape wiedział, że dzisiejszej nocy Śmierciożercy będą się świetnie bawić.

Właśnie szedł złożyć wizytę jednemu z nich.

Salomon Nott miał zapłacić dziś za wszystkie swoje grzechy.

On się dzisiaj nie będzie świetnie bawił. Nie będzie się bawił już nigdy...

 

"Stary, perwersyjny sukinsyn" - pomyślał z odrazą Snape, rzucając niedbale niedopałek papierosa na chodnik.

 

Od kiedy Severus pamiętał, Nott napawał go pogardą i obrzydzeniem.

Zresztą nie tylko jego. Nawet ci okrutni Lastrenge'owie byli często zdegustowani jego poczynaniami wobec ofiar.

Może dlatego, że nie uznawali mugolskich środków przemocy, które Nott kultywował wręcz z nabożnym zaangażowaniem.

 

Mistrz eliksirów skręcił w pięknie oświetloną Ulicę Konwaliową.

Pełno było tu poprzebieranych dzieci i dorosłych.

"Gdyby wiedzieli kim jestem..." pomyślał z rozbawieniem Snape.

Jako wampir mógł czerpać swoistą radość z tego wieczoru.

 

Był ubrany jak mugol. Miał na sobie długi do kostek, czarny płaszcz z wysokim kołnierzem, skórzane, czarne spodnie i bawełnianą koszulę, także w kolorze czarnym. Na nogach miał wysokie, wojskowe buty - oczywiście czarne (skąd to zdziwienie?!).

Chociaż różdżka była mu zbędna do dzisiejszej - jak sam to nazwał - misji, wolał się z nią nie rozstawać i spoczywała sobie teraz wygodnie w wewnętrznej kieszeni płaszcza.

 

Podbiegł do niego jakiś malec przebrany za Terminatora:

- Smakołyk albo psikus - pisnął.

- A może sprawdzić jak smakuje twoja krew? Założę się, że jest słodka... - głos Severusa był chłodny, łagodny i smętny.

Popatrzył wymownie na szkraba.

Dzieciak wiał, aż się za nim kurzyło.

"Dobre posunięcie" pomyślał Snape.

 

Wrócił na chwilę do wydarzeń sprzed paru dni, które pchnęły go do czynu jaki zamierzał popełnić tej nocy.

 

Tydzień temu w jakiś niewytłumaczalny sposób został porwany ten cholerny Harry Potter.

Dla Severusa było oczywiste dlaczego tak się stało.

Gdy tłumaczył temu gówniarzowi, żeby nie szedł z innymi uczniami do Hogsmeade bo robi się coraz bardziej niebezpiecznie, zwłaszcza dla niego, jego uwagi zostały - jak zwykle - totalnie olane.

Dla innych jednak porwanie to było niewytłumaczalnym, ponadnaturalnym zjawiskiem.

"Głąby" pomyślał chyba po raz setny Severus.

 

Kiedy dwa dni po tym incydencie Dumbledore osobiście odbił Pottera i przetransportował go do Hogwartu, mistrz eliksirów po raz pierwszy w życiu poczuł do tego chłopaka coś na kształt współczucia.

 

Potter był tak skatowany, że ledwie można było go rozpoznać.

Siniak na siniaku, cięcie na cięciu, mnóstwo ran szarpanych (zadanych nierównym, tępym ostrzem) i kłutych.

Z rozmowy z Pomponią Pomfrey Severus dowiedział się, że Potter był też wielokrotnie gwałcony.

Jak dwa razy dwa jest cztery, był to majstersztyk Notta.

Zapewne Nott uprosił Czarnego Pana aby pozwolił mu się zabawić z dzieciakiem przez parę dni i ten się zgodził. W końcu co miał do stracenia?

 

Jak chłopak to wogóle przeżył było zagadką.

Ale Severus znał rozwiązanie także tej zagadki a pani Pomfrey, Minerva McGonagall i Albus Dumbledore, też szybko się domyślili jaka jest odpowiedź.

Potter dostawał wzmacniające organizm eliksiry. Prosta, użyteczna rzecz. Proste okrucieństwo.

 

Sev skrzywił się z obrzydzenia. Nikt inny jak Salomon Nott nie byłby zdolny to takiego bydlęcego postępowania.

"Chyba obraziłem biedne, niegroźne bydlęta" - pomyślał refleksyjnie.

 

To co stało się z Potterem było tylko zarzewiem impulsu, który skłonił Severusa Snape'a do spełnienia mrocznej obietnicy złożonej Nottowi przed wielu laty.

Skatowane ciało chłopca przypomniało mu zdarzenie, które na próżno starał się zepchnąć w najdalsze zakątki niepamięci...

 

><><><><

 

Był 24. Grudnia 1979 roku.

Śmierciożercy obchodzili Wieczór Wigilijny na swój własny, wypaczony sposób.

Porwali jakąś mugolską rodzinę prosto od odświętnej kolacji. Uważali to za dosyć zabawne. Severus raczej nie.

Pomysłodawcą był Lucjusz Malfoy.

Później, gdy zupełnie trzeźwy Nott (twierdził, że alkohol i narkotyki przytępiają zmysły, a to nie pozwala na czerpanie pełnej radości z torturowania) pokazał na co go stać w przypływie weny twórczej, młody, ambitny blondyn raczej tego pożałował.

 

Sala tortur mieściła się w posiadłości Notta - ogromnej willi na wschodzie Londynu. Dla mugolskich przechodniów była to tylko zapadła rudera w ciemnej, ślepej uliczce.

W rzeczywistości był to imponujący trzypiętrowy gmach, który poza sypialniami, pokojami, dwoma kuchniami i trzema łazienkami mieścił dwa ogromne salony, w których czasem odbywały się przyjęcia dla "elity".

No i oczywiście była tam sala tortur.

Severus często się zastanawiał dlaczego Voldemort pozwala Salomonowi na takie bezeceństwa. Ale powodem zapewne był całkowity brak uczuć tego potwora.

Reszta Śmierciożerców była zmuszona patrzeć. Ewentualnie można było wyjść. Przerwać  ekscesy perwersyjnego sukinsyna mógł tylko i wyłącznie Czarny Pan. Oczywiście, nigdy tego nie robił. Za bardzo lubił patrzeć jak inni cierpią.

Sala tortur była zbudowana obok piwnicy. Był tam kominek, stalowy stół służący do rozkrzyżowania ofiary i półki z "zabawkami" gospodarza.

 

Tamtej nocy wszystko zaczęło się punktualnie o 24:00.

Śmierciożercy jak zwykle zebrali się w pomieszczeniu przeznaczonym do torturowania ofiar. Byli bez masek. W końcu ci ludzie nie mogli wyjść stąd żywi.

Paliło się już wszystkie 666 czarnych świec - taki mały żarcik Czarnego Pana.

Nott był, jak to ujął "w świetnej formie."

 

Snape żałował wtedy, że się nie spił. Bardzo żałował.

 

Severus patrzył jak zwykle chłodnym, obojętnym wzrokiem jak Salomon Nott kastruje ojca dziewczynki, a następnie brutalnie gwałci jej matkę.

Poza nim zabawili się jeszcze Malfoy (był po kilku głębszych), Avery, oraz Crabbe i Goyle, którzy nigdy nie przepuszczali takiej okazji.

 

Obojętny, pozbawiony emocji wzrok Severusa, był brany mylnie przez jego kumpli za zimne, wyrachowane zainteresowanie i objaw braku wszelkich uczuć - w końcu był wampirem.

Ale Severus czuł - czuł lodowatą, bezdenną pogardę.

 

Mała płakała cały czas przeraźliwie.

 

Kiedy skończyli z matką, Nott zabrał się za dziesięcioletnią Annę Salior - Severus miał nigdy nie  zapomnieć tego imienia i nazwiska.

 

 

><><><><

 

Severus zapalił kolejnego papierosa i spojrzał na zegarek.

Była za 20 dziesiąta wieczorem.

"Myślę, że zdążę przed wyjściem tego sukinsyna. Pewnie zbierają się około jedenastej..." pomyślał.

 

Odłożył tą wizytę, aż o trzy dni.

Święto Duchów wydało mu się idealną datą jak na takie przedsięwzięcie.

Skręcił w małą, przyjemnie oświetloną uliczkę o wdzięcznej nazwie Sosnowa Alejka.

 

"Powinienem tam dojść w jakieś 15 minut" - pomyślał Snape, rozkoszując się przyjemnym zapachem jesiennego wieczoru.

Była ładna pogoda, i dlatego dużą część drogi mistrz eliksirów postanowił przebyć pieszo.

 

Severus zaciągnął się mocno papierosem i powrócił do makabrycznych wspomnień...

 

><><><><

 

Stół do tortur.

Severus go nienawidził, chociaż zarazem czuł swoistą, gorzką wesołość, gdy na niego patrzył.

Kojarzył mu się ze sprzętem używanym w Średniowieczu do karania "upolowanych" czarownic.

 

Był z litej stali i miał wbudowane cienkie szyny w kształcie litery iks, na których zamontowane zostały skórzane pasy służące do przytwierdzania rąk i nóg rozkrzyżowanej na stole ofiary.

Szyny umożliwiały przesuwanie pasów, tak aby dopasować ich rozpiętość do wzrostu torturowanego człowieka.

 

Tyle zachodu tylko po to, aby zadać komuś cierpienie - powiedział kiedyś filozoficznym tonem do Severusa, zalany w trupa Lucjusz - Naprawdę dziwne...

Cóż. Dla Snape'a nie było to dziwne, było raczej chore.

 

Severus miał nadzieję, że Nott nie użyje stołu.

Mylił się jednak i to bardzo.

 

- Rozbieraj się - warknął Salomon do przestraszonego dziecka.

- Proszę nie... - jej głos zanikł w szlochu przerażenia.

- Albo sama się rozbierzesz gówniaro, albo ja to zrobię - powiedział chłodno Nott.

Dziewczynka zaczęła powoli się rozbierać, pochlipując co jakiś czas ze wstydu, upokorzenia i bezgranicznego, paraliżującego lęku.

 

Była drobnym, ładnym dzieckiem.

Miała długie, bardzo gęste, jasne włosy ze złotymi refleksami, pięknie odbijanymi przez światło świeć.

Ogromne, granatowe niemal oczy były rozwarte szeroko przez zwierzęcy, instynktowny strach.

Oczy i włosy odziedziczyła po matce, która patrzyła z niemym bólem  na upokorzenie córki.

Jej blada, jasna skóra była pokryta na dekolcie i ramionach drobniutkimi piegami. Miała ciało nierozwiniętego jeszcze dziecka. Mogła mieć jakieś dziesięć, najwyżej jedenaście lat

Była tak śliczna i niewinna, że Severus poczuł niemal fizyczny ból i na chwilę musiał odwrócić wzrok.

 

Wtedy po raz pierwszy Severus Snape zaczął poważnie rozważać przejście na stronę Dumbledore'a.

 

- Wypij to - rozkazał nagiej dziewczynce Nott.

"O kur*a, tylko nie to" pomyślał załamany Severus.

Stojący blisko niego Malfoy, przełknął głośno ślinę.

Miał dziwny, jakby przestraszony wyraz oczu.

Samuel podał dziecku fiolkę z eliksirem.

 

Eliksir Czuwania, był dosyć ciekawym i złożonym specyfikiem

Niektórzy nazywali go zaklęciem Enervate w płynie, ale jego działanie było nieco inne.

Po wypiciu tego napoju, człowiek stawał się niezwykle wyczulony na bodźce zewnętrzne i silnie pobudzony.

Mózg i zmysły pracowały na najwyższych obrotach.

Ofiary Notta nie mogły więc stracić przytomności, podczas największych nawet cierpień, bo uniemożliwiał im to podany eliksir.

Płyn był niezwykle silny i zaczynał działać już minutę - dwie po zażyciu. Był bardzo skuteczny i długotrwały.

Utrzymywał ofiarę w nieprzerwanej świadomości nawet do dwóch godzin po wypiciu.

 

><><><><

 

"Zobaczymy Nott, jak spodoba ci się ulepszony przeze mnie Eliksir Czuwania, stary kumplu" pomyślał Sev zapalając kolejnego papierosa.

Och, nie palił z powodu nerwów.

Raczej delektował się smakiem dymu, jego odprężającym działaniem i myślą o tym co zamierza zrobić z Salomonem Nottem.

 

Udoskonalenie specyfiku polegało na tym, że powodował dodatkowo nasilone reakcje na ból i strach.

Severus cieszył się w tej chwili, że tak doskonale zna się na eliksirach.

"Zobaczymy czy jesteś prawdziwym mężczyzną ,Nott.."

 

><><><><

 

Anna Salior wypiła posłusznie eliksir i rozejrzała się błagalnie dookoła, bezgłośnie prosząc o pomoc.

Malfoy zamknął oczy i odwrócił głowę.

Bellatrix kwaśno się uśmiechnęła.

Severus zaczął modlić się o cierpliwość.

 

- Kładź się na stole - warknął Nott.

Dziewczynka wgramoliła się nieporadnie na swoje przyszłe łoże śmierci.

- Połóż się na brzuchu, na razie nie mam na ciebie ochoty.

Większość Śmierciożerców była zdegustowana. Zarechotali tylko Crabb i Goyle.

Snape posłał im spojrzenie wściekłego Rogogona Węgierskiego i trochę się uciszyli, patrząc jak Nott zapina na nadgarstkach i kostkach dziecka mosiężne klamry pasów.

"Żeby ci przypadkiem gdzieś nie zwiała" - pomyślał Sev z gorzkim rozbawieniem.

 

Wielu Śmierciożerców bało się go i nie ufało mu. Właściwie większość. W końcu był wampirem. Jak raz powiedział Nott (nie zdając sobie sprawy, że Severus go doskonale słyszy) - był "nieobliczalnym potworem".

Bellatrix Lestrange i Lucjusz Malfoy jednak go lubili a nawet cenili sobie jego zdanie. Ale jak wiemy wyjątki potwierdzają tylko regułę.

 

Nott widowiskowo skatował małe, bezbronne dziecko pejczem zakończonym ołowianymi kulkami.

Mała darła się z bólu w niebogłosy a Severus coraz usilniej błagał wszystkie bóstwa świata o cierpliwość.

Wszyscy poza Severusem i Voldemortem odwrócili wzrok. Czarny Pan z powodu braku uczuć. Mistrz eliksirów, gdyż uważał to za hipokryzję. Skoro dają na to swoje ciche przyzwolenie, niech mają odwagę także patrzeć...

 

Salomon spojrzał tryumfalnie w jego stronę. Nott wiedział, że Snape nie pochwala (delikatnie powiedziawszy) jego praktyk.

Severus uśmiechnął się drapieżnie i posłał mu spojrzenie seryjnego mordercy. Nott jak zwykle nie wytrzymał jego wzroku.

 

Dziewczynka nie miała siły krzyczeć, tylko pochlipywała żałośnie.

Cały stół był we krwi. Największe rany szarpane widniały na łopatkach i pośladkach dziecka.

Mina Bellatrix wyrażała skrajne obrzydzenie. Severus miał wrażenie, że szepce coś o "starym dobrym cruciatus."

 

Ojciec Anny wyglądał jak człowiek, który wszystko stracił. Patrzył pogrążony w apatii, niezdolny ani do płaczu ani do okazania złości.

Kobieta wyglądała jak wyrwana z Piety.*

 

Nott spokojnie podszedł do półki, na której trzymał swoje ukochane akcesoria do tortur.

Wziął w dłoń stalowy, dziesięciocalowy pręt i spojrzał nań niemal z czułością.

"Chory sukinsyn" pomyślał Severus.

 

Severus patrzył obojętnym, chłodnym wzrokiem na każdy ruch zwyrodniałego Śmierciożercy.

W jego wnętrzu gotowało się jednak od tłumionych siłą woli emocji.

Snape gdzieś na dnie świadomości wyobrażał sobie jak obdziera Notta ze skóry. Centymetr po centymetrze.

To go odprężyło a nawet wywołało chwilowy, błogi uśmiech na jego twarzy.

 

Severus ani razu nie oderwał spojrzenia czarnych, bezdennych oczu, gdy Samuel Nott rozgrzewał w specjalnym piecu do białości narzędzie tortur, a następnie ocenzurowano ze względu na scenę zbyt drastyczną. M.W. Takiego krzyku Severus Snape nie słyszał nigdy wcześniej ani nigdy później. Potępieńcze wycie dziecka (inaczej tego nazwać się nie dało) odbijało się od zimnych ścian sali tortur. Kilkoro ludzi, w tym Malfoy, zatkało sobie uszy i zamknęło oczy.

"Hipokryci" pomyślał Snape z pogardą.

Krzyk dziecka śnił się jeszcze Severusowi przez wiele długich lat po tym wydarzeniu.

 

- Widzę, że podoba ci się przedstawienie Salomona, Severusie - Czarny Pan mylnie wziął spokój Snape'a za zimne zainteresowanie, zresztą jak większość osób przebywających na sali.

Część Śmierciożerców nawet się zaśmiała, chociaż niepewnie. Z żartów Lorda wypadało się śmiać...

Sev spojrzał przenikliwie na Swojego Pana. Jego wzrok był lodowaty i wyzuty z niemal wszelkiego wyrazu. Obcy, nieludzki i straszny. Był w nim jedynie nikły błysk pogardy.

Wtedy Śmierciożercy obserwowali po raz pierwszy i chyba ostatni konsternacją Voldemorta. Zaskoczony własnymi odczuciami Czarny Pan odwrócił wzrok jako pierwszy.

 

Swąd palonego ciała spowodował, że część osób, zwłaszcza kobiety (których i tak było niewiele) poszła na górę do salonu napić się wina.

Severus zdziwił się, że nie poszedł także Lucjusz Malfoy.

Młody arystokrata patrzył tylko tępo na poczynania Notta.

"Zazdroszczę mu, że pił" pomyślał Snape.

Malfoy był blady, czyli bledszy niż zwykle i ogromnie zdegustowany.

 

Severus nie wiedział, kto godzien jest większego współczucia - torturowane dziecko, czy nieszczęśni rodzice zmuszani siłą przez dwóch kumpli Samuela, Crabba i Goyle'a do patrzenia na koszmar, który dosięgnął ich jedyne dziecko.

"Piękne Boże Narodzenie" pomyślał.

Nigdy nie przepadał za tym Świętem, jak zresztą za żadnym innym, ale tamtej nocy serdecznie znienawidził 24, 25 i 26 grudnia.

 

 

*Pieta -  przedstawienie boleściwej Marii z ciałem Chrystusa na kolanach (min. słynna rzeźba Michała Anioła w bazylice Św. Piotra w Rzymie). Jest symbolem cierpienia matki po przedwczesnej, niesprawiedliwej  stracie dziecka.

 

 

><><><><><

 

 

Sev skręcił z Alejki w równie sympatyczną małą uliczkę - Azaliowy Zakątek.

"Co za beznadziejna nazwa - pozwolił sobie na chwilę refleksji przydeptując niedopałek - tu nie kwitnie ani jedna pieprzona azalia. Same durne stokrotki. Żałosne."

 

 

><><><><

 

 

Nott uwolnił ręce i nogi dziecka ze skórzanych pasów i kazał małej zejść ze stołu.

Anna ledwie trzymała się na nogach.

W jej oczach pojawiły się pierwsze objawy apatii, chociaż nie zniknął  z nich jeszcze zwierzęcy, instynktowny strach. Nie patrzyła już po twarzach obecnych szukając w nich pomocy i pocieszenia. Jej ciemnoniebieskie oczy zbladły a usta zastygły w grymasie bólu.

Spojrzała na swojego oprawcę z niemym wyrzutem.

Nott zaśmiał się i pchnął dziewczynkę na podłogę.

Zacisnęła zęby z bólu, twarz jej poszarzała, ale nieludzkim wysiłkiem woli stłumiła krzyk.

Nie krzyknęła też ani razu, gdy Nott brutalnie ją gwałcił.

Severus mógł czuć do niej jedynie podziw i szacunek. Spojrzał na lewo. Malfoy chyba czuł to samo i też był mocno wstrząśnięty. To było tylko dziecko

"Pieprzony bydlak " pomyślał Snape.

Nie to, żeby on czasie nie brał udziału w tego typu, grupowych "zabawach."

Był wtedy porządnie pijany i odurzony. Tak było lepiej. Ale wiedział, że nawet pijany jak bela i odurzony najsilniejszym nawet gównem nie zgwałciłby dziecka. Zwłaszcza tak skatowanego dziecka.

 

- Czy ktoś jeszcze ma ochotę, zanim nie będzie się do niczego nadawała? - zapytał Salomon, gdy skończył.

Jakoś nikt nie chciał. Nott był niepocieszony.

- A może ty, Severusie? Nie chcesz się zabawić.

- Nie zgwałcę dziecka, Nott - odrzekł spokojnie Snape.

- Zawsze byłeś mało rozrywkowy - w głosie Notta brzmiała drwina.

- To jest dla ciebie zabawa? – Severus uniósł brwi w wyrazie głębokiego zdziwienia. - -Jesteś zboczonym sukinsynem Salomonie. Baw się sam.

- Zawsze miałem wątpliwości co do twojej męskości, Snape - Nott się paskudnie wykrzywił .

Severus spojrzał na niego z jawnym obrzydzeniem.

- Wybacz, ale ja nieco inaczej niż ty pojmuję bycie mężczyzną.

- No cóż mała - powiedział niemal rozbawiony Nott - nie jesteś w ich typie - zażartował gruboskórnie.

 

Nikt się nie roześmiał. Jedynie Voldemort uśmiechnął się pobłażliwie.

"Cyniczny skur*iel" pomyślał bez krztyny szacunku Sev.

"Powinieneś to przerwać osobiście nieczuły sadysto"

Sam miał ogromną ochotę zakończyć cierpienia dziecka, ale wiedział, że jeśli ruszy się z miejsca, nie zapanuje nad sobą i w pierwszym rzędzie rozszarpie Notta gołymi rękami. A to na pewno nie pomoże dziecku. Czarny Pan albo od razu go ukatrupi za przekraczanie kompetencji, albo sam zajmie się dalszymi torturami dziecka, tylko po to by dręczyć nieposłusznego sługę.

Więc stał, milczał i patrzył. I modlił się o cierpliwość...

 

><><><><

 

Zerwał się silny wiatr.

Severus schował nagie dłonie w kieszenie płaszcza.

Generalnie chłód mu nie przeszkadzał (w końcu był, kim by) ale nie przepadał za silnym wygwizdowem.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin