Maria KonopnickaParasolilustrowała Anna Stylo-Ginter
Wuj parasol sobie sprawił.Ledwo w kątku go postawił,
Zaraz Julka, mały JanekCap! za niego. Smyk! na ganek.
Z ganku w ogród i przez polaHet, używać parasola!
Idą pełni animuszu:Janek, zamiast w kapeluszu,W barankowej ojca czapce,Julka w czepku po prababce,Do wiatraka pana Mola...
A wuj szuka parasola.
Już w ogrodzie żabka małaSpod krzaczka ich przestrzegała:- Deszcz, deszcz idzie! Deszcz, deszcz leci!Więc do domu wracać, dzieci!
Mała żabka, ta, na czasieJak ekonom stary zna sięI jak krzyknie: - Deszcz! - to hola!Trza tęgiego parasola!
Lecz kompania nasza miłaWcale żabce nie wierzyła.- Niech tam woła! Niech tam skrzeczy!Taka żaba!... Wielkie rzeczy!Co nam wracać za niewola!Czy nie mamy parasola?
Wtem się zerwie wicher srogi.Dzieci w krzyk i dalej w nogi...
Szumią trawy, gną się drzewa,To już nie deszcz, to ulewa.A najgorsza teraz dolaNieszczęsnego parasola.
W górę gną się jego żebra,Deszcz nań chlusta jakby z cebra,Pękł materiał... Aż pod chmuryWzniósł parasol pęd wichury.Darmo dzieci krzyczą: - Hola!Łapaj, trzymaj parasola!
Nie wiem jak by się to skończyło,Lecz podobno niezbyt miło.
Żabki o tym może wiedzą,Co pod grzybkiem sobie siedzą.- Prosim państwa, jeśli wola,Do naszego parasola!
Arktyda