Rozdział II - Droga do Piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami.pdf

(145 KB) Pobierz
Rozdział II - Droga do Piekła jest
wybrukowana dobrymi intencjami
Latarka… Jest. Pieniądze, po trochę w każdej walucie… Są. Bielizna jest. Ubrania? Brak.
Niestety żadne się nie nadają. Czarne i zwiewne jedwabne suknie z falbanami, obszyte złotymi nićmi,
z gorsetami wysadzanymi drogimi kamieniami odpadają. Ta, którą miałam na sobie, również, ale
dopóki byłam w Piekle, dopóty działało zaklęcie ojca.
Jakie? Otóż, bardzo nie lubiłam tych sukien. Są okropnie niewygodne i ciężkie. Kiedy tylko
mogłam, zdejmowałam je i pewnego pięknego dnia, gdy obradował Sabat, czyli Rada Piekielna z
moim ojcem na czele, pomyliłam pokoje i wpadłam w sam środek obrad w dresie. Tatuś się
zdenerwował. Od tamtej pory, każde moje ubranie codzienne, jakie mam na sobie, zmienia się w jedną
z tych sukien. Po prostu świetnie…
Ale nie będę nad tym teraz rozpaczać. W sumie, to nawet może się przydać. Straże,
rozstawione w całym Pałacu, nie powinny robić problemu z przepuszczeniem Demonette do Portalu, a
przynajmniej dopóki nie zorientują się, co zamierzam. Przy prędkości ich myślenia, to trochę się
zejdzie. Wierzcie mi, impy to strasznie głupie stworzenia.
Wzięłam swoją torbę podróżną, zarzuciłam na ramię i ruszyłam korytarzami w stronę poziomu
-1, gdzie mieścił się Portal na Ziemię. Przecież kostuchy musiały jakoś wychodzić… Idąc
przeklinałam ojca za te, pasujące do sukni, buty na wysokim obcasie. Szłam cicho uderzając o
kamienną posadzkę, mając wrażenie, że zaraz wszystkich pobudzę.
Po 15 minutach dotarłam do celu. W powietrzu, prawą ręką nakreśliłam wzór klucza, będący
znakiem otwarcia. Usłyszałam, jak przesuwa się przekładnia w drzwiach, które chwilę potem ustąpiły.
Weszłam do środka.
Cóż… Nie tak wyobrażałam sobie Portal. Były to w gruncie rzeczy mosiężne, wyglądające na
wiekowe drzwi. Zamknęłam wejście do pomieszczenia odpowiednim znakiem.
Do czegoś Wam się przyznam. Nie wiem, jak podróżować tymi drzwiami. Zawsze myślałam,
że Portal to coś w rodzaju kręgu, do którego wystarczy, że wejdę, a już przeniesie mnie w
odpowiednie miejsce. Na pewno nie spodziewałam się czegoś takiego.
Podeszłam do drzwi, chwyciłam starą, wysłużoną klamkę i nacisnęłam ją. Jak wielkie było
moje zdziwienie, gdy okazało się, że drzwi są otwarte. Z trudem przesunęłam skrzydło, by zajrzeć do
środka. Skamieniałam. Przede mną była lita ściana i nic poza tym. Zupełnie jakby ktoś zamurował te
drzwi. Podeszłam do ściany, dotknęłam jej, postukałam. Bynajmniej nie była fałszywką, ale jednym z
grubych murów podtrzymujących konstrukcję Pałacu Diabła.
Zrezygnowana przymknęłam drzwi i usiadłam na zimnej posadzce. Super. Teraz jeszcze mnie
znajdą i będę miała kłopoty.
Głupia moja nierozważność i nieprzemyślane działanie. Głupie drzwi. Powtórnie do nich
podeszłam i w złości kopnęłam. Na moje szczęście złamałam obcas w bucie.
Już schylałam się, by zdjąć felerne obuwie, gdy zauważyłam napis na futrynie drzwi.
- Droga do Piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami – powiedziałam sama do siebie, czytając
napis. – Ale co stare powiedzenie tu robi?
Nagle, ni stąd, ni zowąd, zerwał się silny wiatr. Ogromna siła zasysająca wszystko w kierunku
drzwi. Ujrzałam przebijającą przez nie delikatną poświatę. Ponownie otworzyłam wrota i zostałam
wciągnięta w ciemność.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin