Nora Roberts - Niebo Montany.pdf
(
2405 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Roberts_Nora_-__Niebo_montany
Niebo Montany Nora Roberts
Ten
Ļ
wiat, który wida
ę
z tej i z tamtej strony,
Zawsze łatwo mo
Ň
na w gł
ħ
bi serca schroni
ę
;
Do bł
ħ
kitu, który rozci
Ģ
ga si
ħ
w górze,
Cz
ħ
sto si
ħ
wyrywa rozmarzona dusza.
Serce, je
Ļ
li zechce, bez trudu odtr
Ģ
ci
Poza zasi
ħ
g r
ħ
ki i morza, i l
Ģ
dy;
Dusza zdoła niebo na dwoje rozdzieli
ę
,
By Bóg mógł przez szpar
ħ
przygl
Ģ
dn
Ģę
si
ħ
Ziemi.
Ale Wschód i Zachód w gł
ħ
bi twego serca
stworz
Ģ
cało
Ļę
, której nie zdołasz rozerwa
ę
;
A gdy kto
Ļ
ma dusz
ħ
nieczuł
Ģ
na pi
ħ
kno,
Niebawem na głow
ħ
zwali mu si
ħ
niebo.
Edna St. Yincent Millay
Cz
ħĻę
pierwsza
Jesie
ı
Ten pi
ħ
kny i przera
Ň
aj
Ģ
cy rok...
A.E. Housman
Rozdział pierwszy
ĺ
mier
ę
Jacka Mercy'ego wcale nie zmieniła faktu,
Ň
e był on
sukinsynem. Zmarł zaledwie siedem dni temu. Był to czas zbyt
krótki, by odsun
Ģę
w niepami
ħę
krzywdy, które wyrz
Ģ
dził w ci
Ģ
gu
sze
Ļę
dziesi
ħ
ciu o
Ļ
miu lat
Ň
ycia. Opini
ħ
t
ħ
podzielała zreszt
Ģ
wi
ħ
kszo
Ļę
zgromadzonych nad jego grobem osób.
Tak
Ģ
sam
Ģ
uwag
ħ
Bethanne Mosebly wyszeptała m
ħŇ
owi na
ucho, gdy stali w wysokiej, zarastaj
Ģ
cej cały cmentarz trawie.
Prawd
ħ
mówi
Ģ
c, uroczysto
Ļę
pogrzebowa wcale jej nie
interesowała. Przyszła na ni
Ģ
jedynie ze wzgl
ħ
du na ogromn
Ģ
sympati
ħ
, któr
Ģ
darzyła Will
ħ
. Powtarzała to m
ħŇ
owi przez cał
Ģ
drog
ħ
z Ennis, nie przestawała mówi
ę
o tym tak
Ň
e i teraz.
Bob Mosebly, jak przystało na człowieka, który ju
Ň
przez
czterdzie
Ļ
ci sze
Ļę
lat wysłuchiwał nieustannej paplaniny swej
Ň
ony, jedynie chrz
Ģ
kn
Ģ
ł i pu
Ļ
cił jej słowa mimo uszu. Tak samo
zreszt
Ģ
potraktował monotonn
Ģ
mow
ħ
wygłaszan
Ģ
przez
kaznodziej
ħ
.
I to wcale nie dlatego, by cho
ę
troch
ħ
lubił Jacka. Nienawidził
starego durnia w takim samym stopniu, jak wszyscy mieszka
ı
cy
Montany.
Ale co komu przyjdzie z obgadywania nieboszczyka, pomy
Ļ
lał
Bob. Był zreszt
Ģ
Ļ
wi
ħ
cie przekonany,
Ň
e moce piekielne zrobi
Ģ
wszystko, by upomnie
ę
si
ħ
o dusz
ħ
tego drania.
Ranczerzy, kowboje, kupcy i politycy tłoczyli si
ħ
na
niewielkim skrawku ziemi poło
Ň
onym niedaleko brzegów
Missouri, w spokojnym, ocienionym przez wysokie pasmo Gór
Skalistych zak
Ģ
tku rancza Mercy. To tutaj, w miejscu, gdzie
zazwyczaj w
Ļ
ród wzgórz pasie si
ħ
bydło, a konie ta
ı
cz
Ģ
na
zalanych sło
ı
cem pastwiskach, od pokole
ı
pod g
ħ
st
Ģ
, faluj
Ģ
c
Ģ
traw
Ģ
grzebani s
Ģ
zmarli członkowie rodziny Mercych.
Teraz przyszła kolej na Jacka. Ju
Ň
wcze
Ļ
niej zamówił dla
siebie trumn
ħ
z drzewa kasztanowego. Jej wn
ħ
trze wyło
Ň
one było
białym atłasem, na zewn
Ģ
trz znajdowały si
ħ
złocone napisy, a w
godło rancza wpleciono ozdobn
Ģ
liter
ħ
„M". Spoczywaj
Ģ
cy w
trumnie Jack miał na nogach buty z w
ħŇ
owej skóry, na głowie
najstarszy i najbardziej ulubiony filcowy kapelusz z szerokim
rondem, natomiast w r
ħ
ce trzymał bat.
Jack postanowił,
Ň
e nawet
Ļ
mier
ę
nie zdoła powstrzyma
ę
go
od drwin z wszystkich i z wszystkiego.
Chodziły słuchy,
Ň
e Willa, post
ħ
puj
Ģ
c zgodnie z instrukcjami
ojca, zamówiła ju
Ň
nagrobek. B
ħ
dzie wykonany z białego
marmuru, a nie ze zwyczajnego granitu jak ten, który stał na
grobie Jacksona Mercy'ego. Ma si
ħ
na nim znale
Ņę
tekst uło
Ň
ony
przez samego Jacka:
Tutaj spoczywa Jack Mercy.
ņ
ył tak, jak chciał i umarł tak, jak tego pragn
Ģ
ł.
Niech piekło pochłonie tych, którym si
ħ
to nie podobało.
Gdy tylko ziemia nieco osi
Ģ
dzie, pomnik ten stanie w
Ļ
ród
wielu innych nagrobków przechylaj
Ģ
cych si
ħ
na kamienistym
terenie. Jest ich ju
Ň
w tym miejscu sporo. Najstarszy nale
Ň
y do
pradziadka Jacka Mercy'ego - Jebidiaha, który przyw
ħ
drował tu
zza gór i przywłaszczył sobie t
ħ
ziemi
ħ
, najnowszy -do ostatniej z
trzech
Ň
on Jacka, jedynej, która zmarła, zanim zdołał si
ħ
z ni
Ģ
rozwie
Ļę
.
Czy to nie ciekawe, zastanawiał si
ħ
Bob,
Ň
e wszystkie
Ň
ony
Mercy'ego obdarowały go córkami? Jakby na przekór temu,
Ň
e tak
bardzo pragn
Ģ
ł mie
ę
syna. Zdaniem Boba, w taki wła
Ļ
nie sposób
Pan Bóg zadrwił sobie z człowieka, który szedł po trupach, aby
osi
Ģ
gn
Ģę
to, czego chciał, i któremu udawało si
ħ
to w ka
Ň
dej
dziedzinie, poza t
Ģ
jedn
Ģ
.
Bob całkiem nie
Ņ
le pami
ħ
tał wszystkie
Ň
ony Jacka, chocia
Ň
Ň
adna z nich nie mieszkała na ranczu zbyt długo. Wszystkie miały
klas
ħ
, to samo zreszt
Ģ
mo
Ň
na powiedzie
ę
o ich córkach. Bethanne,
gdy tylko dowiedziała si
ħ
,
Ň
e dwie starsze siostry Willi zjawi
Ģ
si
ħ
na pogrzebie, długie godziny sp
ħ
dziła przy telefonie.
ņ
adna z
nich, od chwili kiedy nauczyła si
ħ
chodzi
ę
, nigdy nie stan
ħ
ła na
ziemi nale
ŇĢ
cej do rancza Mercy.
Jack w ogóle nie chciał ich zna
ę
.
Tylko Willi nie zdołał si
ħ
pozby
ę
. Została tutaj, poniewa
Ň
jej
matka zmarła, zanim jeszcze dziewczynka wyrosła z pieluch. Nie
miała
Ň
adnych krewnych, którzy mogliby si
ħ
ni
Ģ
zaopiekowa
ę
, w
zwi
Ģ
zku z tym Mercy przekazał Will
ħ
w r
ħ
ce gospodyni, a Bess
wychowała j
Ģ
najlepiej, jak umiała.
Bob, przygl
Ģ
daj
Ģ
c si
ħ
bacznie spod szerokiego ronda swego
kapelusza, zauwa
Ň
ył,
Ň
e wszystkie córki Jacka s
Ģ
do siebie troch
ħ
podobne. Maj
Ģ
ciemne włosy i taki sam kształt podbródka. Bez
trudu mo
Ň
na stwierdzi
ę
,
Ň
e to siostry, chocia
Ň
w rzeczywisto
Ļ
ci w
ogóle si
ħ
nie znaj
Ģ
i nigdy wcze
Ļ
niej si
ħ
nie spotkały. Nie
wiadomo, czy b
ħ
d
Ģ
w stanie si
ħ
dogada
ę
. Przyszło
Ļę
poka
Ň
e
równie
Ň
, czy Willa odziedziczyła wystarczaj
Ģ
co du
Ň
o cech Jacka
Mercy'ego i czy w zwi
Ģ
zku z tym zdoła pokierowa
ę
ranczem o
powierzchni dwudziestu pi
ħ
ciu tysi
ħ
cy akrów.
Willa przez cały czas my
Ļ
lała o ranczu i o tym, co trzeba
jeszcze zrobi
ę
. Ranek był jasny, a powietrze niezwykle
przejrzyste. Wzgórza mieniły si
ħ
niezwykłymi,
Ļ
miałymi i niemal
kłuj
Ģ
cymi w oczy barwami. Góry i doliny pokrywał kobierzec o
bajecznych, jesiennych kolorach, a od zachodnich stoków Gór
Skalistych wiał ciepły, suchy wiatr. Chocia
Ň
był to dopiero
pocz
Ģ
tek pa
Ņ
dziernika, a temperatura pozwalała na noszenie
odzie
Ň
y z krótkimi r
ħ
kawami, nikt nie próbował nawet
przewidywa
ę
, jak
Ģ
pogod
ħ
przyniesie nast
ħ
pny dzie
ı
. Wysoko w
górach spadł ju
Ň
Ļ
nieg. Wyra
Ņ
nie wida
ę
było jego płaty le
ŇĢ
ce na
szczytach, biel nie
Ļ
miało zacz
ħ
ła równie
Ň
obejmowa
ę
lasy. Trzeba
sp
ħ
dzi
ę
bydło, sprawdzi
ę
ogrodzenie, usun
Ģę
wszelkie
uszkodzenia, a potem ponownie wszystko skontrolowa
ę
. Pora
równie
Ň
zasia
ę
ozim
Ģ
pszenic
ħ
.
Teraz to wszystko jest na jej głowie. Willa w tym momencie
zdała sobie spraw
ħ
,
Ň
e ranczo Mercy nie nale
Ň
y ju
Ň
do Jacka.
Nale
Ň
y do niej.
Kaznodzieja mówił o
Ň
yciu pozagrobowym i o szcz
ħĻ
ciu
czekaj
Ģ
cym wszystkich w niebie. Willi przyszło na my
Ļ
l,
Ň
e Jack
Mercy plun
Ģ
łby na szcz
ħĻ
cie, które by si
ħ
nie wi
Ģ
zało z jego
Ļ
wiatem. A jego
Ļ
wiatem była Montana, dzika kraina gór i ł
Ģ
k,
ojczyzna orłów i wilków.
Tak, ojciec z pewno
Ļ
ci
Ģ
nie czułby si
ħ
dobrze ani w niebie, ani
w piekle.
Spokojnie obserwowała, jak czwórka m
ħŇ
czyzn spuszcza
pretensjonaln
Ģ
trumn
ħ
w gł
Ģ
b ziemi. Willa sw
Ģ
złocist
Ģ
cer
ħ
zawdzi
ħ
czała sło
ı
cu, a tak
Ň
e india
ı
skiej krwi płyn
Ģ
cej w
Ň
yłach
jej matki. Ciemne, niemal czarne włosy tu
Ň
przed pogrzebem
pospiesznie zaplotła w warkocz. Równie ciemne oczy spogl
Ģ
dały
w tej chwili nieruchomo na skrzyni
ħ
, w której spoczywało ciało
jej ojca. Willa nie wło
Ň
yła na głow
ħ
kapelusza, a sło
ı
ce dodawało
jej oczom niezwykłego blasku. Dotychczas nie pojawiła si
ħ
w
nich ani jedna łza.
Miała pełn
Ģ
godno
Ļ
ci twarz, wystaj
Ģ
ce ko
Ļ
ci policzkowe i
szerokie, dumne usta. Ciemne, egzotyczne oczy, spogl
Ģ
daj
Ģ
ce
spod ci
ħŇ
kich powiek, otoczone były g
ħ
stymi rz
ħ
sami. Maj
Ģ
c
osiem lat spadła z rozjuszonego, dzikiego mustanga i złamała
przegrod
ħ
nosow
Ģ
. Uwa
Ň
ała jednak,
Ň
e lekkie przekrzywienie
nosa w lew
Ģ
stron
ħ
dodaje jej twarzy charakteru.
Charakter miał dla Willi du
Ň
o wi
ħ
ksze znaczenie ni
Ň
uroda.
Doskonale wiedziała,
Ň
e m
ħŇ
czy
Ņ
ni nie szanuj
Ģ
pi
ħ
knych kobiet.
Oni je po prostu wykorzystuj
Ģ
.
Stała prawie nieruchomo, a wiatr igrał w jej włosach.
Oddzielał od warkocza pojedyncze pasemka i podrzucał je w
niespokojnym ta
ı
cu. Willa była dwudziestoczteroletni
Ģ
kobiet
Ģ
Ļ
redniego wzrostu, o smukłej, ale silnej budowie ciała. Miała na
sobie
Ņ
le dopasowan
Ģ
czarn
Ģ
sukienk
ħ
i eleganckie czarne buty na
wysokich obcasach, które najwyra
Ņ
niej dzisiaj po raz pierwszy
wyj
ħ
te zostały z pudełka. Jej serce wypełniał bezbrze
Ň
ny,
niewymowny smutek.
Na przekór całemu
Ļ
wiatu kochała Jacka Mercy'ego.
Dotychczas nie zamieniła nawet słowa z dwiema obcymi jej
kobietami - siostrami, które przyjechały na pogrzeb swego ojca.
Na moment, na jedn
Ģ
krótk
Ģ
chwil
ħ
, przeniosła wzrok na grób
Mary Wolfchild Mercy. Willa w ogóle nie pami
ħ
tała matki
spoczywaj
Ģ
cej pod niewielkim kopczykiem, na którym rosły
polne kwiaty, kwitn
Ģ
ce i mieni
Ģ
ce si
ħ
w jesiennym sło
ı
cu jak
drogocenne kamienie. To dzieło Adama, pomy
Ļ
lała, i skierowała
wzrok na przyrodniego brata. On jeden wiedział,
Ň
e jej serce jest
pełne łez, których nie wida
ę
na twarzy.
Kiedy Adam dotkn
Ģ
ł jej r
ħ
ki, zacisn
ħ
ła mocno palce na jego
dłoni. Tylko on został jej na
Ļ
wiecie. Oprócz niego nie miała
Ň
adnej rodziny.
-
ņ
ył tak, jak chciał - powiedział Adam półgłosem. Mówił
spokojnie i łagodnie. Gdyby byli sami, Willa mogłaby odwróci
ę
si
ħ
, oprze
ę
głow
ħ
na jego ramieniu, a on pocieszyłby j
Ģ
i ukoił jej
smutek.
-
Tak, wiem. Ale ju
Ň
od nas odszedł. Ten rozdział dobiegł
ko
ı
ca.
Adam spojrzał na dwie pozostałe córki Jacka Mercy'ego i przyszło
mu na my
Ļ
l,
Ň
e jednak zaczyna si
ħ
co
Ļ
nowego. -Musisz z nimi
porozmawia
ę
, Willo.
-
Zapewniłam im dach nad głow
Ģ
i jedzenie. - Celowo
spojrzała na grób ojca. - Uwa
Ň
am,
Ň
e to wystarczy.
-
Przecie
Ň
to twoja rodzina.
-Nie, Adamie. Ty jeste
Ļ
moj
Ģ
rodzin
Ģ
. Z nimi nic mnie nie
Plik z chomika:
gingerjb
Inne pliki z tego folderu:
Nora Roberts - Z mroku przeszłości.pdf
(1230 KB)
Nora Roberts - Uczciwe złudzenia.pdf
(1340 KB)
Nora Roberts - Willa.pdf
(501 KB)
Nora Roberts - Sanktuarium.pdf
(1871 KB)
Nora Roberts - Potęga miłości.pdf
(741 KB)
Inne foldery tego chomika:
Abby Green
Adrienne Basso
Alexandra Sellers
Alice Sharpe
Alison Roberts
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin