Bailey Elizabeth - 01 Pierwsza lekcja miłości.pdf

(1104 KB) Pobierz
7656339 UNPDF
Elizabeth Bailey
7656339.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rozpoczęta o ósmej rano podróż zdawała się nie mieć
końca. Dyliżans, poruszający się z konieczności bardzo
wolno, trząsł się i kołysał, kiedy woźnica skręcał gwał­
townie, żeby ominąć najgorsze wyrwy w drodze, pozosta­
wione przez ostatnie śniegi. Nawet teraz, na początku mar­
ca, przez brudne okna widać było leżące jeszcze tu i ów­
dzie na polach białe płaty.
Wtulona w kąt pojazdu panna Prudence Hursley poru­
szała palcami nóg, chronionymi przed przejmującym zi­
mnem pogardzanymi, obrzydliwie praktycznymi, czarny­
mi buciorami. Podniosła do ust dłonie w mitenkach i pró­
bowała ogrzać je oddechem.
Podobnie jak reszta jej garderoby, także mitenki były cie­
płe, ale rozpaczliwie niemodne. Wełniana spódnica miała po­
nurą szarą barwę tak jak krótki, obcisły, lekko przymarszczo-
ny z tyłu żakiet z długimi, wąskimi rękawami. Zwyczajny,
okrągły czarny czepek tkwił na głowie młodej damy, niezbyt
eleganckiej i mało pociągającej, a stroju dopełniał czarny,
zsunięty z ramion płaszcz, opadający na sfatygowane po­
duszki siedzeń.
Panna Hursley energicznie zacierała ręce, dziękując
w duchu opatrzności, że siedzi wewnątrz dyliżansu. Choć
właściwie to nie była zasługa opatrzności, lecz raczej po­
czucia przyzwoitości Kaczuchy. Bo czyż pani Duxford nie
7656339.003.png
przykładała szczególnej wagi do etykiety? Szczególnie za­
sad tyczących zachowania powierzonych jej opiece osie­
roconych młodych dam. Mimo wszystko Prudence osłu­
piała, kiedy do jej dyspozycji została oddana niewyobra­
żalna kwota pięciu gwinei.
- Zajmiesz miejsce wewnątrz pojazdu, Prudence.
Nie dopuszczę, żeby jedna z moich dziewcząt była nara­
żona na impertynenckie uwagi, gdyby podróżowała na
koźle.
W pierwszej chwili Prudence była tak oszołomiona
i przejęta dumą na widok złotych monet, że nie bardzo
słuchała dalszych wskazówek Kaczuchy, dotyczących op­
łat za przejazd, spodziewanych cen posiłków w drodze
i zakwaterowania na noc w Londynie. Zaalarmowało ją
natomiast i przeraziło ostrzeżenie:
- I nie zgub pieniędzy, Prudence, bo nie dostaniesz ani
grosza aż do pierwszej wypłaty, co nastąpi dopiero za
kwartał. Do tego czasu suma, którą dysponujesz, będzie
musiała wystarczyć ci na wszystko.
Prudence pospiesznie uspokoiła preceptorkę.
W ciągu ośmiu lat pobytu w Seminarium dla Ubogich
Panienek w Paddington Prudence nigdy nie miała nawet
połowy tych pieniędzy. Nic więc dziwnego, że ręce jej się
trzęsły, kiedy pokazywała swój skarb dwóm najbliższym
przyjaciółkom.
Przypomniała sobie, jak rozszerzyły się oczy Kitty.
- Całe pięć gwinei! Czyżby Kaczucha postradała
zmysły?
- Nie, twierdzi, że połowę wydam w podróży.
- Phi! Jestem pewna, że nie wydasz. Będziesz mogła
pochodzić po sklepach w Londynie.
- Ty na pewno byś pochodziła - roześmiała się Nell.
7656339.004.png
- Owszem, pomyśl tylko, Neli, starczyłoby przynaj­
mniej na jedwabne pończochy.
Prudence uśmiechnęła się do wspomnień. Od kiedy jed­
na z dziewcząt przemyciła do seminarium zaczytany,
z oślimi uszami numer „Magazynu dla pań", wyobraźnię
Kitty opanowała bez reszty suknia z połyskliwej gazy
i noszone pod nią jedwabne pończochy. Biedna Kitty!
Równie dobrze mogłaby marzyć o gwiazdce z nieba.
- Uważam - oświadczyła rzeczowo trzeźwa Nell - że
Prudence nie odważy się wydać ani centa ponad sumę wy­
znaczoną przez Kaczuchę.
- Jestem kompletnie skołowana, Nell. Sądzisz, że po­
winnam przepuścić te pieniądze?
- Tak, na Boga! - Spojrzenie Kitty powróciło do Prudence.
- Jeśli tego nie zrobisz, to ktoś nieuczciwy ci je ukradnie.
Na samą myśl o tym zrobiło jej się słabo.
- Nawet mi o tym nie mów, Kitty!
- Schowaj pieniądze w bezpiecznym miejscu, Pru­
dence - poradziła Nell. - Każdą gwineę powinnaś ukryć
gdzie indziej. Gdybyś miała pecha i straciła jedną, pozo­
staną ci jeszcze cztery.
To było typowe, rozsądne podejście Nell. W zamiesza­
niu powstałym podczas dyskusji, gdzie najlepiej schować
monety, zapomniały o rozstaniu, którego wszystkie trzy
tak straszliwie się obawiały.
Zanim Prudence zdążyła się zorientować, była już
w podróży, niemal jedną nogą w Londynie. Jechała dyli­
żansem należącym do pana Milesa, bo tylko ta linia woziła
pasażerów pomiędzy Paddington a Holborn Bars. Dyli­
żans zaprzężony był w jedną tylko parę koni i po drodze
trzeba było robić dwa postoje dla odpoczynku. Dlatego
dojazd do stolicy trwał bite dwie godziny.
7656339.005.png
Opłata wynosiła trzy szylingi. Prudence czuła się okro­
pnie, wydając na podróż jedną ze swych drogocennych
gwinei. Trochę jej jednak ulżyło, kiedy chłopak Milesa dał
jej resztę. Ulga nie trwała długo, tylko do chwili, gdy usły­
szała jego nietaktowne słowa skierowane do pozostałych
podróżnych.
- To jedna z dziewcząt pani Duxford - poinformował
dwójkę pasażerów zajmujących miejsca po przeciwnej
stronie. - Ma zostać guwernantką, jak one wszystkie.
Prudence poruszyła się niespokojnie na siedzeniu. Czy
cały świat musiał wiedzieć o jej żałosnej sytuacji? Choć
oczywiście nikt mieszkający w okolicy Paddington nie
mógł mieć najmniejszych wątpliwości, widząc jej nobliwy
szary strój. Wszystkie dziewczęta musiały go wkładać,
wychodząc na dwór w zimie.
Powinna być wdzięczna. No, właściwie była wdzięcz­
na. Szczególnie za to, że zmuszono ją do nauki posługi­
wania się igłą i nitką, choć nie miała w tym kierunku zdol­
ności. Ale mogła uszyć sobie kilka sukni, które nie nosiły
stempla dobroczynności Paddington. Musiała jednak
przyznać teraz, kiedy nie było w pobliżu Nell, że składa­
jące się na jej skromną garderobę ubrania były żałośnie źle
skrojone. Proste, praktyczne, uszyte z tanich materiałów.
Na zimę z szorstkiej mieszanki wełny i bawełny, a na lato
z lnu albo płótna. Żadnej połyskliwej gazy dla przyszłej
guwernantki!
Kitty zamierzała w tajemnicy zdobyć upragnioną suk­
nię, nie mogłaby sobie jednak na nią w żadnym razie po­
zwolić, nawet gdyby w ich handlującym także tkaninami
wiejskim sklepiku wystawiono na sprzedaż tak luksusowy
towar. Nie do zdobycia były również dodatki i jedwabne
pończochy, pełno było natomiast tych okropnych białych
7656339.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin