Jan Młot (Szymon Dickstein) – Kto z czego żyje (1881 rok).pdf

(186 KB) Pobierz
Kto z czego żyje?
Jan Młot (Szymon Dickstein)
Kto z czego żyje?
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
Jan Młot (Szymon Dickstein) – Kto z czego żyje? (1881 rok)
„Kto z czego żyje?” Jana Młota (pseudonim
Szymona Dicksteina) to opowiadanie
popularyzujące w bardzo przystępny sposób
główne treści marksizmu wyrażone w „Kapitale”
Karola Marksa. Zostało napisane w 1881 r. podczas
prac nad pierwszym polskim tłumaczeniem
„Kapitału” (w których brał udział także Dickstein) i
wydrukowane w tymże roku w warszawskiej
drukarni Kowalewskiego.
Podstawa niniejszego wydania: „Pierwsze
pokolenie marksistów polskich. Wybór pism i
materiałów źródłowych z lat 1878-1886”, tom I,
wyd. Książka i Wiedza, Warszawa 1962.
- 2 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
 
Jan Młot (Szymon Dickstein) – Kto z czego żyje? (1881 rok)
Czytaliście może, a jeżeliście nie czytali, toście pewnie słyszeli o książce angielskiej pt. Pomoc
własna . Miała ta książka niesłychane mnóstwo wydań, przetłumaczono ją na wszystkie prawie europejskie
języki, zachwycano się nią, wychwalano pod niebiosa.
W książce tej autor opisuje przykłady z życia rozmaitych ludzi, którzy z niczego dorobili się
majątku, sławy, znaczenia. Z „niczego”, „własną pracą”, własnym sprytem zostali milionerami, bogaczami,
panami. Tak przynajmniej opowiada autor tej książki (nazywa się on Smiles).
Wiecie, dlaczego tę książkę tak chętnie drukowano i sprzedawano w Anglii, dlaczego zrobiono tyle
wydań, dlaczego ją tak chętnie tłumaczono?
W Anglii, jak i na całym świecie, robotnikom jest źle, bardzo źle, bardzo ciężko. Umierają z nich
setki, tysiące z nędzy, z głodu, zupełnie tak, jakby to było w Warszawie, Lwowie, Krakowie, chociaż
Anglia, jak mówią, jest najbogatszym krajem na świecie.
Toteż nic dziwnego, że i w Anglii robotnicy się skarżą, że się ruszają, że chcą bądź co bądź wybrnąć
z tego błota nędzy, w którym po uszy siedzą, i że niejeden sobie mówi: „Nie, tak dalej być nie powinno.
Trzeba wszystko jakoś odmienić”.
– „Wszystko odmienić? Zaraz pozwolimy wam na to!” – myślą sobie bogatsi Anglicy, ci, którym
ani głodno, ani chłodno i którzy właśnie niczego odmieniać nie potrzebują.
I zaczynają oni perswadować robotnikom, że wcale tak źle nie jest, że, co prawda, zginie czasami
kilku robotników, ale to pewnie byli niezaradni ludzie, próżniacy; kto wie, pijacy może.
„Kto chce pracować, mówią oni, ten do wszystkiego dojdzie. Niech każdy tylko myśli o sobie, niech
pracuje. Każdy człowiek może żyć, zbogacić się ze swojej pracy”.
Rozumiecie teraz, dlaczego tak chwalono tę książeczkę o „własnej pomocy”, dlaczego ją
tłumaczono na wszystkie języki, dlaczego tyle jest innych książek, które cuda opowiadają o tym, co by to
robotnicy mieć mogli, gdyby pracowali ciągle, pracowali bez wytchnienia. Dlatego że wszędzie są
robotnicy, rzemieślnicy, którzy czują, że im źle, dlatego że wszędzie też są panowie, którym dobrze, w
Anglii i Francji, w Niemczech i Polsce. Dlatego że wszędzie chcą, by robotnik najmniej myślał o tym, że
wszystko trzeba odmienić – by uwierzył, że wasza bieda, że wasza nędza to najsprawiedliwsze rzeczy na
świecie.
W tej oto książeczce chcę właśnie pogadać z wami o tym, czy to istotna prawda, co mówią panowie,
czy to naprawdę każdy żyje ze swojej pracy, czy naprawdę każdy „«własną pracą» może dojść do
wszystkiego”.
I
„Każdy człowiek żyje ze swojej pracy”. Czy tak?
Na pierwszy rzut oka to jakoś istotnie wygląda, że tak. Bo naprzód tyle o tym mówią, piszą w
gazetach, książkach, kurierach, ba! nawet słyszeliśmy o tym z ambon kazania. A potem, toć przecież, zdaje
się, istotna prawda, że szewc żyje ze swej szewskiej pracy, krawiec z krawieckiej, nauczyciel z
nauczycielskiej; fabrykant wszak także pracuje, jeżeli nie rękami, to głową, a nawet ministrowie, król,
cesarz, ileż to oni napracować się muszą przy podpisywaniu rozmaitych papierów!
No! więc czy tak? Czy każdy człowiek żyje ze swej pracy?
Zdziwi to was zapewne niemało, kiedy wam powiem, że tak nie jest. Żaden człowiek nie żyje ze
swej własnej pracy, nie tylko królowie i ministrowie, nie tylko fabrykanci i kupcy, ale nawet ogół
pracujących, rzemieślników.
Gdyby np. szewc nie tylko robił buty, ale miał kawałek gruntu, na którym by siał sobie jarzyny,
zboże, gdyby sam prządł, tkał i szył sobie odzież, gdyby, jednym słowem, wszystko, co mu potrzeba, robił
we własnym domu, u siebie, wtedy moglibyśmy powiedzieć, że istotnie on żyje z własnej pracy.
I dawniej, przed kilkuset laty, to istotnie tak bywało – dawniej, kiedy to każde miasto miało dużo
swoich własnych gruntów, a każdy prawie rzemieślnik był obywatelem miasta i miał do tych gruntów
- 3 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Jan Młot (Szymon Dickstein) – Kto z czego żyje? (1881 rok)
prawo, wtedy to naprawdę rzemieślnicy wszystko, co im potrzeba było, przygotowywali u siebie, na swoim
kawałku gruntu, i żyli naprawdę z własnej pracy.
Ale dziś, jak wiadomo, tak nie jest. Rzemieślnicy nie mają swego gruntu, a szewc na przykład może
tylko robić buty i nic więcej jak buty. A butów ani jeść nie można, ani się nimi przyodziać, ani spać na nich.
To samo możemy powiedzieć o krawcu, stolarzu, mularzu. Krawiec nie może ani jeść, ani pić
swoich surdutów, ceglarz swych cegieł na obiad nie ugotuje. A o królach, ministrach i innych podobnych
ludziach cóż powiem? Ci to nie tylko dla siebie nic zrobić nie umieją, ale jeść sami nie potrafią; trzeba im
wszystko do gęby podawać.
Szewska więc tylko praca szewca nie nakarmi jeszcze, nie napoi; krawiecka krawca nie obuje.
Kto jeszcze najprędzej mógłby powiedzieć, że żyje z własnej pracy, to włościanin u nas. Ten
przynajmniej chleb, mleko, jarzyny wyrabia u siebie w domu; wielu nawet to i całą odzież, chociaż
ostatnimi czasy coraz rzadziej. Wiecie przecież, że i teraz już woli gospodyni kupić na rynku spódnicę niż w
domu ją uszyć, bo to i ładniejsze, i zgrabniejsze, i tańsze.
A co powiecie na to, że w innych krajach to nawet włościanie nic prawie z potrzebnych rzeczy w
domu nie robią! Są tacy, co tylko wino hodują i nic więcej albo tylko len, albo tylko jarzyny – a wszystko,
co im potrzeba do jedzenia i do ubrania, kupują na rynku.
Jak widzicie więc, to nikt albo prawie nikt nie żyje z własnej pracy. Szewc żyje z pracy krawca,
mularza, stolarza, włościanina; krawiec żyje z pracy szewca, stolarza, włościanina; włościanin znowu po
części żyje z pracy krawca, szewca, stolarza itd. Wszyscy ludzie żyją nie z własnej pracy, ale z cudzej, z
pracy innych ludzi.
„Ależ każdy z nich pracuje” – odpowiecie na to – „każdy z nich, gdyby nie pracował, to nic by nie
miał”.
To prawda. Dlatego też powiemy, nie – że wszyscy ludzie żyją z własnej pracy , ale że się z własnej
pracy utrzymują .
Wiem, co byście mi na to zarzucić mogli. „Nie kijem go, to pałką. Nie żyją, ale utrzymują. Niby to
nie wszystko jedno”.
Nie, nie wszystko jedno i zaraz wam wytłumaczę, dlaczego.
Jeżeliby szewc, krawiec, rolnik naprawdę żył ze swej pracy, gdyby, jak to dawniej bywało, miał
wszystko, co mu potrzeba, u siebie, to mógłby być spokojny, że chociaż może mu być raz lepiej, drugi raz
gorzej, ale że z głodu nie umrze i zawsze wyjdzie na swoim.
Ale teraz to zupełnie inaczej. Szewc robi tylko buty. Robi ich jak najwięcej i potem chce je
sprzedać, jak każdy inny towar. Jeżeli kupca znajdzie, to dobrze. Sprzeda buty i będzie mógł kupić to, co
mu potrzeba. A jak nie sprzeda? Jak mu powiedzą, że butów i tak dosyć, jak kupujący nie będą przychodzili
do jego sklepu? To cóż wtedy? Czy buty ugotuje dzieciom na kolację, czy butami spłaci podatki, lichwiarza,
bank itd.?
Otóż widzicie, że utrzymywać się z własnej pracy, a żyć z własnej pracy, to nie wszystko jedno.
Póki wszyscy ludzie przygotowywali wszystko, co im potrzeba było, we własnym domu, u siebie,
póki sprzedawali mało swoich wyrobów, póty można było mówić, że z pracy swej żyją .
Ale od czasu, kiedy ludzie zaczęli coraz bardziej robić na sprzedaż, coraz więcej sprzedawać butów,
zamków, stołów, odzieży, tj. w ogóle rozmaitych towarów , zaczęli też mniej pracować w domu na siebie , a
więcej na innych . I doszło do tego, że szewc warszawski robi buty dla rosyjskiego rzemieślnika, angielski
robotnik kuje gwoździe dla warszawskiego szewca, a amerykański kolonista wyrabia zboże dla
angielskiego robotnika.
Od czasu więc, kiedy towarów coraz więcej na świecie, nikt nie robi dla siebie, ale wszyscy robią
dla innych; nikt nie żyje z własnej pracy, ale z pracy cudzej, z pracy innych ludzi.
II
- 4 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Jan Młot (Szymon Dickstein) – Kto z czego żyje? (1881 rok)
„Więc zgoda. Nikt nie żyje z własnej pracy, ale każdy się z niej utrzymuje, to już chyba rzetelna
prawda!”
– No! no! Dużo o tym jeszcze dałoby się powiedzieć, ale zanim wszystko wypowiemy, musimy się
zgodzić, że w tym powiedzeniu, że każdy utrzymuje się ze swej pracy, dużo jest racji.
Każdy utrzymuje się z pracy . Dlaczego z pracy? A dlatego, że kto chce sprzedać jakikolwiek swój
wyrób, but czy surdut, szklankę czy nóż, zawsze będą oceniać wyroby jego według pracy i płacić będą
według niej. Wytłumaczymy to zaraz bliżej.
Przypuśćmy, że szewc jakiś pracował nad butami dzień cały i dostaje później za te buty 10 łokci
płótna. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Pracował, więc ma za to płótno.
Ale przedstawmy sobie na chwilkę, że jest na świecie taki szczęśliwy kraj, w którym... buty spadają
z deszczem. Takiego kraju nie ma, no... ale gdyby był? to, jak myślicie, dużo by płacono szewcowi za jego
buty? Z pewnością – nic. Ludzie mówiliby tylko, że za buty nic płacić nie warto, że nie kosztują one żadnej
pracy , że więc każdy je mieć może, i nasz szewc, żeby nie umrzeć z głodu, musiałby się wziąć do innej
roboty.
I u nas, chociaż buty na drzewach nie rosną, jest dużo takich rzeczy, za które nic nie dostanie, które
nic nie kosztują, dlatego że do nich nie potrzeba pracy, że w nich pracy nie ma wcale. Ani za wodę u źródła,
ani za grzyby w lesie, ani za piasek w rzece nic nie płacisz, bo możesz je mieć bez pracy, bo one ludzkiej
pracy nie kosztują.
Ale za to im więcej rzecz jaka ma w sobie ludzkiej pracy, tym więcej, jak to mówią, ma ona w sobie
wartości , tym więcej dadzą za nią. Za łokieć płótna dają więcej niż za łokieć perkalu. Dlaczego? Dlatego że
łokieć perkalu i prędzej, i łatwiej zrobić, dlatego że mniej w niego trzeba włożyć pracy niż w łokieć płótna.
Złoty łańcuszek droższy od metalowego – dlaczego? Czy dlatego, że złoto ładniej błyszczy, że jest cięższe?
Nie, bo łańcuszek metalowy tak samo błyszczeć może i tyleż może ważyć, co i złoty, ale dlatego że złoto
trudniej znaleźć, że trzeba dużo pracy, bardzo dużo, żeby je wydobyć z ziemi, że więc w łańcuszku ze złota
więcej jest pracy niż w metalowym.
Dlatego też rzemieślnikowi każdemu, szewcowi, krawcowi, piekarzowi, kiedy płacą za buty, surdut,
za chleb, płacą za pracę, która w tych butach, w tym surducie, w tym chlebie jakby siedziała. Jeżeli na
zrobienie jednego bochenka chleba potrzeba godzinę pracy, a na zrobienie pary butów 10 godzin, to za parę
butów dostać będzie można 10 bochenków chleba, bo praca zawarta w butach (albo, jak to mówią inaczej,
wartość butów) jest 10 razy większa od pracy zawartej (albo od wartości) w bochenku chleb a 1 .
Jeżeli za łokieć sukna płaci się dukata, to dlatego, iż żeby go zrobić (to jest żeby wyhodować owce,
strzyc wełnę, farbować sukno [itd.]), potrzeba tyle pracy, ile na zrobienie jednego dukata (na odszukanie
złota, przywiezienie go, przetopienie itd.), np. 36 godzin. Za łokieć perkalu płacimy zaś tylko złotówkę, bo
na wyrobienie go (na zasiew i sprzęt bawełny, utkanie, ufarbowanie) potrzeba 36 razy mniej pracy, tj. tylko
jedną godzinę.
Oto dlaczego można mówić i pisać, że szewc, krawiec, stolarz, ślusarz, robotnicy w ogóle utrzymują
się ze swojej pracy . Wszyscy oni robią rozmaite wyroby; wyroby te jako towary wynoszą na sprzedaż i tam
płacą im tyle akurat, ile zawierały one w sobie pracy. Im więc który rzemieślnik pracuje więcej, im więcej
włoży pracy do towaru, im więcej włoży do niego swoją pracą wartości, tym więcej dostanie przy
sprzedaży, tym lepiej za towar zapłacą.
III
„A widzisz”, moglibyście mi teraz powiedzieć, „tyle mówiłeś złego o książce «Pomoc własna», a
teraz mówisz to samo, co i ta książka, że im kto więcej pracuje, tym więcej zarobi”.
Poczekajcie, nie śpieszcie się z zarzutami, a posłuchajcie mnie jeszcze.
1 Gdyby się kto was zapytał, co to jest wartość szklanki, buta, sukni, to z łatwością znajdziecie odpowiedź, że wartość to jest
praca , która siedzi, która jest zawarta w tej szklance, w tym bucie lub w sukni.
- 5 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
288113342.001.png
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin