Trockizm w Polsce do 1945.docx

(114 KB) Pobierz
Trockizm w Polsce do 1945

 

Ludwik Hass, Trockizm w Polsce (do 1945 r.) [w:] Oblicza lewicy. Losy idei i ludzi, Warszawa 1992, s. 185-241.

 

 

Ludwik Hass

TROCKIZM W POLSCE (DO 1945 R.)

 

Klimat dla badań dziejów trockizmu (poprawniej bolszewików-leninistów i ich kontynuacji) nigdy dotąd nie był w Polsce sprzyjający i takim pozostaje. Po 1956 r. historiografia polskiego ruchu robotniczego, przywracając pamięci społecznej nazwiska niektórych komunistów-ofiar stalinowszczyzny, starannie zacierała przy tym ślady ich powiązań z trockizmem, niektóre zaś postacie z tej racji świadomie utrzymywała w głębokim cieniu czy wręcz przemilczała. Nic dziwnego, skoro jeszcze w latach 80 można było spotkać na łamach prasy i w niektórych opracowaniach pióra ludzi nauki starego, ale też najmłodszego pokolenia, rozmaite rozważania o trockizmie nieskończenie odległe od cienia chociażby rzetelności naukowej[1].

Nadal bezkarnie grasowali wyrobnicy pióra z fabryki KC PZPR w rodzaju od dawna zaprawionego w demaskowaniu wszelkiego rodzaju ,.lewactwa" Janusza Janickiego[2]. Toteż nie zabrakło w tym gronie i historyków, jak na przykład Mieczysława Szyszki, rozprawiającego o trockistowskich koncepcjach, które „niekorzystnie wpłynęły również na rozwój międzynarodowego klasowego ruchu zawodowego" i to „za pośrednictwem lewicowo oportunistycznych grup". I wszystko to podał bez jednego chociażby cytatu bądź odsyłacza. Natomiast o spiskach trockistów w ZSRR w latach trzydziestych, pouczał studentów w swoim skrypcie Marek Paździora[3].

Nic w tym dziwnego, skoro jeszcze w listopadzie 1987 r. Michaił Gorbaczow w referacie na obchodzie 70-lecia Rewolucji Październikowej wspominał „cwaniackiego polityka" Trockiego, od którego „kierownicze jądro partii na czele którego stał Stalin, obroniło leninizm walce ideowej", gdyż „trockizm to prąd polityczny, którego ideolodzy(...) w istocie zajmowali kapitalistyczne pozycje" [4]. Moskiewski korespondent „Trybuny Ludu" jeszcze do pierwszych miesięcy 1988 r. utrzymywał jej czytelników w przeświadczeniu o trwałości takiego systemu sądów i ocen. Starannie w tym celu wyławiał z prasy radzieckiej głosy mające o tym świadczyć , natomiast przemilczał przeciwstawne[5].

Toteż mniej czy bardziej urzędowi historycy polskiego międzywojennego ruchu robotniczego nadal z reguły ograniczali się do ogólnikowych wzmianek o walce KPP z trockizmem, przemilczając fakt istnienia u nas jego organizacji. Chyba tylko w jednym opracowaniu znalazła się wzmianka o niej, nawet podano jej nazwę ówczesną („bolszewicy-leniniści"), mianowicie w kontekście wydania przez nią latem 1938 r. odezwy w sprawie rozwiązania KPP, i do tego się ograniczono[6]. Lecz nawet i to pominął milczeniem badacz kilkakrotnie powracający do tego epilogu KPP. Pisał zaś już w czasie, kiedy nie można było się więcej powoływać na ingerencję cenzury[7]. Inny, młody, skądinąd rzetelny, badacz nie dostrzegał potrzeby zaznajomienia się z odpowiednią zachodnią literaturą przedmiotu, nawet tą dostępną w krajowych bibliotekach i bez jakichkolwiek zastrzeżeń powtórzył wymysły stalinowskich falsyfikatorów radzieckich[8]). W takim klimacie wydarzeniem stała się dyskusja „Trockizm w ruchu robotniczym", zorganizowana 26 V 1988 przez redakcję kwartalnika „Z pola walki", lecz opóźnione jej ukazanie się sprawiło, ż e już nie zdołała wywrzeć wpływu na naszą historiografię[9].

Niebawem zaś nie tylko gruntownie zmieniła się krajowa sytuacja polityczna, lecz również klimat duchowy sfer intelektualnych. Odkąd stalinowskiej argumentacji przeciwko trockizmowi zabrakło obrońców z urzędu, jej na zmianę przyszedł nowy wariant antytrockizmu, uprawiany ostatnio również w ZSRR. Sprowadza się on do arcyprostego poglądu, iż Trocki i trockiści w istocie niewiele różnili się od Stalina i jego drużyny, wręcz byli jego prekursorami. Gdyby zaś zdobyli władzę, to sprawowaliby ją w taki sam sposób, może nawet okazaliby się fanatyczniejsi i okrutniejsi[10]. Koncepcja to nie pierwszej świeżoś ci, na emigracji rozwijał ją na swój sposób już kilka lat temu ks. Michał Poradowski[11].

Zrozumiałe więc, ż e dziejom trockizmu w Polsce poważniej poświęcali uwagę ludzie spoza krajowego establishmentu. Chyba pierwsze informacje podał Izaak Deutscher w wywiadzie z 1957 r., przeznaczonym dla polskiego czytelnika, który z nim dotąd na szerszą skalę nie mógł się zapoznać. Nieco uzupełnił je M. Dziewanowski[12]. Jeszcze trzy dekady wypadło czekać na następne publikacje, już pióra ludzi z kręgu IV Międzynarodówki[13].

Badania dziejów trockizmu w Polsce natykają się nie tylko na zasygnalizowane trudności w postaci klimatu społecznego i środowiskowego. Istnieje również poważna przeszkoda obiektywna, jaką jest niezmiernie skromny warsztat badawczy, którym w kraju rozporządzamy. Trockizm poszczególnego kraju jest niezrozumiały czy niewyjaśnialny bez jego kontekstu międzynarodowego. O nim mówią jego druki, również wydawnictwa strony przeciwnej (stalinowskiej) oraz opracowania naukowe[14]. W polskich księgozbiorach znajduje się drobny ułamek tego. Do rzadkości należą nawet podstawowe pomoce naukowe, w rodzaju bibliografii Sincaira i Lubitza[15]. Brak też regularnie ukazującego się od 1979 r. kwartalnika historycznego „Cahiers Leon Trotsky", również już ponad pół setki też ukazujących się w Paryżu „Cahiers du CERMTRI" (Centre d'Etudes et Recherches sur les Mouvements Trotskystes et Revolutionnaires Internationaux) czy wydawanej w Londynie od 1988 r. „Revolutionary History". Rzadkością jest u nas 14-tomowe anglojęzyczne wydanie pism Trockiego z lat 1929-1940 (L. Trotsky: Writings, N. York), brak zakotlczonej już edycji serii III „Oeuvres" tegoż, obejmującego lata 1933-1940 (24 tomy, Paris 1978-1988), również tomów zapoczątkowanej w 1988 r. serii II, obejmującej lata 1927-1933 (obie wydawane przez paryski Institut Leon Trotsky, edytora wspomnianych „Cahiers"). Nieosiągalny jest w kraju 4-tomowy reprint fundamentalnego dla tematu rosyjskojęzycznego „Bjulleten' Oppozicii", ukazującego się na Zachodzie w l. 1929-1941 (N. York 1973, Monad Press). Przypadek wręcz kuriozalny - nie ma w polskich bibliotekach wydanych w czterech językach wspomnień jednego z założycieli organizacji trockistowskiej w Polsce[16]. Daleko nie w pełni zostały zewidencjonowane polskojęzyczne publikacje trockistowskie, jeszcze mniej żydowskojęzyczne, całkowicie pominięte są ukraińskojęzyczne wydane w Polsce. Pełniejszy obraz losów trockizmu w Polsce wymaga szeroko zakrojonej kwerendy archiwalnej oraz czasopiśmienniczej, obowiązkowo obejmującej ośrodki miejskie poza Warszawą. Dotąd odnalezione przekazy mówią zaś przeważnie tylko o niej.

 

Zalążki

Jesienią 1923 r. zaczęła się kształtować w Rosyjskiej Partii Komunistycznej (bolszewicy) opozycja, która - odmiennie niż wszystkie inne w niej - okazała się trwałą i dała początek istniejącemu odtąd w skali międzynarodowej nurtowi komunistycznemu, zwanemu popularnie trockizmem, gdyż pierwszy poważny krok ku jego ukształtowaniu się dał wtedy „człowiek numer" dwa Października 1917 r. Lew Trocki. Gwałtowność ataków na niego. rozpętanych wówczas przez dominującą w kierownictwie RKP(b) .„trójkę" (G. Zinowjew, L. Kamieniew i J. Stalin), zwróciła na siebie uwagę, chyba więcej niż sam przedmiot sporu, kierowniczych sfer innych partii komunistycznych. KC partii francuskiej wręcz zlecił swemu przedstawicielowi w Komitecie Wykonawczym (KW) Międzynarodówki Komunistycznej (MK), by zabiegał w kierownictwie RKP(b) o złagodzenie ostrych metod walki, podobnie postąpił KC KP Niemiec[17], zaś KC Komunistycznej Partii Robotniczej Polski (KPRP) uchwalił 23 XII 1923 list do Prezydium KW MK i Biura Politycznego CK RKP, w którym jednym z punktów była ,„sytuacja w RKP". Uchylając się od zajęcia stanowiska wobec przedmiotu sporu, list ograniczył się do oświadczenia, że ,„imię tow. Trockiego dla naszej partii, dla całej Międzynarodówki, dla całego rewolucyjnego proletariatu światowego związane jest nierozerwalnie ze zwycięską Rewolucją Październikową, z Armią Czerwoną, z komunizmem i z rewolucją światową" i wobec tego oświadczył: ,.My nie dopuszczamy możliwości tego, iżby tow. Trocki znalazł się poza szeregami wodzów RKP i Międzynarodówki". Wyrażał też zastrzeżenia wobec ostrych form jakie ta walka wewnątrzpartyjna przybiera[18].

Inspirująca ten dokument grupa tzw. „4 W" (A. Warski, Wera Kostrzewa-Koszutska, H. Walecki i Weber-Próchniak), jakkolwiek od pewnego czasu - przynajmniej w części - przebywała w Moskwie i z bliska przypatrywała się od pierwszej chwili rozwojowi owej walki, nie dostrzegała - jak zdecydowana większość czołowych nawet działaczy komunistycznych - jej ogromnej wagi dla kierunku dalszego rozwoju ZSRR i ruchu komunistycznego na całym ś wiecie, traktowała ją przede wszystkim jako rozgrywkę personalną nadmiernie ambitnych przywódców. Stąd brał się u tej czwórki pogląd, iż najważniejszym i chyba nie bardzo skomplikowanym zadaniem jest doprowadzić do zgody między skłóconymi przywódcami RKP(b)[19]. Dlatego Plenum KC KPRP, uchwalając list, podjęło zarazem decyzję, ż e traktuje go jakby poufny i nie poinformuje o nim ogółu członków ani nawet instancji partyjnych niższego szczebla. Odpowiednio prasa partyjna w ogóle nie pisała o sporze w RKP(b). Jedynie w ukraińskojęzycznej „Naszej Prawdzie", organie autonomicznej w ramach KPRP Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU) ukazał się w styczniu 1924 r. artykuł, spokojnie i bezstronnie przedstawiający poglądy obu stron[20]. Toteż w środowisku KPRP-owców, skazanych na informacje o tych wydarzeniach w partii radzieckiej niemal wyłącznie z polskiej prasy niekomunistycznej, w praktyce antykomunistycznej, reperkusje owej walki wewnątrzpartyjnej nie mogły przybrać większych rozmiarów. Podobno Trockiego jednak poparła pod koniec 1923 r. któraś z warszawskich dzielnicowych organizacji KPRP[21]. Miało się to stać za sprawą L. Domskiego-Steina, zdecydowanego przeciwnika ówczesnej linii politycznej KPRP oraz nią kierującej grupy „4W". Warszawscy sympatycy Trockiego nie zaleźli jednak dla siebie poparcia w niezorientowanej rzeszy członkowskiej i grupa ta zniknęła z życia partyjnego, przynajmniej z jego powierzchni. W Polsce bowiem działo się odmiennie niż np. we Francji. Tam za popieranie Trockiego usunięto w 1924 r. z kierownictwa i z Partii Komunistycznej Borisa Souvarina i Pierre Monatta, z którymi solidaryzował się i również z niej wystąpił Robert Louzon[22]. Natomiast nad Wisłą przywódcy partyjni przebywający w kraju oceniali grudniową uchwałę -zwłaszcza odkąd Stalin w liście z 4 II 1924 r. udzielił za nią kierownictwu KPRP surowej nagany -jako całkowicie, bądź częściowo błędną. Z owego grona jedynie Leon Purman nadal uważał ją za słuszną[23]. Natomiast członkowie grupy „4W" odtąd usiłowali wykazać się szczególną uległością wobec stalinowskiej frakcji w kierownictwie RKP(b), chcieli tym dowieść swego nawrócenia się na postulowany teraz przez MK „bolszewizm" stalinowskiego pokroju. Dlatego stopniowo coraz dalej posuwali się w krytykowaniu Trockiego. Odtąd więc nawet na łamach „Nowego Przeglądu", teoretycznego organu partii, spotkać było można o tym przywódcy opinie wyłącznie negatywne, coraz bardziej zakłamane i oszczercze. Tak rozpoczął się w polskim ruchu komunistycznym okres nagonki na trockistów, najczęściej zresztą fikcyjnych, oraz na działaczy rzekomo ich osłaniających. Oczywiście nie uniknęli tego owi inspiratorzy listu grudniowego. Już w lipcu 1924 r. - tuż po ich odsunięciu decyzją Komisji Polskiej V Kongresu MK od udziału w kierownictwie KPRP - zwołane w Moskwie zebranie „odpowiedzialnych komunistów polskich", tj. pełniących odpowiedzialne funkcje w radzieckim aparacie partyjnym, bądź państwowym, określiło wystąpienie tow. Trockiego(.) jako zamach na leninizm i dotychczasowe kierownictwo partii [RKP] i Komintern". Zaś w czwartym punkcie uchwały tego gremium była mowa o próbach Warskiego „wybielania swoich kompanów - polskich trockistów - Kostrzewy i Waleckiego" [24].

Mimo coraz ostrzejszych potępień Trockiego i bliskich mu innych opozycjonistów przez niemal wszystkie, począwszy od XII Konferencji RKP (16-18 I 1924), kolejne plenarne posiedzenia KC, konferencje i zjazdy, mimo usuwania tych działaczy ze stanowisk partyjnych i państwowych, Lewa Opozycja - jak zaczęto ten nurt nazywać - nie podzieliła losu poprzednich opozycji partyjnych i nie rozpadła się. W swoich dokumentach zaostrzała i teoretycznie rozbudowywała krytykę stalinowskiej polityki wewnętrznej w ZSRR oraz prowadzonej przez frakcję stalinowską - za pośrednictwem Kominternu - w międzynarodowym ruchu robotniczym. Mimo ofensywy przeciwko „trockizmowi", jaką V Kongres MK (17 VI - 8 VII 1924) zapoczątkował w zagranicznych partiach komunistycznych, również w niektórych z nich, przede wszystkim we francuskiej i niemieckiej, z czasem w czechosłowackiej (1927) i innych, powstały grupy tej opozycji. W KPP (tak przemianowała się w 1925 r. KPRP) takiej jeszcze nie było, lecz niektórzy komuniści-Polacy zamieszkali na stałe w ZSRR, bądź przejściowo tu przebywający, przyłączyli się do opozycji w RKP(b). Podobno wielu polskich wykładowców Komunistycznego Uniwersytetu Mniejszości Narodowych zachodu (KUNZ) w Moskwie oraz organizowanych przez MK kursów partyjnych jawnie sympatyzowało z powstałą w październiku 1925 r. Nową Opozycją Zinowjewa i Kamieniewa, która od kwietnia następnego roku wespół z Lewą Opozycją tworzyła Zjednoczoną Opozycję[25]. Już wśród sygnatariuszy „Oświadczenia 46" z 15 X 1923 r., które dało początek opozycji skupionej wokół Trockiego, był pochodzący z Węgrowa metalowiec Władysław Kosior -średni z trzech braci, działaczy bolszewickich - od 1907 r. czynny w ruchu rewolucyjnym na Ukrainie, a po 1917 r. zajmujący kierownicze stanowiska w Armii Czerwonej, potem w aparacie gospodarczym i związkowym. W niespełna cztery lata później zgłosił swój akces do „Oświadczenia 83", jak nazywano podpisany pierwotnie przez 84 zwolenników Zjednoczonej Opozycji list z 27 V 1927 r. do CK WKP(b). Jednym z nich była Regina Budzyńska, od końca 1914 r. czynna w SDKPiL w Łodzi i Warszawie, następnie w KPRP, a od 1920 r. znajdująca się w Rosji w wyniku wymiany więźniów politycznych. Pełniła tu rozmaite funkcje w aparacie RKP(b), przeważnie w jego polskich ogniwach, zaś w ciągu kilku miesięcy 1924 i 1925 r. nielegalnie przebywała w Polsce jako członek „lewackiego" Tymczasowego Sekretariatu KC KPRP[26]. Pisemnie zgłosili swój akces do tego dokumentu również dwaj pozostali członkowie Tymczasowego Sekretariatu, L. Domski-Stein i Zofia Osińska-Unszlicht, oboje pod koniec 1925 odwołani przez MK do Moskwy i odtąd przymusowo trzymani z dala od Polski. Tak samo postąpił syn pisarza Stanisława Przybyszewskiego, utalentowany muzyk Bolesław Przybyszewski-Foerder, uczestnik Rewolucji Październikowej, potem żołnierz Armii Czerwonej, teraz wykładowca KUNZ, gość IV Konferencji

KPP (23 XI - 23 XII 1925, Moskwa). Wszyscy czworo już wcześniej związali się z Nową Opozycją[27].

Udział komunistów polskich w tym stadium radzieckiej opozycji komunistycznej odbił się echem na IV Zjeździe KPP (22 V - 9 VIII 1927, wieś Sadowo-Suchariewskoje pod Moskwą). Nieobecni na nim, nie z własnej woli, Domski i Osińska zwrócili się do niego w lipcu z obszernym listem. Przedstawili w nim punkt widzenia - jak go określili - „międzynarodowej leninowskiej lewicy" na sytuację w ZSRR i niektóre zagadnienia taktyki komunistów w innych krajach, będące przedmiotem sporu pomiędzy opozycją a frakcją stalinowską w WKP(b) i MK[28]. W liście była mowa również o poglądach tej lewicy na sytuację w Polsce i linię polityczną KPP. Zjazd nie poświęcił uwagi listowi, cała bowiem energia delegatów i gości koncentrowała się na walce pomiędzy frakcją „większości" KPP, której przewodzili Warski i Kostrzewa, a frakcją „mniejszości" z J. Leńskim-Leszczyńskim na czele. Ten spór wewnątrzpartyjny, dla bardzo wielu członków owej partii niejasny czy wręcz niezrozumiały, był w swej istocie bezsensowny i jałowy, przede wszystkim dlatego, ż e żadna z obu frakcji nie miała odwagi, ż eby ujawnić rzeczywiste źródło „błędu majowego" - tj. poparcia udzielonego przez KPP przewrotowi J. Piłsudskiego w maju 1926 r. - mianowicie strategię Kominternu. W zamian tego wzajemnie się oskarżały o trockizm, bądź uleganie mu, samemu hałaśliwie odcinając się do niego. Ten najdłuższy, wyjątkowo burzliwy i chyba najtrudniejszy Zjazd KPP, obradujący w czasie, kiedy walka opozycji rosyjskiej nieuchronnie zbliżała się do punktu kulminacyjnego, poświęcił jej zaledwie pół dnia, poczem prawie bez dyskusji przyjął w tej sprawie oficjalną rezolucję stalinowską[29].

W kraju zaś żadna instancja KPP czy Związku Młodzieży Komunistycznej w Polsce (ZMK w P), ani też którykolwiek ich przywódca jakiegokolwiek szczebla nie zgłosił chociażby wątpliwości co do sposobu rozprawienia się w najbliższych po tym Zjeździe miesiącach z opozycją w WKP(b). Były to zaś dla komunistów sprawy nie błahe.

Obradujący w dniach 2-17 XII 1927 r. XV Zjazd WKP(b) przyjął uchwałę w sprawie opozycji, usuwającą z partii 75 czołowych działaczy Zjednoczonej Opozycji oraz 23 innych opozycjonistów, uznał też za nie dające się pogodzić z przynależnością do partii solidaryzowanie się z poglądami wykluczonych. Na tej podstawie natychmiast usunięto z WKP(b) tysiące opozycjonistów (w tym wszystkich polskich sygnatariuszy „Oświadczenia 83"), poczem większość z nich skierowano w trybie administracyjnym na zesłanie. Zaś 17 I 1928 r. z Moskwy deportowano do Ałma Aty Trockiego i jego rodzinę, odwołując się przy tym do przemocy fizycznej. N. Bucharin politycznie nadzorował tę ostatnią akcję[30].

Prasa KPP i ZMKwP, jeśli nie milczała, to wyrażała aprobatę dla tych represji. KC ZMKwP nawet wydał specjalny zeszyt zawierający wyłączenie uchwały i materiały XV Zjazdu skierowane przeciwko opozycji oraz, zamieszczony 2 XII 1927 r. - w dniu otwarcia tego Zjazdu - w moskiewskiej „Prawdzie" (nr 276, s. 3) artykuł „Polska «sekcja» Światowej opozycji" H. Waleckiego, od 1924 r. kierownika wydziału KW MK. Był to gwałtowny atak na czwórkę polskich sygnatariuszy „Oświadczenia 83" (bez Kosiora)[31].

Tuż potem, w lutym - może nawet pod koniec stycznia, ukazała się odezwa zatytułowana „Słowo o Wewnętrznych Wrogach Komunizmu" a skierowana „Do rewolucyjnego polskiego proletariatu miast i wsi". Był to gorący i pełen oburzenia protest przeciwko niedawnej rozprawie z opozycją w ZSRR, oraz przeciwko rozwojowi sytuacji w tym kraju po śmierci Lenina, kiedy to „do rządów dorwali się kom-prochwosty i żuliki, przed którymi Lenin partię ostrzegał". Mowa też była o wskazaniach „w słynnej broszurze «Platforma opozycji»", jak i o tym, ż e „robotnicze rady na fabrykach są usuwane, robotnik zdany jest na łask ę i niełaskę majstra i samowoli administracji", zaś na sprzeciwiających się spadają represje: „poszedł na zesłanie bohater rewolucji komunistycznej, który niejednokrotnie odsiadywał carskie tiurmy i ostrogi - Lew Trocki; wystrzałem z rewolweru pozbawił się życia twórca pierwszego traktatu pokojowego sowieckiego Joffe(...), na wygnaniu jest Kamieniew, na zsyłce Zinowjew i Radek, a setki i tysiące komunistów, którzy w bojach dowiedli swego przywiązania do idei komunistycznej, gnije po tych samych więzieniach i tiurmach, które oglądali nie jeden raz jako więźniowie carskiego reżimu". Autorzy odezwy w związku z tym oświadczali, ż e nie bacząc na niebezpieczeństwa „nie przestaniemy walczyć o ideę komunizmu, o testament mocarza rewolucji - Lenina; nie przestaniemy obnażać ran zadanych rewolucyjnemu proletariatowi rosyjskiemu i komunistycznej Rosji przez kułacką politykę Stalina". Ten zaś również „trzyma w ręku tak zwaną polską partię komunistyczną, którą rządzi po dyktatorsku, przekupując pieniędzmi, demoralizując oraz usuwając wszystkich samodzielnie myślących komunistów, a popierając wyłącznie przekupionego przez siebie Warskiego-Warszawskiego". Jemu więc zadają pytanie: „co się dzieje z polskimi rewolucjonistami, wyznawcami zasad Lenina, którzy zawierzyli Stalinowi i udali się do Moskwy?! Co się dzieje z Domańskim (Domskim - L H.)?" Ten „nieustraszony bojownik rewolucji, wygnany [został] przez Stalina na zsyłkę". Odezwa konkluduje: „Na podwójny atak, międzynarodowego kapitału i kułactwa Stalina, rewolucyjny proletariat polski musi odpowiedzieć wznowieniem działalności rewolucyjnej". Autorzy tego pierwszego polskiego dokumentu trockistowskiego -podpisali się: Polska Frakcja Trockistów. Powstają oni anonimowi, podobnie jak ich poprzednicy z końca 1923 r. Również jak tamci byli zwolennikami Domskiego, może nawet za to zerwali z KPP, i - sądząc ze stylistyki i języka dokumentu - raczej oczytanymi aktywistami robotniczymi, aniżeli partyjnymi inteligentami czy funkcjonariuszami. Obca im była schematyczna retoryka polemik w wydawnictwach KPP. Trockistami stali się żywioł owo, nie mieli powiązań re zorganizowanymi grupami zagranicznych opozycjonistów trockistowskich. Przemawia za tym nawoływanie do zbojkotowania w marcowych wyborach parlamentarnych oficjalnej listy komunistycznej, zwłaszcza jej czołowych kandydatów - Warskiego i Sochackiego - jak i hasło „niech żyje komunistyczna IV Międzynarodówka", ówcześnie obce zorganizowanej Lewej Opozycji[32].

Grupa ta nie pozostawiła po sobie żadnego innego śladu. W tym samym mniej więcej czasie trockizm znalazł sympatyków w KPZU. Byli nimi Roman Kuźma (ps. Turiański) i Pantelejmon Krajkiwśki, członkowie przywódczej grupy, która na tle sporów w sprawach polityki narodowościowej - również na Ukrainie Radzieckiej dokonała w połowie stycznia 1928 r. rozłamu w KPZU. W 1929 r. wręcz pisali oni w swoich periodykach, „że w szeregu kwestii solidaryzują się z opozycją trockistowską", kiedy indziej zaś, wypierając się organizacyjnych powiązań z nią i zaznaczając swoje odmienne stanowisko, podkreślali, ż e z przedstawicielami trockizmu należy jednak dyskutować i poddawać ich poglądy krytyce marksistowskiej. Oficjalny odłam KPZU, jak i wszystkie inne panie MK, odrzucały możliwość merytorycznej dyskusji z opozycją trockistowską[33].

Mimo oficjalnie antytrockistowskiego stanowiska KPP, w kręgu bliskich jej intelektualistów u schyłku lat 20-tych i nieco później istniało pozytywne zainteresowanie poglądami i pisarstwem zesłańca do Ałma Aty, a od początku 1929 r. banity w Turcji. Niektórym z tego kręgu - m.in.

poecie Władysławowi Broniewskiemu - nawet proponowano przetłumaczenie jego autobiografii, inni, jak poeta krytyk literacki Edward Boye, pośredniczyli w tym[34].

Te i im podobne antystalinowskie nastroje jeszcze nie znajdowały sobie ujścia w organizacyjnie sformalizowanym i trwałym sprzeciwie wobec obowiązującej linii politycznej KPP, gdyż członkowie partii skazani sytuacją polityczną kraju na działalność nielegalną, zarazem znajdowali się pod bezpośrednim a intensywniejszym niż w innych państwach nadzorem stalinowskiego sztabu. Próba przeciwstawienia się mu byłaby równoznaczna z prowadzeniem działalności politycznej w atmosferze podwójnego ukrywania się: przed polską policją i namiestnikami Stalina. W sytuacji, kiedy wszystkie inne ugrupowania polityczne były zdecydowanie antyradzieckie, takiemu działaniu łatwo było przypisać motywy antykomunistyczne i oportunistyczne. To powstrzymywało dodatkowo od organizowania opozycji, dotkliwe dla jej uczestników konsekwencje przecież łatwo dawały się przewidzieć. W podziemiu bowiem wykluczenie z partii jest dla oddanego jej działacza ciosem podwójnie czy potrójnie boleśniejszym aniżeli w przypadku organizacji legalnej. Nieuchronnie pociąga wszak za sobą zerwanie również stosunków osobistych z bardzo bliskimi osobami pozostającymi w podziemnej partii. Wokół usuniętego z niej wytwarza się swoista pustka towarzyska[35]. Toteż jedynie wyjątkowo poważne okoliczności mogłyby skłonić członków KPP, najbardziej zdeterminowanych i pryncypialnych, do podjęcia tak drastycznej decyzji.

 

Opozycja KPP

Rozwój sytuacji w ruchu komunistycznym na ś wiecie i w kraju nieuchronnie jednak ku :emu zmierzał. Po zwycięstwie jesienią 1928 r. Stalina nad swoim sojusznikiem w walce z Lewą Opozycją, N. Bucharinem, wcześniej już sformułowana koncepcja niekwestionowanego odtąd wodza całej lojalnej MK, iż „socjaldemokracja stanowi obiektywnie umiarkowane skrzydło faszyzmu.(...) Organizacje te nie wyłączają się, lecz wzajemnie uzupełniają"[36], stała się wytyczną strategiczną dla wszystkich partii komunistycznych. W lipcu 1929 r. X Plenum KW MK pouczyło, że mowy być nie może o jednolitym froncie komunistów z organizacjami socjaldemokratycznymi, ani nawet ze związkami zawodowymi będącymi pod ich wpływem. Po wyborach do parlamentu niemieckiego 14 IX 1930 r., które unaoczniły gwałtowny wzrost wpływów hitlerowskich (6,4 mln. głosów, 18,3%) XI Plenum KW MK (25 III - 13 IV 1931) dostrzegało jedynie, ż e cały rozwój socjaldemokracji „jest ciągłym procesem ewolucji ku faszyzmowi", wobec czego skuteczna walka z nim wymaga od komunistów, żeby zaprzestali „przeciwstawiania faszyzmu demokracji burżuazyjnej i parlamentarnych form dyktatury burżuazji jej jawnie faszystowskim formom". Uchwały XI Plenum kategorycznie odrzucały myśl o koalicji komunistyczno-socjalistycznej przeciwko faszyzmowi a zobowiązywały partie komunistyczne „koncentrować ogień na socjalfaszystach", jak określały socjalistów wszystkich odcieni. Nakazywały też organizować wszędzie rewolucyjne związki zawodowe, co łączył o się z dokonywaniem rozłamów w już istniejących[37].

Takim poglądom i taktyce Lewa Opozycja przeciwstawiała koncepcję socjalistów i faszystów jako „dwóch antagonistycznych pomocników burżuazji", zatem - głosiła w przeciwieństwie do X Plenum - „do niczego jest ten rewolucjonista proletariacki, który by na jedną kupę rzucał przeciwników. Do niczego jest ten komunista, który widząc konflikt pomiędzy faszyzmem a socjaldemokracją po prostu przykrywa go formułą socjalfaszyzmu, pozbawioną jakiejkolwiek treści". Trocki, który już w marcu 1930 r. pisał o wzroście faszyzmu w całej Europie, natychmiast skomentował też wrześniowe wybory niemieckie w broszurze wydanej w kilku językach[38].

W KPP zwalczające się frakcje „większości" i „mniejszości" nadal jednak prześcigały się w wychwalaniu linii politycznej Kominternu i rywalizowały w wierności wobec niej. Na VI Plenum KC KPP (18-25 VI 1929, Berlin) kierownictwo partii przejęła w swoje ręce „mniejszość", różniąca się od swego rywala brakiem jakichkolwiek skrupułów oraz gorliwą realizacją najbardziej nawet awanturniczych dyrektyw KW MK, byle zaskarbić sobie łaski Stalina. Toteż kolejny, V Zjazd KPP (16-29 VIII 1930, Peterhof koło Leningradu) jeszcze bardziej zaostrzył zasadę organizowania jednolitego frontu robotniczego wyłącznie „od dołu", tj. bez zawierania jakiegokolwiek porozumienia z najniższymi nawet instancjami partii socjalistycznych. Zalecił też utworzenie samodzielnej rewolucyjnej organizacji zawodowej. Już 18 I 1931 r. została zatem powołana centrala świeżo powstałych drobnych „czerwonych" związków - Lewica Związkowa[39]. Lecz część aktywu partyjnego, będąc świadkiem represji stosowanych przez władze państwowe wobec ugrupowań opozycyjnych, zwłaszcza PPS, wyraźnie dostrzegała błędność obowiązującej w KPP linii politycznej. Wiedziano też - przede wszystkim od naocznych świadków, nawet komunistów -w jaki sposób niedawno kolektywizowano w ZSRR rolnictwo i jakie tego były doraźne efekty. Jedno i drugie było źródłem fermentu w partii. Podsycało go zaś niezadowolenie części jej aktywu z odsunięcia kierowniczej ekipy Warskiego i Kostrzewy przy walnej pomocy KW MK. Od połowy 1929 r. łatwiejszy był też dostęp do materiałów Lewej Opozycji, w Paryżu zaczął się bowiem ukazywać jej rosyjskojęzyczny organ „Bjulleten' Oppozicii", zaś powołanie 6 IV 1930 r. w Paryżu na konferencji przedstawicieli trockistów 7 krajów Europy oraz USA Międzynarodowego Sekretariatu Lewej Opozycji umożliwiało jej systematyczniejsze oddziaływanie również na inne

kraje[40].

Odtąd też w Polsce komunistom i ich sympatykom łatwiej było poznać punkt widzenia trockistów. Toteż ów kilkuletni, przybierający na sile od 1929 r., ferment w KPP, podsycany rozgrywkami personalnymi, znajdował teraz ujście w mniej czy bardziej sprecyzowanych sympatiach do trockizmu, zwłaszcza ż e grunt został przygotowany polskim i żydowskim przekładem autobiografii Trockiego „Moje życie". Oba ukazały się wiosną 1930 r. nakładem wydawnictwa „Biblion", którego kierownik Michał Fruchtman był powiązany z KPP[41]. Owe sympatie, z czasem również pewne poglądy Lewej Opozycji, zaczęły sobie przyswajać grupy opozycyjne, powstające w KPP na tle sprzeciwu linii jej VI Plenum i V Zjazdu. Wreszcie, u schyłku 1931 r. ukształtowała się autentyczna frakcja, opozycyjna już nie tylko wobec obowiązującej linii politycznej, lecz - w istocie - wobec całego stylu życia partyjnego. Inspiratorem jej utworzenia był 40-letni Hersz Sztokfisz, sekretarz Centralnego Biura Żydowskiego KC KPP, robotnik z nader bujną przeszłością polityczną. Jako słuchacz w l. 1928-1930 międzynarodowej Szkoły Kominternu w Moskwie osobiście zetknął się z trockistą, w Szkole miał dostęp do literatury trockistowskiej, dowiedział się też o represjach GPU. Do kraju powrócił z mocnym postanowieniem opowiadać, niczego nie ukrywając, prawdę o ZSRR i działać w szeregach opozycji komunistycznej. Frakcję powołał wespół z wyższym funkcjonariuszem KPP Pawłem-Pinkusem Mincem (ps. Aleksander). Przyjęto trzypunktowy program, obejmujący żądanie jednolitego frontu z socjalistami dla wspólnej walki z reakcją i faszyzmem, utrzymanie, względnie przywrócenie jedności ruchu zawodowego (klasowego, tj. socjalistyczno-komunistycznego) oraz walkę z biurokratyczną kuratelą nad KPP, o demokrację wewnątrzpartyjną. Program ograniczał się zatem do spraw krajowych. Pozwalało to bowiem uniknąć przez pewien czas - zerwania z partią komunistyczną i dawało, przynajmniej tak się wydawało, możność doprowadzenia do zasadniczej dyskusji wewnątrzpartyjnej. Ta platforma frakcji pozwalała skupić zarówno trockistów (bolszewików-leninistów) jak i zwolenników opozycji prawicowej w WKP(b) i MK (opowiadających się za Bucharinem i Brandlerem) oraz jej polskiej odmiany - Warskiego i Kostrzewy, wreszcie wahających się. Oparta na takim kompromisie ideologicznym propaganda i agitacja szybko zjednała dla frakcji wielu członków i sympatyków KPP przede wszystkim w Warszawie. Po pierwszych sukcesach organizacyjnych przyłączył się do tej frakcji z grupką swoich zwolenników wysoki funkcjonariusz partyjny, jakiś czas zastępca członka KC - Abram Pflug (ps. Abe, Czarny), robotnik-trykotażnik[42].

Niebawem zwrócił uwagę na Polskę Trocki i Międzynarodowy Sekretariat Lewej Opozycji. Przy udziale członka KPP od 1925 r., jej funkcjonariusza w Poznaniu i zagłębiu Dąbrowskim Kazimierza Badowskiego, który podczas studiów w Belgii został trockistą, wiosną 1932 r. opracowano tam pierwszy zeszyt polskiego czasopisma trockistowskiego „proletariat". Był to - jak wskazywał podtytuł - „Polski organ Lewicowej Opozycji Komunistycznej". Całkowity brak w nim najmniejszej chociażby informacji o Polsce świadczył, ż e wydawcy nie mieli z nią jakichkolwiek kontaktów. Sporządzone w Brukseli matryce pisma Badowski przemycił do kraju i tam z nich odbił pewną liczbę egzemplarzy, które rozkolportowano w kraju, m.in. - jak policja ustaliła - w Bielsku-Białej. Sam Badowski zaś zamieszkał w Krakowie, gdzie zapoczątkował działalność trockistowską. W tym samym czasie trockistowski ośrodek międzynarodowy skierował do Polski pochodzącego z Będzina robotnika garbarskiego Szlome Erlicha, który przebywał w Szwajcarii, gdzie w 1931 r. przyłączył się do opozycji trockistowskiej. Po powrocie do kraju włączył się energicznie do działalności frakcji[43]. Ci pierwsi działacze bezpośrednio związani z Międzynarodowym Sekretariatem szybko zrezygnowali z usług wydawniczych „Biblionu", bądź też Fruchtman, współpracujący w sprawach edytorskich z kierownictwem KPP, nie chciał czy nie mógł ich więcej świadczyć. Jeśli więc polski i żydowski przekład pierwszego tomu Trockiego „Historii rewolucji rosyjskiej", który ukazał się w początku marca 1932 r. był firmowany przez „Biblion", to już kolejna pozycja tegoż autora wyszła spod prasy w połowie czerwca nakładem nowo powstałego wydawnictwa stołecznego „Era". Jego miejsce zajęła na przełomie sierpnia i września „Nowa Era". Oba skupiły się wyłącznie na publikowaniu prac Trockiego. Do końca roku wydały trzy pozycje z zapoczątkowanego przezeń latem 1931 r. cyklu publikacji, w których ostrzegał, - ponad półtorej roku przed dojściem Hitlera do władzy - iż zarówno stalinowcy jak i socjaldemokraci swoją polityką torują drogę zwycięstwu narodowych socjalistów w sercu Europy. U schyłku roku ujrzała światło dzienne w ,.Nowej Erze" Lenina ,.Dziecięca choroba lewicowości", poprzedzona specjalnie dla tego wydania napisaną przedmową Trockiego. Pracę wydano ze względu na jej aktualną wtedy wymowę, była „właśnie od początku do końca jednym wielkim oskarżeniem przeciwko wszelkim «teoriom mędrków" z kierownictwa Kominternu i KPP. Moment ten eksponowała również przedmowa. W Polsce kolportowano też czasopisma i broszury Lewej Opozycji w języku rosyjskim, niemieckim i francuskim, które znały niektóre środowiska robotnicze[44].

Nieustępliwość kierownictwa KPP w sprawie jednolitego frontu i „socjalfaszyzmu" oraz taktyki w ruchu zawodowym walnie się przyczyniła do sukcesów frakcji. Toteż pozyskała sobie grupy zwolenników w niektórych stołecznych lewicowych związkach zawodowych, zwłaszcza u szewców i włókniarzy, również w KZMP. W połowie roku działało już 5 grup frakcji - 2 w Warszawie, po jednej w okręgu podstołecznym, Ł odzi i Zagłębiu Dąbrowskim. Aktywnie włączyli się do pracy frakcji dwaj publicyści centralnej prasy KPP, legalnej i nielegalnej - Artur Redler i Izaak Deutscher. Ostatni, członek partii od 1926 r., nie był emocjonalnie wciągnięty w spór „większości" z „mniejszością", co mu ułatwiło krytyczne spojrzenie nań. Miał też za sobą pobyt w 1931 r. w ZSRR, dokąd go KPP wysłała jako swego przewidywanego intelektualistę. Powrócił jednak stamtąd wprawdzie nie całkowicie rozczarowany, lecz silnie zaniepokojony i krytycznie nastawiony do tamtejszych stosunków. W kraju był stałym współpracownikiem i wpływowym członkiem redakcji nieoficjalnie wydawanego przez KPP legalnego „Miesięcznika Literackiego" oraz redaktorem również legalnego partyjnego czasopisma literackiego i społeczno-kulturalnego, lecz w języku żydowskim - „Literarysze Trybune" - nad którym pieczę sprawował włamie Sztokfisz[45].

Wiosną 1932 r. Deutscher opublikował, chyba w „Literarysze Trybune", obszerny artykuł, w którym, nie krytykując jawnie linii partyjnej, domagał się utworzenia jednolitego frontu wszystkich partii robotniczych (tj. komunistycznej i socjalistycznych) i związków zawodowych, dla wspólnej walki z faszyzmem, zwłaszcza z hitleryzmem. Zaś nieco później ukazał się tu jego artykuł „Di cwelfte sztunde" (Godzina dwunasta), opublikowany za wiedzą i zgodą Sztokfisza. Mowa w nim była, - zgodnie z poglądami Trockiego że hitleryzm szykuje w Niemczech krwawą łaźnię klasie robotniczej, również drobnomieszczańskim demokratom, zaś partii komunistycznej nie starczy siły, żeby odeprzeć to niebezpieczeństwo. Winna zatem natychmiast sprzymierzyć się z socjaldemokracją, mimo jej chwiejności i niepewności w roli sojusznika. Sekretariat Krajowy KC KPP natychmiast zarządził wycofanie ze sprzedaży numeru pisma z tym artykułem. Lecz cieszył się...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin