Dzien 3.doc

(425 KB) Pobierz
Relacja z Przejażdżki południową stroną 2007

Relacja z Przejażdżki południową stroną cd.

 

 

Dzień 3

Wtorek 7.08.2007

 

Rano wstajemy, śniadanko i wyruszamy do Kielc, Shipp ma tam zaginioną rodzinę i bawimy się trochę w detektywów.

Wszystko poszło sprawnie to jedziemy do najpiękniejszej w Polsce jaskini Raj. Parkujemy na jedynym parkingu za który nas skórują i idziemy do jaskini. Przy kasie szczena nam opadła bo okazał się, że nie chcą nas wpuścić. Dopiero na 19 tą a jest dopiero południe. Coś nie mamy szczęścia do tych podziemi, to już drugi raz .

Na otarcie łez jedziemy na zamek obronny z XIII i XIV wieku w Chęcinach. Tam dla odmiany nas wpuszczają za niewielką opłatą i zaczyna się zwiedzanie. Można nawet wyjść na wieżę i rozejrzeć się po okolicy.

 

Shipp i widok z wieży Zamku Chęcińskiego

Patrząc na okolicę można przypuszczać, że w tamtych czasach można było zobaczyć wroga już z daleka.

Niestety w latach 1655-1657 został doszczętnie zniszczony najpierw przez Szwedów, a następnie przez szturm oddziałów Rakoczego. Dzieło zniszczenia dokończyła w 1707 r. kolejna okupacja szwedzka. Wtedy to zamek opuścili ostatni mieszkańcy. Przez następne stulecia średniowieczne mury stanowiły głównie darmowe źródło materiału budowlanego dla miejscowych wieśniaków. Podczas I wojny światowej ucierpiała jedna z wież, wykorzystywana przez Rosjan jako punkt obserwacyjny.

To zdjęcie było robione w tej samej chwili co to wcześniejsze.

Widok na Zamek.

Jedziemy jeszcze do skansenu w tokarni, ale, że musimy dzisiaj dojechać jeszcze prawie do Bieszczad to zwiedzanie sobie odpuszczamy.

Skansen.

Wracamy do bazy, by się nieco posilić i spakować przed dalszą drogą. Kierunek Bieszczady.

Podczas pakowania Shipp zaglądnął do dokumentów i oznajmił mi, że jeździmy sobie od rana bez ubezpieczenia.

Shippowi skończyło się wczoraj OC i tak sobie beztrosko śmigamy. No nic, trzeba jak najszybciej dorwać jakąś pocztę po drodze. Wyruszamy grzecznie, zgodnie z przepisami ruchu drogowego.

Jedna poczta, niby otwarta ale pieczątkę pani może przybić tylko jutrzejszą bo już po godzinach, ale to nas nie urządza. Jedziemy dalej a tu wszystkie wiejskie poczty już pozamykane bo godzina popołudniowa i już jest jedynie szansa w jakimś większym mieście.

Udało się w Chmielniku, Shipp wyszedł z budynku Poczty uśmiechnięty od ucha do ucha.

W Szczucinie przekraczamy Wisłę i odbijamy z głównej drogi na bardziej malowniczą, pokręconą, z niezłymi pagórkami i lasami trasę.

Sypiemy dalej, po drodze wpadliśmy na pomysł by się zamienić chwile na sprzęty.

Dosiadłem stalowego rumaka Shippa a on mojego jelonka. Pierwsze wrażenia miałem takie, że siedzę w jakimś kanapowcu. Siedzi się niżej, siedzenie miękkie, całkiem wygodnie.

Podczas jazdy, niby to samo a zupełnie inaczej się jedzie. Moto jakby miało niżej położony środek ciężkości i bardzo lekko można nim manewrować, do tego przednia szyba i prawie nie wieje na człowieka. Komfort oceniam na znacznie wyższy, na moim jeździ się bardziej spartańsko. Wieje, chyba większe drgania i topornie się nim manewruje, mimo to i tak bym się nie zamienił z Shippem, bo jakoś wolę takie trochę nieokrzesane moto. Shipp też woli swoje a więc wszystko gra.

Docieramy do Stępni, koło Frysztaka, gdzie znajduje się poniemiecki schron kolejowy z czasów II Wojny Światowej, który zaszczycił swoją obecnością sam Adolf. Schron ma prawie pół kilometra długości i wjeżdżał do niego cały pociąg. Teraz jest odkryty beton ale kiedyś był pokryty specjalną siatką z makietami drzew płotów itp. Z powietrza był niewidoczny. Okolicznych mieszkańców Niemcy oczywiście wysiedlili a tych co pracowali przy budowie wymordowali, jak to mieli w zwyczaju robić.

 

Poniemiecki schron kolejowy.

Wjazd do schronu.

Schron ma też jakieś tunele podziemne, które były zalane wodą aż do tego roku. W końcu udało się wypompować wodę i osuszyć. Wcześniejsze próby kończyły się niepowodzeniem i kiedyś nawet nurek przypłacił to życiem.

Czołg i prawie czołgiści ale prawie robi różnicę.

W środku było całkiem sporo sprzętu wojskowego. Shipp jako zawodowiec bardzo długo wymieniał poglądy z sympatyczną panią, pilnującą byśmy nie odjechali czołgiem (był na chodzie). No i tu straciliśmy sporo czasu bo jak wyszliśmy ze schronu już zaczęło się słoneczko chować.

Ruszyliśmy dalej bo do noclegu jeszcze kawałek. Po drodze odwiedziliśmy Zamek Odrzykoń koło Krosna. Ponoć nawet Fredro tam bywał, czy coś takiego. Niestety było już ciemno i zdjęcia za bardzo nie chciały wychodzić, do środka też się nie dało wejść  z powodu zamknięcia.

Zamek w Odrzykoniu nocą.

 

Do mojego rodzinnego domu w Sieniawie dojechaliśmy przed 23, jedzonko mytu, mytu i lulu, bo jutro czeka nas kolejny dzień i nowe wyzwania.

Dzisiaj również padło ponad 300km i wrażeń nie zabrakło.

W obu moto awarii jakichkolwiek brak, nowy łańcuch Shippa spisuje się rewelacyjnie, tak jak go naciągnęliśmy, tak został.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin