Adam Wi�niewski-Snerg Eksperymentator Pery Eks obraca si� w�r�d ludzi delikatnych (i oczytanych) Stoj�cy w otwartych drzwiach lokaj nawin�� si� na siebie w poczw�rnym nieprawdopodobnie g��bokim uk�onie. Pery Eks obserwowa� t� sztuczk� z podziwem, kt�ry sp�yn�� mu z twarzy dopiero w chwili, kiedy lokaj zatrzasn�� drzwi na palcach jego lewej r�ki. - Och, prosz� wybaczy� ten kr�tkotrwa�y przeci�g, panie mentatorze - powiedzia� s�u��cy zafrasowanym tonem i napar� na drzwi ca�ym cia�em. - Ale� prosz� si� nie niepokoi� moj� chrypk� - uspokoi� go Pery Eks z najwi�kszym wysi�kiem tamuj�c okrzyk b�lu. R�wnocze�nie us�ysza� chrz�st mia�d�onych kostek. - Czy mi si� tylko wydaje... - dobieg� go g�os speszonego lokaja - chyba pozosta� pan po tamtej stronie. Tutaj nigdzie pana nie widz�. - Istotnie, nie zd��y�em si� jeszcze wt�oczy� i w znakomitej cz�ci stoj� wci�� na korytarzu. - Doprawdy, co za niezr�czno�� z mojej strony. Wybaczy pan ten potworny nietakt, ale straci�em ju� najlepsz� okazj� do wyrzucenia pana za drzwi. - To drobiazg! - uspokaja� go dalej Pery Eks. - Niech pan nie bierze sobie do serca takich g�upstw. Gdyby�my wszyscy byli tak wra�liwi, ju� dawno by�my oszaleli. Id�c do salonu, Pery Eks schowa� dyskretnie zmia�d�on� d�o� do kieszeni i z roztargnieniem, a nawet z pop�ochem, kt�ry zawsze opanowywa� go w podobnych wypadkach, rozpocz�� systematyczne poszukiwania wizyt�wki. Dopiero po przeszukaniu wszystkich mo�liwych zakamark�w garderoby odnalaz� j� wreszcie tam, gdzie si� zawsze znajdowa�a, to jest na ko�cu j�zyka. Wszed�szy w tryby ceremonii powitalnej, Pery Eks zn�w zapomnia� o j�zyku w ustach, a mo�e w og�le nie bra� go pod uwag�, bo najnormalniej w �wiecie zacz�� si� rozbiera�. By� ju� ca�kiem nagi, kiedy jedna z dam do towarzystwa wkr�ci�a mu korkoci�g w plecy i poci�gn�a go delikatnie ku sobie. W ruchach tej interesuj�cej kobiety - Perego Eksa zafascynowa�a wprawa, z jak� pos�ugiwa�a si� korkoci�giem - elegancki powab przepycha� si� w estetycznym starciu z bardziej brutalnym, cho� r�wnie urzekaj�cym zakrzep�ym wdzi�kiem. - Nie cierpi� ekshibicjonist�w - odezwa�a si� czule i zatrzepota�a wargami. - I dlatego pan mnie poci�ga tym swoim nie�mia�ym, ale wymownym milczeniem. Jednak tutaj za fortepianem, gdzie nikt nas nie zobaczy, a zw�aszcza nie us�yszy, m�g�by mi pan na chwil� obna�y� sw�j j�zyk. Pery Eks chcia� ju� spe�ni� niewinn� pro�b� ciekawej damy, niestety korkoci�g przebija� w�a�nie lewe jego p�uco, tote� z�by mentatora zacisn�y si� jeszcze mocniej. - A mo�e ju� si� ubior� - zaproponowa� rzeczowo i bez �adnej zach�ty ze strony zdziwionej damy ubra� si�, zwracaj�c na siebie uwag� nie tylko najbli�ej stoj�cych, ale wywo�uj�c tym w ca�ym salonie powszechn� sensacj�. Podano likiery. Pery Eks zaj�ty by� w�a�nie wykr�caniem nogi jakiemu� przedelikaconemu oficerowi (kt�ry niezgodnie z regulaminem salonowym os�ab� skopany przez barona z czarnym w�sem), kiedy opr�niono ostatni kieliszek. Wobec tego Peremu Eksowi nie pozosta�o ju� nic innego, jak tylko - z urwan� nog� oficera - przedefilowa� przed frontem skupionych przy tacy dyskutant�w. W tej chwili od okna skin�a do� �askawie jaka� subtelna dama. Poruszaj�c si� w otoczeniu wiruj�cych wok� niej ca�kiem ju� zdyszanych pan�w, zbli�y�a si� do Perego Eksa i otuli�a go �yczliwym spojrzeniem. Odgad� wszystko z jej �agodnych oczu i z uk�adu ust, zbyt niewinnych, aby mog�y kiedykolwiek pochyli� si� nad talerzem z pieczeni� ciel�c�. - Gdzie bije serduszko? - zapyta�a s�odko. Pery Eks zastanawia� si�, jak wywo�a� w�ciek�� sprzeczk�, ale na nieszcz�cie �adne nieodpowiednie s�owo nie przychodzi�o mu do g�owy. Tymczasem dama zdezynfekowa�a ju� sztylet, maczaj�c go w p�ynie wype�niaj�cym trzyman� przez lokaja karafk�. - To nie b�dzie bola�o - zapewni�a, a rozkoszne do�eczki na jej policzkach pog��bi�y si� w takt kilku nieznacznych u�mieszk�w. Pery Eks chcia� si� ju� otrz�sn�� i dla ratowania pozor�w powagi mentatorskiej postanowi� przej�� w stron� tacy, gdzie nad now� porcj� porozlewanego mi�dzy kieliszkami likieru, po wymianie wst�pnych kopniak�w nawi�za�a si� ciekawa dyskusja: - Literatura ach! - Literatura och! - A propos, zna pan tego, owego i jeszcze tamtego? - To jest dopiero literaturant! - Czy pan przypadkiem nie jest garbaty? - zapyta�a dama, mierz�c wzrokiem wzniesienie na plecach Perego Eksa. - Bynajmniej - odpar� nie sp�oszony czu�o�ci� jej spojrzenia mentator i wsun�wszy r�k� pod marynark�, kilkoma zwinnymi ruchami do�wiadczonego masochisty dokr�ci� korkoci�g. Dama odnalaz�a �o��dek Perego Eksa i zanurzy�a w nim sztylet do po�owy d�ugo�ci ostrza. - Oj, oj! Pardon! Czyba pana nie urazi�am? - Wr�cz przeciwnie, nawet... - Sza! Kontynuujmy zatem. Towarzysz damy zrobi� kwa�n� min�. Energicznym ruchem zakr�ci� sztyletem i wbi� go po sam� r�koje��. Dama si�gn�a r�k� do tacy i podsun�a Peremu Eksowi do ust biszkopt nadziewany pulsuj�c� papk�. - Mo�e ciasteczko? Kt� nie smakuje w takich specja�ach, ach kt�? Pery Eks j�kn�� i wyplu� ciastko na dywan. Twarz wykrzywi� mu grymas najwi�kszego obrzydzenia. - Wszelako by p�odzi� dzie-�-�a...! - zd��y� jeszcze powiedzie� jeden z dyskutant�w, ale ju� nie doko�czy�. Salonownicy patrzyli w skupieniu na ciasteczko u n�g Perego Eksa. Kto� wyda� polecenie lokajowi, aby przyni�s� spluwaczk�. Kiedy podstawione pod stopy mentatora emaliowane �wie�� biel�, lecz mimo to cuchn�ce naczynie nape�ni�o si� �ciekaj�cym po ubraniu czerwonym p�ynem, Pery Eks otrz�sn�� si� z d�ugiego zamy�lenia, przez kilka chwil z pewn� satysfakcj� patrzy� na otaczaj�cych go zdumionych i najwyra�niej g��boko ura�onych go�ci, po czym skierowa� si� ku drzwiom, przez kt�re po prostu wyszed�. Rozmach i energia Perego Eksa Motto: W�tpliwo�ci interpretuje si� na korzy�� oskar�onego. Pewnego uroczego dnia Perego Eksa oskar�ono o absolutn� niemo�no�� dokonania czegokolwiek. Zwa�ywszy ogrom postawionego mu zarzutu, mentator niezw�ocznie zabra� si� do dzie�a. Najpierw uda� si� do Egiptu, gdzie by� �askaw zatrzyma� si� w cieniu piramidy faraona Cheopsa. - R�wnie dobrze mog�aby sta� po drugiej stronie Nilu - o�wiadczy� zebranym dziennikarzom i nie rozwijaj�c dalej tej s�usznej my�li, napar� na piramid� ca�� mas� swego cia�a. Obecni wstrzymali oddech. Pery Eks cofn�� si� dla nabrania rozp�du i pochyliwszy nisko g�ow�, natar� raz jeszcze. Niestety, jako� mu nie wysz�o, ale... Eksperci zmierzyli wielko�� przesuni�cia. - R�nica w po�o�eniu piramidy le�y w granicach b��du pomiaru - us�ysza�. - Mamy w�tpliwo�ci, bo niewykluczone, �e jednak odrobin�... mo�e nie, a mo�e kawal�tek... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W po�udnie by� ju� w Pizie. - Samolot do Pary�a mam dopiero za kwadrans - zwr�ci� si� do burmistrza miasta. - Jak tam, krzywa jeszcze...? - A no... - Nie szkodzi. Zaraz wyprostujemy troszk�. I Pery Eks prosto z marszu natar� na wie�� z ca�ym nagromadzonym podczas podr�y impetem, a� przy zwarciu co� w nim j�kn�o. Ani drgn�a, ale... - Nie mamy tak dok�adnych przyrz�d�w pomiarowych, aby uchwyci� r�nic� - orzekli z zak�opotaniem eksperci. - Jednak na oko... co� tak jakby ociupink�... Nie, stanowczo nie! Chocia� to nic pewnego... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W Pary�u, wyszed�szy z samolotu, Pery Eks zawo�a� gromkim g�osem: - Podajcie mi lin�! Podali mu. Jeden jej koniec przytwierdzony by� do wierzcho�ka wie�y Eiffla. Mentator zapar� si� nogami i z nieludzkim wysi�kiem szarpn�� za drugi koniec liny. Zgrza� si� na pr�no, ale... - Kiedy nie b�dziemy mieli nic lepszego do roboty, w�wczas zmierzymy, co trzeba, aby stwierdzi� brak odchylenia od pionu - obiecali po chwili kr�tkiego wahania eksperci. - Na razie jednak nie mamy �adnych podstaw do wykluczenia... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. W Buenos Aires mentator przygotowa� sobie kilka ciep�ych s��w, z kt�rymi zwr�ci� si� do narodu. - Niedobrze wam? - Oj, jak nam niedobrze! Pery Eks spr�ystym krokiem uda� si� do gabinetu prezydenta. Tam, kryj�c si� za stosem olbrzymich trudno�ci, wypali� z rewolweru prosto w pier� okrutnego m�a stanu. Daremnie. Kula trafi�a w p�ot, ale... by� to p�ot okalaj�cy siedzib� tyrana. Pocisk wywierci� w nim ma�� dziurk�, przez kt�r� przelecia� wiatr historii. Reszty dokona� przeciwnik prezydenta i nar�d. - Lepiej wam teraz? - zapyta� Pery Eks, dla porz�dku raczej ni� z konieczno�ci. - Mo�e i lepiej. Nie mamy takich dok�adnych przyrz�d�w, �eby si� o tym od razu przekona�, ale za to ju� teraz mamy bardzo powa�ne w�tpliwo�ci... - No w�a�nie!!! T�umy wiwatowa�y przeci�gle. Na pro�b� o bis mentator pochyli� si� w niskim uk�onie. Tramwajada S�o�ce chyli�o si� ku schematowi. Pery Eks przyjrza� mu si� bez entuzjazmu, zamkn�� okno i zaci�gn�� firanki. Wyszed� na ulic�, zabieraj�c z k�ta podr�czny szablon. Pogoda by�a w sam raz na jeden p�ynny ruch brzytw� dooko�a w�asnej szyi. Rechocz�c lu�nymi �atami na blaszanych dachach, parskaj�cy prosto z szarej g�by nieba wiatr plu� w twarz deszczem przemielonym ze �niegiem. Jaki� ponury osobnik, stoj�c w ka�u�y na �rodku chodnika, szuka� na sobie ostatniej suchej nitki; reszta nielicznych przebiegowicz�w rze�ko gna�a do ciep�a domowych telewizor�w. Z s�siedniej bramy s�ycha� by�o nak�adaj�ce si� na siebie wyzwiska i skomlenia. Aby pozna� przyczyn� rozwijaj�cego si� tam konfliktu, Pery Eks przybli�y� si� do �r�d�a d�wi�k�w. Rozwi�zanie zagadki pogorszy�o jego samopoczucie na ca�y wiecz�r: to sympatyczny dozorca na pr�no stara� si� wygna� na dw�r psa z kulaw� nog�. Na przystanku tramwajowym mentator rozwin�� w�ski �wistek p...
Poszukiwany