Adam Mickiewicz Gra�yna Powie�� litewska Coraz to ciemniej; wiatr p�nocny ch�odzi, Na dole tuman, a miesi�c wysoko Po�r�d kr���cej czarnych chmur powodzi, We mgle nie ca�e pokazywa� oko; I �wiat by� nakszta�t gmachu sklepionego, A niebo nakszta�t sklepu ruchomego, Ksi�yc, jak okno, kt�r�dy dzie� schodzi. Zamek na barkach nowogr�dzkiej g�ry Od miesi�cznego bra� poz�ot� blasku; Po wa�ach z darni i po sinym piasku Olbrzymim s�upem �ama� si� cie� bury, Spadaj�c na fos�, gdzie w�r�d wiecznych cie�ni Dysza�a woda spod zielonych ple�ni. Miasto ju� spa�o, w zamku ognie zgas�y, Tylko po wa�ach i po basztach stra�e Powtarzanymi p�osz� senno�� has�y; Wtem si� co� z dala na polu uka�e: Jakowi� ludzie bieg� tu po b�oniach, A ga��� cieniu za ka�dym si� czerni, A bieg� pr�dko - musz� by� na koniach, A �wiec� mocno - musz� by� pancerni. Zar�a�y konie, zagrzmia�a podkowa. Trzej to rycerze jad� wzd�u� parowa; Zjechali, staj�; a pierwszy z rycerzy Krzyknie i w tr�bk� mosi�n� uderzy; Uderzy� potem raz drugi i trzeci - Stra�nik mu z baszty rogiem odpowiada - Brz�k�y wrzeci�dze, pochodnia za�wieci I most zwodzony z �oskotem opada. Na t�tent koni zbiegli si� stra�nicy, Chc�c bli�ej pozna� i m�e, i stroje. Pierwszy m�� jecha� w zupe�nej zbroicy, Jak� zwyk� Niemiec przywdziewa� na boje; I krzy� mia� czarny na bia�ej kapicy, I krzy� na piersiach u z�otej p�tlicy, Tr�bk� na plecach, kopij� u toku, R�aniec w pasie i szabl� u boku. Poznali m�a Litwini z tych znak�w, Wi�c cicho jeden do drugiego szepce: To jaki� urwisz od psiarni Krzy�ak�w, Tuczny, bo prusk� krew codziennie ch�epce. O, gdyby nie by� nikt tu wi�cej z warty, Zarazby w bagnie sk�pa� si� ten plucha, A� pod most pi�ci� zgi��bym �eb zadarty! - Tak oni m�wi�; on niby nie s�ucha, Lecz musia� s�ysze�, bo si� bardzo zdumia�, A chocia� Niemiec, g�os ludzki rozumia�. - "Ksi��� jest w zamku?" - "Jest, lecz o tej porze Bardzo�cie wasze poselstwo sp�nili; Dzi� nie mo�ecie stawi� si� we dworze, Chyba na jutro". - "Jutro? Ani chwili! Zaraz, natychmiast, cho� w sp�nion� por�, Litaworowi o pos�ach donie�cie; Niebezpiecze�stwo na m� g�ow� bior�, A wy dla znaku pier�cie� tylko we�cie! Nie trzeba wi�cej: skoro ujrzy god�o, Pozna, kto jestem i co nas przywiod�o". Cicho�� doko�a, zamek we �nie le�y. Co za dziw? P�noc, jesieni� noc d�uga; Za c� dotychczas w Litawora wie�y Lampa, jak gwiazdka, mi�dzy krat� mruga? Wszak dzi� powr�ci�, je�dzi� w kraj daleki, Snu potrzebuj� troskliwe powieki. On przecie nie �pi. Pos�ano na zwiady: Nie �pi, lecz �aden z pa�acowej stra�y, Ani z dworzan�w, ani z pan�w rady, Do progu jego zbli�y� si� nie wa�y. Daremnie pose� i grozi, i prosi: Gro�ba i pro�ba na nic si� nie przyda. Kazano wreszcie obudzi� Rymwida: On wol� pa�sk� nosi i odnosi, On g�ow� w radzie, praw� r�k� w boju, Jego nazywa ksi��� drugim sob�, W obozie, w zamku jemu ka�d� dob� Wst�p do pa�skiego otwarty pokoju. W pokoju ciemno i tylko od sto�a Kaganiec �wiat�em konaj�cym p�on��. Litawor chodzi� po gmachu doko�a, A potem stan�� i w my�lach uton��. S�ucha, co Rymwid o Niemcach powiada, Ale mu na to nic nie odpowiada. To si� rumieni, to wzdycha, to blednie, Wydaj�c twarz� troski niepowszednie. Poszed� ku lampie, �eby j� poprawi�, Wrzakomo poprawia, a do g��bi ci�nie; Wcisn�� nareszcie i ca�kiem zad�awi� - Nie wiem, przypadkiem, czyli te� umy�lnie. Sna�, �e poskromi� nie m�g� wn�trznej wrzawy I w pogodniejsze wystroi� si� lice, A jednak nie chcia�, by s�uga z postawy Zgadn�� pa�skiego serca tajemnice. Znowu komnat� obchodzi doko�a, Lecz, kiedy okna kratowane mija�, Widna przy blasku miesi�cznego ko�a, Co si� przez szyby i kraty przebija�, Widna pos�pno�� zmarszczonego czo�a, Przyci�te usta, oczu b�yskawica I surowego zagorza�o�� lica. Potem w r�g gmachu zwraca si� z po�piechem, Ka�e podwoje zamkn�� Rymwidowi - Siad� i z k�amliw� spokojno�ci� m�wi, Szyderskim mow� zaprawuj�c �miechem; "Wszak mi sam z Wilna przywioz�e�, Rymwidzie, �e Wito�d, pan nasz mo�ny i �askawy, Mia� mi� podwy�szy� ksi���ciem na Lidzie I spad�e dla mnie po �onie dzier�awy, Jak swoj� w�asno�� lub zdobycze cudze. Litaworowi podarowa� s�udze?" - "To prawda, ksi���" "My wi�c po te dary, Jako przysta�o, wyst�pimy godnie! Ka� wynie�� na dw�r ksi���ce sztandary, Zapali� w zamku ognie i pochodnie! Gdzie s� tr�bacze? Niechaj o p�nocy Zjad� na miasto i, stan�wszy w rynku, Na cztery wiatry tr�bi� bez spoczynku, P�ki si� wszystko rycerstwo rozbudzi! Niech ka�dy piersi zbroj� ubezpiecza, Nasadzi groty i poci�gnie miecza! Zgotowa� �ywno�� dla koni i ludzi! Ka�demu z m��w zgotuje niewiasta, Ile zje�� mo�na od ranku do zmroku. Czyj ko� na paszy, sprowadzi� do miasta, Nakarmi� i wzi�� na drog� obroku, A skoro s�o�ce z szczorsowskiej granicy Pierwszym promieniem gr�b Mendoga dra�nie, Wszyscy staniecie na Lidzkiej ulicy! Czeka� mi� rze�wo, zbrojno i zapa�nie!" Tak m�wi� ksi���. Wprawdzie jego mowa Zaleca zwyk�e do drogi przybory - Lecz zaco nagle i niezwyk�ej pory? Dlaczego posta� by�a tak surowa? A kiedy m�wi�, cho� gwa�towne s�owa Bieg�, �e jedno drugiego nie �cignie, Zda si�, jakby wysz�a ich po�owa, A reszta w piersiach przyt�umiona stygnie. Ta posta� co� mi niedobrego wr�y I g�os ten my�li spokojnej nie s�u�y. Umilk� Litawor; zda�o si�, �e czeka, A� Rymwid z wzi�tym odejdzie rozkazem - I Rymwid milczy, a odej�cia zwleka, Bo to, co s�ysza�, i co widzia� razem, Kiedy stosuje i wa�y w rozmowie, Z lekkich s��w ci�k� rzecz odgadn�� umie. Ale c� pocznie? Zna, �e ksi��� m�ody, Namowom cudzym ma�o daje ucha I, nie lubi�cy w d�ugie brn�� wywody, Zamiary knuje w swojej g��bi ducha, A skoro uknu�, nie dba na przeszkody I hamowany, tym sro�ej wybucha. Lecz Rymwid, jako wierna panu rada I zacny rycerz w litewskim narodzie, Zapewne ha�bie niemi�ej podpada, Gdzieby powszechnej nie zbie�a� szkodzie. Milcze� czy radzi�? Na dwoje my�l dzieli, Waha si�, wko�cu na drugie o�mieli. "Panie, gdziekolwiek ch�ci twoje godz�, Nigdy� na ludziach i koniach nie zb�dzie: Wska� tylko drog�, my za twoj� wodz�, Nie patrz�c, k�dy, gotowi i�� wsz�dzie, Posp�lstwo, �lepe twoich r�k narz�dzie, I m��w, kt�rzy na co� wi�cej zdatni. Bo i tw�j ojciec, cho� lubi� sam z siebie Wyci�ga� skrycie przysz�ych dzie� osnowy, Jednak, nim gminne miecze ku potrzebie, Wprz�dy ku radzie m�dre wzywa� g�owy, K�dy ja nieraz z wolnym zdaniem siada�, A com umy�li�, �mia�o wypowiada�. Wi�c i dzi� wybacz, je�li w szczerym g�osie Zeznam, co serce ustom przekaza�o. D�ugo ja �y�em i na siwym w�osie D�wigam i czas�w, i czyn�w niema�o; Przed si� dzi� widz�, oby nie ze szkod�, Rzecz, dla nas starych niezwyk�� i m�od�. Je�eli prawda, �e na Lidzkie pa�stwo Ci�gniesz, do twojej nale��ce w�a�ci, Ten poch�d skory, co� nakszta�t napa�ci, Zrazi i nowe, i dawne podda�stwo. Ci, jak zwyci�zcy, czekaj� zdobyczy, Tamci kajdan�w, jak lud niewolniczy. Zaraz po kraju wie�� ziarna rozsypie, Ucho je gminne chwyta i przesadza, Sk�d w ko�cu gorzki owoc si� wyradza, Co truje zgod� i co s�aw� szczypie; Okrzykn� zaraz, �e� chciwy �upie�y, Wdar� si� na pa�stwo, kt�re� nie nale�y. Inaczej cale po dawnym zwyczaju Litewskie niegdy� st�pa�y ksi���ta, Nios�c stolic� do w�asnego kraju: Tych ksi���t dobrze wiek m�j zapami�ta. I, je�li zechcesz i�� po starym trybie, Spuszczaj si� na mnie, w niczym nie uchybi�. Naprz�d rycerstwo obe�lemy wsz�dy, I tych, co w mie�cie zostali si� bliscy, I co na wiejskie powr�cili grz�dy, Maj� na zamek zgromadzi� si� wszyscy; Wi�c krewne pany, wi�c starsze urz�dy, Ku bezpiecze�stwu, a wi�kszej ozdobie, Z sowitym pocztem niech stan� przy tobie. Co nim dokonasz, ja mog� tymczasem Wyruszy� jutro lub pojutrze z rana Ze s�u�b�, z �wi�t� osob� kap�ana, Tudzie� z potrzebnym do uczty zapasem, Aby si� wszystko z�atwi�o na przodzie, A na zwierzynie nie brak�o i miodzie. Nie tylko bowiem sam nar�d prostaczy, Lecz i starszyzna za �akoci� goni, A widz�c zrazu pa�skiej hojno�� d�oni, Dobrze st�d sobie na przysz�o�� t�umaczy. Tak zaw�dy by�o w Litwie i na �mudzi; Je�li nie wierzysz, pytaj starych ludzi!" Sko�czy�, podchodzi ku oknom i doda: "Wietrzno, niepewna na jutro pogoda... Jakiego� widz� rumaka przy wie�y, A tu� i rycerz oparty na ��ku... Drudzy dwaj chodz�, konie wodz�c w r�ku... Pos�y niemieckie - pozna�em z odzie�y; Czy ich zawo�a�, czyli niech na dole Przez usta s�ugi odbior� tw� wol�?" To m�wi�c, okno przymkni�te zaszczepi�, Niby niechc�cy, i patrzy�, i gada�, Ale umy�lnie pytanie uczepi�, By co� o pos�ach niemieckich wybada�. Na to mu pr�dko Litawor odpowie: "Je�eli kiedy wychodz� po rad� Do cudzych, w�asnej nie ufaj�c g�owie - Zaw�dy twe zdanie na pocz�tku k�ad�, Bo� zewsz�d godzien mojej czci i wiary, Jak w polu m�ody, tak na radzie stary. Wi�c, cho� nie lubi�, by dzie� przysz�ych ko�ce Lada czyjemu widne by�y oku - Zamiar, wyl�g�y w my�lenia pomroku, �le jest przed czasem wykaza� na s�o�ce; Niechaj rzecz ca�a, dokonania bliska, Jak piorun: wprz�dy zabija ni� b�yska. Przeto� ja kr�tko pytania odbywam: "Kiedy? - "Dzi�, jutro..." - "Gdzie?" - "Na �mud�, do Rusi..." "To by� nie mo�e!" - "B�dzie i by� musi... Lecz dzisiaj tobie g��b serca rozkrywam. Dlategom kaza� do konia i zbroi, Dlatego nagle i or�nie godz�, Bo wiem Wito�da, �e z wojskami stoi, Gotowy wstr�ty czyni� mi po drodze; A mo�e na to chcia� do Lidy zwabi�, By zwabionego pojma� albo zabi�. Ale ja z mistrzem Pruskiego Zakonu Tajemne zaraz zwi�za�em przymierze, Aby mi swoje da� w pomoc rycerze, Za co w nagrod� ust�pi� cz�� plonu. Je�li, jak s�ysz�, przybyli pos�owie, Zna�, �em na jego nie zwiedziony s�owie. Wprz�d wi�c, nim zajd� siedmiorakie gwiazdy, Ruszymy przyda� ku litewskiej sile Niemc�w pancernej trzy tysi�ce jazdy I pieszych knecht�w we dw�jnas�b tyle. B�d�c u mistrza, sam sobie wybra�em, Jakie ma przys�a� rumaki i ch�opy, Od wsz...
Poszukiwany