Kisielewski Wołanie na puszczy.txt

(1204 KB) Pobierz
Stefan Kisielewski

WO�ANIE NA PUSZCZY

ISKRY
Opracowanie graficzne
Krystyna T�pfer
Zdj�cie na obwolut� wykona�
Jacek Sroka
ISBN �$-207-i56i-X
� Copyright by Wydawnictwo �Iskry", Warszawa 1997
Od wydawcy
Na kolejny tom �Pism wybranych" Stefana Kisielewskiego
sk�adaj� si� jego artyku�y i felietony wydane poza zasi�giem
cenzury w latach 1976�1981.
Artyku�y polityczne umieszczane by�y w wychodz�cych
w tym czasie w Polsce wydawnictwach niezale�nych, natomiast
felietony publikowane by�y w paryskiej �Kulturze" (najpierw
by�y to felietony usuni�te przez cenzur� z �Tygodnika Powszech-
nego", a nast�pnie pisane ju� specjalnie dla �Kultury"). Ca�o��
ukaza�a si� w 1982 roku w Wydawnictwie NOWA (dzia�aj�cym
poza zasi�giem cenzury) i zosta�a poprzedzona �Przedmow�"
Stefana Kisielewskiego.
Wydawnictwu NOWA za zgod� na wydanie ksi��ki z jego
dorobku edytorskiego � serdecznie dzi�kujemy.
Przedmowa Autora
Moj� powojenn� dzia�alno�� publicystyczna, rozpocz��em
w Krakowie, w kwietniu 1945 roku, z pewn�, okre�lon� my�l�,
kt�r� skrystalizowa�em sobie jeszcze w ostatnim okresie okupacji.
Przewiduj�c ju� wtedy, �e w Polsce nastanie TOTALIZM typu
komunistycznego, postanowi�em spr�bowa� uprawiania
legalnej opozycji przeciwko marksizmowi-lenini2mowi.
Spr�bowa� realizacji tego zadania cho�by �rodkami zast�pczymi,
aluzyjnymi, satyrycznymi, tak jak to robi� eseista i felietonista
Henri de Rochefort w epoce francuskiego II Cesarstwa.
Dzia�alno�� t� rozpocz��em na �amach krakowskiego �Tygo-
dnika Powszechnego" (29 kwietnia 1945 r.). To �katolickie
pismo spo�eczno-kulturalne", jak g�osi podtytu�, powsta�o w Kra-
kowie w marcu tego� roku pod protektoratem arcybiskupa
metropolity krakowskiego Adama Stefana Sapiehy, kt�rego
delegatem, maj�cym czuwa� nad katolickim charakterem pisma,
by� wybitny publicysta i dzia�acz chrze�cija�sko-demokratyczny,
ksi�dz Jan Piwowarczyk. Redaktorem naczelnym �Tygodnika"
zosta� Jerzy Turowicz, pismo kszta�towane za� by�o na pocz�tku
przez zesp� ludzi takich jak Zofia Morstinowa, Jerzy Zawiejski,
Antoni Go�ubiew, Hanna Malewska, Stanis�aw Stomma, Pawe�
Jasienica, Jacek Wo�niakowski i inni.
Pismo nasze przetrwa�o po dzie� dzisiejszy pod wodz� tego
samego Jerzego Turowicza, maj�c jednak�e w swych dziejach
dwie przerwy: jedn�, gdy zlikwidowano je, pr�buj�c przedtem
odda� Paksowi (1955�1956), drug�, paromiesi�czn�, po
15 grudnia 1981 roku. Og�lna linia pisma: opozycja �wiatopo-
gl�dowa i nierzadko polityczna wobec marks�smu-leninizmu,
po��czona z respektowaniem praw powojennej pa�stwowo�ci
polskiej i jej uwarunkowa� geopolitycznych.
Wraz z �Tygodnikiem" trwa�o i moje pisanie, z dodatkow�
przerw� w latach 1968�1971, kiedy to obj�to mnie indywidual-
nym zakazem publikacji. Umie�ci�em w �Tygodniku" na prze-
strzeni lat trzydziestu sze�ciu oko�o 1800 pozycji, niestety,
w wi�kszo�ci pokrajanych i pozmienianych przez skre�laj�c� ca�e
fragmenty cenzur� � wiele za� prac, skonfiskowanych w ca�o�ci,
nie ukaza�o si� w og�le. Do wybor�w roku 1947, p�ki trwa�a
jeszcze epoka Miko�ajczykowskiej ,,wolnej konkurencji", pub-
licystyka wprost opozycyjna by�a jeszcze w �Tygodniku" jako
tako mo�liwa, cho� te� ca�e fragmenty tekstu pada�y ofiar�
cenzora, a czytelnicy zgo�a o tym nie wiedzieli. Od roku 1948 i to
jednak�e sta�o si� niemo�liwe, bo bezpo�rednia tematyka poli-
tyczna zosta�a dla nas w og�le wykluczona. Jako jedyny ratunek
pozosta�a tematyka kulturalno-filozoficzna, a dla mnie � felieton.
Gatunek felietonowy daje pole do operowania aluzj�, �artem,
mow� zast�pcz�, og�lnym klimatem. Nawet skre�lenia cenzuralne,
mno��ce si� w�wczas wraz z narastaniem wiadomych w�a�ciwo�ci
ustroju nieustannie, nie wydawa�y si� tu decyduj�ce, zw�aszcza
gdy wierny czytelnik oswoi si� z felietonow� �mow� umown�".
Takich czytelnik�w zdoby�em sobie przez d�ugie lata, produkuj�c
na ostatniej stronie �Tygodnika Powszechnego" cykle felieton�w,
podpisywanych �Kisiel". Kolejne ich (felieton�w) nadtytu�y
brzmia�y: Pod w�os. �opat� do g�owy, Gwo^ds^e w m�^u, G�ow�
w �ciany, Be^ dogmatu. Wo�anie na pusyy i wreszcie, od wrze�nia
1981 do s�awnego grudnia tego� roku, ostatni, najswobodniejszy,
bo w intensywnej epoce Wa��sowej pisany z zagranicy cykl
Widziane inaczej. Sumuj�c te wszystkie lata nie wiem, czy cho�
20 procent moich tygodniowych p�od�w ukaza�o si� bez skre�le�
cenzorskich, o kt�rych czytelnik formalnie nadal nic nie wiedzia�,
bo dopiero jesieni� pami�tnego roku 1980 pozwolono mi napisa�
wprost o istnieniu cenzury.
Prawda, by� kr�tki okres zel�enia, z�agodzenia kaga�ca: par�
miesi�cy po Gomu�kowskim Pa�dzierniku 1956, dla nas za�,
poczynaj�c od pierwszego po przerwie numeru �Tygodnika",
kt�ry ukaza� si� z dat� 24 grudnia 1956 roku. By� to czas wielkich
nadziei na kontynuacj� zacz�tych w Pa�dzierniku reform spo�ecz-
no-politycznych. Paru ludzi z �Tygodnika Powszechnego" wesz�o
nawet w roku 1956 do Sejmu (ko�o �Znak"), lecz dalszych
reform nie doczekali�my si�: Gomu�ka zaniecha� tej drogi,
a cenzura od miesi�cy letnich 1957 roku zaciska� si� j�a na nowo,
aby z kolei w dziesi�cioleciu Gierkowskim osi�gn�� nasilenie
i absurdalno�� wi�ksze nawet ni� za Stalina. Mierzy�em rzecz co
tydzie� ilo�ci� skre�le� w moich felietonach, a tak�e ich po-
st�puj�cym wyja�awianiem tematycznym, wywo�ywanym przez
machinalnie wr�cz dzia�aj�c� w cz�owieku autocenzur�. Mie� tyle
do powiedzenia o coraz dziwniejszej polskiej rzeczywisto�ci i nie
m�c niczego wypowiedzie� � to przecie� rozpaczliwe. A wszak�e
�yje si� tylko raz, za� powolne fa�szowanie samego siebie przez
uleganie narzucanym przez cenzur� ograniczeniom mog�o si�
okaza� procesem nieodwracalnie degeneruj�cym. Zdj�ty panicz-
nym strachem po prostu przed utrat� samego siebie, w�asnej
umys�owej to�samo�ci, j��em wreszcie poszukiwa� wyj�cia, szuka�
mo�no�ci wypowiedzenia si� w pe�ni, bez �adnych �wzgl�d�w
czy urz�d�w". I tak zacz�a si� moja wsp�praca z polsk� pras�
za granic�, a tak�e, sporadycznie, z pismami zagranicznymi.
Ju� w roku 1967 wyda�em w Pary�u pierwsz� z sze�ciu
powie�ci o wsp�czesnym polskim �yciu, sygnowanych �Tomasz
Stali�ski". Za� w roku 1976 pos�a�em do paryskiej �Kultury",
kierowanej przez mojego pierwszego przedwojennego redaktora
Jerzego Giedroycia, kilka skonfiskowanych mi w Krakowie
felieton�w. W roku 1977 napisa�em ju� par� felieton�w specjalnie
dla �Kultury", oczywi�cie podpisywanych �Kisiel", a od roku
1978 figurowa�em wreszcie na dobre w ka�dym numerze, pisuj�c
te� do innych pism emigracyjnych, a tak�e do prasy zagranicznej.
1 tak si� zacz�o �odzyskiwanie siebie". Felietonistyka w �Kul-
turze" trwa�a nieprzerwanie do stycznia 1982 roku, by�a za�
nawi�zaniem do paru wyst�p�w w tym pi�mie uskutecznionych
przeze mnie jeszcze w odwil�owych latach 1956�1958. Tyle �e
znakomity i zas�u�ony paryski miesi�cznik dociera� do Polski
2 trudem i cz�owiek stan�� zn�w przed ci�kim i paradoksalnym
wyborem: albo wolno�� pisania, lecz brak czytelnik�w, albo te�
masowy czytelnik krajowy, lecz karmiony straw� nijak� lub
zafa�szowan�, przez cenzur�.
Wyj�cie z owego dylematu zacz�o si� jednak wydawa�
realne poczynaj�c mniej wi�cej od jesieni 1977 roku. Wydarzy� si�
wtedy w Polsce istny cud: pojawi�a si� prasa poza zasi�giem
cenzury, niby tajna, odbijana na powielaczach, w istocie jednak
jawna, bo operuj�ca nazwiskami autor�w, tudzie� adresami
m�odych i starszych redaktor�w. Naprawd� cud, odrodzenie
wolnej my�li i krytyki w ramach przecie� tego samego, nieust�p-
liwego na poz�r ustroju. Rzuci�em si� wtedy, w�a�nie jak
odrodzony, do pisania, publikuj�c wa�ne dla mnie prace publicys-
tyczne w latach 1977�1981 w pismach: �Zapis", �Biuletyn
Informacyjny", �Res Publica", �G�os", �Bratniak", �Puls",
�Spotkania", �Krytyka", �Aspekt", potem w licznych biuletynach
oraz wydaj�c broszury w ,,Konstytucji 3 Maja" czy biblioteczce
�G�osu". Gdy za� przysz�a epopeja �Solidarno�ci", to i �Tygodnik
Powszechny" odzyska� wreszcie swobodny g�os, w��czaj�c si�
w szesnastomiesi�czn� histori� od�ywaj�cego narodowego pi�-
miennictwa. Koniec tej epopei zaskoczy� mnie w dalekiej Australii,
a kiedy po rocznym pobycie za granic� powr�ci�em w lipcu 1982
roku do Warszawy � by�o ju� po wszystkim. Poniewa� �Tygo-
dnik" zn�w jednak wychodzi, postanowi�em podsumowa� now�
moj� i star� sytuacj� w obszernym eseju Bezsilno�� publicystyki?,
kt�ry, tym znowu razem, cenzura zdj�a we wrze�niu w ca�o�ci.
Zrozumia�em teraz, �e nadesz�y nowe stare czasy, czyli wr�ci�a
Epoka Cenzurowania. Zrozumia�em te�, �e nie pora zn�w si�
w ni� w��cza� komu�, kto zasmakowa� w pe�nej wolno�ci pisania.
Przestawia� si� z powrotem na mow� sztucznie umown�?! Nie,
to niemo�liwe, trzeba spasowa�.
Ale co si� napisa�o, to si� napisa�o, a m�odzi czytelnicy s�
tego ciekawi, zw�aszcza �e publicystyka moja, ta swobodna,
trudno jest dost�pna, rozproszona po wydawnictwach zagranicz-
nych lub po ulotnych, jak si� okaza�o, a zabronionych w drukach
krajowych. Tote� z wdzi�czno�ci� przyj��em inicjatyw� pod-
sumowania wydawniczego (oczywi�cie zn�w nieoficjalnego) mo-
jego tak zwanego dorobku, zw�aszcza tego ma�o w kraju znanego.
W gruncie rzeczy ca�o�� mojej krytyki ustroju marksowsko-
-leninowskiego, moich pogl�d�w gospodarczych oraz propozycji
wybrni�cia z sytuacji dla Polski nie za bardzo jest znana, u�amki
zawiera�y si� w poszczeg�lnych artyku�ach i felietonach, szkice
ca�o�ci w zapomnianych nieraz, krajowych i zagranicznych
odczytach. W�a�ciwie � szukaj wiatru w polu. Mo�e wi�c uda
si� zebra� jednak razem chocia� cz�� �lad�w my�li, z uporem,
lecz w bardzo r�nych miejscach na przestrzeni lat rozwijanych
i powtarzanych? Je�li kto� (wydawca) ma na to ochot� i energi�,
to oczywi�cie si� do tego przychylam. Z satysfakcj�, �e non omnis
moriar.
Do ksi��kowych podsumowa� dzia�alno�ci publicystycznej
nie mia�em dot�d na og� nadmiernego szcz�cia. Owszem,
w roku 1949 ukaza�a si� w prywatnej firmie, wycofana p�niej
prz...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin