Allah+Il+Allah+-+2-+Szejk+Tarik.pdf

(553 KB) Pobierz
161953176 UNPDF
Karol May
SZEJK TARIK
Tytuł oryginału: Allah il Allah
Tłumaczenie: Ewa Szybawska
SPIS TREŚCI
W Kamiennym Puchu....................................................................................................................
Walka o oazę..................................................................................................................................
Tarik godnym tytułu szejka...........................................................................................................
W Kamiennym Puchu
Już z daleka dostrzegliśmy blask ogniska w obozie, wokół którego zebrani byli najstarsi
członkowie plemienia na naradzie. Ponieważ przyrzekłem trzymać się z daleka od dżemmy,
zatrzymaliśmy się tylko tak długo, jak długo było to konieczne, aby zadbać o zwierzęta, a
potem wróciliśmy do zamczyska.
Blask migotającego ogniska rozświetlił na chwilę poważne twarze mężów o długich
brodach. W ciszy nocnej można było usłyszeć tylko ich mamrot i odgłosy wydawane przez
przeżuwające wielbłądy.
Ruina wyglądała jak wyludniona. Nigdzie nie spotkaliśmy żadnego człowieka oprócz warty
na schodach. Badija i Hiluja przebywały zapewne w swoich pomieszczeniach. Tarik i Hilal
brali udział w dżemmie, na którą zaproszona także starego szejka Beni Abbas z obowiązku
uprzejmości w stosunku do ojca Khanum.
Wybraliśmy to samo miejsce między blokami skalnymi co wczoraj po naszym przybyciu i
oddaliśmy się urokowi widoku, który roztaczał się na ognisko w duarze i tańczące wokół niego
cienie. Ileż zmieniło się w ciągu tego dnia! Jeden z wielkich stracił swą moc; zakwitło też
szczęście dwojga kochających się ludzi, którzy nigdy nie odważyliby się nawet marzyć o tak
szybkiej zmianie w ich życiu.
U podnóża ruiny było bardzo spokojnie. Tak długo jak trwała dżemma, wszyscy musieli
zachować ciszę. Ale wiedziałem, że jeszcze dzisiaj ta cisza zostanie zastąpiona głośną
wesołością i pogodną krzątaniną świątecznego nastroju. Wypadało przecież nim uczcić wybór
nowego szejka.
Dżemma przeciągała się dłużej, niż tego oczekiwano. Od początku byłem w stanie znacznie
przyspieszyć jej decyzję. Wystarczyłoby, gdybym ogłosił radzie starszych plemienia, że mam
zamiar ofiarować Beni Sallah trzysta sztuk broni palnej i amunicję. Byłoby to jednak niezgodne
z moimi zasadami. Beni Sallah powinni zadecydować zgodnie ze zdrowym rozsądkiem i
poczuciem wspólnoty ludzkiej, i to nie pod wpływem mojego daru. Ta broń miała być w
pewnym sensie zapłatą za to, że potrafili oprzeć się podszeptom obcych wysłanników. Ajeżeli
wbrew oczekiwaniom i niezgodnie z moim życzeniem zadecydują inaczej? Wtedy nikt i nic nie
będzie w stanie zmienić mojej decyzji; nie otrzymają ani jednego karabinu. Wolałbym, aby
zardzewiały w pustynnym piasku, aniżeli ich kule miałyby ranić i zabijać bezbronnych
fellahów.
Wyglądało na to, że w końcu zapadła decyzj a. Cienie przy głównym ognisku ożywiły się i
ciemne postacie poruszały się raźno. Siedzieliśmy dalej spokojnie, bo byłem pewny, że wkrótce
dowiemy się o przebiegu i decyzji dżemmy.
Szmer tuż nad naszymi głowami zdradził nam, że muezin zajął już miejsce w swojej
„ambonie" i znów usłyszeliśmy znajome uderzenie w deseczkę i dźwięczny głos oznajmiający:
Bismillah errachmahn errachihm, w imię najmiłosierniej-szego Boga! Niech będą mu
dzięki, że dał mężom mądrość, aby potrafili rozróżnić zło i dobro! Chwalmy Ismaila Paszę,
władcę Masr i El Kahira! Niech jego życie trwa tysiąc lat a w ślad za jego krokami niech
podąża szczęście i błogosławieństwo! On jest naszym przyjacielem a my jego przyjaciółmi! Kto
jest przeciw niemu, jest też przeciw nam i powinien zakosztować naszej zemsty. Tak
zadecydowali najstarsi w czasie dżemmy. Posłuchajcie wy mężowie i wy kobiety! To Allach
jest mądrością i daje rozum. Chwalmy go, bo to on jest Bogiem a Mahomet jest jego
Prorokiem!
Po tym obwieszczeniu w iście mahometańskim stylu wszyscy w duarze wiedzieli dokładnie
jak miały się sprawy. Decyzja była więc zgodna z moją radą i wszystkich rozsądnych w duarze.
Zaledwie przebrzmiały słowa muezina, usłyszeliśmy wołanie toczące się wśród kamieni:
— Efendi, gdzie jesteś? Warty doniosły, że wróciłeś!
Był to głos Tarika. Odpowiedzieliśmy na jego wołanie i już wkrótce zza rogu wyłoniły się
postacie mężczyzn. Był to Hilal i nowy szejk.
— Czy zrozumiałeś efendi, co ogłosił muezin? — zapytał Ta-rik, gdy był już blisko.
— Tak, głos rozsądku zwyciężył. Życzę ci dużo szczęścia.
— Dziękuję! Ale niewiele brakowało, a przegralibyśmy.
— A więc jednak!
— Tak. Różnice zdań były bardzo duże i doszło do ostrych sporów. Niektórzy, na których
głosy liczyłem, przeszli na stronę przeciwnika.
— Aha! Chyba nawet wiem dlaczego!
— Ja też wiedziałem, ale najpierw nie mówiłem nic. Dopiero gdy szala zwycięstwa
przechylała się już na naszą niekorzyść, wstałem i zarzuciłem niektórym z rady starszych, że
dali się przekupić obcym agentom. Moje oskarżenie było prawdziwą bombą. Oczywiście,
obwinieni zaprzeczyli wszystkiemu, ale jako dowód przeciwko obcym podałem, że chcieli
przekupić również ciebie za sumę pięćdziesięciu tysięcy franków.
— Czy to pomogło?
— Początkowo nie bardzo. Obcy określili moją wypowiedź jako bezczelne oszczerstwo.
— Ale odparłeś ich zarzut?
— Tak, ostrym tonem zaproponowałem dżemmie, aby na dowód moich słów poprosić
ciebie, żebyś zaszczycił zebranie swoją osobą.
— I dopiero to zdenerwowało obcych jeszcze bardziej! — zaśmiałem się.
— Dokładnie, jak powiedziałeś. Zaraz zgłosili veto przeciw sprowadzaniu na dżemmę
człowieka, którego cała ta sprawa, jak stwierdzili, nic nie obchodzi. Dopiero gdy odrzekłem, że
również oni są obcymi i zaledwie tolerowani na naszej dżemmie, zaniemówili. W końcu
stwierdzili, że nie muszę posyłać po ciebie, ponieważ i tak nie będą wypowiadać się co do tego
zarzutu.
— I to wprawiło z pewnością dżemmę w zdumienie?
— Oczywiście! Pomyśl sobie, dwieście tysięcy piastrów! Jakież zyski musi obiecywać
sobie ten, który oferuje taką sumę, jeżeli zgodzilibyśmy się działać zgodnie z jego wolą! Tak
myślał każdy z rady.
— A co z przesłaniem szejka z Dżarabub? Czyżby pozostało bez echa?
— Nie. Odczytanie listu sidi Mahdi zostawiliśmy na koniec. Hilal opowiedział o swojej
podróży, którą zaplanował za zgodą Khanum i gdy później usłyszeli słowa „Wielebnego", nikt
się już nie sprzeciwiał. Odnieśliśmy zwycięstwo, bo nawet ci, którzy mieli zamiar głosować
przeciw nam, nie mieli już odwagi. Zaczęli się bać!
— Pozwól, że jeszcze raz ci pogratuluję. Po raz pierwszy dziś wystąpiłeś w swojej nowej
roli i należą ci się słowa pochwały. A po czyjej stronie stał Esra?
— Po naszej. Czasami miałem wrażenie, że chciał coś powiedzieć, co bardzo leżało mu na
sercu. Przynajmniej tak mi się wydawało.
— No cóż, być może miał ci coś ważnego do powiedzenia, ale nie mógł się odważyć.
— Mówisz tak szczególnym tonem. A kogóż miałby się bać!
— Mnie!
Maschallah] Jak to?
— Właśnie tak jak słyszysz. Nie odważył się powiedzieć ci tego, bo ja mu zabroniłem.
— Twoje słowa przestały być dla mnie zupełnie zrozumiałe. Czyżbyś ...
— Czy nie byłoby lepiej, abyś Śam poszedł teraz do Esry i zapytał go, co przed tobą zataił?
Mój wczorajszy zakaz nie jest już obowiązujący i obecnie może mówić. Gdzie go teraz
znajdziesz?
— U Khanum. Wysłałem go do niej, aby powiadomił ją o decyzji rady starszych. W tym
czasie Hilal i ja chcieliśmy porozmawiać z tobą.
— Więc i ty udaj się do niej, abyś mógł usłyszeć wiadomość, która z pewnością cię
ucieszy. Nie zwlekaj już ani chwili dłużej.
Allah il Allah! Efendi, czy nie możesz powiedzieć mi tej radosnej wieści już teraz? —
naciskał.
— Przenigdy! — uśmiechnąłem się z zadowoleniem. — Czy znasz bajkę z „Tysiąca i
jednej nocy" o górze Sezam? A więc właśnie Esra posiada klucz do Sezamu. Pospiesz się więc i
każ mu sobie go dać!
Mówiąc to odwróciłem się zostawiając ich samych. Nie pozostało im nic innego, jak pójść
za moją radą.
— Sidi — zaśmiał się Halef, gdy już odeszli — zobaczysz, jak szybko obaj, albo
przynajmniej jeden z nich, znów do nas wróci, żeby nas zaprowadzić do Khanum.
Halef był obecny przy wczorajszej rozmowie z Esrą, więc wiedział o naszej tajemnicy.
Jego przepowiednia się spełniła. Nie upłynęło jeszcze pięć minut od odejścia braci, gdy z
ciemności wyłoniła się postać Hilala.
— Efendi, szejk i Khanum proszą cię, abyś do nich przyszedł. Chcą dowiedzieć się od
ciebie czegoś więcej. Na Allacha, panie! Sprowadziłeś radość do naszego obozu.
Oczywiście, spełniliśmy jego prośbę i wkrótce staliśmy przed znanym nam już
pomieszczeniem, w którym mieliśmy się spotkać z Badiją, Hiliją, Tarikiem, starym Esrą i
szejkiem.
Już przy wejściu powitano nas gradem pytań, na które było niemożliwym od razu
odpowiedzieć, i na które uśmiechnąłem się tylko. Ale gdy już usiedliśmy na poduszkach,
zaczęliśmy opowiadać.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin