3100.txt

(104 KB) Pobierz
Leon Kruczkowski

Niemcy
Wersja elektroniczna ABJKK

Sztuka w trzech aktach

Biblioteka szkolna

PA�STWOWY INSTYTUT   WYDAWNICZY

Ksi��ka zatwierdzona do bibliotek licealnych (kl. X�XI) pismem
Ministerstwa O�wiaty nr P03-2706/57 z dn. 27 grudnia 1957 r.

NOTA OD REDAKCJI

Leon Kruczkowski urodzi� si� w 1900 r. w Krakowie. Tam
debiutowa� na prze�omie lat 1918/19, publikuj�c wiersze w cza-
sopi�mie �Maski". Po uko�czeniu studi�w z zakresu technologii
chemii pracowa� w przemy�le w Zag��biu D�browskim. W tym
czasie wydaje tom wierszy pt. Mioty nad �wiatem (1928) oraz
powie�� pt. Kordian i cham (1932), kt�ra staje si� rewelacj�
literack�. Kordian i cham, pierwsza polska powie�� o tenden-
cjach rewolucyjnych, rewiduj�ca narodowe mity i trafiaj�ca
w najczulszy nerw polskiej tradycji literackiej, sta�a si� trwa-
�ym dorobkiem literatury polskiej. Po sukcesie Kordiana i cha-
ma Kruczkowski po�wi�ci� si� wy��cznie pracy literackiej
i publicystycznej. W 1935 r. powstaje przeznaczony na scen�
utw�r satyryczny, wymierzony przeciw nacjonalizmowi i ra-
sizmowi, pt. Bohater naszych czas�w, wystawiony w war-
szawskim teatrze �Comoedia", oraz powie�� historyczna pt.
Pawie pi�ra, za� w 1937 r. powie�� o tematyce wsp�czesnej
pt. Sid�a. Jednocze�nie pisarz systematycznie wsp�pracuje
z pras� lewicow�: �Sygna�ami", �Lewym Torem", �Po prostu",
�Now� Wsi�", "Epok�" i in. Efektem politycznej i publicystycz-
nej dzia�alno�ci Kruczkowskiego s� publikacje: Cz�owiek i po-
wszednio��, Dlaczego jestem socjalist�, W klimacie dyktatury
(zbi�r artyku��w), ukazuj�ce si� w latach 1936�1938. Pod ko-
niec dwudziestolecia pisarz pracuje nad powie�ci� z czas�w
Stanis�awa Augusta oraz utworem po�wi�conym polskiej emi-
gracji robotniczej w Belgii. (Obie powie�ci, nie uko�czone,
zagin�y.) Okres II wojny �wiatowej autor Kordiana i chama
sp�dza w obozie niemieckim dla je�c�w wojennych. Po wojnie
jest jednym z naJczynniejszych organizator�w �ycia kultural-
nego, pe�ni�c kolejno szereg odpowiedzialnych funkcji pa�-
stwowych i spo�ecznych. Jego praca literacka nie ulega przy
tym zahamowaniu. Powie�ciopisarz staje si� dramatopisarzem.
W 1948 r. Teatr Polski w Warszawie wystawia jego Odwety,
dramat o problematyce wsp�czesnej, gor�co przyj�ty zar�wno
pszez publiczno��, jak i krytyk�, a w dwa lata potem na sce-
nie Teatru Starego w Krakowie, odbywa si� premiera Niem-
c�w � najg�o�niejszej sztuki Kruczkowskiego. Niemcy, grane
na blisko dwudziestu scenach Polski, doczeka�y si� rekordo-
wej ilo�ci przek�ad�w na j�zyki obce (14), wyda� w j�zykach        
obcych (8) oraz premier  w Berlinie  i wielu miastach nie-
mieckich, w Wiedniu, Pary�u, Brukseli, Pradze, Bratys�awie,
Rzymie, Sofii, Londynie, Helsinkach i Tokio, popularyzuj�c
w spos�b dotychczas nie spotykany dramaturgi� polsk� na
�wiecie. W 1950 r. pisarz wydaje tom publicystyki pt. Spotka-
nia i konfrontacje oraz rekonstrukcj� nie znanej i nie uko�-
czonej sztuki Stefana �eromskiego pt. Grzech, kt�r� adaptuje
na scen� Teatru Kameralnego w Warszawie. W 1954 r. ukazuje
si� wyb�r artyku��w z okresu powojennego pt. W�r�d swoich
i obcych oraz powstaje dramat o tragedii Rosenberg�w pt.
Juliusz i Ethel, za� w rok p�niej � podobnie jak Juliusza
i Ethel � Teatr Kameralny wystawia napisan� w 1952 r. sztu-
k� o problematyce wsp�czesnej pt. Odwiedziny.
NIEMCY

OSOBY:

Profesor Sonnenbruch

Berta � jego �ona

Ruth � ich c�rka

Willii  � ich syn

Liesel � wdowa po ich starszym synu

Joachim Peters

Hoppe

Sch ultz

Jury�

Pani Soerensen

Marika

Tourterelle

Fanchette

Oficer Wehrmachtu

Gefreiter

Antoni

Urz�dnik policyjny

Dziecko �ydowskie

Heini

Czas akcji; koniec wrze�nia 1943 roku.

AKT PIERWSZY
ODS�ONA PIERWSZA

W okupowanej Polsce. Kancelaria posterunku �andarmerii nie-
mieckiej w malym miasteczku. St�, krzes�a, szafa, portret
Hitlera, mapa, jaki� afisz propagandowy. Na stojaku tylko
jeden karabin. Na stole talerz z Jab�kami. Na krze�le du�a
waliza, �andarm Hoppe boryka si� z ni�, jest tak wypchana.
�e nie spos�b zamkn��.

Drzwi otwieraj� si�, m�ynarz S c h ultz wchodzi, szturchan-
cem wpychaj�c przed sob� dziesiecio-, dwunastoletniego ch�op-
ca, Dziecko �ydowskie, w podartych resztkach odzie�y,
wyn�dznia�e i ju� nie tyle przera�one, co zoboj�tnia�o na
wszystko.

Schultz
Hoppe

Ajlitla! *

Hoppe
Ajlitla!

Schult z

C� to, pan Hoppe dzisiaj sam na posterunku?

Hoppe
przek�ada i ugniata w walizie

Jak pan widzi. Wszyscy pojechali w teren. Ale wr�c�,
przed wieczorem wr�c�.

Sch ultz
Podr� jaka�? Urlop mo�e?

 Ajlitla � zniekszta�cone mcm. Hetl Hitler � chwa�a Hitlerowi,
pozdrowienie faszyst�w niemieckich.

Hoppe

�eby� pan wiedzia�. Urlop. Ca�e trzy dni, nie licz�c
podr�y.

Schultz
Winszuj�. O to dzi� nie�atwo.

Hoppe
prostuje si�

Bo te� to jest co� zupe�nie ekstra, panie Schultz! Pan
wie, kto to taki � Sonnenbruch, profesor Sonnenbruch?
 S�awny uczony, chluba niemieckiej biologii. Obchodzi po-
jutrze trzydziestolecie swojej pracy naukowej. To wielkie
�wi�to u nas, w Getyndze. A ja jestem, musi pan wie-
dzie�, najstarszym wo�nym w zak�adzie profesora Sonnen-
brucha, dwadzie�cia lat ju� przy nim! I profesor wysta-
ra� mi si� o trzy dni urlopu, nie licz�c podr�y. Niech
pan pomy�li, co to za cz�owiek! Ma swoje stosunki, wi�c
zrobi� mi niespodziank�. Chce, �ebym i ja bra� udzia�
w tej uroczysto�ci. Nie ma pan poj�cia, co to za cz�owiek,
panie Schultzl

Schultz

Przy okazji co� si� zawiezie do domu. Nie mo�na powie-
dzie�, waliza a� st�ka, taka wypchana, (szturchaniec) l z �o-
n� pan Hoppe si� prze�pi, co?

Hoppe

Jo, i od tego tutaj g�wna przez par� dni z daleka. Te�
co� warte.

Schultz

Nie podoba si�, co? �mierdzi s�u�ba? Wola�oby si� w Ge-
tyndze, z uczonymi, w czystej robocie? Jo, jo! Dlatego
my tu w�a�nie przyszli na wsch�d, �eby zrobi� czysto
i �adnie. Z�e m�wi�, panie Hoppe?

Hoppe

'Z�e � nie powiem, ale c� z tego? Cz�owiek tu jak w�r�d
wilk�w, gdzie st�pisz, patrz� spode �ba. Partyzanty robi�
si� coraz zuchwalsze... na noc trzeba si� zamyka� jak
w fortecy... A, nawet my�le� si� nie chce.

Schultz
Pociesz si� pan, �e dalej na wsch�d jeszcze gorzej.

Hoppe
Pewnie. Zawsze my tu blisko Reichu, w razie czego...

Schultz
�W razie czego"? Jak pan Hoppe to rozumie?

Hoppe
Zwyczajnie, (innym tonem) Pan ma jaki� interes do nas,
panie Schultz?

Schultz

Jo, mam interes. Pan mnie zna, �e na puste gadanie -nie
przychodz�. Mam interes, ale niedu�y. O, tam stoi.
Wskazuje Dziecko �ydowskie.
Hoppe dopiero teraz je spostrzega.

Szczeni� �ydowskie. Znalaz�em to pod krzakiem, w za-
gajniku ko�o m�yna. Przyprowadzi�em, �eby pan z nim
zrobi�, co trzeba, (do Dziecka)  Czemu si� gapisz, ty
wszarzu? Pod �cian� i odwr�ci� siei

Dziecko wykonuje rozkaz.

Mog�em go sam od r�ki za�atwi�, ale pomy�la�em sobie,
(z naciskiem) niech i pan Hoppe si� rozerwie. W naszym
ma�ym miasteczku nudno... niech i pan Hoppe... A zreszt�,
wed�ug przepis�w...

Hoppe
Wed�ug przepis�w, m�wi pan...

Schultz

I w�a�ciwie to ju� wszystko. Zostawiam panu tego diabe�ka
i radz� zrobi� go raz-dwa, �eby bro� Bo�e nie dmuchn�� pa-
nu spod r�ki. (idzie ku drzwiom, zatrzymuje si� przed nimi,
patrzy przenikliwie na Hoppego Jo, tu na wschodzie
brudno i �mierdzi. �ycz� dobrego urlopu w Getyndze,
panie Hoppe. Ajlitla!

Wychodzi

Hoppe

patrzy na drzwi, kt�re zamkn�y si� za Schultzem. potem
powoli przenosi wzrok na Dziecko, stoj�ce twarz� do �cia-
ny, po chwili szorstko

Nie st�j tam jak pie�. Poka� si�.

Dziecko odwraca si�.
Hoppe podchodzi bli�ej.
�yd?

Dziecko potakuje g�ow�.

Po co ty chodzisz po �wiecie?

Dziecko

Ja nie wiem...

Hoppe

Co ja mam z tob� zrobi�?

Dziecko
Ja nie wiem...

Hoppe

Nie wiesz, ty nic nie wiesz! (krzyczy) A ja musz� wiedzie�,
rozumiesz? ja musz�! (spokojnie) Ale jedno chyba wiesz na
pewno, �e z tob� �le?

Dziecko

�le, prosz� pana. Wszystkich ju� zabili. Mam�, dziadka,
ma�� Esterk�... Jeszcze tylko ja... (od dawna patrzy �akomie
na talerz z jab�kami stoj�cy na stole) Niech mi pan da jed-
no takie jab�ko...

Hoppe

zaskoczony

Jab�ko? (wzrusza ramionami, podchodzi do sto�u, wybiera
jab�ko, podaje) No masz!

Dziecko �akomie gryzie jab�ko.
Hoppe obserwuje, mruczy:

Jab�ek mu si� zachciewa, w takiej chwili... (siada przy stole.
b�bni o��wkiem po blacie, po chwili) Diabli ci� tu nadali,
akurat dzisiaj...

Dziecko

Niech pan si� nie gniewa. Sam zosta�em. Przez dwa ty-
godnie udawa�o mi si�, to w lesie, to w ziemniakach... cza-
sem ludzie pomogli... Ale teraz ju� koniec... (po chwili)
Tamten pan z�y, zbi� mnie po twarzy... Pan za to inny
cz�owiek, dobry...

Hoppe

G�upi�! Wcale nie jestem dobry. Teraz wojna, nie ma
dobrych ludzi, rozumiesz?

Wstaje, przechadza si� ci�ko.

Dziecko gryz�c Jab�ko obserwuje go w milczeniu.
Drzwi uchylaj� si� ostro�nie. Jury� wchodzi niepewnie,

troch� podpity, zamyka drzwi, rozgl�da si� w sytuacji.
Czego tu?

Jury�

Zajrza�em, mo�e co potrzeba? Bo jak nie, to poszed�bym
si� przespa�. Upa� jak cholera.

Hoppe
Ju� co� wypi�e�, �winio! Od rana!

Jury�

Jedn� szklaneczk� tylko, panie Hoppe. Jak mi zdrowie
mi�e, jedyn�! (wskazuje Dziecko) �ydek?

Hoppe potwierdza skinieniem g�owy.

Widzia�em, �e pan Schultz co� tu czarnego przyprowadzi�
z lasu, ale nie by�em pewny, (do Dziecka) Nie b�j si�,
kurczaku, pan Hoppe jest porz�dny cz�owiek, nic z�ego
ci nie zrobi...

Hoppe

Stul pysk, Jury�.

Jury�

Nie ma si� o co obra�a�. Porz�dno�� nikogo nie ha�bi.
(przygl�da si� Dziecku)  No, no! Cud boski, �e takie co�
jeszcze chodzi po tej marnej ziemi. Ile masz lat, Srulku?

Dziecko
Dwana�cie. Ale na imi� mi Chaimek...

Jury�

Wszystko jedno. Tak czy siak, nie masz si� czym chwali�.
Prawda, panie Hoppe?

Hoppe
Zostaw te g�upoty, Jury�.(patrzy na Dziecko) Co� przecie
trzeba z ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin