16471.txt

(362 KB) Pobierz
Katarzyna Byzia

Tryb boga
      


KONIEC
      
      35. Dwunasty lipca, dwa tysi�ce dwa. To, co powinnam teraz robi�, to le�e� na pla�y 
w jednym z tych kraj�w, gdzie pogoda zawsze jest jak drut. Ju� to widz�: zabytki 
pozaliczane, pami�tki poowijane w te sreberka... Ja, minus sze�� kilo dzi�ki melonowi i 
sa�acie, uzbrojona w filtry zapobiegaj�ce fotostarzeniu i kostium Triumpha z ostatniej 
kolekcji, �ykam sobie s�oneczko w bezpiecznych dawkach... totalna pla�a! Kto� co� do mnie 
m�wi, ja na szcz�cie nie rozumiem... Odpowiadam wi�c byle co, nawet nie otwieraj�c oczu. 
Albo te� nic nie odpowiadam. Taaak. Przez chwil� mog�abym nawet nic nie robi�. 
Mog�abym. Ale le�� teraz zupe�nie gdzie indziej.
      Bo tak si� sk�ada, �e nie �yj�.
      Dzi� mija miesi�c od mojej �mierci.
      Tak mi powiedzieli, a ja musz� im wierzy� na s�owo.
      Nie, nie, to nie jest �aden dziennik. Nic podobnego, a nawet bro� bo�e! �adne tam 
strukturalno-antykoncepcyjne gadki-szmatki z przewag� �yczeniowego my�lenia, spisywane 
z dnia na dzie� przez �yj�ce, podkre�lam, �yj�ce working girls. �adne takie. No ale co to jest 
w takim razie? Je�eli ju� mia�abym si� jako� okre�li�, mo�e nazwa�abym to pr�b�... 
skanalizowania chaotycznego przep�ywu my�li? Albo z�o�enia w ca�o�� czego�, co dla 
ka�dego �yj�cego i zdrowo my�l�cego cz�owieka jest nielogiczne z samego za�o�enia. 
M�wi�c wprost - nie trzyma si� kupy. I nigdy nie b�dzie si� trzyma�o.
      Zreszt� kto�, kto nie �yje i ma na to dowody (akt zgonu, w�asny gr�b z lastryko i 
z�oconymi napisami, wystarczy?) raczej nie mo�e pisa� dziennika. Nie ma, �e tak powiem, za 
du�ej mo�liwo�ci manewru. I, powiedzmy sobie szczerze - nie ma takiej potrzeby. Ju� i tak 
jest po ptakach, jak si� m�wi u nas w Agencji.
      U nas? W Agencji? Ci�gle nie mog� si� przyzwyczai� do my�li, �e ju� tam nie 
pracuj�. Sama si� wypisa�am, przedterminowo. I bezterminowo, poniewa� to i owo wskazuje 
na to, �e ju� tam nie wr�c�. Kiedy to sobie u�wiadamiam - �e nie �yj�, �e koniec, finito - 
jestem za ka�dym razem tak samo zdziwiona. Czym? A na przyk�ad tym, �e to spotka�o 
w�a�nie mnie. �e nie jestem nie do zdarcia, na co po cichu liczy�am. Prawd� m�wi�c by�am 
�wi�cie przekonana, �e kogo jak kogo, ale mnie nigdy nie trafi szlag... A je�eli nawet, to na 
pewno nie w tym stuleciu! Ale przede wszystkim jestem zaskoczona... zwrotem akcji. 
Niespodziewanym. Ci�ciem nie w tym miejscu, a potem scen� inn�, ni� mia�a by�. Zupe�nie 
od czapy, jak nie z tej bajki.
      Jednym s�owem - tym, �e wszystko odby�o si� tak niespodziewanie. Bez ostrze�enia. 
Bez �adnego timingu! To nie fair. Mam dopiero trzydzie�ci lat. Tyle pracy. Przetarg�w do 
wygrania. Film�w do zrobienia.
      To, do cholery, nie mo�e by� prawda!
      Okej, okej. Spokojnie.
      Spokojnie, bo zaraz przyjdzie jeden z tych anio��w str��w i da mi co� na 
uspokojenie. A po tym g��wka ju� nie pracuje tak, jakby cz�owiek tego sobie �yczy�... 
Zreszt�, co tu wymaga�. W tych warunkach! Kiedy �wi�ty spok�j zak��caj� cz�owiekowi 
stada wyg�odzonych form organicznych, o kt�rych istnieniu nikt mnie nie uprzedza� na 
lekcjach biologii. Niekt�re z tych zwierz�t mog� nawet zobaczy� go�ym okiem. Bia�e albo 
r�owawe, pod�ugowate, z podejrzanym entuzjazmem skacz� na g��wk� do �wie�ego sosu z 
enzym�w.
      Tak, �e wszystko razem wygl�da jak koktajl z krewetek. A najgorsze, �e nie ma jak 
si� broni� i jedyne, co mo�na zrobi�, to le�e� nieruchomo i udawa�, �e si� nic nie widzi.
      Szkoda, �e nie uda�o mi si� przemyci� tu chocia� jednej puszki napoju izotonicznego, 
tego, co go rozdaj� w mojej Agencji. No, tego... zapomnia�am nazwy... co daje takiego kopa... 
boszszsze! No ten, co by� ostatnio na billboardach w ca�ym kraju! Packhshot plus �elazna 
r�ka, zastygni�ta w ge�cie �fuck off� i headline �Wszyscy mog� ci naskoczy�. Tutaj by�by 
jak znalaz�...
      Tak czy siak, musz� korzysta� z tego, co mam do dyspozycji i to szybko, zanim do 
reszty strac� form�. Poniewa� zamierzam w ko�cu ustali�, jak to by�o naprawd�. Poniewa� 
zewsz�d dobiegaj� mnie r�ne g�osy, kt�re mog�abym potraktowa� jak g�osy z za�wiat�w, z 
g�ry i niezobowi�zuj�co, czyli po prostu - ola�, gdyby tylko nie by�y one wyssane z palca, a 
tak�e nadzwyczaj toksyczne i niebezpieczne. Gdyby przez to wszystko nie wp�ywa�y 
negatywnie na image mojej Agencji.
      Tak wi�c fakty. Daty i konkrety. Zaznaczam, �e zale�y mi na prawdzie i na 
bezstronno�ci w tym, mo�na by powiedzie�, ostatecznym rozrachunku. Wi�c od razu na 
samym wst�pie, z trzech nie�yciowych, wy�wiechtanych i mocno przereklamowanych prawd, 
kt�re mam do dyspozycji jako punkt odniesienia, wybieram - �wi�t�. Dlaczego? Poniewa� ta 
w�a�nie najbardziej pasuje do miejsca, w kt�rym jestem. No i ma spor� warto�� dodan�.
      Jednak mimo nienajlepszego po�o�enia (nomen omen) w kt�rym si� znalaz�am oraz 
powa�nie nadszarpni�tej kondycji psychicznej (obsesja, �e ze�r� mnie robaki) jasno zdaj� 
sobie spraw� z tego, �e mog� powo�a� si� jedynie na moj� prawd�. Bo nikt ju� nie dorzuci 
swoich trzech groszy, ani nawet jednego. Zosta�am z tym sama.
      No i dobrze. W ko�cu zrobi� co� dla siebie. Tylko dla siebie, i zostanie to ze mn� na 
wieki wiek�w w tym male�kim, drewnianym pokoiku (d�b), wy�cie�anym jakim�... zaraz... 
at�asem chyba... bia�ym?
      Taak... I nikt si� nie dowie. A je�eli nawet - to i tak nie uwierzy. Ja na pewno bym nie 
uwierzy�a.
      A poza tym, pomijaj�c ca�y efekt uboczny tej sytuacji, no bo w ko�cu nie �yj�, 
do�wiadczam prawie metafizycznego uczucia, mo�na by powiedzie�... niedowierzania. 
Uczucie to zlokalizowane jest w okolicach mostka, i odbieram je jako nieprzerwane 
przyt�umione mrowienie, czyli �wi�d. Powoduje to we mnie nieustaj�cy niepok�j, jakby... co� 
wa�nego mnie omin�o. Albo jakby kto� mnie zrobi� w konia. W ka�dym razie jako� tak.
      Cokolwiek by to nie by�o, uczucie to na pewno nie jest mi�e. Ale ca�y czas jest, 
przeszkadza, dopomina si� o swoje. Co, moim zdaniem, nie jest ani troch� uczciwe. Nie 
napada si� bezbronnego, isn�t it? A ja chwilowo na nic nie mam wp�ywu i nie go wyt�umi� 
lub zast�pi� du�o fajniejszym i nie tak sw�dz�cym uczuciem szcz�cia, poprzez, dajmy na to, 
przeczytanie kilku brief�w lub ostatniego numeru �Media i marketing�.
      Ale wracaj�c do tematu - trudno mnie zaskoczy�, naprawd�.
      By� mo�e dlatego, �e w �yciu, to znaczy w pracy, kieruj� si� zasad�, �e dobra rzecz, 
to rzecz odjechana. Im bardziej, tym lepiej. Czad - to jest pow�d, dla kt�rego robi� to, co 
robi�. Czyli reklamy. Tak. Jestem art directorem w najlepszej agencji reklamowej w Polsce. 
Oczywi�cie sieciowej i ATL, bo reszta to fusy. Generuj� pomys�y przez dwadzie�cia cztery 
non stop. Wymy�lam historyjki do film�w, imiona bohater�w oraz ich �ycie, kt�re trwa 
najwy�ej trzydzie�ci sekund. Troch� kr�tko, nie? Ale za to zawsze dobrze si� ko�czy. Kreuj� 
ca�e �wiaty full kolor, gdzie wszyscy s� pi�kni, szcz�liwi i zawsze maj� bia�e z�by, makija� 
nigdy im si� nie rozmazuje, a s�o�ce grzecznie �wieci dzie� i noc. Je�eli w takim �wiecie trafi 
si� kto� smutny, to tylko dlatego, �e czego� mu brakuje... Bardzo szybko si� okazuje, czego, 
bo mamy przecie� tak ma�o czasu - musi go jeszcze starczy� dla demo i logo! To szybko, 
szybko, czego brak? Reklamowanego produktu, rzecz jasna! Pasty, proszku, serka, ciastek, 
syropu na kaszel... Ale kiedy ten kto� w ko�cu go dostaje, natychmiast, na naszych oczach, 
ro�nie mu krzywa zadowolenia i z u�miechem wychodzi na prost�... Historyjki s� r�ne, ale 
rozwi�zanie jedno. Na imi� mu packhshot. Kolorowy i okaza�y, zawsze pojawia si� na samym 
ko�cu reklamy jak happy end i ka�e si� zapami�ta�, �eby potem, przypadkiem nie pomyli� go 
w sklepie z innym badziewiem na p�ce, kt�re nie wiadomo czemu stoi obok.
      I ja to w�a�nie robi�, za pomoc� moich plastycznie uzdolnionych r�czek oraz r�nych 
sprytnych narz�dzi na pr�d jak na przyk�ad komputer i skaner. Znam na pami�� symbole 
wszystkich kolor�w z pantonu, jak r�wnie� Quarka, Photoshopa i Illustratora. Z zamkni�tymi 
oczami, jak �lepy brajla. Projektuj� billboardy, obok kt�rych nikt nie przejdzie oboj�tnie. Na 
przyk�ad takie zupki w proszku, w kt�rych a� roi si� od r�nych E. Okej, obrzydlistwo. Ale 
przecie� nie o to chodzi! Zrobi�am je tak, �e ludzie drapali plakaty w sklepach, takie by�y 
�liczne-apetyczne. A wszystko, rzecz jasna, w kolorach, kt�re wp�ywaj� odpowiednio na a) 
pobudzenie kubk�w smakowych, b) podra�nienie receptor�w w�chu, c) orgazm estetyczny. 
Czyli g��wnie czerwony, bo wzmaga apetyt i jest bardzo call to action. I nie ma zmi�uj, 
musisz spr�bowa�.
      S�owem - a raczej obrazem - wymy�lam to, co jeszcze zosta�o do wymy�lenia, opr�cz 
kot�w m�wi�cych ludzkim g�osem, eksplozji bomb witaminowych i spadochron�w, 
zrobionych z chips�w o smaku bekonu. To znaczy nie przedmioty, tylko triki, jak je sprzeda�. 
Bardzo, bardzo r�ne. Bo inaczej sprzedaje si� przyrz�d do higienicznego wyci�gania glut�w 
z nosa (bez dotykania), a inaczej, dajmy na to, nowy model jakiego� kabrio, kt�ry od 
poprzedniego zasadniczo r�ni si� tym, �e ma jedn� klamk� wy�ej.
      Obie rzeczy nie s� nikomu potrzebne do �ycia. I my, Agencja, to wiemy. Ale 
um�wmy si� - nie o to przecie� chodzi. Naszym zadaniem jest sprawi�, �eby by�y one 
potrzebne... do szcz�cia! W�a�nie tak. Ludzie maj� si� �lini� na ich widok, nie spa� po 
nocach, stawa� na uszach, no i sk�ada� kas�. A� w ko�cu kupi�. Na kredyt czy whatever. I 
wtedy s� szcz�liwi. Ale tylko przez chwil�, bo zaraz my, Agencja, wyci�gamy z kapelusza 
inne zabawki. I ziemia dalej si� kr�ci.
      A to wcale nie jest takie trudne. Spraw� za�atwia odpowiednie pozycjonowanie: �dla 
ka�dego� lub �nie dla ka�dego�, �tylko dla or��w�, �nie tylko dla or��w�... zale�y, czy kto� 
chce by� or�em, czy nie. Zawsze znajdzie si� jaki� haczyk, jak nie ten, to inny. Na ka�dego 
je...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin