Marian Brandys Zm�czeni bohaterowie Cz. IV cyklu Koniec �wiata szwole�er�w Czytamy listy umar�ych jak bezradni bogowie, ale jednak bogowie, bo znamy p�niejsze daty... Wis�awa Szymborska Listy umar�ych I Dopiero pod koniec pierwszego tygodnia wojny genera� brygady Tomasz hrabia �ubie�ski zdecydowa� si� wys�a� list do �ony. Rzecz musia�a by� poprzedzona namys�em, bo warunki do wymiany korespondencji mi�dzy ma��onkami nie przedstawia�y si� najlepiej. Hrabia Tomasz - mianowany w�a�nie dow�dc� III dywizji jazdy armii powsta�czej - znajdowa� si� ju� w strefie dzia�a� bojowych, podczas gdy hrabina Konstancja - oddzielona od m�a "kongresow�" granic� - przebywa�a nadal na "ma�ej emigracji" u swojej wielkopolskiej szwagierki - pani referendarzowej Pauli z �ubie�skich Morawskiej w Luboni pod Lesznem. Pierwsz� wojenn� "posy�k�" do �ony sformu�owa� genera� pow�ci�gliwie i og�lnikowo, maj�c niew�tpliwie na wzgl�dzie zaostrzon� czujno�� pruskiej stra�y granicznej, kt�ra pilnie dba�a o to, by do Wielkiego Ksi�stwa Pozna�skiego nie przenika�y miazmaty warszawskiej "rewolucyi". "Okuniew, 11 lutego 1831 Kochana Kostuniu! Korzystam z okazyi..., a�eby te kilka s��w napisa�. Jeste�my ju� wci�gni�ci do walki we wszystkich punktach. To wygl�da na d�ug� kampani�. Oby�my mieli potrzebn� do niej wytrwa�o��. B�d� korzysta� z ka�dej sposobno�ci, a�eby do ciebie pisa�, nie daj�c ci oczywi�cie �adnych szczeg��w, kt�re maj� tylko znaczenie momentalne. Wo� (siedemnastoletni Wojciech Morawski, syn pani referendarzowej z Luboni, pe�ni� przy wuju obowi�zki adiutanta i sekretarza - M. B.) zdr�w, widzia� go tu jego stryj (genera� Morawski) w g��wnej kwaterze z wielk� przyjemno�ci�. Jeszcze nie jest obeznany z swoim rzemios�em, ale z jego gorliwo�ci� i pracowito�ci� pr�dko si� do niego w�o�y..." Przypadek sprawi�, �e swoj� pierwsz� korespondencj� wojenn� pisa� genera� w podwarszawskim pa�acu, kt�rego ka�dy k�t musia� mu przywodzi� na pami�� b�ogos�awione (zw�aszcza dla �ubie�skich) czasy pokoju. Maj�tek Okuniew by� w�asno�ci� jego m�odszego brata Jana i do wojny stanowi� jedno z owych ciep�ych, doskonale prosperuj�cych gniazd rodzinnych, kt�rych pomy�lny rozw�j cz�onkowie klanu "pobo�nych spekulator�w" sk�onni byli uto�samia� ze szcz�ciem ojczyzny. By� to ten sam Okuniew, gdzie genera� dyrektor odbywa� przed rokiem narady w sprawie za�o�enia Domu Handlowego "Bracia �ubie�scy i Sp�ka"; gdzie wielokrotnie podziwia� udoskonalane przez brata "serpentyny" do p�dzenia spirytusu; gdzie uczestniczy� w hucznych chrzcinach bratank�w i bratanic; gdzie za ka�dym kolejnym pobytem odkrywa�, ku swemu najg��bszemu zadowoleniu, coraz to nowe oznaki rosn�cej zamo�no�ci i si�y rodu hrabi�w �ubie�skich herbu Pomian. 11 lutego 1831 roku wszystko to nale�a�o ju� do przesz�o�ci. Do Okuniewa wtargn�a wojna, przynosz�c ze sob� zmiany, chaos i niepok�j. Gospodarny racjonalizator mazowieckiego gorzelnictwa, Jan hrabia �ubie�ski, powo�any na stanowisko generalnego intendenta wojsk lewego brzegu Wis�y, urz�dowa� w Warszawie w sztabie krewnego swej �ony, genera�a Stanis�awa Klickiego. Pani Jasiowa - jak nazywano w korespondencji rodzinnej okuniewsk� dziedziczk� - zajmowa�a si� w stolicy przygotowywaniem szarpi dla rannych �o�nierzy i organizowaniem went dobroczynnych na potrzeby wojskowego szpitalnictwa, kt�rym zarz�dza� jej szwagier eks-szwole�er ksi�dz Tadeusz �ubie�ski. Najstarszy syn pa�stwa na Okuniewie, dziewi�tnastoletni podporucznik Stanis�aw �ubie�ski �ciera� si� ju� z nieprzyjacielem jako dow�dca plutonu w 1. pu�ku strzelc�w konnych i adiutant dow�dcy 1 dywizji jazdy pu�kownika (p�niej genera�a) Antoniego Jankowskiego - r�wnie� dawnego szwole�era. Obszerny, tchn�cy do niedawna dostatnim �adem, pa�ac okuniewski zaj�ty by� od dw�ch dni przez ha�a�liw�, podenerwowan� "Kwater� Jeneraln�" - jedyn� chyba w historii wojen, kwater� g��wn� naczelnego wodza, w kt�rej trudno si� by�o zorientowa�, kto tym naczelnym wodzem w�a�ciwie jest. O �cian� od hrabiego Tomasza, pisz�cego list do hrabiny Konstancji, rozgrywa� si� pierwszy akt tragifarsy podw�jnego dow�dztwa wojsk powsta�czych - maj�cego tak fatalnie zaci��y� na losach rozpoczynaj�cej si� kampanii. W�a�nie w Okuniewie po raz pierwszy pojawi� si� w g��wnej kwaterze eks-dyktator powstania J�zef Ch�opicki. Upad�y "bo�ek opinii" by� w stroju cywilnym i wzbrania� si� przed przyj�ciem jakiejkolwiek oficjalnej funkcji wojskowej, ale w�dz naczelny, tyle� zacny co zupe�nie bezradny, ksi��� Micha� Radziwi�� oraz otaczaj�cy go sztabowcy uznali w nim natychmiast naczelnego wodza de facto. W praktyce nie by�o to jednak takie �atwe do przeprowadzenia. Ignacy Pr�dzy�ski, kt�ry przyjecha� do g��wnej kwatery okuniewskiej niemal r�wnocze�nie z genera�em �ubie�skim, wspomina w pami�tniku: "P�no w nocy przyje�d�am do Okuniewa. Szukam w pa�acu k�cika, gdziebym si� m�g� ulokowa� w pobli�u Wodza Naczelnego; wszystko zaj�te. - A tu? - pytam si�, wskazuj�c ostatnie drzwi. - Tu stoi genera� Ch�opicki! - odpowiedziano mi. Ch�opicki w g��wnej kwaterze! By� to dla mnie promie� �wiat�a. Zrozumia�em [...] �e skoro Ch�opicki si� w g��wnej kwaterze znajduje, on, nikt inny, dowodzi� wojskiem b�dzie; �e to rzecz nieuchronna, kt�ra sama si� zrobi� musi... Ale Ch�opicki, lubo obecny, nie chcia� si� do niczego wdawa�, i owszem gdy go o co zaczepia�em, zbywa� mnie temi s�owami: - Czeg� wasan chcesz ode mnie, masz przecie wodza naczelnego. - Dalej�e ja do Radziwi��a. Ale ten nic zgo�a nie rozumia�, o co chodzi, i zawsze si� tylko odwo�ywa� do genera�a Ch�opickiego, z kt�rym atoli ba� si� wdawa� osobi�cie w rozmow�". Najzdolniejszy sztabowiec polski, podpu�kownik Pr�dzy�ski, zabiegaj�cy w�wczas o zrealizowanie swoich plan�w operacyjnych, od kt�rych m�g� zale�e� dalszy bieg wojny, by� zrozpaczony i przera�ony paradoksaln� sytuacj� w naczelnym dow�dztwie. Genera� �ubie�ski na razie jeszcze nie odczuwa� jej ujemnych skutk�w. Zderzy si� z nimi dopiero w dwa tygodnie p�niej, na polu bitwy grochowskiej. I to tak niefortunnie, �e wyjdzie z tego zderzenia z trwa�� plam� w biografii. Po uzyskaniu w Okuniewie rozkazu ustalaj�cego organizacj� i sk�ad osobowy 3. dywizji jazdy,* (* Rozkazem naczelnego wodza z 10 lutego 1831 roku, wydanym w Okuniewie, sk�ad dywizji genera�a �ubie�skiego zosta� okre�lony nast�puj�co: brygada 1, pod dow�dztwem pu�kownika Kami�skiego, z�o�ona z 4. pu�ku strzelc�w konnych i 5. pu�ku u�an�w fundacji Zamoyskich; brygada 2, pod dow�dztwem pu�kownika Ziemi�ckiego, z�o�ona z 2. pu�ku u�an�w i dywizjonu karabinier�w [dawnych �andarm�w]; brygada 3, pod dow�dztwem pu�kownika Ch�apowskiego, z�o�ona z 3. pu�ku u�an�w i pu�ku jazdy krakowskiej, bateria 4. lekkokonna pu�kownika Chorzewskiego. P�niej sk�ad ten uleg� jeszcze parokrotnym zmianom.) genera� wyruszy� w dalsz� drog� w kierunku Siedlec. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, na biwaku polowym we wsi Koby�ka, rozpocz�� pisanie tradycyjnego sprawozdania dla Guzowa, gdzie czeka� niecierpliwie na wiadomo�ci z frontu s�dziwy patriarcha rodu �ubie�skich hrabia Feliks Walezjusz, nazywany przez znajomych "panem ministrem". Pisz�c do Guzowa pan Tomasz nie musia� ju� by� tak ostro�ny, jak w li�cie do Luboni, nie szcz�dzi� wi�c "panu ministrowi" r�wnie� i szczeg��w o "znaczeniu momentalnym". "Drogi Ojcze! Kroki nieprzyjacielskie ze wszech stron rozpocz�te. Rzucone zosta�y liczne kolumny kawaleryji, kt�re w r�nych miejscach przesz�y nasz� granic� i zbli�y�y si� szybkim marszem a� do naszych forpoczt�w ze wszystkich stron, jak by chcia�y nas wyzywa�, �eby�my si� za niemi uganiali, a przez to podawszy zanadto w praw� stron�, odkryli Warszaw� od strony Pu�tuska, kt�r�dy zdaje si�, �e g��wna przemaszeruje armia. Szcz�ciem spostrzegli si� dow�dcy naszej armii, i� posuni�t� nadto by�a ku prawej stronie, i wzi�li si� do skoncentrowania jej w celu trzymania jej w pogotowiu do rzucenia si� w stron�, gdzie przyjd� masy nieprzyjacielskie, nie zwa�aj�c na kolumny odr�bne kawaleryi. Ten to ruch teraz wykonywamy. Je�eli albowiem jest przeznaczone, �eby�my w tej walce pora�eni zostali, trzeba przynajmniej z honorem zako�czy�, je�eli za� B�g pozwoli zwyci�stwa, trzeba by� w pogotowiu, a�eby mo�na z niego skorzysta�. Z wielkim dzisiaj dowiedzia�em si� ukontentowaniem, �e Henryk (�ubie�ski) prawie jest wolny, zapewne p�jdzie do armii... jak istotnie w tera�niejszym momencie, po tym wszystkim, jak si� w opinii po�o�y�, najlepiej zrobi. Moja komenda jeszcze nie jest zebrana, dopiero si� oko�o 14-go zbierze [...] W tym momencie jestem tylko z 4-tym pu�kiem Strzelc�w konnych. Inne pu�ki mojej dywizyi s� jedne na Pradze, w Wieliszewie, a reszta ko�o Siedlec. Pu�k Krakus�w oddany pod moj� komend�, mo�e to ten, w kt�rym jest Kazio (bratanek genera�a - syn nie �yj�cego ju� by�ego kapitana szwole�er�w Franciszka �ubie�skiego - M. B.) bardzo by mi to by�o mi�o. Je�eliby Drogi Ojciec chcia� pisa� do mnie, to prosz� pisa� pod kopert� jenera�a Morawskiego, Jenera�a S�u�bowego przy Naczelnym Wodzu Wojska Polskiego w Kwaterze Jeneralnej. Ksi�dz Tadeusz najlepiej list prze�le przez komissy� Wojny, gdzie zasiada... Mie� b�d� przy sobie pe�no Wielkopolan�w jako Adjutant�w... Wosio zawsze weso�y i got�w do wszystkiego". Mo�liwe, �e dow�dca 3. dywizji jazdy - znu�ony pracowitymi zabiegami w "Kwaterze Jeneralnej" i d�ugim ko�ysaniem si� w siodle - zasn�� nad tym swoim sprawozdaniem, bo uko�czy� je dopiero nast�pnego ranka. Druga cz�� listu jest bardziej prywatna i pokazuje wojn� - dos�ownie - od kuchni. "12 lutego rano Mam ze sob� trzy konie wierzchowe dla siebie, dwa dla mojej s�u�by, bryczk� zaprz�gni�t� ko�mi Ksi�cia Tadeusza z kucharzem i prowizyami. Kampania ta du�o b�dzie mnie kosztowa�, bo mam znaczny sztab na...
marszalek1