Miranda Lee - Sekretna zemsta.pdf

(694 KB) Pobierz
A secret vengeance
Miranda Lee
Sekretna zemsta
1
202172329.004.png 202172329.005.png 202172329.006.png
PROLOG
Celia nie obudziła się jeszcze na dobre, kiedy zadzwonił telefon. Uniosła jedną
powiekę i spojrzała na budzik.
Dziesięć po ósmej. Niezbyt wcześnie, ale każdy, kto dobrze znał Celię,
wiedział, że w niedzielę lubiła się wysypiać. A właśnie była niedziela.
A to oznaczało, że ktoś, kto dzwonił o tak niechrześcijańskiej porze, musiał
mieć naprawdę ważny powód.
- Pewnie mama - mruknęła pod nosem i sięgnęła po słuchawkę. - Halo.
- On nie żyje - powiedziała nieswoim głosem rozmówczyni.
Tak, to była jej matka. Celia wstrzymała oddech i gwałtownie usiadła. Nie
musiała pytać, kim był „on".
Był tylko jeden „on" w życiu jej matki. Lionel Freeman. Najbardziej ceniony
architekt w Sydney. Pięćdziesięcioczteroletni, żonaty, ojciec dorosłego syna o
imieniu Luke.
Jessica była kochanką Lionela Freemana od tak dawna, że Celia wolała o tym
nie myśleć.
- Co... co się stało? - spytała oszołomiona.
- On nie żyje.
Celia zebrała wszystkie siły, by nie poddać się ogarniającej ją panice.
- Czy Lionel jest tam z tobą?
- Co?
- Czy Lionel przyjechał na weekend do Pretty Point?
Celia myślała o zawale serca albo o wylewie. Przypuszczenie, że mogli wtedy
to robić, wzbudziło w niej odrazę. Ale taka myśl nie mogła jej nie przyjść do głowy.
W końcu po co Lionel Freeman odwiedzał swoją kochankę? Żeby uprawiać z nią
seks.
2
202172329.007.png
- Nie. Miał zamiar, ale okazało się, że nie może.
Celia poczuła jednocześnie ulgę i złość. Jej matka straciła niemal połowę
życia, wciąż czekając na żonatego kochanka.
No i teraz skończyło się jej czekanie. Na dobre. Ale jakim kosztem?
- To było w radiu.
- Mamo, co było w radiu?
- Powiedzieli, że to nie była jego wina. Drugi kierowca był pijany.
Celia pokiwała głową. A więc Lionel Freeman zginął w wypadku
samochodowym.
Każda śmierć to tragiczne wydarzenie, ale jakoś nie odczuwała bólu po
odejściu tego człowieka. Żal jej było tylko biednej matki, która przez tyle lat
pozwalała się zwodzić i by tajemnie móc spędzać z nim rzadkie chwile, poświęciła
wszystko. No cóż, kochała go nad życie...
Teraz nie żył, a jego załamana kochanka była całkiem sama w sekretnym
miłosnym gniazdku, w którym samolubny Lionel Freeman ulokował ją kilka lat
temu.
Celia pomyślała z przerażeniem, że kiedy do świadomości Jessiki dotrze na
dobre fakt, że jej ukochany zginął, może zrobić coś głupiego... coś strasznego. Nie
miała zamiaru do tego dopuścić. Matka straciła dla tego człowieka dwadzieścia lat
życia i córka nie pozwoli, by pociągnął za sobą swą kochankę na tamten świat.
- Mamo, wstań i zrób sobie herbatę - powiedziała stanowczo. - I dobrze ją
posłódź, co najmniej dwie łyżeczki. Zaraz do ciebie przyjadę.
Celia mieszkała niezbyt daleko, w Swansea, i jeździła małym, ale szybkim
samochodem. Dojechała do Pretty Point w rekordowym czasie dwudziestu trzech
minut. Oczywiście droga była prawie pusta. Mieszkańcy Sydney wyruszali na
niedzielne wycieczki za miasto dopiero z nastaniem prawdziwych upałów, a do lata
było jeszcze daleko.
3
202172329.001.png
- Mamo? - zawołała, pukając nerwowo do zamkniętych tylnych drzwi. -
Mamo, gdzie jesteś? Wpuść mnie.
Żadnej odpowiedzi. Celia, czując skurcz w klatce piersiowej, okrążyła
biegiem dom, zwrócony frontem do jeziora. Zaczęła sobie wyobrażać wszystko co
najgorsze.
Ale jej mama była. Siedziała przy stole na pomoście, tyłem do wschodzącego
słońca, które podświetlało jej doskonały profil i złociło lekko kręcone rude włosy.
Miała na sobie jedwabną cytrynowożółtą podomkę przewiązaną wokół dziewczęco
smukłej talii. Z daleka wyglądała bardzo młodo i pięknie.
I na szczęście nie ulegało wątpliwości, że żyje.
Celia westchnęła z ulgą i wbiegła po drewnianych stopniach na pomost.
Matka spojrzała na nią niepokojąco pustym wzrokiem.
Wprawdzie posłusznie zrobiła sobie herbatę, ale stojąca przed nią filiżanka
nadal była pełna.
- Mamo - przemówiła łagodnie Celia, usiadłszy naprzeciwko niej. - Nie
wypiłaś herbaty.
- Co?
- Twoja herbata...
- Och... tak, herbata. Przepraszam. Zrobiłam ją, ale zapomniałam wypić.
- No właśnie. - Celia postanowiła nie robić następnej, lecz jak najszybciej
zabrać mamę tam, gdzie stale ktoś miałby na nią oko.
Chociaż bardzo by chciała, żeby tą osobą była ona sama, miała umówionych
pacjentów i nie mogła w tym tygodniu zwolnić się z pracy. Dopiero pod koniec
następnego miała szansę pomyśleć o krótkim urlopie. Dlatego jej mamą musiała
zająć się ciotka Helen.
- Mamo - powiedziała stanowczo - wiesz, że nie możesz tu zostać, prawda?
Ten dom należał do Lionela. Z całą pewnością utrzymywał to w tajemnicy przed ro-
dziną, ale musiał zostawić gdzieś testament. Wcześniej czy później ktoś się pojawi i
4
202172329.002.png
jeśli tu będziesz, padną pytania. Zawsze mi mówiłaś, że Lionel nie chciał, żeby jego
żona i syn dowiedzieli się o tobie, więc...
- Ona też nie żyje. Kath, jego żona. Oboje zginęli na miejscu.
- Boże, co za koszmar. - Celia często życzyła Lionelowi Freemanowi, żeby
spadł z dachu któregoś ze swoich wieżowców, ale nigdy nie życzyła źle jego
nieszczęsnej żonie.
Biedna kobieta, pomyślała.
- Biedny Luke - wydusiła matka.
Celia zmarszczyła brwi. Ostatnio rzadko myślała o synu Lionela, w końcu był
dorosłym, samodzielnym mężczyzną. Ale kiedy matka o nim wspomniała, zrobiło
jej się żal tego człowieka. To straszne nagle stracić oboje rodziców. Nie mogła
jednak nic dla niego zrobić, bo musiała zająć się załamaną matką, która nagle
powiedziała z paniką w głosie:
- Masz rację, muszę stąd wyjechać, przecież Luke w każdej chwili może tu się
zjawić! Lionel by umarł, gdyby jego syn dowiedział się o mnie.
Gdy tylko zdała sobie sprawę, co powiedziała, jej twarz pobladła i z gardła
wydobył się tłumiony szloch.
- Wątpię, żeby Luke przyjechał tu osobiście, mamo. A jeśli nawet, ciebie tu
nie będzie. Zabieram cię na jakiś czas do cioci Helen, dopóki nie zorganizuję czegoś
stałego.
- Nie. - Zapłakana matka potrząsnęła rozpaczliwie głową. - Nie, nie mogę tam
pojechać. Helen potępiała mój związek z Lionelem. Nienawidziła go.
Tak jak my wszyscy, pomyślała smętnie Celia. Ale to nie był właściwy
moment, żeby o tym mówić.
- Nie mogła mu darować, co zrobił z twoim życiem - powiedziała łagodnie. -
Ale sytuacja się zmieniła.
- Nigdy nie rozumiała. Ty też, Celio, prawda? Uważałaś, że jestem podła. I
głupia.
5
202172329.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin