- Dobranoc, jakkolwiek by to zabrzmiało - powiedział Jasper, stojąc przy drzwiach do swojego pokoju. Czuł, że z Alice jest coś nie tak, chciał powiedzieć jejcoś jeszcze, ale nie potrafił. Gdyby chociaż mógł się uśmiechnąć... Ale nie robił tego od kilkudziesięciu lat. Nie umiał się śmiać.
- Dobranoc - odpowiedziała Alice cicho, nawet na niego nie patrząc. Szybko zniknęła za drzwiami, zamykając je na klucz. Swoje rzeczy położyła obok łóżka, a płaszcz powiesiła na krześle. Podeszła do okna i usiadła na parapecie.
Zapowiadała się piękna, spokojna noc. Księżyc świecił już jasno nad miastem, a na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Gdzieś na ulicy słychać było ostatnią melodię, graną tego dnia przez skrzypka. Alice zamknęła oczy i wsłuchała się w smutną melodię. Z jej oczu popłynęło kilka łez. dziewczyna otarła je dłonią, ale one nadal nie przestały płynąć. Zeskoczyła z parapetu i zasłoniła okno. W pokoju zapanował mrok.
Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek. Jej umysł wypełniało mnóstwo myśli. Były przeróżne. Ale coś je łączyło - pewien wampir. Jasper...
Alice ciągle próbowała sobie wytłumaczyć powód, dla którego nie chce jej o sobie opowiedzieć. Skoro chciał, by zostali przyjaciółmi, to dlaczego nie może powiedzieć jak wyglądała jego przeszłość. Gdyby wiedziałą, może potrafiłaby mu pomóc.
- Jazz... - szepnęła do siebie, a po jej policzku spłynęło kilka następnych łez.
***
Jasper usiadł pod drzwiami i objął kolana rękami. Alice chciała mu pomóc, pokazać inny świat, ale on... bał się zycia? Tak, chyba o to chodziło. Nie chciał się zawieść, obawiał się, że nadzieja moze okazać się płonna i znowu będzie cierpiał. A kolejny ból, zabiłby go z pewnością. Już był wyniszczony, a kolejny cios...
Nie, Alice nie może mnie zawieść. Jest zdeterminowana - pomyślał. Czuł, że dla niej jego szczęście jest ważniejsze od własnego, ale... dlaczego?
Nie rozumiał tego, bo jak ktoś, kto przez tyle lat, nie czuł niczego ludzkiego, mógł pojąć, że ktoś go na swój sposób kocha?
Odwrócił głowę ku ścianie, za którą przebywała jego towarzyszka. Wstał i podszedł do niej. Oparł o nią czoło i zamknął oczy. tam, po drugiej stronie była Alice.
Płakała
Była smutna.
Przez niego.
Chłopak zapukał do jej drzwi. Nie wierzył, że otworzy, ale może jednak...
Alice wstała z łóżka i próbowała się ogarnąć. Podeszła bliżej i zapytała:
- Coś się stało? - miała nadzieję, że jej głos nie zdradzał emocji, ale jego nie da się oszukać w tych sprawach. Dobrze wiedział, co się z nią dzieje.
- Mogę... wejść? - zapytał nieśmiało.
Alice podniosła głowę zaskoczona. Nie odpowiedziała, tylko sięgnęła do zamka, by przekręcić klucz i otworzyć drzwi.
- Alice ja... - zaczął, patrząc na dziewczynę. - Ja chciałem... opowiedzieć ci o sobie - rzekł poważnie.
Dziewczyna odwróciła się do niego plecami i usiadła na łóżku. Jasper przysunął sobie krzesło i był teraz naprzeciwko niej.
Nie ominął żadnego ważnego szczegółu. Pierwszy raz, przedstawił komuś swoją historię. Wyrzucił z siebie ból, cierpienie, smutek... A ona siedziała i milczała, coraz bardziej zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo jest nieszczęśliwy. I nie przerażało ją to, kim był. Przeciwnie. Jeszcze bardziej czuła się w obowiązku pomagania mu z całych sił. Bo on tego chciał. Chciał zmian, chciał być inny. Bo w był dobry, tylko... zagubiony...
Kiedy skończył swą opowieść, zapanowała długa cisza. Na twarzy dziewczyny ponownie pojawiły się słone krople. Jej dłoń nieśmiało powędrowała ku jego twarzy. Dotknęła z czułością blizn nad okiem i na szczęce, pragnac sprawić, by zniknęły w jakiś cudowny sposób. Po chwili nie wytrzymała i rozpłakała się na dobre. Przytuliła się do niego i wyszeptała przez łzy:
- Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić...
Hayden97