Czarny Las.pdf

(206 KB) Pobierz
Microsoft Word - Nowy Dokument programu Microsoft Word
Maria Jordan
Czarny Las
pod Stanisławowem
Rozpoczął się sierpień, miesiąc pamiętny w Polsce z uwagi na ważne momenty w historii
dawniejszej i współczesnej, ale dla nas, Stanisławowian, łączy się już na stale ze
wspomnieniem wstrząsającego mordu dokonanego na inteligencji polskiej w Czarnym Lesie.
Nasze pokolenie powoli odchodzi poza "smugę cienia" i, moim zdaniem, nie można dopuścić,
by pamięć o tych, którzy zginęli na Kresach w obronie naszych religijnych i narodowych
wartości, została pogrzebana w niepamięci!
W II Rzeczypospolitej Stanisławów był miastem wojewódzkim, położonym w ramionach
dwu Bystrzyc: Bystrzycy Nadwórniańskiej i Sołotwińskiej, wpadających do Dniestru na
północ od miasta. Na południu widać wspaniały łańcuch Karpat Wschodnich: wschodnią
część Bieszczadów, Gorgany i Czarnohorę. To tam, po 17 września 1939 roku, oczy Polaków
wpatrywały się przez łzy rozpaczy w ostatnie kolumny wycofującej się na tułaczkę brygady
pancernej płk. Maczka...
Na wschód od Stanisławowa rozciąga się rozległa równina, odwieczna droga handlowa
z zachodu na wschód. Powstały na niej liczne miasta i miasteczka, np. słynna Tyśmienica,
której mieszkańcy z dumą przechwalają się, że jest ona starsza o kilka wieków od
Stanisławowa. Na północy i na zachodzie miasto okalają wapienne wzgórza Wołoczyńca,
mieszany las - zawsze, niezależnie od pogody, czarny. To Czarny Las. Do lasu tego chodziło
się na majówki, na wycieczki szkolne, na grzyby....
We wrześniu 1939 r., po wejściu armii sowieckiej, życie Stanisławowa zmieniło się
tragicznie. Przez blisko dwa lata przeżywaliśmy koszmar wywozów- na Syberię. 22 czerwca
1941 r. armie hitlerowskie wkroczyły na nasze ziemie, goniąc bolszewików na stepy Ukrainy.
Z początkiem lipca weszły do Stanisławowa doborowe, sojusznicze pułki węgierskie, mające
na celu osłonę głównego natarcia Wehrmachtu na Kijów. Miasto nasze było odcięte, dlatego
dosyć późno dowiedzieliśmy się o masakrze profesorów Uniwersytetu im. Jana Kazimierza
i Politechniki Lwowskiej na Wuleckich Wzgórzach. Zamordowano tam ponad 45
przedstawicieli nauki polskiej, o nazwiskach znanych nie tylko w Polsce. Stało się to na
rozkaz Hansa Franka, który kazał rozstrzeliwać naukowców natychmiast po zatrzymaniu...
"bo nieprzyjemne mieliśmy kłopoty z profesorami krakowskimi..." Myślał zapewne
o licznych interwencjach Watykanu, Włoch i innych państw neutralnych, dzięki którym duża
część krakowskich naukowców wyszła na wolność z obozów koncentracyjnych.
W lipcu Stanisławów cieszył się obecnością węgierskich "bratanków": wojsko chodziło do
kościołów, orkiestry węgierskie grały na ulicach pieśni drogie sercu polskiemu, po Mszy św.
rozbrzmiewały tony JBoże, coś Polskę". Były to nasze "wakacje wojenne", pomiędzy
okupacją czerwoną i brunatną!
Gdy nadszedł sierpień 1941 r., węgierskie pułki wycofały się z miasta i podążyły za armią
hitlerowską na stepy Ukrainy (wrócili jeszcze do nas w 1944 r. po klęsce stalingradzkiej), do
miasta wszedł Wehrmacht i Gestapo.
W dniach 8-18 sierpnia zostali aresztowani i doprowadzeni do gestapo przez ukraińskich
policjantów przedstawiciele inteligencji polskiej. W dniach poprzednich aresztowano
inteligencję żydowską, ale wówczas ich losy jeszcze nie były znane. Podobno po ukończeniu
"akcji" rozstrzelano także policjantów ukraińskich. Naszych nauczycieli brano według list
poszczególnych szkól i gimnazjów, sporządzonych przez kolegów niemieckich i ukraińskich.
Po wejściu do gmachu gestapo przy ul. Bilińskiego sprawdzano personalia, później bito ich
i maltretowano przez całą noc, a następnego dnia rano, ok. godz. 5-tej, wywożono pod
plandekami do Czarnego Lasu i tam rozstrzeliwano. "Akcję" przeżyło kilka osób, które
wylegitymowały się niepolskimi dowodami osobistymi, od nich doszły do nas, rodzin, pewne
wiadomości, których wiarygodności do tej pory nikt nie potwierdził oficjalnie. Mówiono np.,
że przy sprawdzaniu tożsamości jeden z gestapowców zwrócił się do dra Gutta, aby jako góral
z Poronina przeszedł na Goralenvolk, a wyjdzie na wolność. Dr Gutt - patriota - uderzył
gestapowca w twarz, krzycząc, by go nie obrażać. Został zastrzelony na miejscu. Tak samo
prof. Ignacy Sztamper, nasz germanista, pochodzący ze starej rodziny niemieckiej, odrzucił
propozycję wpisania się na Reichsdeutschliste i zginął ze wszystkimi...
Prawdopodobnie te sceny odbywały się na oczach mojego śp. Ojca, gdyż istnieje zbieżność
dat między ich aresztowaniem...!
Rozstrzelano w tych dniach ogółem 200-300 osób, do dziś jednak nie ma całkowitej, pewnej
i pełnej listy ofiar. Do Stanisławowa dowożono nauczycieli także z innych okolic, np.
z Tyśmienicy, Halicza, Tłumacza, Drohomirczan, Wołoczyńca i innych. Listę stanisławowską
podał w latach 1960-61 prof. Józef Zieliński i Tadeusz Kamiński (1989), ale ciągle jeszcze
dochodzą nowe dane. Może ten artykuł także pozwoli uzupełnić listy. Jak dotąd wiemy, że
zamordowano: nauczycieli szkól powszechnych -61 osób, szkół średnich - 50 osób, lekarzy -
6, księży - 3, prawników - 3, inżynierów - 9, wielu znanych i cenionych handlowców.
Kiedy dziś myślą wracam do tamtego sierpnia, przesuwają się przed oczami twarze tych
ludzi, którzy oddali swoje życie Polsce, dzięki którym my, młodzież, zachowaliśmy
w sercach to, co najdroższe, co jest sednem życia: BÓG, HONOR, OJCZYZNA, wartości
obecnie poniewierane, zapominane, a nawet wyśmiewane...
Przez cały okres PRL-u nie mówiono o każni inteligencji ze Lwowa i Stanisławowa, ale
obecnie nie jest to już "biała plama". Kilka lat temu, dzięki pomocy tamtejszej ludności, udało
się wyszukać w Czarnym Lesie 9 dużych dołów na miejscu kaźni, w większości
wypełnionych bagnem. Niektóre z nich służyły jako wysypiska śmieci dla pobliskich wiosek.
Dzięki miejscowym Polakom, dzięki wspaniałym pracownikom "Energopola", będącym na
kontraktach w Bohorodczanach, a także dzięki pielgrzymom Stanisławowian z Krakowa,
Wrocławia i Warszawy, postawiono przy dołach betonowe krzyże, a na polanie duży
metalowy krzyż, pomnik ku czci pomordowanych.
Co roku z końcem września Stanisławowianie gromadzą się w Katedrze 'Wrocławskiej na
Mszy św. i przed tablicą upamiętniającą stanisławowską tragedię. Co roku w Krakowie Koło
Stanisławowian składa znicze i kwiaty wraz z modlitwą pod tablicą w Ołtarzu pamięci
narodowej przy Bazylice OO Cystersów w Mogile, w sierpniu odprawiane są Msze św.
żałobne w kościele pw. św. Kazimierza przy ul. Bobrowskiego. Od lat też organizowane są
pielgrzymki (najczęściej w sierpniu) Koła Stanisławowian do Stanisławowa, gdzie
najuroczystszym i serdecznym wyrazem pamięci jest spotkanie przy Krzyżu w Czarnym
Lesie. Przed 1989 r., jeszcze konspiracyjnie, poświęcono też tablicę u SS. Urszulanek przy ul.
Starowiślnej. Ciągle jednak przeżywam lęk, że powoli zatrze się w pamięci narodowej ofiara
zamordowanych w Stanisławowie. W pogoni za życiem dostatnim, wygodnym zapomina się
o korzeniach, o naszych wartościach narodowych. Gdzie mogę, staram się mówić o Czarnym
Lesie. Dlatego powstało jeszcze i to wspomnienie....
Wprawdzie świadkowie podają różne nazwy miejscowości, koło których rozstrzeliwano
więźniów, to nic ma w tym żadnej sprzeczności. Wszystko wskazuje na to, że miejsce kaźni
znajdowało się w lesie, wokół którego znajdowały się cztery wsie, idąc za ruchem wskazówek
zegara od północy: Pawełcze, Rybno, Zagwóźdź oraz Uhrynów Dolny, Szlachecki i Górny
(podział tej ostatniej był raczej kwestią umowną, ponieważ miedzy zagrodami nic było
dłuższych przerw; Uhrynów Szlachecki był niejako łącznikiem miedzy Dolnym i Górnym).
Placówka Gestapo przy ul. Bilińskiego nosiła nazwę: Sipo und
Grenzpolizeikommissariatur des SD in Stanislau. W skład Sipo
(policja bezpieczeństwa) wchodziło Gestapo. Pierwszym jego
szefem w S tani sławo wie mianowano SS-HaupIsturmfuhrera
Hansa Krugera. Urodził się on 1 lipca 1909 r. w Poznańskiem, a j
ego ojciec -jak oświadczył później na swym procesie - był
zdecydowanym Prusakiem. W roku l925 Hans, jako zaledwie
szesnastolatek, wstępuje do Stahlhelrmu, w 1929 zaś - do SA,
gdzie zostaje mianowany Sturmfuhrerem, a następnie
Sturmbahnfuhrerem. W rok później został członkiem NSDAP.
Jako zawodowy SA-Fuhrer brał udział w aresztowaniu! osadzeniu funkcjonariuszy SPD
i NPD w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu.
Szkic
Kliknij aby powiększyć
Wkrótce przeszedł do SS, ponieważ -jego zdaniem -należeli
do niej ludzie wybrani, o ujmującej powierzchowności".
Skierowany do Poczdamu, zapoznał się z pracą w Gestapo,
po kampanii wrześniowej został zaś organizatorem
i pierwszym komendantem niemieckiej szkoły policyjnej
w Rabce. Jako obiecujący SS-mann, w 1940 r.
oddelegowany został do berlińskiej Szkoły
Sicherheitspolizei, a rok później, w dniu urodzin Hitlera 20
kwietnia 1941 r., szef Sipo R. Heidrich odkomenderował go
do okupowanej Polski, najpierw do Krakowa, później na krótko do Lwowa, wreszcie
z początkiem sierpnia 1941 - do Stanisławowa, gdzie prócz stopnia SS, przysługiwał mu tytuł
Kriminal Kommissar. W krótkim czasie jego nazwisko stało się postrachem miasta i okolicy.
137609902.002.png 137609902.003.png
Na terenie Stanisławowa był młyn i Niemcy zamienili go na
szwalnię. Do młyna tego gestapowcy zwozili wszystką
odzież, a zatrudnione tam Żydówki młode w grupie około
40 osób prał)' tę odzież i wyciągały zaszyte pieniądze
względnie klejnoty. W miesiącu grudniu 1942 r. gestapowcy
przypędzili tę grupę Żydówek na dziedziniec (więzienny -
przyp. TK), kazali im się rozebrać do naga, odzież spalili,
a następnie wężem z samochodu pożarniczego zlali wodą.
Na dworze była temperatura minus 15 stopni. Przed
zmrokiem po raz drugi polali je wodą. Przy akcji tej był cały
sztab gestapowców na czele z Krugerem, byli również Schott i Brandt. W nocy padał śnieg
i rano zauważyłem, że żadna z Żydówek nic żyła. Tam gdzie która leżała na dziedzińcu,
widoczny był tylko kopiec śniegu. Okno mojej celi było zamarznięte i przez wychuchane
oczko" oglądałem tą zbrodnię.
Jednym z ważnych świadków był volksdeutsch-esesowiec, Tadeusz
Romuald H., który pracował w Wachmannschaffcie, czyli swego
rodzaju izbie przyjęć stanisławowskiego Gestapo; po wojnie
rozpoznany, skazany na karę śmierci, lecz w końcu ułaskawiony.
Podczas swego procesu szeroko opisywał bestialstwa Hansa
Krugera, braci Johanna i Wilhelma Mauerów oraz innych
funkcjonariuszy tamtejszej policji politycznej. W jednym ze swych
zeznań przedstawił topografię głównego gmachu Gestapo przy ul.
Bilińskiego, liczącego pięć kondygnacji.
Po wyzwoleniu w archiwach stanisławowskiego Gestapo, którego
hitlerowcy nie zdołali dokładnie zniszczyć, znaleziono dziesiątki
protokołów z jednoosobowych rozpraw sądów specjalnych.
Bracia Kossowscy, wówczas młodzi ludzie, mieszkali w dzielnicy,
w której mieściło się Gestapo oraz więzienie. Późniejszy pułkownik
Jan Kossowski, zamieszkały po wojnie w Warszawie, na własne oczy widział, jak Willi
Mauer aresztował dwóch jego dobrych znajomych: Jana Rudziaka i Czesława Popielą, którzy
później zostali rozstrzelani. Natomiast jego brat, dr Feliks Kossowski, który repatriował się po
wojnie do Leszna, widywał jak z Gestapo wyjeżdżały samochody z więźniami, a za nimi
w odkrytym samochodzie Kruger i bracia Mauerowie.
... w dniu 11 listopada 1941 roku w Stanisławowie -zeznawał płk fan Kossowski przed
Okręgową Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich - w rocznice odzyskania niepodległości
Polski po I wojnie światowej, młodzież polska na pomniku legionistów, znajdującym się na
starym cmentarzu w Stanisławowie, wywiesiła flagę polską. W odwet za to w kilka dni
później Gestapo i Sipo dokonały masowych aresztowań młodzieży polskiej. Po kilku
tygodniach około połowa osób spośród nich powróciła skatowana, do domów, a pozostali
zostali w bestialski sposób zamordowani. Głównymi inicjatorami i organizatorami aresztowań
byli Johann i Willi Mauerowie, którzy także osobiście mordowali aresztowanych...
Jednym z zatrzymanych w tej akcji był brat Jana - Feliks Kossowski.
Akcja rozpoczęła się dopiero po pewnym czasie, wówczas gdy o wspomnianym fakcie
doniósł Niemcom Włodzimierz Marynicz, którego znam osobiście jako kolegę szkolnego.
137609902.004.png 137609902.005.png
Wiadomym mi jest, że przebywa on obecnie w Wiedniu, gdzie zajmuje się kolportażem
prasy. W akcji lej uczestniczył Kreishauptman dr Albrecht, który osobiście mnie zatrzymał.
Trzymano nas prawie przez jedną dobę na podwórzu z rękoma podniesionymi, a kto się
poruszył, to został pobity. Ja np. zostałem pobity przez gestapowca nazwiskiem Mathias. Przy
tym byli również Mauerowie i Kruger. Oni leż bili, żądając, by wystąpili ci, którzy byli lam
obecni. Następnie przy pro wadze no Żyda, o którym Niemcy mówili, że był świadkiem
manifestacji na cmentarzu. Zbito go tak, że miał twarz zmasakrowaną, a następnie
prowadzono przed zatrzymanymi, Przy każdym szturchańcu Żyd wskazywał osobę, która
musiała wystąpić z szeregu. Wówczas na miejscu, w obecności wszystkich zatrzymanych,
zabito około 50 osób. Zabijali Kruger i Mauerowie strzałami z pistoletu. Około 100 osób
wywieziono razem z trupami do Pawełcza.
Więźniarka Maria Madej z domu Jaworska:
Dnia 25 lutego 1943 w Stanisławowie zostałam aresztowana przez Willi Mauera. Na Gestapo
przy ul. Bilińskiego Mauer groził mi karą śmierci oraz bił bykowcem po twarzy, po plecach,
po głowic, żądając wydania współpracowników z organizacji "Szarych Szeregów". Raz tak
silnie uderzył mnie rączką od bykowca w ucho, że przez kilka tygodni nie słyszałam na nie.
Pewnego razu podczas przesłuchania okno na II piętrze było otwarte i gdy zerwał się, aby
mnie uderzyć, zrobiłam ruch w kierunku okna. Wtedy zawołał gestapowca z psem, który
mnie powalił, po czym chwycił zębami za łydkę prawej nogi, tak że popękały mi naczynia
krwionośne i przez kilka lat nie mogłam chodzić (...) Gdy wywieziono nas do Lwowa, więcej
go nie widziałam, aż po pewnym czasie spotkałam go w Majdanku, przed wywiezieniem do
obozu w Ravensbriick.
Orientacyjne miejsce zbrodni było znane ju w 1941 r. Aleksander Tracz pisał ze Szczecina:
Chciałbym dołączyć swoje wspomnienia w tej sprawie, ponieważ moja rodzina była z nią
związana. W tym lesie została zamordowana matka mojej żony Aniela Sokalnicka, która była
nauczycielką szkoły we wspominanej przez redaktora Kamińskiego dzielnicy Majzle.
Aresztowanie nastąpiło jak winnych przypadkach obok nas
mieszkał prof. Gatnikiewicz i został aresztowany razem / moją
przyszłą teściową. Kilkakrotnie z jej córką Janiną (późniejszą moją
żoną) chodziliśmy do więzieni przy Bilińskiego, gdzie
podawaliśmy paczkę z żywności i odzieżą. Paczki były
przyjmowane. W dwa lub trzy dni później, idąc ulicą Halicką,
zobaczyłem konwój samochodowy. Na przedzie jechał odkryty
samochód z gestapowcami, wśród których zauważyłem Mauera
(lego niższego, bo było dwóch braci), dalej jechało kilka
samochodów ciężarowych, które nakryte były plandekami.
W czasie jazdy zauważyłem, że plande na jednym z wozów lekko
się uniosła, lecz ukraiński policjant, siedzący na budce szoferskiej,
uderzył kolbą karabinu w podnoszącą się pod plandeką głowę, Po
powrocie do domu opowiedziałem, to zdarzenie córce pani Anieli Sokolnickiej. Na drugi
dzień, ponieważ już w mieście rozeszła się pogłoska o mordowaniu aresztowanych, moja
przyszła żona wsiadła na rower i pojechała w kierunku Czarnego Lasu. Po powrocie
opowiedziała, że widziała świeżo zasypane pros to kąty jam. Przeszukując świeżą ziemię
znalazła medalik z Matką Boską Częstochowską oraz chusteczkę do nosa haftowaną koronką.
Kliknij aby powiększyć
137609902.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin