Zabijcie drzwi do zorzy
zasypcie jutrzni jamę
zorza nas we śnie trwoży
jutrznia nam kości łamie
Będziemy żyć na oślep
w domu gdzie komin tylko
domyśla się że w sople
ścina się wycie wilkom
Będziemy po omacku
czterech stron świata szukać
i mówić o śnie maku
że nam się szczeni suka
Będziemy żyć na wiarę
na kocią i psią łapę
i dziergać z nudy starej
naszą błazeńską czapę
A gdy się syn urodzi
na długiej pępowinie
będziemy mówić złodziej
pod domem naszym płynie
I sypie nam przez komin
zebrane końskie kule
i już z uciechy gromi
nasz Goliat kurnik czule
I ssie pszeniczne mleko
z piersi wezbranych żniwnie
A zorza śpi za rzeką
jutrznia rzęsą nie kiwnie
Spił się mój anioł Leży obok
i trawa milczkiem go zarasta
Z pszennego pola rośnie obłok
na drożdżach makowego ciasta
Spił się i anielskością całą
w wiosenną łąkę runął nagle
Teraz podnoście mgielne ciało
wiatraczne śmigi leśne żagle
Podnoście kładźcie w dzwon łąkowy
i pójcie mlekiem z ziół scedzonym
gdy anyż bije mu do głowy
i biją pokłon nieboskłony
Spił się wytarzał w końskim łajnie
że tylko kłaść go psio pod skibę
Wpiły się drogi weń rozstajne
na jego oczy gawron dybie
Spił się i nie chce wejść na powrót
w anielskość we mnie nie zgnojoną
Zaniosłem go na plecach do wrót
wrzuciłem w gnojne wozu dzwono
i zaprzęgając chabecinę
wywiozłem w pola nieobeszłe
gdzie go wydziobią ptaki inne
i inne go dojedzą myśli
Żywi i zmarli Między nimi
ziarenko maku niesie mrówka
W ziarenku jesteś On przy tobie
wsparty oburącz o to skrzydło
W ziarenku ciasno On w ziarenku
z nadzieją większa od królestwa
W ziarenku sennie W twoim Zdrowaś
przed zwiastowaniem już się zmierzcha
W ziarenku maku jest to skrzydło
a tu przebite ręce obie
Za piecem w pieśniach nad pieśniami
zgłodniała mysz pazurkiem skrobie
Tadeusz Nowak – Psalm średniowieczny
Z boru do boru wchodzi bóg pomoru
z drogi na stroi wchodzi pan pożogi
Woda chleb przy nim są tego samego koloru
co bo przekłuty i ręce i nogi
I jeszcze chodzi po szyi bóg wojny
w miecz damasceński w strusie pióra strojny
A na stryszku wzdycha siano
tuląc miłość darowaną
Szkaplerzyku łasko boża
chroń tę miłość od powroza
od pożogi chroń ten stryszek
wzdychający coraz ciszej
Z wody do wody wchodzi bóg pogody
z owsa do owsa wchodzi łaska boska
Przy niej ssie wilczek sen z wilczej jagody
topi się przy niej jak gromnica wioska
I jeszcze chodzi bóg stepu po trawie
i zszywa głowę z tułowiem łaskawie
A na sianie z pępowiny
wyplatany synek siny
z prawej piersi ssie niebiosa
z lewej żółć wiosenną owsa
Najedzony aż do czkawki
łamie na krzyż swe zabawki
avir