Roman Dmowski-Myśli nowoczesnego Polaka.pdf

(655 KB) Pobierz
Microsoft Word - Roman Dmowski-Myśli nowoczesnego Polaka
Roman Dmowski
"Myśli nowoczesnego Polaka"
Spis treści
Myśli nowoczesnego Polaka ........................................................................................................................................................2
Przedmowa do wydania I .......................................................................................................................................................2
Przedmowa do wydania II ......................................................................................................................................................4
Przedmowa do wydania III ....................................................................................................................................................7
Przedmowa do wydania IV ....................................................................................................................................................8
Wstęp.......................................................................................................................................................................................... 15
I. Na bezdrożach naszej myśli ............................................................................................................................................ 21
II. Charakter narodowy ........................................................................................................................................................ 29
III. Nasza bierność .................................................................................................................................................................. 39
IV. Poglądy polityczne i typ życia umysłowego ............................................................................................................ 51
V. Oszczędność sił i ekspansja ............................................................................................................................................ 66
VI. Odrodzenie polityczne ................................................................................................................................................... 73
VII. Zagadnienia narodowego bytu .................................................................................................................................. 92
PODSTAWY POLITYKI POLSKIEJ ............................................................................................................................................ 99
Wstęp.......................................................................................................................................................................................... 99
I. Podstawy etyczne ............................................................................................................................................................ 104
II. Naród a państwo............................................................................................................................................................. 109
III. Cel i przedmiot polityki............................................................................................................................................... 117
IV. Początki polityki narodowej ...................................................................................................................................... 120
PRZEWROTY (1933) ................................................................................................................................................................ 124
I. Przewrót popowstaniowy............................................................................................................................................. 124
II. Odbudowanie państwa ................................................................................................................................................. 128
III. Kryzys cywilizacji europejskiej ................................................................................................................................ 131
Myśli nowoczesnego Polaka
Przedmowa do wydania I
Książka ta w przeważnej części drukowana była w "Przeglądzie Wszechpolskim", gdzie
ukazała się w szeregu artykułów (podpisanych pseudonimem: R. Skrzycki) w roku 1902.
Jakkolwiek treść jej, stanowiąca określoną całość, z góry była przeznaczona na książkę, to
jednak artykuły nie ukazywały się w porządku odpowiadającym planowi logicznej całości, ale
porządek ten zależny był od przypadku, od tego, czego sformułowanie prędzej mi się
nasunęło, lub od planu redakcyjnego w czasopiśmie. Przygotowując obecne wydanie do
druku, ułożyłem ogłoszony już tekst według planu, zmieniłem porządek rozdziałów, w części
potworzyłem z tamtych nowe rozdziały, usunąłem to, co mi się wydało zbytecznym,
uzupełniłem braki, wreszcie napisałem wstęp, ostatni rozdział oraz większe ustępy w paru
innych rozdziałach.
Powyższe zmiany i uzupełnienia znacznie zmieniły charakter pracy. Ogłaszając rzecz w
czasopiśmie politycznym, w organie stronnictwa, uważałem za stosowne zachować dla siebie
to, co stanowi artykuły mojej wiary osobistej i za co nie chciałem stronnictwa czynić nawet
pośrednio odpowiedzialnym. Inna rzecz z książką; tę wypuszczam w świat na swoją osobistą
odpowiedzialność, wypowiadam więc w niej co myślę, nie krępując się żadnymi względami.
Czytelnik otrzymuje tu do rąk nie manifest stronnictwa, ale garść myśli jednego człowieka,
którego od dawna zajmowały zagadnienia narodowego bytu.
Nad tym, com tu napisał, myślałem wiele. Uważam wobec tego, iż, dając książkę skromną
rozmiarami, mam prawo zwrócić się do czytelnika z prośbą, ażeby ją czytał powoli. W
miejscach, w których wyda mu się, że spotkał paradoks, że wyraźnie została pogwałcona
prawda, niech się zatrzyma i pomyśli, czy ta prawda rzekoma nie jest uświęconym,
uprzywilejowanym fałszem i czy przy bliższym w rzecz wejrzeniu nie okaże się, że autor ma
słuszność. Jest to prośba duża; bo dziś, w czasach wielkiego przemysłu literackiego, proces
czytania stał się przeciętnie podobnym do filtrowania lekkiego płynu z rzadko zawieszonymi
cząstkami stałymi: płyn szybko przelatuje przez filtr, zostawiając ledwie dostrzegalny osad -
równie szybko przechodzi treść książki przez głowę czytelnika, osadzając w niej tylko z
rzadka luźne myśli. Nie uważając, żeby wartość książki wzrastała z jej objętością a z drugiej
strony przywiązując wiele wagi do umiejętności krótkiego wyrażania swych myśli, starałem
się dać w małej objętości, o ile mnie było stać na to, jak najwięcej. Stąd owa prośba moja do
czytelnika.
Książka obecna porusza na niejednej stronie zagadnienia stanowiące przedmiot dzisiejszej
nauki społecznej; czyni to ona wszakże w sposób daleki od "naukowego" traktowania rzeczy.
Jest to uwydatnione jak najbardziej w sposobie pisania: nie zestawiam swych poglądów z
podobnymi lub odmiennymi poglądami uczonych, nie powołuję się na nikogo, unikam nawet
konsekwentnie, gdzie to tylko możliwe, terminów naukowych. Zależało mi bardzo na tym,
ażeby "naukowość" nie paraliżowała w czytelniku władzy samoistnego myślenia, ażeby mu
nie przeszkadzała zestawiać poglądów moich z tym, co widzi w życiu.
Od lat trzydziestu, od czasu jak "nauka nowoczesna" wdarła się szeroką falą do naszego
piśmiennictwa, a nawet do publicystyki, nadużywanie jej przez piszących nieustannie
wzrasta. Przemawiają w jej imieniu ci, którzy nigdy z nią nie mieli nic wspólnego, którzy nie
rozumieją nawet, co to jest nauka, nie wiedzą, że naukowe traktowanie rzeczy polega przede
wszystkim na metodzie. Skutkiem tego u zwolenników poważniejszej lektury wytwarza się
pewne zboczenie umysłowe, polegające na tym, że się operuje poglądami naukowymi bez
wszelkiej metody, bez zdolności ocenienia ich właściwej roli w nauce, a następnie, że opinia,
na której podający ją autor wycisnął pieczęć "naukowości", którą poparł odpowiednią cytatą,
pozyskuje u czytelnika większą wartość od najoczywistszych faktów. Mamy już wśród naszej
czytającej publiczności liczną sferę, nad którą wyrazy "nauka", "naukowy" posiadają władzę
wprost hipnotyczną, a wśród piszących wielu takich, którzy stracili widnokrąg życia, bo w
każdym niemal kierunku zasłania im go kawałek papieru z naukową firmą. Jest to zupełnie
zrozumiały objaw w społeczeństwie, które się nie zżyło z nauką, dla którego jest ona tym,
czym religia dla świeżo nawróconych pogan.
Otóż niezmiernie mi zależy na tym, ażeby czytelnik dobrze sobie uświadomił, że książka
moja nie ma nic wspólnego z tą nibynaukową literaturą i publicystyką, która u nas tak się
rozrosła ostatnimi czasy. Jest to książka zwyczajnego myślącego człowieka, czerpiącego
więcej z tego co widział, niż z tego co czytał, który nie ma pretensji do metodycznego
wykrywania praw rządzących społeczeństwem ludzkim, ale który jedynie usiłuje
sformułować sobie kierownicze zasady postępowania. Nie podaje on nic czytelnikowi w
imieniu autorytetów, ale żąda od niego, żeby sam myślał.
Słowa powyższe zwracam przede wszystkim do tych, w których rękach najbardziej pragnę
widzieć swą książkę - do młodzieży polskiej. Kształci się ona przeważnie w szkole, która
usiłuje zabić w niej wszelką zdolność samodzielnego spostrzegania i myślenia, a ci, co ją chcą
wyrwać spod wpływu szkoły, częstokroć jeszcze więcej wyrządzają jej pod tym względem
krzywdy. Skutkiem tego umysłowość polska na całej linii cierpi na brak wyraźnych
indywidualności, na brak głów samodzielnych.
Nie tyle mi idzie o to, żeby czytelnik przyjął moje poglądy, ile żeby myślał nad poruszonymi
przeze mnie sprawami.
R. Dmowski
Florencja, 16 maja 1903 r.
Przedmowa do wydania II
Pisząc w niewiele więcej jak pół roku po ukazaniu się książki przedmowę do jej drugiego
wydania, nie mam powodu do uskarżania się na czytającą publiczność. Rozejście się w tak
krótkim czasie tysiąca egzemplarzy książki, poświęconej poważniejszym zagadnieniom
narodowego życia i nie obliczonej na najszersze koła czytelników, jest u nas zjawiskiem
nadzwyczaj pomyślnym i budzić raczej musi w autorze uczucie wdzięczności dla ogółu za
przyjęcie jego myśli z tak żywym zainteresowaniem.
Nie mogę wszakże powiedzieć, żebym to samo uczucie wdzięczności żywił dla krytyków.
Obok paru sprawozdań, pochodzących od ludzi bliskich mi duchowo i podzielających
przeważnie wypowiedziane tu poglądy, obok jednej, zdaje się jedynej, miejscami dość ostrej,
ale też i wcale bezstronnej krytyki dalekiego mi pisarza, książkę moją spotkały same tylko
napaści. Nienawiść do kierunku politycznego, któremu służę, tak wzięła i u piszących górę, że
nie chcieli jedni, inni zaś nie mogli dojrzeć tego, co stanowi istotę książki. Z rzeczą,
poświęconą zagadnieniom ogólnym, przeważnie etycznym, obeszli się ci panowie, jak z
pamfletem; wyznanie wiary osobistej człowieka, który bądź co bądź sporo przemyślał i
szczerze to, co myśli, wypowiedział, potraktowano jak akt ordynarnej politycznej intrygi.
Co prawda, nie należało się niczego innego spodziewać, wobec tego, że głos tu zabrała
właściwie prasa tylko jednej dzielnicy. W prasie zaboru rosyjskiego o najogólniejszych
nawet, najbardziej oderwanych zagadnieniach narodowego bytu dyskutować nie wolno: tam
cenzura puściła tylko obelgi pod moim adresem w tych pismach, które mnie nimi uznały za
stosowne potraktować. W zaborze pruskim pisma polskie już tylko bieżącymi praktycznymi
sprawami się zajmują. W Galicji zaś, gdzie książka moja zwróciła uwagę prasy i wywołała
dość żywe rozprawy wszystko się sprowadza do politycznego mianownika.
Niektórzy z piszących o książce nie zorientowali się nawet co do tego, z jakim rodzajem
literackim mają do czynienia. W rzeczy par excellence osobistej, będącej rodzajem spowiedzi,
chcieli oni widzieć jakiś traktat, obejmujący całość zagadnień danego zakresu i zarzucali jej,
że tego lub owego w niej nie ma, że to lub owo zostało nie dowiedzione. Ależ moim
zamiarem było tylko rzucić garść myśli, uwydatnić ich zarysy, częstokroć w sposób bardzo
ostry, ażeby zmusić czytelnika do zatrzymania się nad nimi, i mówiłem tylko o tym o czym
mi się podobało, co uważałem za stosowne poruszyć. Przede wszystkim zaś nie stawiałem
sobie za cel niczego ostatecznie dowodzić. Powiedziałem czytelnikowi co myślę, ażeby
zapytał siebie, co on o tych rzeczach myśli, i zdał sobie sprawę, dlaczego myśli tak a nie
inaczej. Oto wszystko.
Nie zatrzymując się nad niesumiennymi zarzutami, którymi mnie ze złą wiarą zasypano, ani
nad tymi, które zrodziły zbyt pierwotny sposób myślenia, zwrócę tu uwagę tylko na dwa
oskarżenia, podniesione przeciw mnie przez ludzi szczerych i prawdziwie miłujących
ojczyznę.
Według jednego, pragnąłbym zatrzeć, wytępić w narodzie naszym wszystko co stanowi jego
odrębność, a życie jego i postępowanie wzorować w zupełności na innych narodach. Otóż
zdaje mi się, iż oskarżenie to ma źródło w niewłaściwym pojęciu narodowej odrębności, w
nieumiejętności zakreślania jej dziedziny i właściwych granic. Ścisłe stosunki
międzynarodowe wytworzyły cały system praw, spod których żadnemu ludowi bezkarnie
wyłamywać się nie wolno. Cóż byśmy powiedzieli o narodzie, który by dla odróżnienia się od
innych nie chciał zaprowadzić u siebie kolei żelaznych, telegrafów lub służby
bezpieczeństwa?... Nie można na wszystko, czym się różnimy od innych ludów, patrzeć jako
na cenną odrębność narodową. Jesteśmy niewątpliwie brudniejsi i leniwsi od narodów
zachodnich - czyż mamy przeto nasz brud i nasze lenistwo w dalszym ciągu pielęgnować?...
Otóż ja sobie pozwalam np. nasz fałszywy humanitaryzm względem innych ludów traktować
jako wynik niedostatecznego przywiązania do wspólnego narodowego dobra, i tyle cenić, co
nasz brud i nasze lenistwo. Wierzę zaś tak niezłomnie w zdolności swej rasy, w bogatą
Zgłoś jeśli naruszono regulamin