Janusz Wojciechowski(1).doc

(29 KB) Pobierz
Janusz Wojciechowski

Janusz Wojciechowski

14 stycznia 2012

 

 

Po rehabilitacji generała czas na rehabilitację brzozy

Skoro biegli z Krakowa obalili tezę o obecności w kokpicie generała Błasika, to upada cała zbudowana na tej tezie koncepcja katastrofy

 

1. Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna dołączył do listy oszołomów i zakwestionował obecność w kokpicie generała Błasika.

A przecież wszystko precyzyjnie ustaliła komisja generalisswoman Anodiny, a jej ustalenia gorliwie potwierdził raport Millera. Według tych ustaleń generał Błasik napił się, potem przetoczył przez salonik prezydencki jak przez stodołę i wtargnął do kokpitu, by dorwać się do sterów, albo przynajmniej komenderować pilotami.

W tę oficjalną wersję uwierzyła cała mądra, wykształcona, rozumna, normalna Polska. Ta wersja poszła też w świat - o pijanym polskim generale jako współsprawcy katastrofy trąbiły media od Alaski po Antarktydę.

2. Na obecności w kokpicie generała Błasika zbudowana została cała koncepcja katastrofy. Błasik komenderował pilotami, pilotom trzęsły się ręce, pomyliły im się wskazania wysokościomierza, a potem wiadomo – brzoza, skrzydło, beczka – i katastrofa.

A teraz sławny krakowski instytut doczytał się z taśm, że głosu generała Błasika w kokpicie nie było. I twierdzi, ze drugi pilot Robert Grzywna prawidłowo odczytywał wskazania wysokościomierza. A skoro czytał prawidłowo– upada teza, że piloci pogubili się we mgle. A skoro się nie pogubili - to jakim trafem zahaczyli o brzozę?

3. I co – teraz rozumni, wykształceni, oświeceni Polacy mają odrzucić raport Anodiny i uznać, że rację miały oszołomy, otumanione przez PiS, Macierewicza, „Gazetę Polską” i toruńskie media ojca Rydzyka? Mają teraz zjeść własną, wylaną na oszołomów żółć, połknąć wszystkie wypowiedziane wobec nich obelgi i drwiny?

Co prawda pułkownik Klich, w obliczu własnej kompromitacji twierdzi, że inne dowody świadczą o obecności generała Błasika w kokpicie. Oczywiście rosyjskie dowody, podobnie jak taśma z rzekomym głosem generała, który jednak nie był jego głosem. Generał był w kokpicie, ale nic nie mówił. Dowódca wojsk lotniczych przedarł się do kabiny, żeby sobie pomilczeć z pilotami i popatrzeć na ten pulpit z zegarami, bo od dziecka interesowały go samoloty...

4. A teraz już bez cierpkiej ironii. Dzięki Bogu i ekspertom z Krakowa, nareszcie upada haniebna wersja o obecności w kabinie generała Błasika, obrażająca honor i pamięć polskiego generała i obrażająca dobre imię Polski w świecie. Wersja, na której zbudowana została cała seria dalszych kłamstw, fałszujących ustalenia co do przebiegu i przyczyn katastrofy.

Rodzi się jednak pytanie – dlaczego władze rosyjskie stworzyły kłamstwo o obecności generała Błasika? Co chcieli tym kłamstwem przykryć, od czego chcieli odwrócić uwagę?            I dlaczego polska komisja rządowa tak łatwo i chętnie to kłamstwo kupiła i powieliła?

5. Teraz czas na brzozę. Niechże ktoś wreszcie zleci poważnym ekspertom, żeby zbadali to, o czym już pisałem – czy w świetle praw fizyki było możliwe, że w tym samym ułamku sekundy brzoza urwała skrzydło, a skrzydło ścięło brzozę.

Po rehabilitacji generała Błasika, czas na rehabilitację brzozy.

Po czym śledztwo smoleńskie należy rozpocząć od nowa.

Janusz Wojciechowski

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin