01.North.and.South.Book1.Episode1.1985.txt

(43 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jakoć napisów.|Napisy zostały specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:03:39:Tutaj, Ashton. Chod i zobacz.
00:03:43:Sšdzę, że zostawiła to zielona czapla.|Wróci do gniazda.
00:03:47:- Więc się rozczaruje.|- Ashton, włóż to z powrotem!
00:03:50:- To nie twoje!|- Teraz już moje!
00:03:53:Nie, proszę, nie możesz odebrać|matce pisklęcia!
00:03:57:Przepraszam, Brett. Masz rację.
00:04:00:Ty to znalazła, ty to odłóż.
00:04:04:Skoro ja tego nie mogę mieć, nikt nie będzie miał.
00:04:13:Panienko Ashton, Panienko Brett! Natychmiast przestańcie!
00:04:17:Powiedziałam przestańcie, słyszycie?
00:04:22:Chodcie ze mnš,|jestecie potrzebne w rezydencji.
00:04:26:Panicz Orry jest gotowy do wyjazdu.
00:04:29:No chodcie, młode damy.
00:04:31:Czas się pożegnać z|waszym starszym bratem.
00:04:57:Upewniła się, że zadbano o|koszulę pana Orry'ego?
00:04:59:Tak proszę pani.|Priam wygotował jš dzis rano.
00:05:02:- Dziękuję bardzo.|- Witam, paniš.
00:05:10:Rwie się tak samo do drogi jaki i ja,|Priam.
00:05:16:Będzie mi was wszystkich brakowało.
00:05:18:Pamiętaj by się ciepło ubierać.
00:05:20:Nie przywykłe do zimna północy.
00:05:22:I wróć do nas.
00:05:26:- Wrócę.|- Bezpiecznej podróży.
00:05:30:Spodziewam się, że dobrze sobie poradzisz Orry.
00:05:33:No dalej, Tillet, powiedz mu to co powiedziałe mi.
00:05:37:Synu, wiem że w przeszłoci mielimy swoje |nieporozumienia.
00:05:40:Czasami twoje zachowanie było|zbyt mało pokorne...
00:05:42:niż bym sobie tego życzył.
00:05:44:Twój ojciec sam zapomniał jaki był|w twoim wieku
00:05:49:Być może.
00:05:52:Chcę by wiedział, że jestem z ciebie bardzo dumny.
00:05:55:To wielka rzecz mieć syna |w West Point.
00:05:59:Dziękuje, sir. Nie przyniosę panu wstydu.
00:06:03:Wiem.
00:06:10:Orry!
00:06:15:Co u licha się wam przytrafiło|panienki?
00:06:18:Brett się przewróciłš i musiałam jej pomóc wstać.
00:06:22:Zerwałam to dla Ciebie.
00:06:25:Dziękuje, Brett. To słodkie.
00:06:27:Ja też znalazłam dla ciebie prezent.
00:06:29:- Kłamczucha.|- Brett nie pozwoliła mi go zachować.
00:06:33:Umówmy się, że.
00:06:34:To będzie od was dwóch. Będzie mi przypominało jak |bardzo was obie kocham.
00:06:38:I Mont Royal.
00:06:54:W drogę, synu.
00:08:47:Pomocy!
00:09:01:Chwała Bogu. Kto nas usłyszał.
00:09:09:Proszę nie ruszaj się.|Wšż dostał się do karety.
00:09:24:Słodki Jezu.
00:09:27:Proszę bšdcie bardzo spokojne|nie zważajšc na nic.
00:09:30:Jest jadowity.
00:09:33:Jestem pewna, że tak, Mamo Sally...
00:09:35:inaczej ten młody dżentelmen nie byłby tak|zaniepokojony naszym losem.
00:09:53:- Jest pan bardzo dzielny.|- Dziękuje bardzo, sir.
00:09:57:Cała przyjemnoć po mojej stronie.
00:09:59:- Mógłby pan pomóc najpierw Mamie Sally|- Panienko Madeline, mogę poczekać.
00:10:03:Mamo Sally, jeli będziemy się kłocić,|obie się zaziębimy.
00:10:06:- Ostrożnie.|- Dziękuje, sir. Dziękuje bardzo.
00:10:25:Nigdy nie będziemy się w stanie panu zrewanżować, sir.
00:10:32:Nawet nie znam pana imienia.
00:10:35:Orry, Orry Main.|Jestem z  Mont Royal, to tam w górę rzeki.
00:10:42:Nazywam się Madeline Fabray.
00:10:45:Jestem zaszczycony, że moge paniš poznać.
00:10:54:Mój ojciec...
00:10:56:i ja dopiero co przybylimy |z Nowego Orleanu do Charleston.
00:11:05:Obawiam się, że nasz wonica jeszcze nie przywykł| do dróg Południowej Karoliny .
00:11:08:Konie potknęły się i zerwały.
00:11:13:To musiało być przerażajšcę.
00:11:17:Mama Sally i ja byłymy w drodzę by|spotkać się z moim ojcem.
00:11:19:prowadzi w pobliskiej plantacji jakie interesy.
00:11:25:Będę szczęliwy mogšc panie tam eskortować.
00:11:27:Nawet panu jeszcze nie powiedziałam gdzie to jest.|Być może nie po drodze.
00:11:32:Zmierzam do Charleston.
00:11:33:Właciwie to nawet znacznei dalej.|Jestem w drodze do West Point.
00:11:36:- Do Akademii Wojskowej?|- Tak.
00:11:42:Nie będę w tych stronach|przez dwa następne lata.
00:11:45:Żałuję...
00:11:50:- że nie mamy więcej czssu na rozmowę...|- Wie pani..
00:11:54:w tej częci kraju mamy taki obyczaj...
00:11:57:dama składa drobny podarunek mężczynie|jeli chce mu odpowiednio podziękować.
00:12:02:- Widzę, że je pan kolekcjonuje.|- Proszę pani?
00:12:07:Podarunki.
00:12:12:To od damy która skradła me serce|6 lat temu...
00:12:17:gdy się urodziła. Od mojej młodszej siostry Brett.
00:12:26:Panno Madeline,|Mr. Villefranche mówi, że mamy kłopot.
00:12:30:- Jak on się ma, Mamo Sally?|- Ma guza na głowie, to wszystko.
00:12:34:Ale powiedział mi, że teraz już nie dotrzemy do|Resolute przed zmrokiem.
00:12:38:Posiadłoć LaMotte,|tam zmierzacie?
00:12:40:- Tak. Wie pan gdzie to jest?|- To nasi sšsiedzi.
00:12:46:Zabiorę tam paniš. Będziemy mogli wysłać|konie i ludzi po karetę.
00:12:51:- Ale jak?|- Jedzi pani konnš?
00:12:55:- Tak,  oczywicie, ale ...|- Więc postanowione.
00:12:59:Panno Madeline,|ledwo co pani zna tego pana.
00:13:05:Nic mi nie będzie, Mamo Sally.
00:13:07:Whoa, boy.
00:13:11:Czuj,że mogę mu zaufać.
00:13:15:Nie wiem czemu tak jest, ale tak włanie jest.
00:13:16:Wszyscy znajdziecie się bezpiecznie w Resolute|na długo przed zmrokiem, obiecuję.
00:13:20:Widzisz?
00:13:35:Gotowa?
00:14:11:Daleko jeszcze?
00:14:15:Resolute jest tuż za następnym zakrętem.
00:14:21:Upuciłam co.
00:14:36:Ależ to było niezdarne z mej strony.
00:14:39:Rzeczywicie było.
00:14:45:Dziękuję.
00:15:03:Mama Sally powiedziałaby, że|to nie przystoi damie.
00:15:10:I, że powiinnam była dać panu to w zamian.
00:15:15:Nigdy nie spotkałem takiej osoby jak pani,|Panno Fabray.
00:15:19:Byłbym zaszczycony gdyby pisałš Pani do mnie|do akademii wojskowej.
00:15:24:Chętnie.
00:15:32:Cóż powinnimy już ruszać.
00:15:51:Resolute jest imponujšce, Justinie.|Należš ci sie gratulacje.
00:15:54:Tak. Mam nadzieję, że twoja córka podzieli|twš opinię Nicholasie.
00:15:58:Przyznaję, że trochę się martwię.
00:16:01:- Już dawno powinni tu być.|- Pewnie opónił im się wyjazd.
00:16:06:Do zmroku jeszcze dużo czasu.
00:16:09:Może sprawimy sobie ulepek|podczas czekania?
00:16:11:wietny pomysł.
00:16:28:Papa, miał miejsce|straszny wypadek.
00:16:32:Co sie stało, Main?
00:16:35:- Ich konie powozowe zerwały się i poniosły.|- Nasz powóz wpadł do rzeki.
00:16:39:<i>Monsieur</i> Main, ryzykował własnym życiem|by nas uratować...
00:16:42:a póniej powiedział mi,|że jest sšsiadem <i>Monsieur</i> LaMotte'a.
00:16:45:Jestem wielce wdzięczny, <i>Monsieur. </i>
00:16:47:Proszę, sir,|każdy zrobiłby to samo na moim miejscu.
00:16:50:A co z Mamš Sally i Villefranche?
00:16:52:Zostali przy powozie, Papa,|ale nic im nie jest.
00:16:55:Powiedziałem im, że przylesz wieże konie.
00:16:58:Więc lepiej niech to uczynię.
00:17:00:Nathaniel! Chod tutaj, chłopcze.
00:17:02:Zorganizuję ratunek.
00:17:04:Chciałbym zostać i pomóc,|ale obawiam się, że mam pocišg do złapania.
00:17:07:WCo za szkoda,ale jeszcze raz, <i>Monsieur,</i>|dziękuje panu.
00:17:11:I ja także.
00:17:14:Proszę pamiętać, że obicała pani pisać.
00:17:17:Będę.
00:17:23:- Madeline, musisz być wyczerpana.|-Jestem, Papa.
00:17:26:Nie przedstawiłem cię odpowiednio|Panu LaMotte.
00:18:21:Dworzec jest tam. Dalej już nie jadę.
00:18:57:Cóż drogie panie. Do widzenia|Do zobaczenia za dwa lata.
00:19:06:Szkoda.
00:19:08:Będziesz potrzebował pomocy by dostać się|z tym na stację.
00:19:11:- Nie, dziękuję.Poradzę sobie.|- Słyszycie to?
00:19:16:Skšd jeste synku?
00:19:20:Jestem z Południowej Karoliny.
00:19:23:I zmierzam do West Point,|albo wogóle nie znam się na ludziach.
00:19:28:Tak, dokładnie tam włanie zmierzam więc...
00:19:31:jeli mółby zdjšć nogę z mojego bagażu.|Mam pocišg do złapania.
00:19:35:Dziękuje.
00:19:37:Posłuchaj no, żołnierzyku...
00:19:40:Ja i moi koledzy pomożemy ci|zabrać to do pocišgu albo pojedziesz bez tego.
00:19:46:- Ile za załadowanie?|- $2.
00:19:51:To warte jest najwięcej 25 centów!
00:19:55:Z kim ty mylisz, że rozmawiasz?
00:19:58:Nie należymy do twoich niewolników.
00:20:02:Nie, sir. Nie należycie
00:20:05:Więc jeli tylko się odsuniecie na bok,|to poradzę sobie.
00:20:12:My to spakujemy, albo ty...
00:20:15:cena i tak wynosi $2.
00:20:18:Niech pan nie kładzie na mnie swych ršk, sir.
00:20:21:Bo co?
00:21:07:Dzięki. Orry Main.
00:21:09:George Hazard.
00:21:16:- Cieszę się, że cie poznałem.|- Nie tak bardzo jak ja ciebie.
00:21:28:Pennsylvania. Lehigh Station.
00:21:30:Południowa Karolina.|Jestem w drodze do West Point.
00:21:33:Ja także.
00:21:36:Nie miałem pojęcia, że|ta podróż będzie tak owocna.
00:22:04:Jeste prawdopodobnie pierwszym prawdziwym Południowcem|jakiego poznałem.
00:22:09:A ty jeste moim pierwszym cholernym Jankesem.
00:22:12:Sšdziłem, że jedyne co robiš Jankesi to...
00:22:16:kolportujš scyzoryki, puszki,|i próbujš upokorzyć sšsiadów w sšdzie.
00:22:21:Cóż mamy takich.
00:22:23:Zgaduję, że|prawdopodobnie sš Południowcy..
00:22:27:którzy jedzš tylko wieprzowinę, piš cały dzień i bijš swych niewolników w nocy.
00:22:35:Wiesz niektórzy z nas sšdzš, że niewolnictwo,|jest przetrminowane...
00:22:38:Wspieramy nowoczesne metody|pomimo tego co mylš niektórzy.
00:22:43:Wiem to.
00:22:45:Moja rodzina ma hutę.
00:22:48:Też mamy problemy z robotnikami.
00:22:52:- Hazard Iron? To twoja rodzina?|- Tak.
00:22:57:Mam nadzieję, że nie traktujesz tego jako|kolportowanie scyzoryków.
00:23:00:- Nie. Wcale Robicie maszyny rolnicze.|- Taak.
00:23:08:Uważam, że mechanizacja stanowi klucz do|przyszłoci Południa
00:23:13:Brzmi jakby raczej chciał zostać farmerem,|a nie żołnierzem.
00:23:16:- Bo tak jest.|- Dlaczego więc wybierasz się do Point?
00:23:20:Chcę się czego nauczyć, George.
00:23:23:Akademia Wojskowa...
00:23:25:daje najlepszš wszechstronnš edukację jakš|...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin