Zespół Krytyki Politycznej - Strategie lewicy.pdf

(108 KB) Pobierz
28384295 UNPDF
Zespół "Krytyki Politycznej"
Zespół "Krytyki Politycznej": Strategie lewicy
Dzisiejszy świat pełen jest problemów, których rozwiązanie wymaga działań politycznych, a
jednocześnie wyczuwamy, że wyobraźnia polityczna nie jest w stanie im sprostać. Stare schematy
działania nie wystarczają, tradycyjne rozwiązania nie sprawdzają się. Wyjście z tej trudnej sytuacji
staje się możliwe dzięki pojawieniu się nowych diagnoz i wzorów postępowania.
Tymczasem na świecie i w Polsce konkurują ze sobą dwie wizje polityczne, według których do
rozwiązania współczesnych problemów wystarczą sprawdzone recepty.
Liberalizm domaga się uwolnienia ludzkiej spontaniczności i pozostawienia procesów społecznych
siłom rynku. Wyzwolenie rynku od nacisku państwa, związków zawodowych i „nierealistycznych”
postulatów ekologów ma pozwolić na samoistne rozwiązanie problemów biedy, rozwarstwienia
społecznego, nienawiści na tle religijnym, etnicznym i rasowym.
Liberalnych przekonań nie podzielają religijni fundamentaliści. Rozpoznają oni ograniczenia
modelu liberalnego i sprzeciwiają się wytwarzanym przez siły rynku efektom, takim jak wyzysk,
wykluczenie i poczucie niestabilności. Ich odpowiedzią na liberalizm ma być obrona sprawdzonych
wartości i tradycyjnych wspólnot. Fundamentaliści nie potrafią jednak swego projektu pomyśleć
bez wrogów, których trzeba się pozbyć — zmusić do uznania tradycji lub wyeliminować.
Te dwie nadające ton debacie publicznej wizje polityczne mają pewien wspólny mianownik — nie
widzą potrzeby wymyślania nowych odpowiedzi. Opierają się na przekonaniu, że człowiek przecież
się nie zmienia, a zatem i problemy, przed którymi stają współczesne społeczeństwa, w gruncie
rzeczy pozostają niezmienne. Dla liberałów człowiek to jednostka dążąca do największej możliwej
przyjemności i największego możliwego zysku. Z kolei dla fundamentalistów — niebezpieczny
żywioł, który okiełznać trzeba przez zestaw zakazów i norm.
Obie te wizje blokują również jakikolwiek spór polityczny. Każda z nich buduje ścisły podział „my
— oni”, w ramach którego niemożliwa jest jakakolwiek komunikacja. Dla liberałów osoba, która
nie podziela ich wizji racjonalności dążącej do maksymalizacji zysku, jest szalona (trudno spierać
28384295.001.png 28384295.002.png
się z wariatem). Zaś dla konserwatywnych fundamentalistów osoba niepodzielająca ich wizji
tradycji jest po prostu zła (z osobami złymi też nie ma sensu się spierać, zwłaszcza jeśli wiemy, że
są złe „z natury”).
Skąd ten populizm?
Te dwie ahistoryczne perspektywy wciąż funkcjonują jako najpoważniejsze opcje polityczne i
przedstawiają się jako konkurencyjne wobec siebie projekty. Dziś widać jednak wyraźnie, że ich
wzajemne przeciwieństwo jest złudne. Fundamentalizm karmi się niedomaganiami liberalizmu, a
liberalizm uzasadnia swoją bezalternatywność, strasząc opresywnością i ekscesami
fundamentalizmu.
Odpowiedzią na sytuację, w której oba te projekty przestają radzić sobie z rozwiązywaniem
problemów współczesnego świata (pojawiające się na horyzoncie zagrożenia ekologiczne oraz
rosnąca różnorodność i wielokulturowość społeczeństw Zachodu to fakty, których nie sposób
zamieść pod dywan), jest populizm. To właśnie on stanowi obecnie najgłośniejszą alternatywę
wobec dominującego status quo.
Lewica powinna przede wszystkim dobrze zrozumieć źródła sukcesu populizmu i jego polityczną
istotę. W tym celu przypomnijmy generalną różnicę między tradycyjnym socjalizmem i klasycznym
liberalizmem. Jak wiadomo, w liberalizmie celem jest przekształcenie antagonizmu w pokojową
różnicę. W tradycji socjalistycznej było dokładnie odwrotnie: chodziło o przekształcenie różnicy
klasowej w klasowy antagonizm (uświadomienie proletariuszy i zmobilizowanie ich do walki o
swoje interesy). Mówiąc krótko: liberałowie walczą o uznanie innego, socjaliści zaś zawsze
walczyli o pokonanie innego.
Współczesny paradoks polega na tym, że dziś to prawicowi populiści używają logiki antagonizmu,
zaś liberalna lewica podąża za logiką uznania różnic, „niwelując” antagonizmy do poziomu
współistniejących odmienności. Prowadzone oddolnie kampanie konserwatywno-populistyczne
przejęły strategię starej lewicy mobilizującej masy ludowe do walki przeciw wyzyskowi.
Populiści zwykle łączą politykę nienawiści do zła określonego zagadkowo („układ”, „szara sieć”,
„łże-elity”) oraz do mniejszości określonych konkretnie i łatwych do zaatakowania (imigranci,
homoseksualiści, itd.) z retoryką prosocjalną. W Polsce zjawisko to widać było najwyraźniej, gdy
populistyczna prawica zaczęła posługiwać się podziałem na „Polskę liberalną” i „Polskę solidarną”.
Jednak poza paroma gestami rozdawniczymi („becikowe”) nie dokonała żadnej istotnej zmiany w
sposobie prowadzenia polityki gospodarczej, koncentrując się na kampaniach w innych sprawach
publicznych.
Populizm taki jak ten związany z Jörgiem Heiderem w Austrii, Silvio Berlusconim we Włoszech
czy z braćmi Kaczyńskimi w Polsce nie jest faktycznie przeciwnikiem neoliberalizmu, natomiast
żeruje na niesprawiedliwościach społecznych wywoływanych przez neoliberalizm oraz na
frustrującym przekonaniu, że nie ma alternatywy dla liberalizmu ekonomicznego.
Prawicowy populizm nie jest projektem politycznym w klasycznym znaczeniu tego słowa.
Klasycznie rozumiana polityka jest przede wszystkim sposobem wywierania rzeczywistych
skutków, prawicowy populizm zaś to przede wszystkim sposób na pozorowanie realnych działań.
W tym sensie mylne są pojawiające się czasem zarzuty, że mamy do czynienia z jakiegoś rodzaju
neofaszyzmem.
Prawicowy populizm jest skutkiem hipokryzji liberalnego centrum albo liberalnej lewicy.
Specyficzna niechęć liberalnego centrum wobec populistycznej prawicy — stanowiąca główne
napięcie we współczesnej, oderwanej od realnych konfliktów społecznych, demokracji liberalnej —
bierze się z wyparcia świadomości rosnącej niesprawiedliwości społecznej w zdominowanych przez
neoliberalizm demokracjach. Neoliberalizm wyklucza istnienie lewicy, w jej miejsce produkuje zaś
populistów i stara się okiełznać społeczne niezadowolenie za pomocą sztucznych konfliktów.
Niesprawiedliwa społecznie III RP versus jej własne dziecko w postaci populistycznej IV RP... i z
powrotem.
Lewica nie powinna ograniczać się do obrony centrum (innymi słowy: liberalnego minimum),
kiedy centrum zagrożone jest przez prawicowych fundamentalistów. Jeśli lewica da się przekonać
liberałom, że podstawowa linia podziału biegnie dziś między „cywilizowanymi demokratami” a
„barbarzyńskimi populistami”, będzie to oznaczało akceptację obecnej sytuacji i zgodę na
reprodukowanie w nieskończoność rytualnych konfliktów.
Nie można jednak również uznawać populistów za sojuszników, tylko dlatego, że odpowiadają na
problemy, których rozwiązania pragnie lewica. Nienawiści, jaką wzbudzają wobec grup
mniejszościowych, nie można akceptować w imię żadnego kompromisu. Pamiętajmy, że kiedy
populiści znajdą się już u władzy, wcale nie wykazują determinacji w walce z niedomaganiami
rynku. Z kolei ewentualny sojusz z centrum możliwy jest wyłącznie wtedy, gdy u władzy jest
prawica. Przy czym koalicje oraz kompromisy należy zawierać jedynie wówczas, gdy posiada się
dobrze zdefiniowaną tożsamość.
Lewica powinna dostrzegać w długofalowych konsekwencjach polityki centrowych liberałów
zagrożenie dla własnego istnienia. Dlatego zawierając na przykład sojusz z liberałami w kwestii
obrony podstawowych standardów demokratycznych albo walki o prawa mniejszości, lewica
powinna unikać sprowadzania wszystkich problemów politycznych do walk kulturowych. Walce z
dyskryminacją kulturową zawsze powinna towarzyszyć walka z dyskryminacją ekonomiczną.
Wyjście z tego pata prawicowego populizmu możliwe będzie dopiero wówczas, gdy lewica stanie
się prawdziwą alternatywą dla żyjących w symbiozie liberalizmu i fundamentalizmu. Poza
dominujący spór można wyjść tylko wtedy, gdy uda się wygrać wojnę o wyobraźnię.
Dziś walka polityczna w nieporównywalnie większym stopniu niż kiedyś toczy się w przestrzeni
przedstawień medialnych. To właśnie dzięki dominującym w mediach przekazom ludzie nie czują
się połączeni w naturalny sposób przez miejsce pracy i etos klasowy. Realne interesy zostały
przysłonięte przez dominującą ideologię samorealizacji. Nie chcemy patrzeć na siebie przez
pryzmat podobnej sytuacji, jaką dzielimy z innymi ludźmi. Wmawia się nam, że wartościowe są
tylko niepowtarzalne jednostki. Tych, którym nie udaje się być niepowtarzalnymi, zorganizowali
populiści.
Bez wygrania wojny o idee wszelkie działania lewicy pozostaną albo niezrozumiałe, albo będą
miały wyłącznie lokalny charakter.
Lewica nie może zatem ograniczać się do działania, rzekomo przeciwstawnego wobec
teoretyzowania, pisania i budowania programów. Wielu „przychylnych” lewicy komentatorów
zachęca, aby ta rozwiązywała „realne” problemy społeczne, prowadząc sierocińce, poradnictwo dla
bezrobotnych czy szkoły społeczne. Najchętniej widzieliby oni lewicę w roli dużej organizacji
charytatywnej, która łagodzi skutki przemian ekonomicznych, ale w niczym nie narusza logiki
systemu.
Jednak podstawowe problemy współczesnych społeczeństw (zagrożenia ekologiczne,
biotechnologie) rozgrywają się przede wszystkim na płaszczyźnie teorii i najczęściej nie są
dostępne naszemu codziennemu doświadczeniu. (Chociaż wszyscy doświadczamy ocieplenia bądź
rozregulowania klimatu, lecz czy ktoś z nas widział kiedyś „dziurę ozonową”? To przecież nic
innego jak konstrukt teoretyczny; podobnie rzecz ma się z genetyką, problemami
makroekonomicznymi i wieloma innymi kwestiami kluczowymi dla współczesnego świata).
Wola „zrobienia czegoś, a nie tylko gadania” jest dziś na lewicy zrozumiała i ze wszech miar godna
pochwały, ale okazuje się niewystarczająca i nieskuteczna. Jeśli rozmaitych działań lewicowych nie
będzie łączyła żadna dobrze zakorzeniona w sferze publicznej wizja, skończy się co najwyżej na
łataniu dziur w sytuacji, kiedy szyć trzeba nowy garnitur. Nie wyklucza to oczywiście budowania
lewicowych instytucji i to zarówno na płaszczyźnie makro (think-tanki, ośrodki badawcze), jak i na
płaszczyźnie mikro (biblioteki, porady prawne itp.).
Głównym celem strategicznym lewicy jest wprowadzenie do sfery publicznej trzeciego (obok
liberalnego i konserwatywnego) języka, obudowanie go instytucjami (media, ścieżki rozwoju dla
lewicowych działaczy, ekspertów, publicystów, związki zawodowe, organizacje kulturalne) i tym
samym zakorzenienie się w świadomości zbiorowej obywateli. Generalnie bowiem ludzie mają
takie poglądy i wspierają takie programy działania, jakie mogą znaleźć w sferze publicznej. Granice
naszego świata to, jak wiadomo, granice naszego języka. Żeby móc uprawiać jakąkolwiek
lewicową politykę, żeby działanie miało charakter szeroki i systemowy, lewica musi najpierw
wygrać ideologiczny spór w sferze publicznej.
Porzućmy zatem dwie anachroniczne drogi:
Z jednej strony, nie dajmy się zwieść popularnej wśród części europejskiej socjaldemokracji tezie,
że nie istnieje alternatywa dla globalnego kapitalizmu, a jedyną drogą lewicy jest próba łagodzenia
jego co bardziej drastycznych skutków. Teza ta i związana z nią strategia trzeciej drogi były jedną z
przyczyn dzisiejszej popularności prawicowych populistów. Zamazano podstawową różnicę
oddzielającą lewicę od prawicy, a klasa polityczna umocniła tym samym obecne wśród ludzi
przekonanie, że wszystkie spory wśród głównych partii są pewnego rodzaju teatralnym
przedstawieniem skrywającym fakt, że w gruncie rzeczy partie te wcale się od siebie nie różnią.
Z drugiej strony, nie łudźmy się, że budowanie alternatywy na obrzeżach systemu (drugi obieg,
trzeci i tak w nieskończoność...) poprawi cokolwiek poza naszym samopoczuciem. Współczesny
kapitalizm żywi się przede wszystkim tym, co stara się przedstawić jako alternatywne wobec niego.
Nie bez kozery większość współczesnych kampanii reklamowych odwołuje się do kontestacji i
buntu. W świecie, w którym bunt stał się najlepiej sprzedającym się towarem, niech miarą naszej
działalności będą realne osiągnięcia, a nie licytacja na alternatywność.
zespół "Krytyki Politycznej" .
Tekst pochodzi z książki "Krytyki Politycznej przewodnik lewicy. Idee, daty i fakty, pytania i
odpowiedzi" (Warszawa 2007). Publikacja dostępna jest w REDakcji KP (ul. Chmielna 26 lok.19,
Warszawa), w warszawskich księgarniach Liber, Prus, Czytelnik i Traffic, a od połowy czerwca w
księgarniach na terenie całej Polski.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin