Ostatni człowiek - Francis Fukuyama.txt

(402 KB) Pobierz
OSTATNI CZ�OWIEK
FRANCIS FUKUYAMA ameryka�ski politolog, filozof, jest bytym zast�pc� dyrektora Zespo�u Planowania Politycznego Departamentu Stanu USA. Kiedy pisa� Koniec historii i Ostatniego cz�owieka, byt wsp�pracownikiem Rand Corporation w Waszyngtonie.
Francis Fukuyama
OSTATNI CZ�OWIEK
Przek�ad Tomasz Biero�
Zysk i S-ka Wydawnictwo
Tytu� orygina�u The End of History and the Last Man
Copyright (c) 1992 by Francis Fukuyama
Ali rights reserved
Copyright (c) 1997 for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.c. Pozna�
Podzi�kowania oraz Zamiast wst�pu prze�o�y� Marek Wichrowski
Projekt graficzny ok�adki Miros�aw Adamczyk
"_.     BIBLIOTEKA
wydaahi Omn*m*m i Nauk Pr^^eeRgrafia autora
Uniwerayttta Warszawskiego   Jerry Bauer pl. Nowy �wiat 69, 06-046 Warszawa tel. 620-03-81 w. 295, 296
Redaktor Anna Kowalska
Wydanie I BN 83-7150-235-4
1098003303
s-ka Wydawnictwo s.c.
ul. Wielka 10, 61-774 Pozna� Fax 526 326, Dzia� handlowy fax/tel. 532 751, Redakcja 532 767
�amanie komputerowe perfekt s.c. Pozna�, ul. Grodziska 11
Biblioteka WDiNP UW
Drukarnia Wydawnicza im. W. L. Anczyca S.A. w Krakowie Druk z dostarczonych diapozytyw�w. Zam. 5010/97
SPIS TRE�CI
Podzi�kowania.................................          7
Zamiast wst�pu   ................................          9
Cz�� I Przeskakiwanie pos�gu rodyjskiego
1.  Najzimniejszy z zimnych potwor�w...................        26
2.  Tymotejskie pochodzenie pracy.....................        43
3.  Imperia niezadowolenia, imperia uleg�o�ci...............        59
4.  Nierealno�� realizmu...........................        72
5.  Si�a bezsilnych   ..............................        84
6.  Interes narodowy.............................      102
7.  W stron� unii pokojowej.........................      116
Cz�� II Ostatni cz�owiek
8.  W kr�lestwie wolno�ci..........................      128
9.  Ludzie bez piersi.............................      144
10.  Wolni i nier�wni.............................      161
11.  Absolutne uprawnienia i wzgl�dne obowi�zki.............      171
12.  Pot�ne wojny ducha...........................      178
Bibliografia    ..................................      193
Podzi�kowania
Koniec historii nie zaistnia�by w �adnej formie, ani jako artyku�, ani jako ksi��ka, gdyby profesorowie Nathan Tarcov i Allan Bloom z John M. Olin Center for Inquiry into the Theory and Practice of Democracy nie sk�onili mnie do wyg�oszenia w roku akademickim 1988/89 wyk�ad�w na ten temat w Uniwersytecie Chicagowskim. Uczonym owym, do�wiadczonym nauczycielom akademickim, a zarazem moim przyjacio�om, zawdzi�czam rozleg�e studia z zakresu wykraczaj�cego znacznie poza ramy filozofii politycznej. Pierwotny wyk�ad przybra� posta� artyku�u dzi�ki wysi�kowi Owena Harriesa, wydawcy "The National Interest", oraz pracy niewielkiego zespo�u redakcyjnego tego czasopisma. Erwin Glikes z wydawnictwa Free Press i Andrew Franklin w Hamish Hamilton przekonali mnie ostatecznie, i� budz�cy du�e zainteresowanie artyku� przekszta�ci� nale�y w ksi��k�, a tak�e pomogli przy redagowaniu ko�cowej wersji tekstu.
Wielce u�yteczne by�y uwagi licznych przyjaci� i koleg�w, kt�rzy tom niniejszy studiowali i komentowali. Najcenniejsze okaza�y si� spostrze�enia Abrama Shulsky'ego, tote� znajdzie tu wiele swoich idei i przemy�le�. Szczeg�lne podzi�kowania chcia�bym wyrazi� osobom, kt�re znalaz�y czas na przeczytanie i przedyskutowanie r�kopisu. S� to: Irving Kristol, David Ep-stein, Alvin Bernstein, Henry Higuera, Yoshihisa Komori, Yos-hio Fukuyama oraz George Holmgren. Wdzi�czno�� winien jestem wszystkim - znajomym i nieznajomym czytelnikom wypowiadaj�cym si� podczas seminari�w i wyk�ad�w zar�wno w kraju, jak i za granic� na temat prezentowanej przeze mnie tezy.
James Thomson, prezes RAND Corporation, by� uprzejmy udost�pni� mi gabinet, kiedy pracowa�em nad szkicem tej ksi��ki. Gary i Linda Armstrong oderwali si� od w�asnych dysertacji,
aby pom�c w zbieraniu materia��w badawczych; s�u�yli te� cennymi radami, kiedy opracowywa�em poszczeg�lne tematy. Ro-salia Fonoroff dokona�a korekty. Zamiast konwencjonalnych podzi�kowa� sk�adanych maszynistkom s�owa uznania kieruj� pod adresem projektant�w mikroprocesora Intel 80386.
Na ko�cu najwa�niejsze - �ona moja, Laura, dodawa�a mi otuchy, gdy pisa�em artyku�, oraz w czasie pracy nad ksi��k�. Wspiera�a mnie w trudnym okresie, jako �e musia�em stawi� czo�o atakom przeciwnik�w. By�a pierwsz�, bardzo uwa�n� czytelniczk� r�kopisu i na wiele sposob�w przyczyni�a si� do jego ostatecznego kszta�tu i zawarto�ci. Moja c�rka Julia oraz syn David, kt�ry w�a�nie wtedy zdecydowa� si� przyj�� na �wiat, pomogli mi w prosty spos�b - swoj� obecno�ci�.
Dla Julii i Davida
Zamiast wst�pu
Zacz�tkiem prezentowanej ksi��ki by�, jak wspomnia�em, artyku� Koniec historii?1, kt�ry napisa�em latem 1989 roku dla czasopisma "The National Interest". Dowodzi�em tam, i� w ostatnich latach wyra�nie zwyci�a pogl�d o wy�szo�ci liberalnej demokracji, kt�ra kolejno pokona�a rywalizuj�ce z ni� monarchi� dziedziczn�, faszyzm i w ko�cu komunizm, nad innymi ustrojami politycznymi. Co wi�cej, mo�e ona wyznaczy� "ostatni� faz� ideologicznej ewolucji ludzko�ci", a tym samym ukonstytuowa� "ostateczn� form� rz�du", kt�ra stanowi� b�dzie rzeczywisty "koniec historii". Tylko liberalna demokracja nie jest obci��ona fundamentalnymi wadami, sprzeczno�ciami wewn�trznymi oraz niedostatkiem racjonalno�ci, czyli tym, co wiod�o dawne ustroje do nieuchronnego upadku. Nie twierdz�, bynajmniej, �e wsp�czesne ustabilizowane demokracje formalne, na przyk�ad Stany Zjednoczone, Francja czy Szwajcaria, nie cierpia�y na rozmaite spo�eczne choroby i wolne by�y od niesprawiedliwo�ci. Problemy owe nie wynika�y jednak z wewn�trznych s�abo�ci systemu, lecz stanowi�y nast�pstwo niepe�nej realizacji jego dw�ch kardynalnych zasad - wolno�ci i r�wno�ci. Je�li nawet niekt�re z pa�stw dzisiaj zmierzaj�cych ku demokracji ponios� kl�sk� i powr�c� do prymitywniej szych form sprawowania w�adzy, teokracji czy dyktatury wojskowej, niepodobna, aby sam liberalny idea� na tym ucierpia�.
Artyku� spotka� si� z niezwykle �ywym odd�wi�kiem w krajach tak odmiennych jak Anglia, Francja, W�ochy, Zwi�zek Radziecki, Brazylia, Republika Po�udniowej Afryki, Japonia i Korea Po�udniowa. ICrytyka przybiera�a rozliczne formy. Cz�ciowo' wynika�a z prostego niezrozumienia wyk�adanych idei,
Fukuyama (1991a), s. 7-36.
cz�ciowo natomiast dociera�a do sedna mojej argumentacji2. Wielu oponent�w zaskoczy�a proponowana przeze mnie wyk�adnia terminu "historia". Zwykli postrzega� histori� stereotypowo, jako nast�powanie po sobie wyizolowanych zdarze�, takich jak na przyk�ad zburzenie muru berli�skiego, masakr� na placu Tienanmen czy iracki atak na Kuwejt. Przekonywali, i� na mocy samych fakt�w moje dowodzenie zawiera� musi b��d. Najdonio�lejsze nawet zdarzenia same w sobie nie decyduj� o sensie dobiegaj�cego ko�ca historycznego procesu. Istot� jego wyznacza bowiem w�a�ciwa historia - jednolinearny, sp�jny, ewolucyjny ci�g zmian ukierunkowanych, na kt�ry sk�adaj� si� zbiorowe do�wiadczenia lud�w wszystkich czas�w. Tak rozumiana najbli�sza jest koncepcjom niemieckiego filozofa G.W.F. Hegla. Do powszechnego obiegu intelektualnego wprowadzi� histori� ucze� Hegla, Karol Marks. U�ywaj�c okre�le� typu "prymitywny", "rozwini�ty", "tradycyjny" czy "nowoczesny" w odniesieniu do faz rozwojowych spo�ecze�stw, przyjmujemy j� implicite. Obaj my�liciele g�osili, �e spo�ecze�stwa ewoluuj� od prostych struktur szczepowych opartych na niewolnictwie oraz produkcji rolnej poprzez teokracj�, monarchi� i arystokracj� feudaln� ku nowoczesnej demokracji liberalnej z jej osnow� - kapitalizmem nap�dzanym zdobyczami techniki. Ci�g �w nie jest przypadkowy, mo�na go racjonalnie wyja�ni� nawet wtedy, gdy zanegujemy linearno��, czy te� podwa�ymy pozytywny wp�yw "post�pu" na szcz�cie i dobro cz�owieka.
Hegla i Marksa ��czy�o przekonanie, i� ewolucja form ludzkiego spo�ecze�stwa nie jest procesem ad infinitum, lecz ma sw�j wyra�ny fina�, kt�ry nast�pi, kiedy najg��bsze i fundamentalne pragnienia cz�owieka zostan� wreszcie zaspokojone. Dzieli� ich pogl�d na sens "ko�ca historii" - o ile dla Hegla jawi si� tam pa�stwo liberalne, o tyle dla Karola Marksa jest to spo�ecze�stwo komunistyczne. Rzeczonego ko�ca nie nale�y uto�samia� z zanikiem naturalnego cyklu narodzin, �ycia
Por. moje pierwsze odpowiedzi na krytyk� - Fukuyama (1991b), s. 97--111.
i �mierci. Nie zejd� tak�e z areny dziejowej tzw. wa�ne wydarzenia i nie zabraknie opisuj�cych je gazet. Stanie si� natomiast co� innego: nie b�dzie ju� dalszego rozwoju podstawowych zasad oraz spo�ecznych instytucji, wszystkie istotne problemy znajd� bowiem swe ostateczne rozwi�zanie.
Ksi��ka niniejsza nie jest now� redakcj� oryginalnego artyku�u, nie zamierzam r�wnie� kontynuowa� w niej dyskusji z moimi krytykami i komentatorami. Prosz� w �adnym wypadku nie traktowa� jej jako interpretacji ko�ca zimnej wojny, czy te� jako glosy do innego prze�omowego wydarzenia polityki wsp�czesnej. Je�li nawet praca ta wyja�niana bywa przez pryzmat ostatnich wypadk�w, jej rdze� stanowi przecie� starsze pytanie o sens post�pu. Czy obecnie, w ko�cu XX wieku uwa�a� mo�na za celowe dociekanie po raz kolejny kszta�tu historii i zastanawianie si�, czy rzeczywi�cie jest ona wyrazi�cie ukierunkowana i wiedzie zdecydowan� wi�kszo�� spo�ecze�stw ku demokracji liberalnej? Odpowiadam na powy�sze pytanie pozytywnie z dw�ch r�nych powod�w. Pierwszy dotyczy sfery ekonomii, drugi za� odnosi si� do tego, co zwykli�my nazywa� "walk� o uznanie praw".
Odwo�ywanie si� do autorytetu Hegla, Marksa lub innego XIX-wiecznego filozofa oczywi�cie nie dostarcza dowodu na istnienie ukierunkowanej historii. Ich intelektualne dziedzictwo w ci�gu ostatnich stu pi��dziesi�ciu lat doczeka�o si� zreszt� wielu bezlitosnych atak�w z r�nych stron. Wi�kszo�� znanych XX-wiecznych my�licieli poddawa�a ostrej krytyce ide� historii jako sp�jneg...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin