Wegetarianizm i rozwój potencjału.pdf

(151 KB) Pobierz
26502408 UNPDF
WEGETARIANIZM A ZDROWIE
I ROZWÓJ POTENCJAŁU
PSYCHOENERGETYCZNEGO.
RZECZ O ODKWASZANIU ŚWIATA
Na temat wegetarianizmu napisano, za i przeciw
niemu, wiele tomów. Jako człowiek, który w przeszło-
ści doświadczył wielu sposobów odżywiania, a obecnie
zajmujący się szeroko pojętą naturoterapią, chciałbym
dorzucić swoje „trzy grosze” do tego wciąż kontrower-
syjnego tematu. Tym bardziej ciśnie mnie, aby podzie-
lić się swoimi doświadczeniami, przemyśleniami i wia-
domościami, bowiem nie godzę się zarówno z ludźmi
potępiającymi wegetarianizm, np. z szerzącymi wiedzę
o tzw. ”żywieniu optymalnym” (najczęściej są to leka-
rze), jak i ze skrajnymi wegetarianami, wyśmiewają-
cymi „padlinożerców”.
Moje dzieciństwo, czyli przełom lat 50 – 60. XX w.,
upłynęło pod znakiem diety na wskroś kalorycznej. Moi
kochający rodzice, jak wiadomo z prostych obliczeń
obciążeni ciężarem wojennych przeżyć, robili wszyst-
ko, abyśmy, ja i moi bracia, nie doświadczyli biedy i
głodu. Ich podświadoma troska o to, przejawiająca się
niekiedy wręcz w zmuszaniu do spożywania produktów
tłustych, mięsnych i słodkich‚ spowodowała, że od 6.
do 13. roku życia byłem małym grubaskiem, cierpią-
cym w dodatku z powodu częstych zaparć i dolegli-
wości wątroby. Częściowe wyzwolenie przyniósł okres
dojrzewania, w którym to‚ pod wpływem wiadomych
przezwisk pod moim adresem i niesprawności rucho-
wej‚ podjąłem decyzję o uprawianiu ćwiczeń podno-
szących zdrowie i sprawność i zyczną. Zacząłem od
biegania, jazdy na rowerze oraz ćwiczeń siłowo-spraw-
nościowych‚ propagowanych przez pierwsze tego typu
czasopismo w Polsce, Sport dla wszystkich. Po 2 latach
uprawiania ćwiczeń ruchowych osiągnąłem wcale nie-
złą sylwetkę i sprawność i zyczną. Mimo podniesienia
swojego zdrowia na wyższy poziom, wiele z moich
wcześniejszych dolegliwości nie ustąpiło. Obecnie
wiem, że to ze względu na nieprawidłowe odżywia-
nie pozostały one jeszcze na długi czasu. Mój, liczący
obecnie 24 lata syn, nie może się nadziwić, że niezłą
sprawność i zyczną i zgrabną sylwetkę uzyskałem na
chlebie ze smalcem i kiełbasą. Wszelkie zupy gotowa-
ne były, jak nakazywała tradycja i lęk moich rodziców
o me siły i rozwój, na mięsie, a dodatki jarzynowe
mocno okraszane dostępnym wówczas tłuszczem. Do
dzisiaj przypominają mi się kolacje złożone ze smażo-
nej cebuli i tłustego boczku (Ten rodzaj pokarmu był
dobry w czasie wojny, gdy jedzono raz na dzień lub
nawet raz na kilka dni. Pokolenie ludzi obciążonych
tragedią wojny przeniosło‚ wraz z lękiem o przyszłość‚
ten sposób odżywiania na lata powojenne, a pokutuje
on, zwłaszcza w Polsce, do dzisiaj).
W 18. roku życia, będąc i zycznie nieźle przygoto-
wanym, podjąłem treningi w wyczynowej sekcji judo
Akademickiego Związku Sportowego w Poznaniu.
Wówczas to, po niejednym treningu, traciłem od 2
do 3 kg wagi swojego ciała. Należy w tym miejscu
przypomnieć, że na początku lat 70.‚ woda źródlana
w butelkach, zwłaszcza niegazowana, była luksusem.
Piłem więc wszystko to, co mogło ugasić olbrzymie
pragnienie‚ łącznie z zimnym, zmieszanym z kom-
potem mlekiem. Jadłem też, w celu budowania siły
i masy mięśniowej, wiele mięsa i nabiału. Dopiero w
czasie studiów na poznańskiej Akademii Wychowania
Fizycznego po raz pierwszy dowiedziałem się o bardzo
ważnym, dietetycznym czynniku, nawet w obecnych
czasach mało znanym lub wręcz ignorowanym. Tym
czynnikiem jest równowaga kwasowo-zasadowa w
spożywanych produktach, utrzymująca się w proporcji
3:1 na rzecz produktów zasadowych, do których zalicza
się pożywienie roślinne. Wówczas, gdy byłem młody,
nie wziąłem sobie tej wiadomości do serca i zupełnie
nie stosowałem się do mądrych zaleceń dietetycznych.
Nadal w moim umyśle tkwiło silne przeświadczenie o
potrzebie jedzenia „dużo i kalorycznie” i wciąż miałem
kłopoty gastryczne. Czas mojego opamiętania zaczął
się w wieku około 28 lat, gdy nasiliły się moje dolegli-
wości, w związku z sytuacją z początku lat 80. w Polsce
(trudności w zaopatrzeniu we wszelką wartościową
żywność). Jako mąż i ojciec, w trosce o zdrowie swoje
i rodziny‚ zacząłem uważniej czytać na temat natural-
nych metod przywracania zdrowia i, co najważniejsze,
stosować się do nich. Stopniowo odrzucałem z diety te
artykuły, po których długo i nieprzyjemnie „odbijało”
mi się. W pierwszym rzędzie zatem wyeliminowałem
wszelkie wędliny, produkty wędzone oraz wszelkie
sery pleśniowe i tłuste. Stopniowo też ograniczałem
spożycie cukru (zacząłem pić niesłodzone herbaty i
napoje) oraz wprowadziłem do swojej diety herbatki
ziołowe. Jeszcze większych zmian w diecie zacząłem
dokonywać pod wpływem osobistych traumatycznych
przeżyć, jakie miały miejsce w 31. roku mojego życia.
Od tego też momentu datuje się moja nauka radie-
stezyjna, bioterapeutyczna i zielarska. Po 2 latach
ćwiczeń i przygotowań stałem się osobą bardziej ener-
getyczną, dzięki czemu mogłem pomagać subtelnymi
energiami umysłu innym istotom żywym. W dalszym
ciągu jednakże brakowało mi pełnego komfortu zdro-
wotnego ze strony układu pokarmowego. Osiągnąłem
go dopiero pod koniec lat 90., po kilku latach diety
wegetariańskiej. W trakcie jej stosowania odrzuciłem
te produkty, po których nieprzyjemny zapach miały
wszelkie wydaliny, czyli kał, mocz i pot. Pod wpływem
roślinnego odżywiania następowało u mnie stopniowe
oczyszczanie organizmu z wieloletnich kwaśnych tok-
56
„Zielone Brygady. Pismo ekologów.” Nr 7 – 8 (209 – 210) 2005
26502408.001.png
syn i zanieczyszczeń powstałych pod wpływem „nor-
malnego” odżywiania. Obecnie, odżywiając się głównie
na bazie pokarmu roślinnego, mogę śmiało stwierdzić,
że jestem szczęśliwym człowiekiem. Szczęście owo
wynika z różnych aspektów, ale podłożem ich wszyst-
kich jest wolność od wszelkiego umysłowego zniewo-
lenia, w tym zniewolenia przeświadczeniem o tym, że
aby żyć w zdrowiu, należy spożywać pokarm zawiera-
jący optymalną ilość białka zwierzęcego, tłuszczów i
cukrów, a także kalorii, witamin i minerałów.
Po tym przydługim nieco wstępie‚ przechodzę do
meritum sprawy, jakim jest bez wątpienia rozwojowy
i zdrowotny aspekt wegetarianizmu. Otóż, jak ogólnie
wiadomo, wegetarianizm jest sposobem odżywiania
opartym o produkty roślinne. W jego łagodnej postaci
dopuszcza się spożywanie nabiału i ryb, natomiast w
skrajnej odmianie, zwanej weganizmem, spożywane
są tylko produkty pochodzenia roślinnego, przy czym
istnieją osoby, które w swojej diecie przeszły na jesz-
cze większą skrajność i spożywają tylko rośliny pozba-
wione w zasadzie białka, jak np. owoce. Przeciętnym
ludziom, o umysłach zniewolonych współczesnymi
doktrynami naukowymi, taka skrajna dieta wydaje się
wręcz niemożliwością, a nawet budzi pewne podejrze-
nia, począwszy od zarzutów o dążenie do rozgłosu, a
kończąc na sugestiach o kontakty z siłami nieczystymi.
Nikt z tych ludzi, nieraz szczycących się naukowymi
tytułami, nie zdaje sobie sprawy z drogi, jaką nale-
ży przejść, aby osiągnąć taki stan umysłu i ducha,
by spożywać tylko pokarm roślinny (dlatego też nie
polecam natychmiastowego przejścia na odżywianie
produktami roślinnymi). Krytycy wegetarianizmu nie
dostrzegają i nie rozumieją najważniejszego, podsta-
wowego faktu, jakim jest dobrowolne, a zatem zwią-
zane z ludzką wolą, bez jakiegokolwiek przymuszania,
wejście na ścieżkę wegetarianizmu.
Wegetarianie zatem to ludzie, którzy odczuli po-
trzebę przejścia na ten sposób odżywiania, w pełni go
zaakceptowali i, co najważniejsze, czują się z nim bar-
dzo dobrze. Dodatkowo zdają sobie oni sprawę, że nie
powiększają szeregów ludzi, którzy spożywając mięso,
przyczyniają się do cierpienia zwierząt, a także do
zanieczyszczenia środowiska naturalnego odpadami
związanymi z masową hodowlą. Dzięki tej świadomo-
ści wegetarianie, będący najczęściej związani z rucha-
mi ekologicznymi, odczuwają większą aniżeli prze-
ciętni zjadacze mięsa jedność z Ziemią, Naturą i całą
otaczającą nas rzeczywistością energetyczną. Dzięki
zaś temu odczuwaniu są bardziej otwarci, a przez to
zasilani subtelnymi energiami Wszechświata i życzliwie
ustosunkowani do wszelkiego życia. Wegetarianom,
zwłaszcza połączonym w ruchach ekologicznych, przy-
świeca wspaniały cel, aby Ziemia była czystym domem
pokojowo usposobionych ludzi. To nie tylko zatem we-
getariańskie odżywianie, ale również bardziej ducho-
wy styl życia‚ oparty o otwartość na piękne ideały‚ a
wyższa, naturalna świadomość powodują, że połączeni
na tej ścieżce ludzie nie łakną, wręcz nie potrzebują,
zwierzęcego pożywienia zaspokajającego emocjonalny
głód. „Rasowi” wegetarianie bowiem to ludzie, którzy
odrzucając atawistyczne negatywy (negatywne emo-
cje, myśli, działania oraz związane z nimi odżywianie)
podnieśli wysiłkiem woli swój psychoenergetyczny
potencjał na wyższy poziom i żywiąc się pokarmem
roślinnym, składnikami powietrza oraz subtelnymi
energiami Natury, czerpią z nich elementy potrzebne
do życia na Ziemi (w tym miejscu polecam literaturę
amerykańskiego lekarza, dr. Normana W. Walkera,
który przeżył, w dobrej psychoi zycznej kondycji‚ 116
lat, w tym przez 40. ostatnich lat na diecie wegań-
skiej). Należy w tym miejscu przypomnieć, że wiele
istot, charakteryzujących się wysokim, duchowym po-
tencjałem, np. nauczyciele ludzkości, prorocy, święci,
jogini i niektórzy mnisi, będący w jedności z wysokimi
energiami Absolutu, odżywiało się w ten sam sposób,
jak współcześni wegetarianie.
Również trzeba zwrócić uwagę na jeszcze jeden
fakt historyczny, który wskazuje, że można żyć, bę-
dąc nawet w głębokim stresie, bez tzw. normalnego
odżywiania. Przypominam historię z lat drugiej wojny
światowej, kiedy to w obozach koncentracyjnych przez
wiele lat głodowali ludzie, a przeżywali dzięki siłom
ducha: nadziei, wierze i woli życia. I co znamienne,
ludzie ci po wyzwoleniu potrai li żyć jeszcze długie
lata w życzliwości do innych osób (przykładem takiej
postawy jest prof. Bartoszewski). Czy zatem odżywia-
nie propagowane przez naukowców i lekarzy, a oparte
na optymalnym dostarczeniu „niezbędnych do życia”,
w tym głównie pochodzenia zwierzęcego, składników
pokarmowych, jest tym najbardziej odpowiednim dla
wszystkich ludzi? Dlaczego ponad 60% populacji lu-
dzi z państw wysokorozwiniętych, odżywiających się
„normalnie” cierpi na otyłość, a pozostała część w
większości ma nadwagę? Odpowiedź jest prosta: za
dużo w tejże diecie „martwego” pokarmu pochodzenia
zwierzęcego. Wśród długoletnich wegetarian, spoży-
wających „żywy” (mało lub w ogóle nie przetworzone
artykuły spożywcze) pokarm roślinny‚ trudno znaleźć
osoby otyłe lub nawet z nadwagą.
Z kolei‚ najnowsze badania naukowe wykazały,
że najdłużej i w większym zdrowiu żyły te zwierzę-
tach, które nie dojadały, a nawet‚ od czasu do czasu‚
zmuszone były głodować (informuje o tym artykuł z
„Newsweeka” z 22.2.2004 pt. „Przez głód do wiecz-
ności”). A przecież człowiek wyposażony jest w do-
skonalszy od zwierząt, bo wzbogacony o duchowość,
psychoenergetyczny potencjał, który rozwinięty w
akcie woli, umożliwia odżywianie subtelnymi ener-
giami otaczającego nas bytu. (Słowem, gdy człowiek
jest zharmonizowany i „otwarty” na wysokie, subtelne
energie Natury, zwłaszcza ziemskiego eteru, wówczas
poprzez rozwinięte struktury biopola, głównie czakry i
akupunkty, pobiera z otoczenia pierwiastki w skwan-
towanej postaci, z których organizm potrai syntety-
zować potrzebne do życia składniki). Aby rozwinąć
ten potencjał, należy podjąć decyzję, najczęściej
umotywowaną troską o własne zdrowie i stopniowo,
sukcesywnie‚ odrzucając z pożywienia ciężkostrawny
pokarm oparty głównie o produkty pochodzące ze
zwierząt hodowlanych, przechodzić na ścieżkę wege-
tarianizmu (trudność wychodzenia z „normalnego” od-
żywiania związana jest z zakodowanym od dzieciństwa
w podświadomości poczuciem bezpieczeństwa, jakie
tworzy się przy spożywaniu pokarmu lansowanego
przez rodziców). Nie należy się przy tym obawiać o
brak białka, bowiem na początku tej ścieżki mięso
zwierząt rzeźnych można zastąpić lekkostrawnym
i zasobnym w minerały mięsem dziko żyjących ryb
oraz nabiałem, najlepiej czystym jogurtem, kei rem
lub maślanką, względnie mlekiem pochodzącym od
„Zielone Brygady. Pismo ekologów.” Nr 7 – 8 (209 – 210) 2005
57
26502408.002.png
kóz i owiec. Poza tym przypominam, że istnieje wiele
bogatych w białko roślin, np. soja, rośliny strączkowe,
orzechy i kasze (osobiście znam sportowców, którzy
prowadząc intensywny trening zbudowali siłę, a nawet
masę mięśniową‚ będąc wegetarianami). Pokarm ro-
ślinny dostarcza dodatkowo wielu cennych i rzadkich
mikroelementów, niespotykanych w pokarmie‚ opar-
tym o produkty zwierzęce, w najbardziej przystępnej
postaci, a odpowiednio przyrządzony – nie ma sobie
równych wśród potraw mięsnych. Dodatkowymi argu-
mentami za wegetarianizmem, najczęściej ukrywany-
mi przez naukowy i medyczny establishment, są:
silnie zakwaszający ludzki organizm charak-
ter pokarmu zwierzęcego, co – jak zostało
udokumentowane licznymi doświadczeniami i
wieloletnią obserwacją – przyczynia się do za-
chorowalności na nowotwory, cukrzycę, miaż-
dżycę, choroby serca, artretyzm (uważam, że
wysoce zakwaszający pokarm wpływa na ludzki
umysł, powodując powstawanie większej ilości
negatywnych emocji i zbudowanych na ich bazie
myśli, słów i czynów; to z kolei przyczyniło się
do zanieczyszczenia i zakwaszenia środowiska
naturalnego, co znamy pod postacią kwaśnych
deszczów i zakwaszonej gleby)
uzależnienie od spożywania mięsa, pobudza-
jącego zakończenia nerwowe, co daje uczucie
przypływu energii i siły
pokarm pochodzenia zwierzęcego rozkłada się w
ludzkim organizmie bardzo długo i nie do końca,
czego dowodem są, ujawnione w wyniku sekcji
zwłok starszych ludzi, zalegające w jelitach po-
kłady niestrawionych resztek mięsa
argumenty za tym, że należy dostarczać białko
zwierzęce w postaci mięsa, gdyż zawiera ono
niezbędne do życia wszystkie aminokwasy, są
chybione i niedorzeczne, bowiem organizm
ludzki, niezależnie od źródła białka, musi je roz-
bić na aminokwasy, a następnie z nich tworzyć
swoiste, czyli specyi czne dla ludzkiego organi-
zmu własne białka
wszystkie zwierzęta jedzące mięso są dra-
pieżnikami i żyją, w przeciwieństwie do wielu
roślinożernych, raczej krótko, a jak wykazały
obserwacje ludzkich populacji, tam‚ gdzie do-
minuje dieta oparta o pokarm roślinny‚ jest
mniej agresji i ludzie żyją znacznie dłużej (np.
społeczność Hunzów‚ zamieszkująca pogranicze
Chin i Nepalu)
brak jakiegokolwiek zmartwienia tym, czy mię-
sne produkty spożywcze są świeże, czy też nie-
legalnie „odświeżone”.
W tym miejscu chciałbym przekazać parę uwag na
temat białka pochodzenia zwierzęcego. Otóż nadmiar
tego białka, podobnie jak i nadmiar cukru, zostaje
zamieniony w gromadzony przez organizm tłuszcz.
Ponieważ zdecydowana większość współczesnych ludzi
nie wykonuje ciężkiej pracy i zycznej, nie ma też ta-
kiej potrzeby, aby spożywać w dużych ilościach białko
pochodzące od zwierząt hodowlanych. Jak już pisałem
powyżej, białko pochodzące od tych zwierząt jest cięż-
kostrawne i nie zawsze do końca trawione przez ludzki
system pokarmowy (w dodatku jest silnie zakwasza-
jące). Dotyczy to w szczególności‚ tak bardzo rozpo-
wszechnionego w wysoko rozwiniętych krajach białka
pochodzącego z mleka krów. Jak wykazały współcze-
sne badania naukowe, w skład tego mleka wchodzą
trudno przyswajalne przez ludzki organizm, zwłaszcza
ludzi dojrzałych, białka kazeinowe. Nowo narodzone
ciele, buduje na nich kopyta i rogi oraz przybiera w
szybkim tempie na wadze i osiąga rozmiary dorosłego
osobnika. Inaczej jest w przypadku ludzkiego niemow-
lęcia: mleko ludzkie oparte jest głównie na białkach
albuminowych i swoim składem najbliższe jest mleku
koziemu.
Zatem od dzieciństwa zatruwamy się mlekiem
krowim oraz jego przetworami, z których najgorsze,
najbardziej kwasotwórcze, a tym samym toksyczne
są wszelkie jogurty, kei ry i maślanki ze słodkim wsa-
dem owocowym. W tym miejscu przypominam, iż ludy
Wschodu, od których wywodzą się te ukwaszone prze-
twory (jogurt z Indii, a kei r z krajów bałkańskich),
nigdy nie mieszały ich ze słodkimi produktami, wprost
przeciwnie – w celu podniesienia ich wartości odżyw-
czych i przyswajalności, od wieków dodają do nich
rozgrzewające przyprawy np. imbir, cynamon, pieprz,
curry. Natomiast mleko krowie używa się w krajach
Dalekiego Wschodu tradycyjnie tylko w rozcieńczeniu,
jako dodatek do zup, podobnie jak u nas dodaje się do
nich najczęściej tłustą śmietanę. Jogurt, którego oj-
czyzną są Indie, w czystej postaci, bez dodatku mleka
w proszku, jeszcze na początku XX w. sprzedawany
był w aptekach jako lekarstwo. Taki jogurt, podobnie
jak kei r, maślanka czy ukwaszone mleko w najczyst-
szej postaci, jest mniej kwasotwórcze i ma naturalne
właściwości zdrowotne. Niestety, ze względów komer-
cyjnych, ponieważ nie wszystkim osobom „podchodzi”
naturalny smak ukwaszonych produktów mlecznych,
dodaje się do nich owocowe, silnie zakwaszające
słodkości. Nie dość, że neutralizują one tak bardzo
potrzebny organizmowi, posiadający zasadowy cha-
rakter wapń, to w dodatku sprzyjają rozwojowi wszel-
kich bakterii, czego dowodem jest próchnica zębów i
gnilne (zamiast fermentacyjnych) procesy w jelitach
(na marginesie przypominam, że ilość próchnicy u
dzieci w Polsce niestety rośnie, mimo prowadzenia od
dobrych 50 lat kampanii przeciwko niej oraz rozwoju
medycyny, bowiem nagminnie spożywa się zbyt duże
ilości pokarmów słodzonych).
Uważam, że jeżeli ktoś jest na takim etapie rozwo-
ju, iż chce spożywać białko zwierzęce, powinien jeść
tylko dziko żyjące ryby, w dodatku nie smażone na
jakimkolwiek oleju. Wszelkie bowiem pasze, jakimi
karmione są zwierzęta hodowlane, zawierają wiele
toksycznych dodatków, o czym osobiście przekona-
łem się, gdy będąc u znajomych na fermie kurcząt,
badałem metodami radiestezyjnymi źródła i przyczyny
często wybuchających wśród drobiu chorób. Okazało
się, gdy wziąłem „pod wahadełko” worek z podstawo-
wą dla kurcząt karmą, że ponad 50% zawartych w niej
składników jest toksyczna. Czy przeciętni zjadacze
mięsa zdają sobie sprawę, że spożywając przesiąk-
nięte tymi toksynami mięso zwierząt hodowlanych
rujnują swoje zdrowie i skracają tym samym sobie
życie (polecam przy tym temacie artykuł z 26. nume-
ru „Wprost” z 3.7.2005 r. pt. „Mięso zabija”)? Z kolei
proces smażenia na olejach jest najgorszą obróbką
cieplną, jaką znam. Nie dość, że najczęściej smaży
58
„Zielone Brygady. Pismo ekologów.” Nr 7 – 8 (209 – 210) 2005
26502408.003.png
się właśnie toksyczne mięso zwierząt hodowlanych,
to na dodatek sam proces jest, jak wykazały badania
naukowe, kancerogenny, czyli sprzyjający powstawa-
niu komórek nowotworowych. Przyczyniają się do tego
substancje powstałe w wyniku spalania w wysokiej
temperaturze wszelkich tłuszczów. Przechodzą one w
tym procesie do mięsa. Na marginesie nadmieniam,
że najlepszą obróbka cieplną jest gotowanie, w tym na
parze, natomiast zdrowsze od smażenia jest duszenie
lub beztłuszczowe pieczenie.
Jak wykazały współczesne badania naukowe, tkan-
ki człowieka „zaprojektowane” są na co najmniej 120
lat, a wątroba nawet na 500 lat życia. Dlaczego zatem
ludzie nie żyją tak długo, jak np. społeczność Hunzów,
której średnia życia wynosi właśnie ok. 120 lat?
Uważam, że przyczyną tego jest nadmiar kwasowo-
ści w ludzkim organizmie. Głównie powstaje ona pod
wpływem zakwaszającego pokarmu, a także, posiada-
jących kwaśny charakter negatywnych emocji i myśli
oraz, będącego ich rezultatem, zakwaszonego środo-
wiska naturalnego (w wyniku zakwaszenia środowiska
naturalnego chorują już od kilku dobrych lat‚ m.in.
kasztany, jedne z nielicznych drzew mających zasa-
dowy charakter). Również, jak już pisałem wcześniej,
wszelkie choroby cywilizacyjne u ludzi i zwierząt, jak
dowiodły tego liczne badania niezależnych naukow-
ców, mają swoje podłoże w nadmiarze kwasowości
(patrz artykuł dr. D.C. Loefl era pt. „Ph i wewnętrzna
harmonia”‚ zawarty w „Zielonych Brygadach” nr 4/
22 z kwietnia 1991 r., przedrukowany z „A New Age
Magazine from the Midwest” z czerwca 1989 r.; dieta
wegetariańska jest zatem, jako bardziej zasadowa,
czyli odkwaszająca, wskazana przy likwidacji więk-
szości chorób oraz dla zachowania długowieczności we
względnej kondycji psychoi zycznej).
Istnieje zatem obecnie wielka potrzeba oczysz-
czania naszej i zycznej, zewnętrznej i wewnętrznej
rzeczywistości z narosłej przez dziesiątki lat kwaso-
wości. Egoistyczna, często wręcz agresywna postawa
wielu ludzi, w tym głównie reprezentantów elit rzą-
dzących, jest również efektem nadmiaru kwasowości
w organizmie. Wystarczy przeprowadzić mały sondaż
wśród polityków i biznesmenów na temat sposobu ich
odżywiania, żeby przekonać się, że jedną z przyczyn
występującego u nich braku dobrej woli, empatii i
altruizmu jest zakwaszająca dieta mięsna. Jedną z
nielicznych grup społecznych‚ przyczyniających się do
odkwaszania naszego środowiska są właśnie wegeta-
rianie. Poprzez spożywanie produktów roślinnych od-
kwaszają swoje organizmy, a także, upowszechniając
ten sposób odżywiania, a nawet styl życia, przyczy-
niają się do zmniejszenia rzeszy osób spożywających
mięso zwierząt, których hodowla również w bardzo
dużym stopniu przyczynia się do zakwaszenia gleby i
atmosfery (w postaci metanu) ziemskiej.
Krytycy wegetarianizmu, najczęściej zakwaszeni
naukowcy, nie zdają sobie sprawy i nie wiedzą o tym,
że odkwaszony człowiek, „człowiek z zasadami”, ema-
nuje silnym biopolem o zasadowym charakterze, dzię-
ki któremu giną wszelkie „kwasolubne” drobnoustroje.
Takie biopole powstaje w wyniku odrzucenia całego,
pobudzającego podniebienie świństwa, którego je-
dzenie zakodowali większości ludzi pazerni materialni
intelektualiści, zwłaszcza powiązani z korporacjami
spożywczymi i farmaceutycznymi‚ naukowcy oraz le-
karze. Pod wpływem odrzucenia „normalnego” jedze-
nia i przejścia na ścieżkę wegetarianizmu, następuje u
człowieka otwarcie i rozwój poziomu woli, silnie ener-
goidalnego, dziewiątego poziomu świadomości (spo-
śród 14 poziomów). Dzięki niemu zaś, następuje silne
otwarcie biopola na subtelne energie Wszechświata i
uaktywnienie jego mocy. Z jednej strony zatem nastę-
puje zasilenie ludzkiego organizmu subtelnymi ener-
giami, o wysokim potencjale, z drugiej zaś – wzrost
siły obronnej naturalnego energetycznego pancerza,
jakim jest biopole. Rozwinięte, silnie otwarte biopole,
połączone czakrami i akupunktami z ciałem i zycznym,
sprzyja odżywianiu tegoż ciała subtelnymi energiami
Natury, z których ludzki organizm potrai syntetyzo-
wać potrzebne do życia składniki. Oto cała tajemnica
zdrowej egzystencji bez „normalnego” odżywiania.
„Niewegetarianie” nie zdają sobie sprawy, bowiem
czują się bezpiecznie z tym‚ co jedzą, ze stanów du-
chowych‚ towarzyszących odżywianiu energetyczne-
mu: spokoju, większej życzliwości oraz otwartości na
istoty i świat, pokojowego stosunku do innych istot,
ekologicznego myślenia, współodczuwania, a nieraz
odczuć mistycznych. Dzięki takim, bardziej duchowym
istotom, świat znajduje się w większej równowadze,
która zapewnia względny pokój na naszym świecie.
Pokój totalny z kolei zapanuje na Ziemi wówczas, gdy
zdecydowana większość ludzi przekroczy zakwaszają-
ce umysł niższe poziomy ego i przejdzie na wyższe, o
zasadowym charakterze poziomy świadomości, takie
jak przyjaźń, miłość, dobra wola, empatia i altruizm.
Zakwaszeni przeciwnicy wegetarianizmu często po-
wołują się w swoich wypowiedziach na argument gło-
szący, że przed milionami lat nastąpiło przyspieszenie
rozwoju mózgu u przodków człowieka pod wpływem
przejścia na dietę mięsną. Rozwój ten, jak uważam,
nastąpił po części pod tym wpływem, jak również pod
wpływem innych czynników np. umiejętności zdoby-
wania tego mięsa, czyli sztuki polowania. Poza tym,
mięso to pochodziło od zwierząt dzikich, wyrosłych
z czystego środowiska naturalnego. Ale nie to jest w
tym momencie najważniejsze. Otóż najważniejszym
jest fakt, że współczesny człowiek nie jest już wyma-
gającym mięsa małpoludem, jak tego dowodzą m.in.
wegetarianie. I tylko od samego człowieka zależy, czy
spożywanie pokarmu uzna za jedną ze ścieżek ducho-
wego rozwoju, czy też pozostanie, zakwaszając siebie
i środowisko, na niższych poziomach świadomości.
Jeżeli przed milionami lat jedzenie mięsa spowodowa-
ło u naczelnych rozwój mózgu, to obecnie taki rozwój,
znacznie bardziej subtelny i potrzebny, dokonać się
może tylko pod wpływem duchowej diety wegetariań-
skiej.
Artykuł jest częścią mojej książki pt. „Pochwała
harmonijnego rozwoju i umysłowej transformacji.
Rzecz o materialnej inteligencji, poszerzonej świado-
mości i zjawiskach paranormalnych”. Praca ta ukaże
się w listopadzie br.
„Zielone Brygady. Pismo ekologów.” Nr 7 – 8 (209 – 210) 2005
59
sierpień 2005
Bogdan Trawkowski
– poznański terapeuta
e-mail: bogtraw@wp.pl
http://trawkowski.com
26502408.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin