Czystopis.pdf

(1372 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Siergiej Łukjanienko
Czystopis
Przełożyła Ewa Skórska
WYDAWNICTWO MAG
WARSZAWA 2008
Tytuł oryginału:
Чucтoвuк
Copyright © 2007 by Siergiej Łukjanienko
Copyright for the Polish translation
© 2008 by Wydawnictwo MAG
ISBN 978-83-7480-107-2
Wydanie I
Wydawca:
Wydawnictwo MAG
ul. Krypska 21 m. 63, 04-082 Warszawa
tel./fax (0-22) 813 47 43
e-mail: kurz@mag.com.pl
http://www.mag.com.pl
Wydanie elektroniczne:
© lille , 2009
875115608.001.png 875115608.002.png
 
1.
Dworzec kolejowy to miejsce przemiany.
Wsiadamy do pociągu i przestajemy być sobą.
Od tej chwili mamy inną przeszłość i liczymy
na inną przyszłość. Przypadkowemu
współtowarzyszowi podróży gotowi jesteśmy
opowiedzieć o tym wszystkim, co nam się w
życiu przydarzyło, a także o tym, co nie
przydarzyło nam się nigdy. Z rozmów w
pociągu można by wywnioskować, że na
świecie nie ma nudnych ludzi z nieciekawymi
biografiami.
I za to właśnie kocham pociągi.
Nawet te jadące na południe.
Przedział był nadspodziewanie czysty,
zaskakująco czysty jak na ukraiński pociąg.
Na podłodze chodnik, na stoliczku biała
serwetka i plastikowe kwiatki w wazoniku, do
którego nie wiadomo po co ktoś nalał wody.
Poszarzała, ale czysta pościel była już
obleczona. Nad oknem, na metalowym
uchwycie umocowano telewizor – nie płaski
monitor, co byłoby bardziej logiczne, tylko
pyzaty kineskopowy, ale zawsze.
Tak, wagon sypialny ma swoje niewątpliwe
zalety. I chodzi nie tylko o to, że ma się
jednego sąsiada w przedziale, lecz o ogólną
wygodę.
Wrzuciłem torbę na półkę, przymknąłem
drzwi do przedziału i wyszedłem na peron.
Pod nogami chlupał rozmiękły śnieg, wiał
wilgotny wiatr – zupełnie jakbym nie był w
Moskwie, tylko nad morzem, w Jałcie albo
Soczi, jakby to ten południowy pociąg
przyniósł ze sobą wilgotno-słone ciepło.
Zapaliłem papierosa. Nieopodal przytupywały
konduktorki, głośno rozmawiając w żargonie
będącym mieszaniną języka rosyjskiego i
ukraińskiego. Obgadywały jakąś Wierkę, a w
szczególności jej idiotyczne zachowanie.
Wykupiłem miejsce w pierwszej klasie nie
dlatego, że jestem miłośnikiem komfortu, ale
dlatego, że nie było już innych, a nie chciałem
odkładać wyjazdu. Czułem, że jeśli zaczekam
choć jeden dzień, to już nigdzie nie pojadę.
Miałem dość przygód.
A może nie?
Gdy paliłem na peronie, do wagonu weszło
kilku pasażerów. Ciekawe, czy któryś z nich
będzie moim współlokatorem? Może ta
szczupła dziewczyna o dużych oczach za
okularami w cienkich oprawach? Pewnie nie...
A chłopak w moim wieku, ubrany w elegancki
płaszcz, z drogą aluminiową walizką w ręku?
Też raczej nie... Złośliwi kolejowi bogowie
przeznaczą mi na towarzysza podróży tego
zgrzybiałego, półślepego, kaszlącego
staruszka. Albo, co gorsza, tę młodą kobietę z
przemiłym rocznym brzdącem. Mieliście
kiedyś okazję być przy zmianie pieluszki w
przedziale? Zwłaszcza gdy maluch cierpi na
rozstrój żołądka na skutek zmiany jedzenia i
wstrząsów? A przecież ta cudowna kobieta na
pewno już wcześniej wyłączy wentylację, żeby
dziecko się nie przeziębiło.
Pełen mrocznych przeczuć wróciłem do
swojego przedziału i zobaczyłem, że tym
razem jednak miałem szczęście. Wprawdzie
nie była to szczupła dziewczyna w okularach,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin