Kasprowicz Jan – Z Tatr.pdf

(126 KB) Pobierz
<!DOCTYPE html PUBLIC "-//W3C//DTD HTML 4.01//EN" "http://www.w3.org/TR/html4/strict.dtd">
Na podstawie: Kasprowicz, Jan (-), Krzak dzikiej róży, To-
warzystwo Wydawnicze, Lwów, 
Wersja lektury on-line dostępna jest na stronie wolnelektury.pl .
Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje się
w domenie publicznej, co oznacza, że możesz go swobodnie wy-
korzystywać, publikować i rozpowszechniać.
JAN KASPROWICZ
Z Tatr
Na szczycie
Na krawędzie przepaści, ponad turnic załomy,
Tu, gdzie orły jedynie tulą skrzydła znużone,
Góra, Kondycja ludzka,
Pycha
Hej! wspięliśmy się dumnie i w błękitów ogromy
Wzrok topimy zuchwały i dłoń wznosim po słońca koronę.
Dla olbrzymów te szczyty, a dla karłów poziomy!
Gardźmy płazem, co nie śmie nawet spojrzeć w tę stronę!
W ten krąg złoty wpatrzeni, w znak sił naszych widomy,
Zakochajmy się w sobie! wszak jesteśmy, jak blaski wcielone!
Tak nam duszę rozpiera tężna szczytu ponęta
Tym szaleństwem radości, że zrywamy już pęta,
Co nas łączą z brzemieniem nędz padolnych, tak wczoraj odczutem…
A od nizin, zasłanych pobitymi zbożami,
Po sinawej mgieł fali płynie powiew za nami,
Jakby echo jękliwe, i do serca się wkrada wyrzutem…
Wyrzuty sumienia
Orzeł
Królewski, dumny ptak
w majestatycznej pysze
Przemoc, Ptak
Na turniach uwił tron,
skrzesanych ręką burzy:
Stąd, w słońca lecąc szlak,
w błękitach się kołysze,
Przecina niebios skłon,
lub w chmurach się zanurzy.
Ziemia w pogardzie dlań,
w granice zwarta ciasne!
W nieskończoności głąb
na zawsze snać się rzuci…
Już traci z ócz swą grań,
873409704.001.png
z ócz gniazdo traci własne,
Na ten skalisty zrąb
snać nigdy już nie wróci!
Leć, duszo, za nim w ślad
z uwielbień skrą w źrenicy!…
Cóż to?… Rozpaczny ból
powietrze krzykiem trwoży…
To orzeł z wyżyn spadł
i wpił się w kark kozicy!…
Popłynął krwawy zdrój
po śniegów runi świeżej…
Ha! ten obłoków król,
słonecznych pan przestworzy,
Żyje, jak zwykły zbój,
i z mordu i grabieży…
Wiatr halny
I
Huczy nade mną halny wiatr… Daleki
Wprzód mnie dochodzi szum i świst, a potem
Wiatr, Las
Z jakimś pogwarem, z trzaskiem i łomotem
Ciężar się kładzie na wysmukłe smreki¹.
Drzewo
Od razu kłody o grubości snopów
Gną się w mych oczach, jak źdźbła lichej słomy:
Tak igra nimi głuchy, niewidomy
Gość, co od skalnych wlecze się przekopów.
Idę, wciąż idę po jęczącym borze…
I choć spotykam pnie, wyrwane z ziemi,
Ten szał, w błękitnym zbudzony przestworze,
By giąć i walić, strachu mi nie wlewa
Do głębi wnętrza: Radbym siły swemi
Zmierzyć się z wichrem, jak te wielkie drzewa
II
Miałem–ci w sobie ongi moc czuwania,
A dzisiaj senność ogarnia mi ducha:
Kondycja ludzka, Walka
Gdzie życie wrzało, tam dziś pustka głucha,
Gdzie słońce było, chmura blask przysłania.
¹ smrek — świerk.
Z Tatr
Jakowaś boleść, jakaś zawierucha,
Co słabym bytom pewną śmierć wydzwania,
Niech, jak halnego wiatru straszne grania,
Wstrząśnie istotą moją: Jest–li krucha,
To po niej żalu nie będzie… A jeśli
Nieprzełamana wyjdzie z tych zapasów,
To razem z wichrem taki szlak zakreśli,
Że zetnie na nim smreki swym oddechem,
Sił pozbawione dla idących czasów,
A to, co mocne, odpowie jej echem.
III
O wichrze halny! Cóż, że przelękniona
Chowa się koza przed twojej potęgi
Wiatr
Wiewem niszczącym? Sam orzeł, co kręgi
Toczy podniebne, tuli się do łona
Szczelin turniowych, bo królewskich skrzydeł
Jędrna rozpiętość nie wytrzyma próby…
Strącaj kozice, ty posłańcze zguby,
I orły chwytaj w oka swoich sideł
I miażdż o skały, i, jak łan, pokosem
Bór położywszy, hucz szaleńczym głosem —
Razem z mą duszą hucz i świszcz radośnie:
Cóż, że z ginących strumień krwi popłynął?
Wszak nie ma szczęścia tam, gdzie życie rośnie⁈
Niech świat przepada, na to on, by zginął!…
Obraz świata
IV
Huczy nade mną halny wiatr… Na drogi
Jego przemocy, po których zagłada
Cierpienie, Duch,
Przemoc
Wiatr
I ból pośpiesza, duch się mój wykrada,
Świeżo uskrzydlon, żądny łez i trwogi.
A od hal bujnych płynie jęk złowrogi —
Rozpacz łkająca, że wichr pobił stada
I porozrzucał koleby… I blada,
Z włosem rozwianym i z drżącemi nogi,
Postać juhasa² przed oczy mi stanie…
I, niby orzeł z podciętmi pióry,
Krwią skrapiający swe rodzime granie,
² jhas — młody pasterz owiec.
Z Tatr
Duch mój do smreków tuli się bezwładnie
I naprzód czuje strach i żal ponury,
A potem znowu — senność go opadnie…
Krzak dzikiej róży w Ciemnych Smre-
czynach
onie owicam
I
W Ciemnosmreczyńskich skał zwaliska,
Gdzie pawiookie drzemią stawy,
Bezpieczeństwo, Góra,
Młodość, Przemiana,
Samotnik, Starość,
Walka
Krzak dzikiej róży pąs swój krwawy
Na plamy szarych złomów ciska.
Kwiaty, Natura, Rośliny
U stóp mu bujne rosną trawy.
Bokiem się piętrzy turnia³ śliska,
Kosodrzewiny wężowiska
Poobszywały głaźne ławy⁴…
Samotny, senny, zadumany,
Skronie do zimnej tuli ściany,
Jakby się lękał tchnienia burzy.
Strach
Cisza… O liście wiatr nie trąca,
A tylko limba próchniejąca
Spoczywa obok krzaku róży.
Drzewo, Śmierć, Trup
II
Słońce w niebieskim lśni krysztale,
Światłością stały się granity,
Światło, Woda
Ciemnosmreczyński las spowity
W blado–błękitne, wiewne fale.
Szumna siklawa⁵ mknie po skale,
Pas rozwijając srebrnolity,
A przez mgły idą, przez błękity,
Jakby wzdychania, jakby żale.
³ trnia — stromy, skalisty szczyt.
łane ławy — ławy utworzone z głazów.
siklawa — Siklawa to największy wodospad w Polsce, znajdujący się w Tatrach Wysokich; tu: każdy
wodospad górski.
Z Tatr
W skrytych załomach, w cichym schronie,
Między graniami⁶ w słońcu płonie,
Zatopion w szum, krzak dzikiej róży…
Kwiaty
Do ścian się tuli jakby we śnie,
A obok limbę toczą pleśnie,
Limbę, zwaloną tchnieniem burzy.
Drzewo, Śmierć
III
Lęki! wzdychania! rozżalenia,
Przenikające nieświadomy
Cierpienie, Strach
Bezmiar powietrza!… Hen! na złomy,
Na blaski turnic, na ich cienia
Stado się kozic rozprzestrzenia;
Nadziemskich lotów ptak łakomy
Zwierzęta
Rozwija skrzydeł swych ogromy;
Świstak gdzieś świszcze spod kamienia.
A między zielska i wykroty,
Jak lęk, jak żal, jak dech tęsknoty
Wtulił się krzak tej dzikiej róży.
Kwiaty
Przy nim, ofiara ach! zamieci,
Czerwonym próchnem limba świeci,
Na wznak rzucona świstem burzy…
Drzewo, Śmierć, Trup
IV
O rozżalenia! o wzdychania!
O tajemnicze, dziwne lęki!…
Ziół zapachniały świeże pęki
Od niw liptowskich, od Krywania.
Natura
W dali echowe słychać grania:
Jakby nie z tego świata dźwięki
Płyną po rosie, co hal miękki
Aksamit w wilgną biel osłania.
W seledyn stroją się niebiosy,
Wilgotna biel wieczornej rosy
Błyszczy na kwieciu dzikiej róży.
Kwiaty
A cichy powiew krople strąca
Na limbę, co tam próchniejąca
Leży, zwalona wiewem burzy…
Drzewo, Śmierć, Trup
ra — stromy, skalisty grzbiet górski.
Z Tatr
Zgłoś jeśli naruszono regulamin